Wczoraj postanowiłam powiesić kilka obrazów w przedpokoju, bo mieszkamy już prawie rok, a ściany puste. Mąż zaatakowany propozycją wiercenia dziur najpierw jęknął, a potem wypowiedział sakramentalne: zrobimy to jutro.
- Żartujesz. Jutro jest niedziela. Nie będziesz wiertarką hałasował, bo cię sąsiedzi wyklną - uświadomiłam żyjącego poza czasem małżonka.
- A co mnie to obchodzi - próbował protestować, ale jak zobaczył, że ja już się czołgam po podłodze, żeby wyciągnąć spod szafy karton z malunkami, to zrezygnowany poszedł po wiertarkę.
Przez następną godzinę kicałam po przedpokoju i zastanawiałam się co i gdzie powiesić. Sprawa nie była prosta, bo ja obrazów mam dużo, a przedpokój niestety duży nie jest. Wreszcie zdecydowałam się, które akwarele chcę powiesić, więc moja część roboty była wykonana. I mogłam se przysiąść na szanownej w oczekiwaniu aż książę małżonek oprawi obrazy w wybrane ramy, żebym se znów mogła pokicać przy wieszaniu tychże. Wszystko szło dobrze do ostatniego obrazka, bo przy ostatnim obrazku pech powiedział: dzień dobry. Mąż na chwilę odstawił szkło, opierając je o nogę krzesła i poszedł na papierosa. Jak wróciłam do pokoju to usiadłam na krześle, bo wciąż jeszcze słabo-silna jestem. A potem nóżką majtnęłam i szkło zrobiło mi ładniusie cięcie na łydce. Krew siknęła, bo ja mocno sobie tą nóżką majtnęłam, więc rana była głęboka. Poza tym, biorę lek na rozrzedzenie krwi, więc lało się że hej. Mąż na widok mojej uszkodzonej nogi zzieleniał, więc, żeby nie ryzykować, że chłop mi padnie trupem, szybko zeszłam mu z oczu. Dokicałam do łazienki i dopiero tam tamowałam krew i oceniałam szkody. Łydka rozkrojona na minimum siedem centymetrów, krew się leje, chłop prawie mdleje, a w szpitalach Covid, wiec nie wypada zawracać lekarzom dupy rozciętą nogą. Zrobiłam sobie opaskę uciskową i usiadłam na sedesie, żeby chwilę odpocząć, bo kicanie nie robi mi dobrze nie tylko na kolanka.
- Dzwonię na pogotowie - zakomunikował mąż na przedostatnim wydechu, opierając się o drzwi łazienki.
- Nigdzie nie dzwoń. Chyba, że wzywasz pogotowie do siebie.
- No nie. Po co do mnie? Do ciebie - wyjaśnił, jakbym sobie pocięła mózg a nie nogę.
- Daj mi lepiej ałun.
- Jaki ałun? - jęknął.
- Ten sztyft, którym się maziasz, jak sobie poharatasz brodę.
- A to tak można? Chyba lepiej z tym do lekarza. To paskudnie wygląda.
- Jak ci się nie podoba to nie patrz. Następnym razem skaleczę się bardziej estetycznie. A swoją drogą to nie przypuszczałam, że ty taki mściwy jesteś i za te parę dziur w ścianie będziesz mi chciał nogi ucinać - powiedziałam, wyjmując mu sztyft z ręki.
- Daj spokój. Przecież nie wiedziałem, że tam siądziesz...
- Rzeczywiście. Ja to jakaś dziwna jestem, żeby tak siadać na krześle - przerwałam mu.
- Przepraszam. To co robimy? - spytał, patrząc jak zmieniam kolejny nasączony krwią gazik. Nie odezwałam się, bo grzebanie ałunem w rozciętej łydce nie usposabiało mnie do rozmowy.
- Proszę cię...
- Dziękuję, nie tańczę. Posiedzę sobie jeszcze trochę na tronie - zażartowałam, bo mąż był tak skruszony, że aż było mi go żal.
Stan na dziś jest taki, że obrazki wiszą, ja leżę, mąż tańcuje wokół mnie jak po pierwszorzędnym kursie tańca. Noga boli i trochę krwawi jak chodzę, więc muszę leżakować. Dla zilustrowania tego posta nie pokażę pociętej nogi, bo nie ma się czym chwalić. Pokażę Wam co widzę za oknem leżąc w łóżku. Ładnie, nic tylko patrzeć.
Nadchodzi zmierzch |
I na dzisiaj to by było na tyle.
No rzeczywiście, zdolna z Ciebie kobieta.Często odnoszę wrażenie, że jeśli najdzie nas ochota by spełnić jakiś dobry uczynek ( zdobienie ścian to też dobry uczynek) to zaraz spotyka nas za to kara. A męża koniecznie przyucz do udzielania pierwszej pomocy. Mój mąż od operacji serca był cały czas na Warfinie a ponieważ na początku jeszcze brał steryd, to ta mieszanka straszliwie niszczyła tkankę łączną i nawet nieduże nagłe uderzenie powodowało pękanie i "odskakiwanie" płata skóry skóry i obfite krwawienia. Więc nie dość,że lazłam z nim wszędzie ( jako obstawa)to miałam przy sobie całą apteczkę łącznie z plastrami, które "zszywały" skórę.Od roku mąż już w lepszym wymiarze a ja jeszcze wciąż przed wyjściem z domu myślę, czy mam plastry, opatrunki itp. 15 lat "służby ratowniczej" swoje zrobiło.
OdpowiedzUsuńWracaj szybko do formy;)
Ja biorę Xarelto 15, które ma działanie przeciwzakrzepowe, więc trochę krwi zleciało, ale opaska i leżenie plackiem pomogły. Męża szkolić raczej nie będę, bo on się robi bardzo nerwowy jak coś się ze mną dzieje.
UsuńNo niestety, musi sobie chłopina zdać sprawę, że jego "nerwy" niewiele Ci pomogą,a a czasem niestety trzeba działać natychmiast, jeszcze nim pogotowie dotrze. Wyślij męża na kurs udzielania pierwszej pomocy, dobrze wszystko tłumaczą i wbijają do głów ludziom zasadę;"zdaj sobie sprawę, że przez twoją panikę bo się boisz widoku krwi osoba której należy udzielić pomocy może umrzeć przed przyjazdem pogotowia". I zamiast ałunu następnym razem użyj tylko opatrunku uciskowego,(kłąb waty + bandaż) a kończynę (niezależnie dolną czy górną) unieś w górę ponad poziom serca. I patrz na przyszły raz na czym zamierzasz usiąść.
UsuńWiesz, jak tak myślę na chłodno, to nie wiem, czy ten mój chłop tak się przestraszył krwi, czy tego co mu zrobię za to uszkodzenie ciała))) Na razie obędziemy się bez kursu, bo ja jednak nie planuję dalszych takich atrakcji.
UsuńO, matko, ale pech.. Współczuję.. może zadzwoń na teleporadę,może są jakieś środki przyspieszajace gojenie ran. Bardzo ładne masz mieszkanie i piękny, kojący widok z okna, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJuż jest nieźle, więc nie będę szukała lekarza. Smaruję ranę Microdacynem i goi się jak na psie.
UsuńSama nie wiem, co Ci napisać. Zaniepokoiłaś mnie tym ałunem. Nie wiem, czy to najlepsza metoda leczenia. Napisz, co z tym dalej. Szybkiego zagojenia.
OdpowiedzUsuńAłun to pierwsze co mi przyszło do głowy po opasce uciskowej, a musiałam szybko działać, bo krew lała się okropnie. I jednak trochę pomógł. Teraz smaruję Microdacynem i rana ładnie się goi. Tylko przy chodzeniu mam wrażenie, że się rozchodzi, więc leżę. Ale mam bardzo ciekawą książkę, więc bardzo nie narzekam.
UsuńBasiu, normalnie wlos mi sie zjezyl na glowie!
OdpowiedzUsuńWole nie myslec, ze moglas te lydke przeciac na pol!
Prawda to niestety, ze najwiecej wypadkow zdarza sie we wlasnym domu, tez mam na to dowody.
Swoja droga maz to sie nie popisal z przepisow BHP.
Mam nadzieje, ze krwotok zatrzymany i ze rana sie zasklepia? Teraz to juz nie ma co jechac na pogotowie, bo oni
szyja tylko do godziny , dwoch. Tak przynajmniej bylo kiedys – za dobrych czasow, kiedy lekarze jeszcze byli prawdziwymi lekarzami. Kiedys spadla mi na goly paluch u nogi wielka szklana pokrywa i rozciela go rownie pieknie, domowymi sposobami probowalam zatrzymac krwotok przez pare godzin, ale jak to nie pomagalo , zadzwonilam na pogotowie – powiedziano mi, ze mam lezec, noga w gore i nie chodzic,
oni nie zszyja juz, bo za pozno – juz zaczal sie jakis tam proces wewnatrz tkanki i zaczycie jej moze spowodowac cos tam gorszego. Nie pamietam czy chodzilo o ziarninowanie, czy o cos innego.
Przelezalam dwa tygodnie na zwolnieniu, w koncu paluch sie zrosl.
Mam nadzieje, ze Tobie tez szybko sie zrosnie , tylko lez kochana jak cesarzowa i nie wstawaj !!
Na pocieche popatrz sobie na swoje sliczne obrazki ( jak wzrokiem dosiegniesz ) , albo na piekne bizantyjskie doniczki – i daj sie rozpieszczac. Usciski
Fiu fiu, fiu, ja to lubię straszyć ludzi, ale że tak bez zdjęcia Cię przestraszyłam))) Naprawdę nie jest już źle. Zrastam się i robię za próżniaka. Czytam super ciekawą książkę i od czasu do czasu gapię się w okno. Myślę, że Ciebie bardzo by ta książka zainteresowała. Tytuł to Homo Deus. Krótka historia jutra. Jej autorem jest Yuval Noah Harari. Jeżeli nie znasz, to bardzo polecam. Jestem dopiero na początku lektury, ale trudno się od niej oderwać.
UsuńCiesze sie, ze sie zrastasz:) O ksiazce pomysle, ale z zasady unikam ksiazek " o przyszlosci" czy tez o wizji przyszlosci jaka ma autor. Rzeczywistosc i to co dociera do mnie codziennie daje mi wystarczajaco duzo przygnebiajacych wizji i informacji - moim antidotum sa muzyka, filmy z happy endem i lekka lektura. I codzienna porcja humoru w mailach i na blogach :)) I to ze moge wymienic sie myslami z inteligentymi ludzmi. Ale do ksiazki zerkne , jak sie uda
UsuńNo nie wiem czy nie powinni Ci tej rany pozszywać...
OdpowiedzUsuńWidok masz całkiem całkiem, a leżenie jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a na drugi raz, uważaj kobieto!
Na szycie już jest za późno, a poza tym, to nie chce mi się latać po lekarzach. Powinnam chyba zacząć bardziej uważać na męża, bo on ostatnio jakiś oszczędny w myśleniu się zrobił. Inna sprawa, że ja mam czworo oczu, ale jak zobaczę krzesło, to migusiem szanowną chcę sadzać. Co zrobić starość.
OdpowiedzUsuńHa, ja tez na widok krzesla natychmiast siadam:) bo przeciez po to sa krzesla. A wieszanie obrazow to nawet nie wiem kiedy u mnie nastapi. W ubieglym tygodniu na Markiecie Wspanialy wypatrzyl obraz, tlumacze jak dziad krowie na rowie, ze mamy juz za duzo obrazow a naprawde za malo scian. Nie pomoglo kupil, przyznam, ze ladna akwarela, ale jak nie bedzie gdzie powiesic to dorobie szelki i bedzie nosil na plecach.
OdpowiedzUsuńNie panikuje nad Twoja noga bo jak piszesz ze sie ladnie goi to ja Ci wierze.
buziam:*** i lez spokojnie ile sie da:))
Jak by Ci sie nudzilo to zerknij na poczte, mam nadzieje ze uda mi sie wywolac usmiech;)
UsuńStar - tymi szelkami mnie polozylas na lopatki:))😁😁😁!Leze i kwicze , kwik kwikp
UsuńZaraz lecę na pocztę po uśmiech. A obraz na szelkach wyrwał mnie z butów, podobnie jak Kitty. Dzięki Marla.
Usuń