Kolorowo, jesiennie, deszczowo |
Odkąd pamiętam zawsze lubiłam deszcz. Lubiłam słuchać jak deszcz dzwoni o szyby i spływa strużkami, strugami, żeby uderzać raz głośniej raz ciszej werbelkami kropel w parapet. Jak chlupie w rynnach domu i pluszcze rozbryzgując się o kamienne płytki chodnika. Kiedy bardzo padało i Mama nie pozwalała mi wyjść na dwór siadałam na ganku i patrzyłam na ogród zamotany w deszczowe firanki albo wchodziłam na strych, kładłam się na starym żelaznym łóżku i słuchałam, jak deszcz puka, stuka, szeleści uderzając w dach. Jak tylko mogłam szłam na deszczowy spacer, żeby poczuć zapach mokrego świata, podziwiać zachmurzone niebo, przyjrzeć się jak w kałużach na jezdni robią się małe tęcze, gdy deszczówka mieszała się z benzyną. Przyjemnie było wystawiać twarz ku niebu i łapać krople ciepłego wiosennego czy letniego deszczu. Przyjemnie było słuchać deszczu wśród gęsto rosnących drzew, bo brzmiał monumentalnie jak wielkie organy. W młodości, gdy mieszkałam blisko starego parku, często chodziłam tam na spacery. Podczas deszczu w parku było pusto, mokro i cudnie deszczowo. O każdej porze roku deszcz jest trochę inny. Niby deszcz, jak deszcz - z nieba leci woda i tyle - ale nie do końca jest tak samo. Gdy się uważnie posłucha to tak, jak zmienia się wokół przyroda, tak zmienia się deszcz. Wiosenny deszcz brzmi bardziej metalicznie, bo spada na młode, sprężyste trawy i liście. Jesienią deszcz odbijający się od zwiędłych lub suchych liści szemrze ciszej, nostalgicznie, jakby żegnał zieloność i soczystość minionego lata. Tylko deszcz padający na jezdnie i chodniki jest zawsze taki sam, tyle że raz bardziej raz mniej intensywny. Mam za sobą wiele deszczowych dni, więc z deszczowej panienki stałam starszą panią, która wbrew zdrowemu rozsądkowi chodzi po deszczu. No chodzę, bo lubię, bo już dawno nie ma Mamy, która by mnie naprawiała, bo nie chcę, żeby deszcz kojarzył mi się wyłącznie z łamaniem w kościach. Dzisiaj też wywlekłam się na spacer. Trochę mżyło, trochę się przejaśniało, było szaroburo i mgliście, ale świat w jesiennym wydaniu był niezmiennie piękny.
Do towarzystwa na spacerze miałam wrony i kawki.
Niebo co chwilę się chmurzyło, grożąc większym deszczem.
Po chwili się przejaśniało i niebo zmieniało barwę na szaroniebieską, popielatą z kroplą fioletu albo różu. Aż nadciągały kolejne deszczowe chmury i znowu padał deszcz.
Takie ładne coś |
Ładne coś w przybliżeniu |
Ja w trakcie rozmowy z sąsiadką, maseczka w maseczkę i karnie dwa metry od siebie, więc sąsiadka nie zmieściła się córce w kadr. |
Córka sąsiadki w roli opiekunki piesków, które nie chciały mi pozować do zdjęcia |
Trawa i koniczynka wciąż optymistycznie zielone |
Winobluszcz się zarumienił, że tak się pośpieszył z tym jesiennieniem |
Te drzewka nie stoją na głowie, one przeglądają się w kałuży |
Jodła też się przygląda jaka jest ładna |
Cis miał najmniejsze lusterko |
I na dzisiaj to by było na tyle.
Mało ludzi potrafi tak postrzegać deszcz jak Ty. Większość narzeka i się przed nim chowa, a taki deszczowy spacer naprawdę potrafi dać wiele przyjemności :)
OdpowiedzUsuńNarzekać można na wszystko, jak się człowiek uprze, ale ja tam się nie upieram. Każdemu życzę, żeby mógł narzekać tylko na pogodę.
UsuńJa do tej grupy lubiących deszcz zdecydowanie nie należę. Pewnie w dzieciństwie- tak, zgoda, ale już od dawna nie sprawia mi przyjemności brodzenie po kałużach. Jesteś niewątpliwie wygrana, bo nawet z deszczu umiesz czerpać przyjemność!;))
OdpowiedzUsuńBo ja to się cieszę byle czym))) To i z deszczu się cieszę.
UsuńLubie deszcz ale jak siedze w domu:)) Ty jestes jego wyjatkowa milosniczka, zeby az tyle uroku odkryc i tak pieknie opisac trzeba miec niewatpliwie talent!!!
OdpowiedzUsuńMnie bardziej fascynuje ogien, na szczescie mam teraz kominek i juz sie nie moge doczekac kiedy sie zrobi na tyle zimno, zeby siedziec przed kominkiem i wgapiac sie tanczace plomienie. Marzy nam sie jeszcze ognisko za domem, ale tu musimy sie zapoznac z przepisami wiec to projekt na nastepny rok.
Też lubię schować się w domu, ale deszczowy spacer też może być przyjemnością. Kominek i żywy ogień to moje marzenie, które raczej nie ma szans się spełnić.
UsuńKałużowe odbicia najlepsze, może to alternatywny świat?
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że zdjęcia drzew w wielkiej kałuży najbardziej mi się udały.
UsuńGdy byłam młoda uwielbiałam chodzić po deszczu, bo od niego kręciły mi się moje długie włosy (normalnie miałam proste jak drut).
OdpowiedzUsuńTeraz zdziadziałam (zbabciałam) zupełnie - najchętniej w domu, pod kocykiem, z książką. Dobrze, że nie mam psa do wyprowadzania...
I tyle mam do powiedzenia na temat tych paskudnych, jesiennych dni. ;)))
Mnie deszcz raczej szkodzi na fryzurę, ale dla przyjemności poświecę urodę. Kiedyś poświęciłam chłopaka, który ciągany przeze mnie po deszczu zmienił obiekt zainteresowania. Ja też zbabciałam, chociaż teraz deszcz łączy się z łamaniem w kościach. Ale dopóki nie mam wpływu na pogodę, to cieszę się tym lubieniem deszczu. Bo ze mnie jest taka trochę potłuczona Pollyanna.
OdpowiedzUsuńBasiu jak wiesz ja też uwielbiam deszcz.Twój opis i spostrzegawczość są niesamowite...przepięknie go opisałaś.Zdjęcia są super.Przeczytałam ten tekst z ogromną przyjemnością :))))
OdpowiedzUsuńBasiu jak wiesz ja też uwielbiam deszcz.Twój opis i spostrzegawczość są niesamowite...przepięknie go opisałaś.Zdjęcia są super.Przeczytałam ten tekst z ogromną przyjemnością :))))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że sprawiłam Ci przyjemność. Miłych deszczowych spacerów Ci życzę.
OdpowiedzUsuń