Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 18 stycznia 2021

Zbieram plasterki i zimowe krajobrazy


 

Nareszcie zima sypnęła śniegiem i jest jak powinno być zimą: biało, mroźne, czysto. Chodzę na długie spacery z nadzieją, że zgubię gdzieś po drodze ten chaos i smutek, który ostatnio mi towarzyszy.  Tak jak wszyscy mam dość całego tego covidowego szaleństwa i marzę, żeby wreszcie wróciła normalność. Niestety coraz częściej myślę, że tamta normalność już nie wróci. Nie tylko z powodu wirusa.

Do tej pory we wszystkich moich radościach i biedach szukałam kontaktu z ludźmi.

Za najgorsze rzeczy, które mogą spotkać człowieka, uważam samotność i śmierć, chociaż obie są naturalne, bo życie zawsze kończy się śmiercią, a ponieważ sami przychodzimy na ten świat i sami umieramy, to  zawsze  jesteśmy dotknięci jakimś rodzajem samotności. Ale żyć samotnie nie powinniśmy, bo przecież człowiek jest istotą społeczną. Bez bliskości z innymi ludźmi tracimy to, co jest najcenniejszym dopełnieniem naszego życia. Bycie wśród ludzi i z ludźmi, to dobry sposób na życie i dobry sposób na trudne czasy. Niestety covid oddalił nas od siebie. Brak rzetelnych informacji i nachalna propaganda,  wywołały u większości ludzi taką frustrację, że boją się już wszystkiego. Ci ostrożni ponad miarę patrzą z niechęcią i wrogością na tych, którzy boją się mniej. Nikt nie lubi się bać, bo lęk to wyjątkowo przykra emocja, ale bardzo wiele osób nie umie się od niej uwolnić. Mamy różną odporność psychiczną, a zewsząd jesteśmy bombardowani wiadomościami, które mają wywrzeć oczekiwany przez nadawców skutek. Informację zastąpiła propaganda i trudno uciec przed zalewem tej medialnej paranoicznej papki. Dlatego od jakiegoś czasu nie słucham i nie oglądam wiadomości. Jednak i tak dowiaduję się mimochodem "jakie to straszne rzeczy się dzieją". Na spacerach lubię słuchać muzyki i mam dwie ulubione stacje. Kiedyś 95 % czasu antenowego wypełniała muzyka i taki przyjemny lifestyle talk.  Teraz nawet tam muszę wysłuchać ile osób zachorowało, ile umarło, kto z kim kłóci się o szczepionki, którzy politycy olewają obostrzenia, bo im więcej wolno itp, itd. A ja się uparłam mieć to w "d", więcunikam jak tylko mogę zaśmiecania sobie głowy takimi wiadomościami. Ludzi też zaczęłam unikać, bo większość powtarza zasłyszane wiadomości i jedni nakręcają drugich lękiem i katastroficznymi wizjami przyszłości. Nie jestem w stanie dłużej absorbować tych pandemicznych strachów, bo nie chcę ciągle się bać. Bardzo podoba mi powiedzenie jednego z bohaterów "Turkusowych  szali" Remigiusza Mroza (polecam bardzo dobra książka) że :"im bardziej trzęsie się dupa, tym prędzej z życia będzie kupa."   No i większość społeczeństwa realizuje tę zasad,  obsrywając się ze strachu, frustracji, bezradności, zamiast wspierać logiką swoje prawo do normalnego życia. Nie jestem wolna od lęku i naprawdę robię co mogę, żeby jakoś oswoić trudne emocje i nie podawać się medialnej psychozie. Niestety nie jest to łatwe. Ludzie od zawsze chorują i umierają, ale teraz to już mamy jakiś nekrofilski karnawał transmitowany na żywo przez głodne sensacji media. I coraz trudniej przed tym uciec. Tym bardziej, że pode mną mieszka osiemdziesięcioletni przygłuchy sąsiad, który wciąż ogląda wiadomości, a potem głośno lamentuje i płacze. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę zatykała uszy, żeby nie słyszeć czyjegoś nieszczęścia. Teraz wkładam zatyczki, bo nie jestem w stanie mu pomóc, a jak go słyszę to rośnie we mnie nienawiść, do tych, którzy straszą tego samotnego, chorego człowieka. Nie chcę brać udziału w szaleństwie, które rujnuje mój świat. Nie jestem online, bo muszę się chronić. W swojej głowie i w domu mam szanse ocalić trochę normalności i radości, więc na tym się skupiam. Szukam plasterków, żeby życie mniej bolało i było ciut słodsze. 

Mam pisklaki słodziaki, dwa mniejsze i jeden wyrośnięty.


Uczę się od natury - zima nie zima, a żyć się chce.


 

 

 

 

 

 

 

Widzę, że ta o każdej porze  jednakowo piękna.


 

 

 

 

 Te też, co jedna to ładniejsza.


Nie wszystkie drzewa umierają stojąc.



 

 

Iść przed siebie w białe przestrzenie, słuchać jak świszcze wiatr nad głową i  gubić po drodze smutki, to dobry plan.


Na ławeczce nie posiedzę, za zimno i śnieg zajął miejsce.


Ludzie włączają lampy, wrony kołują po niebie zbierając stado na nocny odpoczynek. Lubię słuchać, jak kraczą i tną powietrze skrzydłami.                    

Miał być bałwanek, wyszedł zezowaty kogucik. Też ładnie. Mnie się podoba.       .


 

 

 

 

 

Lampa schowała się pod choinką.

Zawszeszukam powodu śmiechu. Nie mogę wciąż śmiać się z siebie. 

To mówiłam ja,  zimowa sowa.

 

I na dzisiaj to by było na tyle.


                  

15 komentarzy:

  1. Jakie fajne myszki.
    Rozśmieszyłaś mnie. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo. Ja też się uśmiałam. Karma wraca)))

      Usuń
  2. Basiu, swiat nadal jest piekny, a najlepsza metoda na te propagande strachu sa wlasnie wszystkie Plasterki dobra i piekna . Twoje maluchy przede wszystkim, przyroda zawsze, w snieznej szacie po prostu malowana boska reka, i nasza wewnetrzna sila przede wszystkim. A tych sil zbiera sie wokol nas coraz wiecej, bo ludzie chca ZYC. Normalnie i po prostu jak zawsze. Opowiesc o zastraszonym dziadku po prostu rwie mnie za serce, to sa wlasnie w 99 procentach ofiary pandemii. Zastraszeni i zapedzeni pod sciane ludzie, ktorzy boja sie otworzyc drzwi i wyjsc na zewnatrz , bo tam czeka " smiertelne promieniowanie" - zupelnie jak w Seksmisji ! Zyjemy w bance, ktora ludzie boja sie przekluc , aby wyjsc na zewnatrz i przekonac sie, ze swiat nadal jest taki sam. Potrzebny jest Max , ktory wreszcie przerwie te banke! 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dwa szczurki w punkt !👍😁

      Usuń
    2. I dlatego trzymam się tej normalności w przyrodzie, jak dziecko cieszę się ze śniegu, natury, przyjemności spacerów. A najbardziej się cieszę z tych moich małych i dużych. Nie dam się zwariować pandemii. A przynajmniej spróbuję się nie dać.

      Usuń
  3. żarcik z myszami ubawił mnie do łez...

    OdpowiedzUsuń
  4. Doszlam niedawno do wniosku, ze ci ludzie tak bardzo sparalizowani strachem to tak naprawde juz nie zyja i tylko nie zdaja sobie z tego sprawy. Bo jak mozna zyc skoro 99% funkcji niby zyciowych opanowal strach.
    Pamietam poczatki, pamietam kiedy Wspanialy dygal po zakupy i nic nie pozwolil mi dotknac zanim nie zdezynfekowal:)) On byl naprawde bardziej spanikowany niz ja, zreszta do dzis jak wchodzimy do sklepu to on zawsze dezynfekuje raczke wozka a ja sie smieje:)) przy wyjsciu Wspanialy dezynfekuje swoje dlonie - ha do moich nie ma dostepu:))) Potem w domu narzeka, ze mu skora na dloniach wyschla na wior... jak miala nie wyschnac jak oprocz mycia 98 razy dziennie jeszcze dezynfekuje pewnie ze 20 razy. Powiedzialam, ze jemu to akurt grozi smierc z wyjalownienia, ale klocic sie nie bede bom na to zwyczajnie za leniwa.
    Jak wiesz mam w domu tescia, na szczescie ma osobne mieszkanie, bo ten z kolei jest przyspawany do telewizora. Glownie oglada jakis tam sport, ale jak sie trafi dzien czy czas kiedy nie ma sportu to oglada najwiekszy oglupiacz swiata czyli CNN.
    Juz nawet rozwazalam mozliwosc zeby mu te "wiadomosci" zablokowac tak jak to rodzice dzieciom blokuja "nieodpowiednie kanaly":)) Ale dalam sobie siana, wystarczy, ze dziadek jest tak szkolony, ze jak ja wchodze to on natychmiast wylacza glos w telewizorze. Natomiast miesiac temu Wspanialy zapytal go czy sie zaszczepi i w odpowiedzi uslyszal "jak mowia ze to jest bezpieczne to dlaczego nie". Na co ja powiedzialam "to zanim sie zaszczepisz znajdz sobie miejsce w domu opieki bo jak cie sparalizuje to ja sie opiekowac toba nie bede".
    Koniec dyskusji. Nie bede sie klocic i przerzucac argumentami z 93 letnim starcem, ot grzecznie i dobitnie mowie co go czeka i jakie beda tego skutki. Od tamtej pory cisza w eterze. A tak generalnie to mysle, ze jest mi troche latwiej, bo jednak ludzie na wsi uzywaja bardziej rozumu i logiki niz strachu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ostatniej chwili w Norwegii zmarlo 29 starszych osob po szczepionce Pfizer... a producent twieredzi, ze to bylo do przewidzenia:))) No fajnie jak cholera. Ale z tego co sie rozgladam po blogowisku to tez wszyscy czekaja na szczepionke z niecierpliwoscia... i dobrze, niech sie szczepia co mi do tego jak kto chce umrzec.
      Ja tylko pamietam jak przed moim przeszczepem szpiku kosci jedna nawiasem mowiac wszystko wiedzaca blogowiczka ostrzegala mnie, ze to bardzo grozna i nowa metoda. Haha NOWA czyli tak mniej wiecej 50-cio letnia i skuteczna metoda. Dzis ta sama blogowiczka wmawia wszystkim, ze szczepionka jest jak najbardziej bezpieczna:)))

      Usuń
    2. Stardust, ja też jestem wstrząsnieta informacją o zgonie ( ja wiem o 23) starszych osób Norwegii na 25 tys szczepień....oczywiscie statystycznie pewnie sie to trzyma w "normie" ( jakies tam) ale w głowie mi sie nie miesci jak można w tym nie dostrzegać czegoś w rodzaju eutanazji... to jest zgroza jak można straszych ludzi tak ogłupić i wysłać na ...śmierć.... naprawde mem, który "chodził" w necie przedstawiający napis nad bramą w Oswieciumu "Pfizer macht frei" nie wydaje mi sie wcale przesadzony...Chyba cos sie ma na rzeczy, bo Pfizer zmiejszył znacznie dostawę szczepionek do Europy.... wcale sie nie dziwie, podejrzenie o ekperymenty na ludzkości to PRaowo słabo bardzo... Saranda

      Usuń
    3. Najpierw podali, ze bylo 23, potem 29 a potem 30 zgonow. Nota bene w Islandii zmarlo juz 7-iu pesjonariuszy domow opieki, w wieku mocno starszym, 80-90 lat, ale na duzo nizsza liczbe szczepionych. Jakie szczescie, ze moja 82-letnia mama sama mi powiedziala, ze ona sie nie da, ale wcale sie temu nie dziwi, bo wie, ze " staruchy sa do odstrzalu", bo przeciez kosztuja panstwo za duzo pieniedzy. Jak " odpadnie" ich nawet tylko 1 procent to zysk dla budzetu i tak potezny. Mam bardzo pragmatyczna mame :)

      Usuń
    4. Moim zdaniem to jest absolutnie forma eutanazji. Virus nie zabija wystarczajaco duzo i szybko, statystycznie smiertelnosc z powodu tego "strasznie smiertelnego wirusa" wynosi cos w okolicach 0.15% ale przy pomocy szczepionki mozna to naprawic.
      Kitty moj tesc jest pewnie mniej pragmatyczny niz Twoja mama, ale tez roznica wieku na pewno jest duza. Faktem jest, ze tesc zdaje sobie sprawe ze dzieki przeprowadzce do nas przedluzylismy mu zycie, bo ten dom w ktorym mieszkal mimo, ze to byl dom dla starszych samodzielnych ludzi jest tez na pierwszym miejscu do szczepienia.
      Tam mieli bardzo zaostrzony regulamin przez te idiotyczna pandemie. Praktycznie jak tylko wyszedl na korytarz to juz musial miec maske i tak sie do tego przyzwyczail, ze jak przywiezlismy go na kilka dni we wrzesniu to nawet w samochodzie na parkingu siedzial w masce kiedy my robilismy zakupy. Jak wyszlam ze sklepu to sie zagotowalam i pytam po kiego grzyba ta maska, a on na to, ze tak sie juz przyzwyczail. Jak sie przeprowadzil w listopadzie to mu zajelo ok. tygodnia zanim sie odzwyczail od namordnika.

      Usuń
    5. Ja żeby nie dopuścić do paraliżu wyautowałam się z otaczającej mnie rzeczywistości. Postępuję trochę dziecięco, koncentrując się wyłącznie na swoim podwórku i swoich zabawkach, ale skoro nie mam wpływu, to zajmuję się tym, co jakoś ode mnie zależy. Wiem, że to ucieczka, ale czasami trzeba uciec, żeby zebrać siły do walki. No to ja teraz zbieram siły i szukam normalności w nienormalności. Przesyłam serdeczności.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Dziękuję Jotko. Spojrzałam na to zdjęcie i tak mi się skojarzyło z posiwiałą od mrozu sową, więc będę zimową sową.

      Usuń
  6. Kochana Abasiu, jakze milo tutaj do Ciebie zajrzec. Pienka jestes w tej bieli (o)sowialej. Serdecznie pozdrawiam I przepraszam, ze tak krociotki komentarz zamieszczam, ale nie ma o czym pisac juz za bardzo, pieknie bowiem wszystko podsumowalas - jak jest. Ale ufajmy, ze jednak, moimo wszystko, bedzie lepiej. Oby..

    OdpowiedzUsuń