Szukaj na tym blogu

sobota, 9 stycznia 2021

Żeby rodzina miała Boże Narodzenie

 
Było wczesne grudniowe popołudnie przesłonięte szarawą mgłą zawieszoną nad ulicą. Szłam powoli zatopiona w myślach, omijając  kałuże. Zwykle rozglądam się dokoła, obserwuję przechodniów i otoczenie, ale nie tego dnia. Święta to trudny dla mnie czas, bo to kolejna Wigilia, do której usiądę tylko z mężem i  rodziną córki. Rodzice od dawna nie żyją, rodzeństwo nieobecne więc szary welon smutku motał mi myśli i zakłócał radość świętowania. Już od wielu lat każdą Wigilię zaczynam wizytą na cmentarzu. Tego dnia też tam szłam. 

Stanęłam przy przejściu dla pieszych, czekając na zmianę świateł.

- Mogę panią przeprosić? - usłyszałam chropowaty męski głos i poczułam woń alkoholu. Obok mnie stał wymizerowany młody mężczyzna w cienkiej, za cienkiej jak na tę porę roku kurtce. Patrzył na mnie wzrokiem przestraszonego dziecka i wyraźnie zażenowany usiłował się uśmiechnąć.

- Słucham - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.

- Czy mogłaby pani dać nam trochę pieniędzy, bo my z kolegą przyjechaliśmy do Lublina - powiedział trochę bez sensu i spuścił głowę. 

Pomyślałam, że dam mu te parę groszy, bo w taki dzień i w jego położeniu to nic tylko się upić. Sięgnęłam do torebki i to najwyraźniej go ośmieliło.

O, kolega tam stoi - wskazał na stojącego pod sklepem starszego mężczyznę, którego twarz zdradzała wieloletnie zmagania z alkoholowym uzależnieniem.

- Chodź Stachu, pani jest normalna - zawołał chłopak i strzęp człowieka utykając ruszył w naszym kierunku.

- Wie pani, my przyjechaliśmy aż z Łukowa, żeby dzieci miały spokojne święta. Bo wie pani, jak człowiek zapije to go nosi i łazi wtedy diabli wiedzą gdzie. Ludzie widzą pijaka to go wyśmiewają i jego rodzinę też. Ale co takie dziecko winne, że ojciec to szmata i alkoholik? No przecież nic, to z kolegą wyjechaliśmy - tłumaczył się dalej ten młodszy. 

 - Znacie kogoś w Lublinie? 

- Nie. My tu pierwszy raz... pociąg był. 

- To gdzie się podziejecie? Do noclegowni po alkoholu was nie wpuszczą - zapytałam. 

- Jakoś se poradzimy - wychrypiał starszy z mężczyzn , patrząc na mnie niechętnie. 

Pewnie myślał, że dam im ze dwa złote, ale za to będą musieli wysłuchać jakiejś umoralniającej gadki. 

- Proszę, kupcie sobie też coś do jedzenia - powiedziałam podając młodszemu banknot. 

- Dziękujemy pani bardzo. I niech się Pani nie gniewa, że tak zaczepiamy - odezwał się znowu młody, starszy milczał. 

-Wesołych i zdrowych  świąt pani życzymy, razem ze Stachem - podkreślił młody, szturchając milczącego kolegę. 

- Ja również życzę panom zdrowia, spokoju i nadziei na łapsze jutro, żebyście kolejne Boże Narodzenie spędzili z bliskimi i w dużo lepszych okolicznościach.

-Dziękujemy pani za wszystko, ale najbardziej za te życzenia - powiedział wyraźnie wzruszony młody chłopak. 

- No - wychrypiał starszy mężczyzna, patrząc w bok.

Światło kolejny raz zmieniło się na zielone, więc szybko się pożegnałam i poszłam prosto na cmentarz. Idąc cmentarnymi alejkami zastanawiałam się, dlaczego wciąż przydarzają mi się takie historie. I jak to się dzieje, że jedni mają dobre, poukładane życie, a drogi innych prowadzą ich wprost na życiowy śmietnik. Czy gdybym była dzieckiem alkoholika to również znalazłabym w sobie tyle współczucia dla losu ludzi przywiązanych do butelki? Pytań było wciąż więcej i więcej, ale kategorycznych odpowiedzi wciąż mi brakowało. Ale jedno wiem na pewno, że jak mówił Gabriel Garcia Marquez:"człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł." Czasami pomóc nie można, ale zawsze trzeba unikać pogardy. Żal mi tych mężczyzn, bo nie wierzę, że ktokolwiek chciałby być wyrzutkiem uzależnionym od alkoholu, którego całe życie kręci się wokół uzależnienia, który żyje że świadomością, że nikt go nie szanuje, że swoim nałogiem krzywdzi najbliższych. Wiem, że życie czasami pisze takie scenariusze, że trudno mu sprostać. Dlatego zanim kogoś ocenimy i potępimy, warto pomyśleć, że może mamy więcej szczęścia, że pewne problemy nas nie dotyczą,  że może dostaliśmy od losu coś czego zabrakło tym, którymi chcemy pogardzać.

Mój ulubiony śpiewający poeta Jan Wołek napisał taką smutną piosenkę, która jest modlitwą tych przywiązanych do butelki i przestrogą dla tych, których problem uzależnień jeszcze nie dotyczy. 


W "Małym Księciu" Antoine de Saint-Exupery
 boleśnie i bardzo prawdziwie wyjaśnił istotę uzależnienia. Pozwólcie, że przypomnę.

* * *

Następną planetę zajmował Pijak. Te odwiedziny trwały bardzo krótko, pogrążyły jednak Małego Księcia w głębokim smutku.

- Co ty tu robisz? - spytał Pijaka, którego zastał siedzącego w milczeniu przed baterią butelek pełnych i bateria butelek pustych.

- Piję - odpowiedział ponuro Pijak.

- Dlaczego pijesz? - spytał Mały Książę.

- Aby zapomnieć - odpowiedział Pijak.

- O czym zapomnieć? - zaniepokoił się Mały Książę, który już zaczął mu współczuć.

- Aby zapomnieć, że się wstydzę - stwierdził Pijak, schylając głowę.

- Czego się wstydzisz? - dopytywał się Mały Książę, chcąc mu pomóc.

- Wstydzę się, że piję - zakończył Pijak rozmowę i pogrążył się w milczeniu.

Mały Książę zakłopotany ruszył dalej.

"Dorośli są naprawdę bardzo, bardzo śmieszni" - mówił sobie po drodze.

I na dzisiaj to by było na tyle. 

4 komentarze:

  1. Tu nawet nie o ocenianie czy potępianie chodzi, dając wciąż i wciąż na nowo pogłębiamy to uzależnienie, skoro wyjechali, to cos do nich dociera, ale nie wystarczająco, by zrobić cos dla rodziny właśnie, jakoś nie znajduje współczucia dla obu panów, za wiele się napatrzyłam na biedę dzieci w takich rodzinach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To że dociera czasami nie wystarcza, żeby zerwać z nałogiem. Alkoholizm to choroba, którą zawdzięcza sobie sam alkoholik, ale to też cierpienie. Najgorsze jest to, że alkoholizm niszczy nie tylko alkoholika. Ja współczuję, ale nie rozgrzeszam.

      Usuń
  2. Mam kuzyna alkoholika. Cale zycie pracuje i swietnie zarabia. Zniszczyl swoje pierwsze malzenstwo. Wybudowal wielki dom , stworzyl nowa rodzine, i ja rowniez zniszczyl. Druga zona opuscila go po 20-tu latach, bo nie byla juz w stanie zyc w ciaglej agresji i presji psychicznej. Ona sie leczy psychicznie, on kwitnie i pije nadal. On nadal nie widzi problemu , nie uwaza sie za alkoholika i czuje sie " pokrzywdzony i wykorzystany" , choc to on zostal z calym majatkiem a zonie chce wcisnac ochlspy ( ona uciekla z domu i zyje z corka na wynajetym pokoju). Nie moge z siebie wykrzesac ani zdzbla wspolczucia dla niego - on jasno oznajmil, ze nie wyobraza sobie zycia bez drinka, a przeciez pije za swoje, no nie, wiec o co chodzi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakłamanie jest cechą charakterystyczną tego nałogu. Kuzyn, o którym piszesz, jest nie tylko alkoholikiem, ale też zwykłą świnią. Nałóg i paskudny charakter to straszna mieszanka.

      Usuń