Szukaj na tym blogu

niedziela, 5 grudnia 2021

Wieczorny spacer, rozmyślania i nocne pejzaże

Lubię wieczory, gdy życie zwalnia i trzeba już tylko przygotować się do snu. Często wychodzę na wieczorny spacer, żeby powłóczyć się po alejkach mojego osiedla i pomyśleć. Lubię zaglądać w okna domów i zastanawiać się kim są ci ludzie za szybą. Wiem, ciekawska jestem. Jednak dopóki nie jestem też wścibska to odpuszczam sobie wyrzuty. Inni ludzie zawsze bardzo mnie interesowali; chciałam ich poznać, wiedzieć co myślą, co przeżywają, jakie rzeczy ich interesują, co ich cieszy, dlaczego tak, a nie inaczej układają swoje życie.

Z tego zainteresowania zrodziła się chęć zostania psychologiem albo socjologiem. Nie mogłam się zdecydować co bym wolała, ale to bez znaczenia, bo i tak skończyłam jako księgowa.  Na szczęście dostęp do wiedzy jest obecnie tak duży, że można samemu wiele się nauczyć, więc się uczyłam. Czytałam książki i różne materiały przynoszone do domu przez córkę, która jest dyplomowanym psychologiem. I wydawało mi się, że wiele wiem, dużo się nauczyłam i potrafię z tego korzystać. Ale... tylko mi się wydawało, bo okazuje się, że to wciąż za mało, żeby poznać siebie i innych. 

Ludzie bardzo mnie zaskakują i ja siebie również. Na przykład ostatnio zastanawiam się, dlaczego śmierć kobiety, której nie było w moim życiu od dwudziestu lat, tak mnie zabolała. Jak to się stało, że wszystko co do niej czułam zakopałam tak głęboko, że nic nie wiedziałam o tkwiących we mnie uczuciach? Zastanawiałam się, czy płakałam  za nią, czy za tą częścią siebie, która ufnie wierzyła ludziom? A teraz męczy mnie pytanie, co powinnam zrobić w przypadku innej jeszcze ważniejszej dla mnie osoby, żeby uniknąć kolejnego bolesnego zaskoczenia. Dotychczas myślałam, że pewne sprawy mam pozamykane i powinno zostać tak jak jest, a teraz nie jestem pewna. Wiele lat temu zgubiłam oczko w dzianinie mojego życia i nie wiem, czy je łapać, czy zostawić takie sprute. Kiedyś nie chciałam nic naprawiać. Odwróciłam się i odeszłam, bo poczucie krzywdy i niesprawiedliwości tak odebrały mi siły, że nie mogłam udźwignąć ciężaru zawodu. A przecież wiedziałam, że każdy z nas ma ciemną stronę, tak samo jak każdy chce, żeby go kochano. 

Patrząc jak listopad ogołaca drzewa z kolorowych liści, zostawia nagie gałęzie i niczym nieosłonięty pień, pomyślałam, że z ludźmi jest podobnie. Ludzie też mają swoje życiowe listopady i wichury. Może gdyby nie one to moi bliscy wciąż byliby w moich oczach tacy jak kiedyś i nie miałabym problemu z tym, jak ich dalej kochać. Niestety, życie już takie jest, że często mówi sprawdzam i odsłania całą prawdę o nas. Tyko czy ta prawda wiele zmienia, gdy jesteśmy związani uczuciem? Przecież nie kocha się za coś, ale raczej pomimo czegoś. I to nie o to chodzi kogo kochamy, ale jak potrafimy kochać. Nie lubię stwierdzenia, że prawda wyzwala. Prawda często boli, pozbawia złudzeń, rozczarowuje, ale wyzwolić trzeba się samemu. Ja chyba się nie wyzwoliłam, skoro wciąż jest mi ciężko. 

Rozmyślając i spacerując pstrykałam foty, bo mam z tego ogromną przyjemność. A że lubię się dzielić, to znowu pokażę Wam zdjęcia. Zrobiłam je w przedostatni dzień listopada. Było mgliście, chwilami siąpił deszczyk i rozmazywał widoki nie tylko w oku kamery. Zachwyciły mnie te szarości, grafity, niebieskości, oliwki, światła okien niczym świetliki mutanty i lampy uliczne udające księżyc. No i utonęłam w zachwycie nad tym listopadowym wieczorem. Bolicosie też przycichły, bo piękno wycisza chaos w głowie i działa jak balsam. A dla mnie te nocne, miejskie pejzaże były piękne.















 I na dzisiaj to by było na tyle.

15 komentarzy:

  1. Bardzo nastrojowe zdjęcia. Cieszę się, że blog wrócił na swoje miejsce. Z drobnym opóźnieniem składam najserdeczniejsze życzenia imieninowe. 🌹🌹🌹

    OdpowiedzUsuń
  2. No ladnie ale tak... smutno. U mnie akurat teraz tak to wlasnie wyglada, wiec mam smutasa, ktory owocuje ciaglym pidzama day:)) bo mi sie nawet ubrac nie chce wiec snuje sie jak potepieniec w pidzamie. Acha, zaskoczylam Was. Kupilam pidzamy i to nie jedna ale cztery, spac w tym nie umiem, ale do snucia sie po chalupie zdaja egzamin wyjatkowo dobrze. Siedziec na patio celem wdychania swiezego powietrze poki nie jest to zabronione moge w pidzamie, no to korzystam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka nostalgiczna pora roku. Zaskoczyłaś mnie informacją o piżamach, ale skoro używasz ich jak dresów, to już się nie dziwię.

      Usuń
    2. Ha!! Tak czulam, ze Cie ta wiesc zaskoczy:)))) Raz nawet chcialam ambitnie spac w tym garniturze, wlazlam pod koldre Wspanialy popaczyl i rzekl "po co sie chcesz katowac i tak nie dasz rady" Na co ja sie oburzylam, bo co mi tu bedzie wmawial czy dam rade czy nie, zacisnelam zeby bo ja mam ciagle zeby w gebie nawet w nocy a nie w szklance:)) I ambitnie chcialam zasnac, krece sie jak gowno w przerebli, w te i wewte w miedzyczasie wydlubujac gacie garnitura spomiedzy posladkow. Upocilam sie jak mysz koscielna, wstalam, wlaczylam wiatrak sufitowy i zaczelam od poczatku.... Na koniec rzucilam szetnym slowem i zaczelam te szmaty zdejmowac... kiedy rzucalam je na podloge obok lozka uslyszalam glos Wspanialego "osiem minut wytrzymalas".
      Widzialas jaka zlosliwa bestia... i to sie maz nazywa!!!!

      Usuń
    3. 🤣🤣🤣 Star, opowieścią o zmaganiach z gaciami zrobiłaś mi wieczór. Na Wspaniałego zawsze można liczyć. Ja śpię w koszuli, bo też nie lubię grzebać sobie między pośladkami ile razy zmieniam pozycję. Poza tym, koszule muszą być krótkie, żeby nie owijały się wokół nóg. Wolę straszyć Artura kolankami, aniżeli skazywać się na niewygode. Na golasa spałam w młodości i tylko latem.

      Usuń
    4. Koszula mowisz? Niestety ja jestem niereformowalna w tej sprawie. Koszula chocby najkrotsza okreca mi sie w pasie, jak krotsza to idzie w gore i dusi:)))
      Serio, przerabialam to juz w szpitalu, probowalam spac w najkrotszym t-shirt i sie dusilam. Ja nie spie spokojnie, ja sie krece z boku na bok i po calym lozku jak kolowrotek. Na szczescie juz sie nauczylam, ze nie spie sama, bo przez wiele lat na poczatku albo przygniatalam Wspanialego wpoprzek, albo budzil sie z moimi stopami przy jego twarzy. Jak to robilam nie wiem do dzis.
      W szpitalu po kilku dniach juz wszystkie pielegniarki wiedzialy, ze jak wchodza do mnie to musza mi dac czas na odzianie sie czymkolwiek:)))
      Czasem tylko mysle, ze jak umre w nocy to biedny Wspanialy bedzie sie musial tlumaczyc dlaczego rozebral zwloki:))))))))))))))) Ale to juz nie bedzie moj problem.

      Usuń
    5. No może tak być, że Wspaniały wystąpi w roli nekrofila)))

      Usuń
    6. Hahaha, no peklam:)) Ostatnio jest zima , i tak jak ostatnie 10 lat spalam sobie zima bez niczego ( tak jak i latem ), to cos mi sie porobilo i teraz jest mi zimno! Pizamy, koszule i t-shirty odpadaja, ale odkrylam zestaw idealny : obcisla koszulka bawelniana ale bezrekawnik na ramiaczkach i do tego pantalony! Delikatne jedwabne krotkie majtasy , o numer wieksze, ktore przykrywaja ale nie uciskaja:)) i tak mi sie spi komfortowo, bo jest kawalek szmatki, a jakby go wcale nie bylo... :)

      Usuń
  3. Baska, talent do chwytania chwil aparatem to Ty masz, ale potrafisz tak zaczarowac, ze ja sie czasem tych Twoich zdjec boje... Od pierwszego ujecia pomyslalam : oj oj " spooky" , zaczarowane jakies, czuje dziwne przyciaganie ale i odpychanie , wywoluja lek ale oczu nie moge oderwac .. Az mi ciarki przeszly po grzbiecie 😱 To ostatnie patrzy na mnie jak wilkolak, kropka swiatla za drzewem po prostu magnetyzuje, za dwoma zreszta , ale te zwisajace galezie i pochylajace sie drzewa to jak taniec czarownic .... Ale ta kropa swiatla bije wszystko 👌

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kitty, też tak odbieram te zdjęcia. Dokoła dzieje się magia, a mnie się udaje ją zobaczyć. Bardzo podobnie patrzymy na świat. Fajnie się z tym czuję.

      Usuń
  4. Tak to właśnie jest, Basiu. Każde z nas z czymś sie tam w sobie zmaga.Przez chwilę udaje mu sie o tym zapomnieć a potem to znowu wraca - jak kolec w sercu. Chyba nie jest mozliwe zycie bez jakichkolwiek boleści. One są najgłebszymi "ja". Naszym rachunkiem sumienia. Ścieżką ku rozwojowi. Gdy ucichną na zawsze i my ucichniemy...
    A Twoje listopadowe zdjęcia magiczne, nastrojowe, jakby duszą malowane. Mozna sie w nich schować, ale i mozna odnaleźć!*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu nasze emocje rzeczywiście czasami bolą i uwierają, ale dają też szczęście. Kiedyś miałam pretensje do losu, że mam jakiś rodzaj życiowej przeczulicy, ale już się pogodziłam, że czuję mocniej. Cieszę się, że podobają Ci się zdjęcia. Miło jest dzielić się swoim zachwytem.

      Usuń