Szukaj na tym blogu

środa, 16 marca 2022

Samochwała u drzwi stała. A dlaczego nie?

Pod moim p o s t e m, w którym opisałam między innymi, jak zachował się mój mąż, pojawił się taki oto komentarz: 

Unknown5 marca 2022 20:00

No bo rzeczywiście nic nadzwyczajnego nie zrobił. A tu za chwilę będzie santo subito. A ta ilość miodu od komentujących nie osłabia? 

 

Odpowiedziałam krótko, że mnie nie osłabia lanie miodu, bo lubię miłych ludzi. Ale pomyślałam, że kiedyś rozwinę temat. To kiedyś jest właśnie dzisiaj. Zacznę od przysłowia: Mamo chwalą nas. Kto? Wy mnie, a ja was. I już wiadomo, że mądrość ludowa kąśliwie nie pochwala takiego braku skromności. Krytykować można innych i siebie, ale pochwalić to już niekoniecznie, bo albo się niepotrzebnie leje miód albo obrasta w pychę, albo i jedno, i drugie.

W oszczędzaniu innym miłych słów nie widzę sensu. Dlaczego nie powiedzieć drugiemu człowiekowi, że go doceniamy, że podoba nam się jego zachowanie albo wygląd? Co w tym niewłaściwego? Nawet jak nasz zachwyt będzie trochę na wyrost, to dopóki jest szczery w niczym nie szkodzi. 

A co z fałszywą skromnością? Co w niej takiego wartościowego, że tak trudno powiedzieć o sobie coś dobrego? Kiedyś tak miałam, że prędzej bym się udławiła własnym językiem, niż wypowiedziała jakąś pochlebną opinię na swój temat. Ale to było kiedyś. Teraz nie mam skrupułów, żeby się za coś pochwalić. Co, nie mogę, nie powinnam? A niby dlaczego. Mogę, bo mam wiele zalet, które podziwiam i doceniam u innych, to dlaczego nie miałabym doceniać ich u siebie?  Każdy ma w sobie krytyka, ale trzeba go pilnować, żeby nie siał dywersji. Dlatego nie mam oporów, żeby pochwalić samą siebie jak jest za co, choć niekoniecznie muszę się chwalić przed kimś. No chyba, że mam taką fantazję.

Dlaczego niektórym ludziom tak łatwo przechodzą przez usta słowa krytyki, a tak trudno im docenić siebie i innych? Znają siebie od podszewki, więc wiedzą, że nie mają się czym chwalić i dlatego tak skąpią pochwały innym? A może te osoby doświadczyły tak wiele krytyki, że boją się powiedzieć o sobie coś dobrego. Niepotrzebnie. Wszystko co dobre należy pielęgnować, doceniać i wzmacniać. Nad wadami i tym czego w sobie nie lubimy trzeba pracować, żeby nie krzywdzić siebie i innych. Ja tam znam swoje wady, ale równie dobrze widzę zalety. Pilnuję się, żeby do innych i do siebie przykładać tę samą miarkę. I to wystarczy.

Doceniać się trzeba, pochwalić się można, byleby nie robić tego cudzym kosztem. Nie znoszę ludzi, którzy umniejszają innych, żeby na ich tle bardziej błyszczeć. Równie mocno nie lubię tych, którzy nie mogą przejść koło drugiego człowieka, nie mówiąc mu czegoś przykrego. Dlatego mam taką alergię na ciotki rewolucji epatujące swoją lepszością, włażące na cokolik i pomstujące na innych. Powiedzenie na głos, że zrobiło się coś dobrego nie jest niczym złym, ale ważna jest intencja i kontekst. Jednak baby wielojajeczne z ich nieustającą mantrą: ja, ja, ja, a ty co, chyba tego nie rozróżniają. Jeżeli robi się coś po to, żeby mieć się czym chwalić, to trzeba dobrze się sobie przyjrzeć, bo to jest bardzo niepokojący objaw. 

Ciągle powtarzam, że lubię lubić ludzi, bo to prawda. Często też mówię miłe rzeczy, ale problem w tym, że kieruję je do zupełnie różnych ludzi. Dlatego rachunki mi się nie zgadzają i jest duży rozdźwięk w tym jak jestem postrzegana. Jedni widzą we mnie miłą i życzliwą osobę, a inni wredną, złośliwą babę. I tak już zostanie, bo raczej się nie poprawię. Wszystkich lubić się nie da, więc się nie przymuszam. A co ludzie powiedzą nie obchodzi mnie na tyle, żebym została hipokrytką.

Siebie lubię, bo mam za co. Chociażby za to, że żyję w bliskości z wieloma osobami. To jest mój największy majątek. Moje dobre relacje z ludźmi zawdzięczam nie tylko temu, że miałam szczęście spotkać tych fajnych na mojej drodze, ale też sobie. Daję innym to, co sama chciałabym dostać. Doceniam, szanuję, dbam, bo bez tego nie ma mowy o dobrej relacji. Nikogo nie przerabiam, nie wymagam, żeby się ze mną we wszystkim zgadzać, bo zawsze bardziej zależy mi na relacji niż na racji. Mam swoje zdanie, ale inni nie muszą go podzielać.

Kiedyś w autobusie słyszałam rozmowę dwóch młodych dziewczyn. Rozmawiały o koleżance, która zdaniem jednej z nich jest "rzygająca tęczą i pierdząca perfumami", bo ciągle zachwyca się innymi i jest przesadnie grzeczna. 

Jeżeli mnie trochę znacie, to wiecie, że bywam niezbyt grzeczna, bywam niemiła, ale to nie jest mój program na życie. Dlatego nie mam nic przeciw temu, żeby też rzygać tęczą i pierdzieć perfumami. Wszechobecne krytykanctwo, agresję, brak życzliwości trzeba czymś równoważyć.

Także wiedzcie moje drogie, że jak Was chwalę, podziwiam, to szczerze, z serca i dlatego że Was lubię. W ten sposób dbam o równowagę w tym pokręconym świecie. 

I na dzisiaj to by było na tyle.

 

16 komentarzy:

  1. I tak trzymaj bo zeby lubic/kochac innych to najpierw trzeba lubic/kochac siebie inaczej to chocby sie czlek staral jak nie wiem co to mu to nie wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Długo się uczyłam,ale w końcu się nauczyłam. Życzliwość, jak i całą resztę, trzeba zaczynać od siebie. Poza tym, żeby coś dać trzeba to najpierw mieć. Także bez wpadania w samozachwyt doceniajmy siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Od dawna zauwazylam, ze ludzie nie sa soba zawsze kogos udaja w wiekszosci to jeczydupy i chwalidupy.Pracowalam w sanatorium przez wiele lat, wiec mialam niezly poligon obserwacyjny .Kazdy kogos udawal a to krolewna, to inny macharadza albo sieroty pokrzywdzone przez los,ktorym sie nalezy albo maja prawo jak nie z laski to z krolewskego statusu. Wyglada na to, ze sami aktorzy a takich prawdziwych nie udajacych nikogo na palcach mozna bylo policzyc.Im starsi tym gorsi zwlaszcza kobiety (wstyd przyznac )oczywiscie kazdy wiedzial, ze jest przykladem dla innych zwlaszcza dla "rozwydzonych" mlodych tiaaa.Czemu tak ? Bo byli niemal tak anonimowi jak w necie , nie ma ksiedza ,znajomych z pracy czy sasiedztwa ,rodzina sie nie dowie wiec wychodzilo z nich to to w srodku siedzi .Jak ktos mial ciagoty do kurestwa to sie kurwil,do chlania to chlal itp itd bez krepacji i zahamowan. Byla tez mala grupa co nie wiedzieli jakie szaty przybrac i jaka role zagrac wiec obserwowali przyczajeni -do czasu . Poznacie ich po owocach czy jakos tak w pismach bylo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje doświadczenia z sanatorium są zbieżne z tym co napisałaś. Pierwszy raz byłam na leczeniu tuż przed czterdziestką i muszę przyznać, że to było trochę szokujące doświadczenie. Nie jestem pruderyjna, daleko mi do piczki zasadniczki, ale za niektóre kobiety było mi wstyd. Najgorzej zachowywały się te osoby, które na co dzień kultywowały kołtuńskie zwyczaje, a pozbawione kontroli swojego środowiska dostawały małpiego rozumu. Drugą sprawą był stosunek pensjonariuszy do sanatoryjnego personelu. Te udzielne księżne kręcące nosem na wszystko, te stetryczałe dziadki oczekujące królewskiej obsługi, to był bardzo irytujący obraz. Nie lubię ludzi, którzy nie szanują cudzej pracy i mają wielkopańskie zadęcie. Na szczęście miałam jedynkę, więc nie byłam skazana na takie towarzystwo poza jadalnią i zabiegami. Udało mi się zakumplować z dwiema fajnymi kobietami i moim równolatkiem. Razem chodziliśmy na spacery i jeździliśmy na wycieczki. Było bardzo fajnie. Jednak nie obyło się bez zgrzytu, bo kiedy Piotrka odwiedziła żona, to jedna kulawa dziunia uświadomiła ją, że on się ze mną prowadza. Na szczęście ta dziewczyna była równie fajna jak Piotrek i obyło się bez jakichś pretensji. A wracając do owoców, to wiesz, wcale nierzadko trafiają się zgniłki.

      Usuń
  4. Czasem mam wrazenie, że "wypada " być niezadowolonym z siebie, niezależnie od sukcesów , jakie się ma na koncie, bo zadowolenie z siebie to już brak skromności a to już nie jest dobrze widziane. Ale dodam do tego,że sama nie lubię samochwalstwa, budzi we mnie podejrzenie, że jest w tym coś sztucznego, naciąganego. Ale nie podoba mi się też zaprzeczanie i umniejszanie własnych zasług, gdy ktoś inny pochwali, bo to trąci fałszywą skromnością. Nie wiem, czy dość jasno to przedstawiłam. Krótko mówiąc- najlepszy złoty środek. Jak we wszystkim zresztą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matyldo, mamy podobne zdanie. Też uważam, że przechwalanie się i fałszywa skromność mają ten sam rodowód. Ja nie mam nic przeciwko chwaleniu się jeżeli jest za co, ale nie akceptuję takiego chwalenia się, którego celem jest popisanie się, żeby rozmówca poczuł się źle. Da się wyczuć, czy ktoś szczerze się cieszy, czy chce wzbudzić zazdrość. Mam koleżankę, która jest zamożną osobą, zapaloną podróżniczką i zjeździła cały świat, ale kiedy ona opowiada o tych swoich wycieczkach, to nikt nie ma wątpliwości, że Jola tylko dzieli się swoją radością i nie ma złych intencji. Bo intencja to słowo kluczowe. Fałszywa skromność też podszyta jest pychą. Ja bardzo lubię ludzi otwartych i prostolinijnych, więc staram się postępować podobnie. Jak mam się czym pochwalić to się chwalę, jak coś zrobię nie tak, to się nie wypieram i umiem przeprosić. Ważne jest żeby mieć świadomość swoich zalet i wad. Jeszcze ważniejsze jest, żeby starać się jednakowo taktować siebie i innych, żeby nie kreować swojego wizerunku czyimś kosztem.

      Usuń
  5. O właśnie, nikt tak jak Polak nie potrafi dokuczyć rodakowi, a zazdrości wszystkiego, nawet dobrego humoru.
    Każdy lubi miłe słowa, bo i życie wystarczająco nam dopieka, więc czemu mamy sobie nawzajem i za co?
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotko, Ty jesteś dobra dusza, więc trudno Ci zrozumieć, że można tak bezinteresownie i bez powodu dokuczać innym. Niestety jakaś część ludzi karmi się złością. Nie wiedzą biedni, że najwięcej radości przynosi życzliwość. Tyle jesteśmy warci ile dobra potrafimy dać innym. Życzliwość jest bezcenna, a bezinteresowna niechęć nie jest warta nawet funta kłaków. Uśmiech i dobre słowo nic nas nie kosztuje, a drugiemu człowiekowi może choć chwilowo rozjaśnić życie. Ja całkiem egoistycznie lubię prawić komplementy, bo mam przy tym dużą przyjemność. Lubię być miła, chociaż nie zawsze jestem, bo nie dla wszystkich da się być miłą. No i charakter mam jaki mam. Jednak staram się częściej być w wersji "miła", niż "wredna".

      Usuń
    2. ja to mam takie zboczenie, że jak mi się fryzura czy spódnica podoba, to i obcej babie powiem, a co!

      Usuń
    3. Witaj w klubie. Ja też tak robię, spontanicznie chwalę coś co mi się spodoba. Bycie serdecznym i miłym nic nie kosztuje, a daje przyjemność, więc nie ma co się ograniczać.

      Usuń
  6. Oj święta prawda:))Tak bardzo dobrze nam idzie krytykowanie innych a już powiedzieć coś miłego nie:)))siebie też trzeba chwalić i lubić:)))Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reniu, krytykantów nie brakuje, ale na szczęście są też tacy mili ludzie jak Ty. Przesyłam serdeczności.

      Usuń
  7. Fajnie powiedziane "Lubie lubiec ludzi", po prostu sprawia mi przyjemnosc gdy moge powiedziec komus szczery komplement. Odrobina miodu nikomu nie zaszkodzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że mamy podobne podejście do ludzi. Docenić kogoś, powiedzieć mu coś miłego to bardzo przyjemne uczucie, zupełnie takie samo jak to kiedy samemu dostanie się miły komplement i dobre słowo.

      Usuń
  8. Też lubię lubić ludzi i nawet jak chwilowo ktos wyleje mi kubeł zimnej wody na głowę, to sie szybko otrząsnę i nadal działam po swojemu. Bo to, że ktos swoim zachowaniem dał świadectwo swej frustracji, kompleksom i lękom, nie znaczy przeciez, że mam innych oceniać tą samą miarą. Jednak jest tak, że człowiek z wiekiem staje sie ostrożniejszy, mniej spontaniczny, niz w czasach młodości.Co z jednej strony jest dobre, bo go przed tymi kubłami zimnej wody chroni, ale z drugiej jest smutne, bo i od ciepłych promieni słonca czyjejś życzliwosci oddala.A bywa przecież tak, że zbyt długo rozmyslajac nad tym, czy wypada nam cos czy nie wypada, mozna nie mieć drugiej okazji by komuś cos dobrego powiedzieć. A tymczasem dobro - jak wiele razy sie juz przekonałam - zawsze wrcaca - w tej czy innej formie, z tej czy innej strony. Szkoda tylko, że ci gniewni, sfrustrowani i zakompleksieni ludzie nie chca tego przyjac do wiadomosci, że żywią sie negatywnymi emocjami i rozdają je dookoła, nie widząc jak wielkie w nich samych czyni to spustoszenie.
    Słonko pięknie przyświeca! Dobrego dnia, Basiu!:-)*

    OdpowiedzUsuń
  9. Olu, mamy bardzo podobne spojrzenie na świat. Ja lubię okazywać ludziom sympatię, bo skoro mogę komuś zrobić przyjemność, to dlaczego miałabym tego nie robić. Uśmiechem i dobrym słowem trzeba się dzielić jak najczęściej, bo to dobry pokarm dla duszy. Poza tym zyskuje ten kto bierze i ten kto daje. Ludzie kąśliwi mają swoje problemy, które są przyczyną ich agresywnych i złośliwych zachowań, ale im więcej wyleją z siebie złości tym więcej spotyka ich przykrości. I tak koło się zamyka. Jednak pomóc sobie mogą tylko sami, bo nie ma wielu chętnych do przytulania jeża.

    OdpowiedzUsuń