Szukaj na tym blogu

wtorek, 29 marca 2022

Mój obrazek z tej wojny

źródło: Internet
Miałam nie pisać smutnych rzeczy, bo smutków i złych wieści jest aż za wiele. Jednak nie mogę się uwolnić od pewnego wspomnienia. Wiem, że takich historii są tysiące, ale tę widziałam na własne oczy. Podzielę się nią, zostawię ślad, bo smutek trzeba przeżyć, żeby pozwolić mu odejść. 

W szkole na moim osiedlu jest zorganizowane miejsce dla uchodźców. Życie na szkolnym korytarzu, na sali gimnastycznej pośród wielu obcych ludzi nie jest łatwe, więc większość uchodźców szuka dla siebie innego domu. Rotacja jest bardzo duża, ale są tam też tacy, którzy zostają na dłużej, bo nie mają dokąd pójść. Starają się żyć najnormalniej jak się da. Chodzą do sklepów, spacerują po osiedlu, bawią się z dziećmi. Mężczyzn jest bardzo mało, kobiet i dzieci dużo.

Naprzeciw szkoły jest duży plac zabaw, więc matki zabierają tam dzieci i spędzają na placu dużo czasu. Pogoda sprzyja, dzieci szybko łapią kontakt z innymi dziećmi. To taki mały wycinek normalności w tym nienormalnym czasie.

Kilka dni temu wyszłam z młodszym wnukiem na spacer i poszliśmy na plac zabaw. Adaś zajął się zabawą, a ja usiadłam na ławce złapać trochę słonka. Dosiadła się do mnie młoda kobieta, która przyszła z gromadką dzieci. Dzieci rozbiegły się po placu, a ona przeglądała coś w smartfonie. Po jakimś czasie zadzwonił jej telefon. Kobieta odebrała, a po chwili koszmarnie zawyła, upadła na ziemię, skuliła się jak płód w łonie matki i zamilkła. Usiadłam obok niej na ziemi, żeby jakoś pomóc, żeby ją chociaż przytulić. Była potwornie blada i skamieniała w bólu. Pierwszy raz zobaczyłam co znaczy "skamienieć". Podbiegły do nas dzieci. Kilkuletnia dziewczynka rzuciła się na kobietę i zaczęła mnie odpychać. Chyba myślała, że robię jakąś krzywdę jej matce. Uspokajałam ją, pogłaskałam po głowie, próbowałam przytulić. Przerażenie w oczach małej i jej matki było takie samo. Miałam przed sobą dwoje małych, bezbronnych dzieci, którym właśnie zawalił się świat. Ogromne poczucie bezsilności i ten przeraźliwy krzyk rozwalały mi czaszkę i też zamarłam. Nie wiedziałam nawet, że płaczę.  Potem przybiegły ze szkoły dwie kobiety i próbowały ustalić co się stało. Potrząsały kobietą i krzyczały:" Aliena, Aliena, szto słucziłos!?." Ale ona była nieobecna, nie reagowała. Tylko te wielkie przerażone oczy, z których nie spadła nawet jedna łza, które patrzyły gdzieś w jakąś przerażającą pustkę. Jedna z kobiet wyjęła jej z ręki telefon, który ta wciąż trzymała w zaciśniętej dłoni. Coś sprawdzała, gdzieś zadzwoniła i już było wiadomo. Aliena właśnie straciła męża. Jej krzyk, płacz małej już na zawsze zostaną ze mną. To mój obrazek z tej wojny.

Mój czteroletni wnuk niczego nie zauważył. Grzebał patykiem w ziemi, szukając kreta. Zaznaczał kamykami krecie korytarze. Dzięki Bogu i za to, bo nie musiałam mu niczego tłumaczyć. Teraz jeszcze mogę go chronić. On jeszcze nie wie tego co ta mała Ukrainka. Nie wie, że nic nie jest dane na zawsze, że świat nagle może się rozpaść na kawałki i potem nic nie jest już takie samo. I na dzisiaj to by było na tyle.

30 komentarzy:

  1. To bardzo smutne.....Pozdrawiam serdecznie:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutne i niewiele można pomóc. Życia się nie wróci, a rządzący łatwo szafują ludzkim życiem. Przesyłam serdeczności.

      Usuń
  2. Oby nasze dzieci i wnuki nie musiały doświadczać podobnych rzeczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotko, smutne jest to, że zostawiamy naszym dzieciom i wnukom gorszy świat. Moi rodzice umierali z nadzieją, że będę miała lepiej niż oni, ja tego nie mam. Wygląda na to, że cztery pokolenia bez wojny w środku Europy to wszystko na co nas stać.

      Usuń
    2. A ja wierzę w młodych ludzi którzy są przyszłością, wierzę że dobro zwycięży, że moje dzieci i wnuki zbudują ten lepszy świat.

      Usuń
    3. Bardzo bym chciała, żeby Twoja wiara się ziściła i świat się zmienił. Mnie brakuje nadziei, ale może...

      Usuń
  3. Straszna scena... A ile takich okaleczonych rodzin...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety dużo, za dużo. I po obu stronach, a cierpienie przecież takie samo. Kiedy widzi się liczby w gazetach, to mniej boli. Spotkałam się z tym, że niektórzy z zadowoleniem opowiadają ilu "Ruskich wytłukli Ukraińcy". A przecież to też ludzie, też ktoś po nich płacze. Po mężu kobiety, z którą zetknął mnie los, będzie pewnie płakało kilkanaście osób, a w wielu z nich trauma utraty pozostanie na zawsze. Takie same łzy będą po tych, którzy są po drugiej stronie konfliktu. Ukraińcy zostali napadnięci, więc broniąc się są bohaterami. Rosjanie to znienawidzeni najeźdźcy, więc niektórym ich nie żal. A prawda jest taka, że dla imperialnych zapędów, ekonomicznych stref wpływów, bogacenia się bogatych, giną ludzie. Dlatego nie ma i nie będzie wygranych. Ta mała dziewczynka, którą widziałam, już nigdy nie przytuli się do swojego taty. A widząc swoją mamę w takim stanie straciła poczucie bezpieczeństwa. To dziecko straciło coś na co nie ma ceny, bo jeden ważny pan chciał przekonać innego ważnego pana, że jego musi być na wierzchu. To cholerne przeciąganie liny, kto mocniejszy, kto ważniejszy; USA, Rosja, Chiny... Czy naprawdę to jest warte przelewu krwi i morza ludzkich nieszczęść? Wielu wie, że nie, ale nikt ich o zgodę nie pyta.

      Usuń
  4. Kazda wojna jest straszna, kazda smierc jest bolesna...... a ile bylo juz takich "cichych ofiar" nad ktorymi nikt nie zaplakal, bo swiat....... milczal.
    I to jest moim osobistym zdaniem bardziej przerazajace, ze ktos nam mowi i pokazuje nad kim nalezy plakac a nad kim nie warto......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Star, tak jak napisałam w odpowiedzi na komentarz BBM, każda śmierć w walce, którą rozkręcają politycy, jest o jedną za dużo. Masz rację, że wielcy tego świata milczą, gdy umierają ludzie, a oni chwilowo nie mają żadnego interesu, żeby o tym mówić. Kiedy zapytałam człowieka cieszącego się, że zginęło tylu Rosjan, co go tak cieszy, bo przecież to młodzi ludzie, których ktoś posłał do walki nie pytając czy chcą przelewać krew, to dowiedziałam się, że pan uważał mnie za mądrą kobietę, a teraz widzi, że jestem ruska. No tak to wygląda, trzeba siedzieć z gębą na kłódkę, bo inaczej można zostać ruską onucą, V kolumną albo durną babą. A wiesz co ja myślę? Niektórym gówno tak mocno się gotuje w dupie, że aż im pryska na mózg i odskakuje pokrywka. Dlatego mnie to lotto, co myślą tacy ludzie. Mnie szkoda Ukraińców, Rosjan i każdego innego człowieka.

      Usuń
    2. Trafilas w samo sedno sprawy.
      Ale przyznam, ze tak mnie rozbawilas tym zagotowanym gownem, ktore podrnosi dekiel ze nie potrafie nic wiecej napisac:)))
      Po prostu mam ten obraz przed oczami:)))

      Usuń
    3. Jak Cię rozbawiłam, to przynajmniej jedna korzyść z tego, że się psuję i nieładnie wyrażam. Nie obiecuje poprawy, bo uważam, że moja wyobraźnia pozwoliła mi oddać rzeczywisty obraz tych wybiórczo szlachetnych, którym cel uświęca środki. Ci ludzie ignorują rozum i działają jak nienawistne prymitywy i co gorsza, próbują wymuszać na innych, żeby też rzygali złością. Kompletnie nie widzą, że ich święte oburzenie jest podszyte agresja i chęcią odreagowania własnej frustracji i postawieniu się w korzystnym świetle niż ze współczucia. To sfrustrowani złośnicy, którzy potrzebują manifestowania, że mają poglądy podzielane przez elity. Ja jestem za sprawiedliwością. Jeżeli już musimy ludzi oceniać, to róbmy to sprawiedliwie i mierzmy wszystkich tą samą miarą. Powszechny aplauz towarzyszacy okazywania współczucia jednym i ignorowania cierpienia innych jest okrucieństwem i głupotą. No ale jak ktoś żywi się agresją do ludzi, to wybiera sobie grupę, dla której jest miły (najlepiej jak to jest ofiara) , żeby nie wyjść na kompletną świnię i dokarmić swoje ego. Człowiek, który ma szacunek do Lidzi i szanuje życie, nie cieszy się z nieszczęścia innych, nawet jak tych innych nie lubi, widzi i potępia zło, a nie karmi się nienawiścią.

      Usuń
    4. U symetrystów lubię tylko to, że patrzą uważnie, bez fanatyzmu i szukają prawdy, która często leży po środku, chociaż nie zawsze. Jednak są sytuacje, gdzie trzeba opowiedzieć się po którejś stronie, bo inaczej dołącza się do machiny zła. Wojna jest taką sytuacją. Jestem za Ukrainą, ale nie cieszy mnie śmierć Rosjan, bo żadna śmierć mnie nie cieszy. Wkurza mnie głupie manifestowanie potępienia Rosji i stosowanie odpowiedzialności zbiorowej wobec wszystkich Rosjan. Żeby być dobrze zrozumiana podam przykład. Anna Netrebko światowej klasy śpiewaczka operowa została zwolniona z Metropolitan Opery, bo biegusiem nie potępiła Putina. No jak śmiała? Czy w jakiś jawny sposób demonstrowała poparcie dla dyktatora, czy siała destrukcję, wpływała negatywnie na działania wojenne? Nie. Ona tylko nie chciała, żeby ktoś ustalał jej poglądy. Chyba właśnie dla tego, nie dołączyła do tłumu potępiaczy. Nie można też wykluczyć, że tak rozumie patriotyzm, że wierzy w rosyjską propagandę albo zwyczajnie bała się o rodzinę, która żyje w Rosji. Nie ona jedna ponosi koszty bojkotu Rosjan i wszystkiego co rosyjskie. Całą rosyjską kulturę trzeba wyrzucić na śmietnik, żeby udowodnić jacy to jesteśmy zaangażowani w obronę Ukrainy i wartości? To kiedy palimy książki Tołstoja, Gogola, Dostojewskiego? W niedalekiej historii już tak robiliśmy, bo samodzielne myślenie było zakazane. Teraz też pokazuje się nam palcem co należy potępiać i większość bezmyślnie to realizuje. To taka wprawka, przed czasami, gdy znowu będzie można myśleć tylko tak jak każą. Tak jak napisałam w poście, wojna otwiera wiele drzwi, które potem ciężko jest zamknąć. Na koniec dodam, że jak musiałabym wybierać, czy zostanę symetrystą, czy fanatykiem, to stanowczo wypieram to pierwsze.

      Usuń
    5. Brawo Basiu!!!!!!!!!!! Nic tu juz nie mozna dodac, super to ujelas.
      Ja tylko czasem sie zastanawiam co w tym wszystkim robia nauczyciele tak literatury jak i historii? Ida z pradem bo potrzebna pensja chyba.... chyba bo nie wiem na pewno, ale obawiam sie, ze musza stac przed wyborem "chleb czy sumienie". Wybor nie jest latwy.

      Usuń
    6. Star, oprócz tego, że z emocji poległam ortograficznie, to powiedziałam dokładnie to co myślę. Teraz mamy do czynienia z jakimś owczym pędem, który nie ma wiele wspólnego z rozsądkiem. Ludzie zawsze ulegali emocjom, psychologii tłumu, ale teraz wręcz wymusza się na nas, żeby wszyscy byli jednego zdania, bo nie wypada mieć wątpliwości. Przykładów nie trzeba długo szukać, bo same wchodzą przed oczy. Czym zaowocuje to, że w Niemczech prześladuje się rosyjskich sklepikarzy? Durnie mówią, że dobrze im tak, bo chyba zapomnieli, że to już było, tylko wtedy chodziło o Żydów.
      Albo słabsza gatunkowo sprawa związana z odebraniem Putinowi czarnego pasa w judo. O co tu chodzi? Czy on zdobył ten czarny pas dzięki polityce? No jednak nie. Rozumiem odebranie mu różnych honorowych funkcji w organizacjach sportowych, ale zdobycie czarnego pasa było jego osiągnięciem sportowym. Po co to zrobiono, żeby pasować do większości, żeby udowodnić, że jak się chce, to wszystko można człowiekowi odebrać, nawet jego osiągnięcia? No wkurza mnie ta bezdenna głupota i owczy pęd.
      Jeżeli chodzi o nauczycieli to są rożni. Nie mają łatwego kawałka chleba, bo ich pracę nadzoruje idiota. Smutne, że wśród nich są takie historyczki bez formy, które tylko nienawiści i pogardy mogą nauczyć na swoim przykładzie. Nauczyciel, któremu nie podoba się zadawanie pytań, który chce iść tylko utartymi szlakami, niczego nie nauczy, choćby miał nie wiadomo jak dużą wiedzę w temacie. Bez wyciągania wniosków, bez szukania analogi ze współczesnością można sobie tę wiedzę w buty wsadzić, żeby poczuć się wyższym. Świat do przodu od zawsze popychali buntownicy, bo to oni zadawali pytania, podważali schematy, walczyli o wolność. Gdyby Jezus słuchał bałwochwalczo faryzeuszy i uczonych w piśmie, to nie mielibyśmy chrześcijaństwa. Gdyby nie Gandhi nie mielibyśmy dowodu, że, wbrew dotychczasowym schematom, walkę o niepodległość można wygrać bez zabijania przeciwników, że ważniejsze jest zjednoczenie narodu, bierny opór i czynienie dobra. To temat rzeka, ale wiem jedno, gdyby wszyscy i zawsze słuchali tylko tych z wyższych szczebli drabiny społecznej to dalej byśmy siedzieli na drzewie. Dlatego trzeba pytać. Na wiarę można przyjmować jedynie Boga, o ile się chce mieć jakiegoś boga.

      Usuń
    7. Swiat oszalal po raz kolejny, ale te szalenstwa sa niebezpieczne.
      A ja bylam dzis w knajpie i zazyczylam sobie russian dressing do salaty i drinka w postaci russian mule - dostalam obydwa bez problemu co swiadczy o tym, ze w moich okolicach jeszcze nie wszyscy dostali kuku-namuniu:)))
      A jadac do jednego z pobliskich miasteczek widzielismy jedna ukrainska flage i serio nie wiem, moze akurat w tamtym domu mieszkaja Ukraincy, moze ktos kto uwaza, ze teraz wypada byc Ukraincem.. nie wiem ale dopoki to jedna flaga na trase 23 km to nie jest zle i mam nadzieje, ze tak zostanie.

      Usuń
    8. To opowiem Ci moje doświadczenie. Poszłam z wnukiem na pizzę. Lokal jest tak zorganizowany, że przy ladzie zamawiasz co chcesz, płacisz za posiłek, dostajesz brzęczyk i czekasz na zamówienie przy stoliku. Gdy twoje danie jest gotowe, to brzęczyk daje znać i idziesz po odbiór. Knajpka robi dobre jedzenie, więc jest oblegana i trzeba postać trochę w kolejce. Przed nami stały dwie Ukrainki i starszy mężczyzna. Ukrainki wybrały z karty jakieś dania, kasjerka nabiła zamówienie na kasę i poprosiła o zapłatę. Kobiety były zdziwione. - My Ukrainki - powiedziała jedna z nich. Kasjerka pomyślała, że chyba jej nie rozumieją, więc napisała na kartce cenę zamówienia i podsunęła im pod nos. Nada dzieńki - dodała, bo Ukrainki dalej nie mogły się nadziwić, co od nich chce. - My Ukrainki - powtarzały jak mantrę. Kasjerka poleciała na zaplecze i przyprowadziła szefa, który płynnie mówił po rosyjsku. Dziewczyny tłumaczyły mu, że są Ukrainkami, nawet chciały pokazywać dokumenty i że w naszej telewizji słyszały, że Polacy mają dawać im wszystko za darmo, bo nasz rząd tak postanowił. Facet zgrzytnął zębami, ale grzecznie wytłumaczył, że to jest jego interes, że tak zarabia na życie, że musi utrzymać pracowników, wiec za darmo niczego im nie da, bo go nie stać. Dziewczyny się speszyły, przeprosiły i wyszły bez obiadu. I kretyńska propaganda postawiła w głupiej sytuacji te dziewczyny i szefa knajpy. One były grzeczne, więc nikt ich się bardzo nie czepiał, ale jakby tak trafił się jakiś roszczeniowy typ, to awantura gotowa. Niestety, takich sytuacji pewnie będzie więcej i to co było dobre i szlachetne w pomocy uchodźcom obróci się przeciw nim. A jak pisałam o tym, że pomagać trzeba mądrze, to zostałam wyklęta jako ta ruska, nieużyta baba. Ciotki rewolucji pewnie stwierdzą, że przecież restaurator by nie zbiedniał, gdyby dołożył te 60 zł ze swojej kieszeni, ale jemu nikt nie dokłada. Przez pandemię i zamknięcie lokalu chłop prawie splajtował. A jakby mu było za mało kłopotu, to knajpa się częściowo spaliła, bo podczas zamknięcia coś tam nakapało, coś tam się rozszczelniło i poszła elektryka. Także teraz facet ciężko tyra, żeby wyjść na prostą i nie stać go na dobroczynność. Ale kogo to obchodzi.

      Usuń
    9. No popatrz i w calej knajpce NIE bylo NIKOGO kto chcialby zaplacic za te Ukrainki??? Zadnej ciotki rewolucji??? A jeszcze miesiac temu pomagaly na wyscigi, wszystkim i wszedzie jak leci. Kupowaly Ukrinkom kosmetyki a teraz nie ma chetnych zeby zaplacic im za jedzenie???
      Wystarczyl miesiac i nie ten sam narod... no... no.... nie ladnie.... az trudno uwierzyc:))))))

      Usuń
    10. Dezinformacja się mści naczęściej na tych, którzy seo wnia wierzą. Właściciel lokalu to porządny facet, ale z trudem utrzymuje lokal, więc widocznie uznał, że nie stać go na pomoc. Przy kilku stolikach siedzieli Ukraińcy i oni też nie wyrywai się, żeby zafundować rodaczkom posiłek. Ze strony klientów i właściciela dostało się wyłącznie rządowi. Ciotki rewolucji nawet jak były na sali to się nie odzywały. Żal mi tych Ukrainek, bo wdać było, że głupio się poczuły. W szkole mają zapewnione posiłki, ale pewnie miay ochotę na coś innego. W Polsce zwykłym ludziom coraz trudniej się żyje, więc mimo szczerych chęci będą częściej odmawiać.

      Usuń
  5. Kiedyś zapytałam młodego kleryka jak sobie Bóg radzi z tym, że matki po obu stronach konfliktu modlą się, by własnie ich syn nie zginął. Coś mi tam powiedział, ale nie pamiętam, to było 20 lat temu. Jeszcze wtedy miałam wrażenie, że kościół coś ogarnia. Kiedy już nie wiem co się dzieje, myślę sobie, że po drugiej stronie jakaś żona, też własnie dostała info o śmierci męża, matka o śmierci syna, córki, wnuka. Wszędzie to samo. Współczucie, współodczuwanie trudne jest.
    Nie dalej jak w zeszłym tygodniu przytulałam naszą panią sprzątaczkę, bo jej mama właśnie umierała w szpitalu, a ona nie mogła przy niej być, nie wpuszczono jej, mimo tego, że zaszczepiona jest. O ile wierzę, że nie umieramy samotni, o tyle cierpienie pozostających można by złagodzić. Powiedziałam jej by nie zatrzymywała mamy, by pozwoliła jej odejść. I tyle. To chyba jedyne co można zrobić na tym świecie teraz, pogodzić się, że jest jak jest. I uparcie trwać w przekonaniu, że wszystko będzie dobrze. Przynajmniej u mnie to działa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, Bóg ma wielki problem, bo ludzie nie słuchają Jego przykazań, ale chcą, żeby rozwiązywał ich problemy. Coś czuję, że On też jest bezradny, bo jak tu wybrać czyje życie cenniejsze, czyja modlitwa bardziej zaslugująca na spełnienie. "Gott mit uns" wymyślili ludzie, którzy chcieli przekonać innych, że mają Go po swojej stronie i walczą w szczytnym celu. Wiele zła wynikło z tego, że jedni chcieli na siłę dzielić się swoim "dobrem". Z przerażeniem patrzę, jak we współczesnym świecie pod demokratyczną przykrywką propaguje się hitlerowskie i stalinowskie metody, a ludzie nie chcą tego widzieć, nie zdają sobie sprawy, że to na co się godzą wobec innych spotka kiedyś także ich.
      Podobnie jak Ty, patrzę też na to, że ludzie giną po obu stronach, a ból ich bliskich jest taki sam. Dzisiaj przeczytałam, że od wybuchu wojny rośnie poparcie dla Putina. Podobno popiera go już 83% rosyjskiego społeczeństwa. Czy Rosjanie to krwiożerczy naród, który lubi przelewać krew? Moim zdaniem nie, są tacy jak wszyscy, ale jak się nimi pogardza, to rośnie w nich opór. Ten dobry wynik w sondażach wynika z kremlowskiej propagandy, poczucia zagrożenia, strachu przed Zachodem, poczucia krzywdy, że tak się ich atakuje. Być może jakaś część respondentów opowiedziała się za Putinem, bo nie miała pewności komu udziela odpowiedzi. W tym zamordystycznym kraju niczego nie można być pewnym. Dlatego jestem przeciwna odpowiedzialności zbiorowej i współczuję każdemu kto cierpi z powodu tej wojny. Po cichu też mam nadzieję, że z tego okropnego zła da się wyprowadzić choć trochę dobra. I tego staram się trzymać.

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Racja, bez względu na to za czym wojujemy, to zawsze tracimy. W wojnie nie ma wygranych, są tylko ci, którym udało się więcej ugrać. Narody tracą, politycy umacniają swoje pozycje i tyle.

      Usuń
  7. Bardzo obrazowo opisałaś sytuacją, którą zobaczyłaś. Czuję się jakbym sama widziała tę kobietę, i odczuwała to samo co Ty.
    I zgadzam się z Tobą w kwestii współczucia cierpieniu innych, niezależnie od koloru flagi. I że myślenie nie jest łatwe, ale bez myślenia jest się baranem w stadzie a nie człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten obraz stoi mi przed oczami i nie mogę go zapomnieć, a bardzo się staram. Moje przeżywanie tej sytuacji nic nie zmieni na lepsze, więc bez sensu jest rozpamiętywanie, ale emocji nie wyłącza się guzikiem. Tak jak mówisz, współczuć trzeba człowiekowi pod jaką flagą by nie stał. Niestety wciąż funkcjonują historyczne podziały i chęć odwetu. To ludzkie, ale szczycić się nie ma czym. Jak słyszę: a bo to Rusek, Ukrainiec, Żyd, Arab, Chinol, to szlag mnie trafia. Człowiek to człowiek, ma jakąś mentalność, która nie zawsze mi się podoba, ale narodowość nie może być zasadniczym sposobem oceny. A już szczególnie, gdy chodzi o cierpienie i śmierć. Mojego tatę uratował Niemiec, który wcześniej stracił syna pod Stalingradem, ale zaryzykował swoje życie, żeby uratować młodego Polaka. Mamie pomógł się ukryć rosyjski żołdak, gdy jego koledzy szukali młodych dziewczyn, żeby je gwałcić. To byli przyzwoici ludzie, a nie tylko Niemiec i Rosjanin. No ale jak ktoś chce do końca świata pamiętać tylko to co było złe i karmić się krzywdą, to nikt go nie przekona, że trzeba inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Koszmar...
    Staram się wypierać złe myśli, ale co chwilę wpadają w głowę straszne migawki tej wojny...
    Bardzo współczuję Ukraińcom...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię podobnie. Umartwianie się i ciągłe analizowanie rzeczy, na które nie mamy wpływu, bardziej szkodzi niż pomaga. Staram się żyć swoim życiem i zbierać siły, żebym mogła pomóc sobie i innym. Mój wnuk uczony od maleńkiego, że trzeba ludziom pomagać, zapytał, czy możemy kupić paniom jedzenie. Wytłumaczyłam mu, że panie nie są głodne, a ja nie mam wystarczająco dużo pieniędzy, żeby robić za fundatora. Zrozumiał.

      Usuń
  10. Chyba po prostu powtórzę za @ Mańkiem- Każda wojna to zło! I ludzkie cierpienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak jest. Tylko politycy twierdzą, że są wojny dobre i złe. Dla mnie każda wojna jest zła. Różnica polega tylko na tym, że jedni napadają, a inni się bronią, ale wszystkie strony konfliktu cierpią, dziczeją i trudną im zachować człowieczeństwo.

      Usuń