Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą andropauza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą andropauza. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 22 grudnia 2011

Przedświąteczne dialogi menopauzy z andropauzą

Święta coraz bliżej, więc ogłosiłam w domu świąteczny alert i zabrałam się za przygotowania. 

Jednak moja kondycja siadła sobie w kącie i ani myśli się ruszyć, więc przygotowania wloką się jak wół po całodziennej orce w polu.

Moje ślubne szczęście, też nie wyrywa się do roboty i ogólnie narzeka na kondycję. Wszystko, co musi zrobić, budzi w nim opór. Kiedy go o coś proszę, to nie mam wątpliwości, że wyrządzam mu wielką krzywdę. Czasami jeszcze nie zdążę powiedzieć, o co mi chodzi a ślubny już patrzy na mnie z żalem w oku i jękiem na ustach. Do tego wszystkiego zrobił się bardzo… no nie wiem jak to nazwać, powiedzmy rozmodlony i wzywa imienia Najwyższego częściej niż niejedna pani z kółka różańcowego.

– Artur utrzyj chrzan.
- O Jezuuuu.


- Artur odcedź barszcz, bo nie podniosę tego wielkiego gara.
- Bożee kochany. Teraz???
- Nie, po świętach.


- Artur wytrzep dywany.
- O Boże, po co trzepać przecież niedawno trzepałem.


- Artur wynieś kapustę na balkon.
- Później wyniosę.
- Żadne później, muszę mieć w kuchni miejsce.
- Boże święty, nie można spokojnie posiedzieć.


- Artur poukładałbyś swoje klamoty, bo spod tej sterty już biurka nie widać.
- Jezu kochany, co ci to przeszkadza, że na moim biurku leżą moje klamoty?
- Kogo pytasz? Mnie czy Jezusa? Bo jeżeli mnie, to ten śmietnik mi przeszkadza.
- Boże, coś ty taka złośliwa?
- Skoro startujesz na męczennika, to robię co mogę żeby ci pomóc, szczęście ty moje.
- To się nie staraj, sam sobie poradzę.

Na tym skończyliśmy naszą małżeńską konwersację. Zobaczymy co będzie jutro, bo święta jeszcze w polu.

niedziela, 31 lipca 2011

Dialog menopauzy z andropauzą

Jednak leje, więc tym razem prognozy pogody się sprawdziły. Teraz ja sprawdzam swoją cierpliwość w kontaktach ze Ślubnym, bo chłop wstał baaardzo niezadowolony i od rana wszystko mu przeszkadza.

- Co zjesz na śniadanie? - spytałam, jak się okazało niepotrzebnie, bo tylko zirytowałam człowieka.
- Dlaczego mam teraz jeść? Przecież dopiero wstałem – odpowiedział z pretensją w głosie Ślubas.
- Nie mówię, że masz jeść, tylko pytam, co będziesz jadł.
- Co to za różnica. Jak będę jadł, to będę wiedział.
- Naprawdę? - powiedziałam z udawanym niedowierzaniem.
- Coś się czepiła? Przecież mówię – oznajmił i poszedł strzelić dymka. W końcu jeść od razu nie można, ale zapalić trzeba, koniecznie.

Po godzinie Ślubas dojrzał do śniadania i przyszedł to skonsultować.
- Jadłaś śniadanie? Bo ja sobie biorę
- Uhm.
- To jadłaś czy nie?
- Jadłam
- To dlaczego nic nie mówisz?
- Przecież mówię.
- Dopiero teraz. Doprosić się nie można, żebyś normalnie odpowiedziała.
- Chcesz się kłócić czy tak sobie robisz za męczybułę? - spytałam, bo już zaczął mnie wkurzać.
- No wiesz – oburzył się pod sam sufit. Dziwna jesteś. O co ci chodzi?
- Jeszcze nie wiem, jak przestanę być dziwna, to ci powiem.

W tym momencie Ślubas zrobił minę „Boże widzisz i nie grzmisz”, po czym oddalił się do kuchni mamrocząc coś pod nosem. Przezornie nie słuchałam co, bo nie lubię się denerwować. Poza tym gołym okiem było widać, że chłop jest cały nieszczęśliwy i nie bardzo wie dlaczego. Przecież hormony i jakieś tam przekwitanie, to nie jest męska sprawa, a andropauza, to wymysł lekarzy i złośliwych bab.