Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dialog. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dialog. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 21 maja 2015

A dlacego?

Nie odzywałam się kilka dni, bo nie miałam czasu. Musiałam w pojedynkę ogarniać codzienność i przygotowania do remontu, bo Ślubnemu trafiła się bardzo intratna robota i całymi dniami jest poza domem. Poza tym jestem pełnoetatową babcią, bo Młodsi ciągle w pracy i ktoś musi pomóc przy dziecku. Przedszkole nie załatwia sprawy do końca ponieważ obydwoje pracują dłużej niż jest czynne. Spędzam więc dużo czasu z wnukiem, który wszedł właśnie w okres buntu czterolatka i ćwiczy moją cierpliwość. Poniżej próbka naszych dialogów.

- Danielku słuchaj się babci.
- A dlacego?
- Bo dzieci muszą słuchać dorosłych.
- A dlacego?
- Bo dorośli wiedzą co jest dla dzieci dobre.
- A dlacego?
- Bo dorośli mają większe doświadczenie i wiedzę.
- A dlacego?
- Bo dłużej żyją i zdążyli się nauczyć.
- A dlacego?
- Dlatego, że tak jest.
- A dlacego?
- Przestań ciągle pytać dlaczego tylko się wreszcie posłuchaj – powiedziałam, siląc się na spokój.
- Nie. Dziękujem – odpowiedział grzecznie mój wewnątrzsterowny wnuk.

I bądź tu człowieku mądry. Jak pomyślę, że rodzice nadali mu imię Daniel (z hebrajskiego Daniel to ten, którego sędzią jest tylko Bóg), żeby mocne imię dodało mu siły i zdecydowania, to chce mi się śmiać z przewrotności losu. Cóż, nie przewidzieli, że mały, już od pierwszego oddechu nie będzie miał najmniejszych wątpliwości, że nad nim tylko Bóg. Nic to, wytrzymamy, przynajmniej nie wyrośnie z niego melepeta. Przeczytałam gdzieś, że dzieci, które od małego potrafią walczyć o swoje zdanie, dużo lepiej radzą sobie w życiu, więc mogę pocierpieć trochę w imię dobrej przyszłości mojego słodziaka. I to by było na tyle. 

Pozdrawiam Was serdecznie.
 









obrazki złowione w sieci

niedziela, 29 stycznia 2012

Dopadła mnie dzisiaj „wymówkoza”


„Wymówkoza”, to choroba, na którą zapadają tylko ludzie, bywa zaraźliwa a jej głównym objawem jest nadprodukcja wymówek. 

Dzisiaj i mnie dopadła mnie lekka postać wymówkozy. Dlatego od samego rana tłumaczyłam się, że nie będę robić tego, co sobie wczoraj zaplanowałam, bo nie mam siły, brak mi ochoty i zdrowie mi nie sprzyja. Jednak znam się na tej chorobie, jak zresztą na wielu innych, więc jakoś sobie z nią poradziłam i udało mi się połowicznie dotrzymać planów. Jak to zrobiłam? Po prostu, przeprowadziłam kolejną rozmowę pod kołderką.

- Nic dzisiaj nie robię, bo nie mam siły. Poleżę i poczekam aż mi przejdzie. Jak lepiej się poczuję, to może coś zrobię, ale nie wcześniej.
- Oj, to możesz się nie doczekać. Z twoim talentem do chorowania, to do wiosny może ci nie przejść…
- Nie kracz. Muszę odpocząć.
- Musisz? A kto ci kazał?
- Sama sobie kazałam. A co nie mogę?
- Możesz, możesz, ale nie jęcz, że musisz skoro chcesz.
- Nie jęczę. A ty nie bądź taka wredna, jakbyś się czuła tak paskudnie, jak ja, to dopiero byś zobaczyła.
- To twoim zdaniem ja mam lepiej? Mylisz się kochana, obie mamy te same bolące kości, tylko, że ja używam jeszcze mózgu.
- Małpa z ciebie.
- Jak sobie życzysz. Chcesz się wyzywać od małp proszę bardzo, ale mogłabyś wykopać się spod tej kołdry i wziąć się za robotę.
- Sama się weź.
- Nie mogę, bo ty i ja to ta sama małpa.
- Zamknij się, rzeczywiście wolę wstać niż ciebie słuchać. Bożeee, że też trafiło mi się takie wredne alter ego.



niedziela, 31 lipca 2011

Dialog menopauzy z andropauzą

Jednak leje, więc tym razem prognozy pogody się sprawdziły. Teraz ja sprawdzam swoją cierpliwość w kontaktach ze Ślubnym, bo chłop wstał baaardzo niezadowolony i od rana wszystko mu przeszkadza.

- Co zjesz na śniadanie? - spytałam, jak się okazało niepotrzebnie, bo tylko zirytowałam człowieka.
- Dlaczego mam teraz jeść? Przecież dopiero wstałem – odpowiedział z pretensją w głosie Ślubas.
- Nie mówię, że masz jeść, tylko pytam, co będziesz jadł.
- Co to za różnica. Jak będę jadł, to będę wiedział.
- Naprawdę? - powiedziałam z udawanym niedowierzaniem.
- Coś się czepiła? Przecież mówię – oznajmił i poszedł strzelić dymka. W końcu jeść od razu nie można, ale zapalić trzeba, koniecznie.

Po godzinie Ślubas dojrzał do śniadania i przyszedł to skonsultować.
- Jadłaś śniadanie? Bo ja sobie biorę
- Uhm.
- To jadłaś czy nie?
- Jadłam
- To dlaczego nic nie mówisz?
- Przecież mówię.
- Dopiero teraz. Doprosić się nie można, żebyś normalnie odpowiedziała.
- Chcesz się kłócić czy tak sobie robisz za męczybułę? - spytałam, bo już zaczął mnie wkurzać.
- No wiesz – oburzył się pod sam sufit. Dziwna jesteś. O co ci chodzi?
- Jeszcze nie wiem, jak przestanę być dziwna, to ci powiem.

W tym momencie Ślubas zrobił minę „Boże widzisz i nie grzmisz”, po czym oddalił się do kuchni mamrocząc coś pod nosem. Przezornie nie słuchałam co, bo nie lubię się denerwować. Poza tym gołym okiem było widać, że chłop jest cały nieszczęśliwy i nie bardzo wie dlaczego. Przecież hormony i jakieś tam przekwitanie, to nie jest męska sprawa, a andropauza, to wymysł lekarzy i złośliwych bab.