Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieciństwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieciństwo. Pokaż wszystkie posty

środa, 19 stycznia 2022

Z czego co wynika i dlaczego jest właśnie tak, a nie inaczej...

Autor nieznany, ale zdjęcie bardzo mi tu pasuje
Tytuł zakręcony jak świński ogon, ale cały post jest równie pokręcony, więc wszystko pasuje. Ciekawa jestem, czy zastanawiacie się czasem, dlaczego jesteście właśnie takie i dlaczego tak a nie inaczej odbieracie świat? Ja zadaję sobie to pytanie bardzo często. Dzielę więc włos na czworo i oglądam siebie jak dziwaczny eksponat w laboratorium życia. Zastanawiam się np., z jakiego powodu lubię rzeczy, których inni unikają albo wręcz ich nie lubią.

piątek, 6 listopada 2020

Nie najkrótsza historia o tym jak się psułam

Tytułem wstępu powiem, że od grzecznej dziewczynki do wrednej baby dochodziłam długo i po wyboistej drodze. Namęczyłam się okropnie, więc zawracać nie będę. Uważam, że jak komuś się nie podobam, to jest to wyłącznie jego problem. Ja się sobie podobam. Powiem więcej, z wiekiem podobam się sobie coraz bardziej. No taka spaczona jestem. Biorę pod uwagę, że mój zapał w podobaniu się sobie, może być irytujący dla otoczenia, ale to problem otoczenia, nie mój. A wredna bywam, gdy ktoś nie daje się lubić. Długo byłam przede wszystkim grzeczna, więc od pewnego czasu ćwiczę się z zapałem neofity w byciu wredną. Jak już zagaiłam, to zaczynajmy te opowieści dziwnej treści.

czwartek, 8 grudnia 2011

Wspomnienia z dzieciństwa

Wczorajszy Mikołaj i dzisiejsze samopoczucie były powodem do zatopienia się we wspomnieniach. Dlaczego? Mikołaj, bo odświeżył wspomnienia z dzieciństwa. A samopoczucie? Co innego można robić. leżąc z gorączką w łóżku? No, niby można coś czytać, oglądać filmy, ale nie tym razem. 


Bo ból głowy, łzawiące oczy odcięły mi dostęp do takich rozrywek. Zamknęłam więc oczy i popłynęłam… we wspomnienia

Znów jestem małą dziewczynką. Siedzę nad brzegiem rzeki i przyglądam się małym rybkom, które wypływają spod rzecznych wodorostów falujących w mętnej wodzie. W ręku mam szkiełko, które znalazłam na chodniku. Szkiełko ma piękny zielony kolor a kiedy się je ustawi pod słońce błyszczy jak oczko w pierścionku mojej mamy. Dookoła mnie jest mnóstwo skarbów, które czekają aż je znajdę, więc wciąż się rozglądam i szukam.

W krzaku porzeczki rosnącej za domem mam swój tajemny schowek, metalowe pudełko. Nikomu się nie chwalę swoimi skarbami, bo dorośli się na nich nie znają i mówią, że to rupiecie. Nie rozumiem, jak fioletową buteleczkę pachnącą słodko bzem albo duży srebrny guzik ze smokiem można nazwać rupieciem. Jak się mogą nie podobać skrzące się srebrnymi drobinami kamyki czy czerwony koralik opleciony złotą żyłką.

Oprócz zbierania skarbów mam też inne ulubione zajęcia. Jednym z nich jest chodzenie po bardzo wąskim murku przylegającym do ściany mojego domu. Żeby to zrobić trzeba znaleźć szpary pomiędzy czerwonymi cegłami, chwycić się ich końcami palców i dopiero wtedy stawiać małe kroki. Nie można się spieszyć, bo jak kroki są za duże to niewielkie oparcie, jakie daje chropowatość ściany, nie wystarcza do tego by się utrzymać i ląduje się na ziemi. Czasami kaleczę sobie palce o cementową zaprawę, ale kiedy udaje mi się przejść do samego końca, to mam taką satysfakcję, że otarta skóra to głupstwo niewarte uwagi. Ta pozioma wspinaczka w oczach dorosłych nie jest żadnym sukcesem, ale co oni wiedzą. Sukces jest tam gdzie spełnione pragnienie a ja bardzo lubię chodzić po wąziutkim murku metr nad ziemią. Dlaczego? Nie wiem, może, dlatego że to trudne.

Jest jeszcze strych, na który się wchodzi po wąskiej drabinie. Kiedy już pokonam lęk i wejdę pod dach, mogę bawić się w badacza. Sprawdzać, co jest w zakurzonych pudłach, oglądać sterty gazet, które leżą ułożone rocznikami i tytułami. Są; książeczki „Magazynu Polskiego”, płachty „Morza”, „Przekroju”, „Dookoła Świata”, „Polityki”, ta ostatnia interesuje mnie najmniej, bo jest na brzydkim papierze i prawie nie ma obrazków. Czasami nic nie robię, tylko leżę na żelaznym łóżku i obserwuję złote drobinki kurzu tańczące w powietrzu. Lubię też podpatrywać, przez małe okienka tuż przy podłodze, co dzieje się na dole. Z jednej strony domu mam widok na kawałek ulicy a z drugiej widzę ogród i domy sąsiadów. W ogrodzie sąsiada rośnie duża jabłoń, na której nie ma owoców, ale pełno jest ptaków. Obserwowanie nigdy mi się nie nudzi, bo wszystko wydaje mi się szalenie ciekawe.

Pora kończyć to pisanie, bo coraz mniej widzę klawisze. Jeszcze tylko dodam, że chociaż od dawna jestem już dorosła, to wciąż wszystko mnie ciekawi i wciąż mieszka we mnie mała dziewczynka, której też się przyglądam. Jestem do niej podobna, ale czasem brakuje mi jej dzielności i umiejętności oswajania życia. W takich chwilach wracam myślami do czasu, w którym ona uczyła się znajdować we wszystkim radość. W tym dążeniu do radości była bardzo wytrwała, może dlatego, że czuła się samotna i często chciało się jej płakać.