Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prywatność. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prywatność. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 28 listopada 2011

Z jednej strony, z drugiej strony


autor misiolinka
Ostatnio szerokim echem w mediach odbiła się publikacja książki wspomnieniowej, w której Danuta Wałęsa opowiada o swoim życiu. Przeczytałam dzisiaj urywek tej książki i właściwie nie bardzo wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony Danuta Wałęsa ma prawo mówić o swoim życiu, co tylko chce, ale…, no właśnie, jest małe „ale”. Bo nie da się przecież ukryć, że całe zainteresowanie książką wynika głównie z tego, że swoje wspomnienia upublicznia żona Prezydenta i Noblisty.

Z wywiadów, jakich udzielała pani Wałęsowa w związku z promocją książki, przebija rozczarowanie i ogromna potrzeba dowartościowania się. Z czego to wynika? Moim zdaniem z tego, że kiedy wypaliła się miłość do męża, Danuta Wałęsa zapragnęła, żeby chciaż obcy ludzie ją docenili, zobaczyli kim dla niego była i jak bardzo go wspierała. Wcześniej pewnie bardzo się z nim identyfikowała i uważała, że jego sukcesy są też jej sukcesami a teraz zapragnęła uznania dla siebie, jako kobiety i żony


Poza tym, poczuła się zwolniona z lojalności wobec małżonka, który się od niej odsunął. Ale Lech Wałęsa nie jest bez winy. Gdyby zachowywał się wobec żony tak jak powinien, to nie dowiedziałby się z mediów, jakie żale ma do niego jego własna żona. I książka, być może, nigdy by się nie ukazała a nawet, jeżeli, to nie odkrywałaby, aż tak bardzo, osobistych spraw małżonków.

W każdym małżeństwie są jakieś nieporozumienia, zgrzyty, żale, ale jeżeli ludzie się kochają, to potrafią sobie wybaczać i naprawiać to, co szwankuje. Nie zachowują się też nielojalnie wobec małżonka i nie obwieszczają postronnym tego, co on ukrywa. Jednak za lojalność trzeba płacić lojalnością a w małżeństwie państwa Wałęsów chyba tego zabrakło.

Jestem w związku małżeńskim od 32 lat, to szmat czasu, więc mój mąż miał wiele okazji, żeby zrobić coś, co mi się nie spodoba. Ja też nie raz nadepnęłam mu na odcisk. Ale zawsze stanowiliśmy tandem i byliśmy dla siebie najważniejsi, więc nie odmierzaliśmy aptekarską wagą, kto ile zawinił, kto ile dał, kto lepszy a kto gorszy. Gdybym miała ocenić nasze małżeństwo, to uczciwie mogę powiedzieć że jest dobre, szanujemy się, dbamy o siebie i wspieramy się wzajemnie. A mój mąż na pewno by nie powiedział, tego, co Lech Wałęsa, że z żoną jest nie z miłości tylko ze względu na zasady. Nawet gdyby trzymała go przy mnie tylko przysięga, to honor nie pozwoliłby mu robić mi łaski, że ze mną jest.

środa, 20 kwietnia 2011

Prywatność

Prywatność, tym mianem określa się prawo każdej jednostki żyjącej w społeczeństwie do zachowania w tajemnicy osobistych spraw, których nie chce dzielić z innymi. Prawo to jest chronione przez kodeks cywilny. Jednak, żeby posługiwać się prawem w obronie tego, co się nam należy, trzeba udać się do sądu. Wystąpienie z powództwem jest wystawieniem się na dodatkowe ataki, wiąże się ze stresem a walka w sądzie często przypomina czyszczenie szambiarki odkurzaczem.

Cudze życie zawsze jest interesujące, szczególnie dla tych, którzy nie mają własnego. Dawniej plotkarki przystawiały szklankę do ściany, obserwowały z okna a po zebraniu „informacji” leciały do koleżanek i ekscytowały się babraniem się w cudzych sprawach. I nie było ważne, czy informacje są prawdziwe czy wymyślone. Ulubionym miejscem spotkań tych pań był magiel, bo parno, duszno i do czysta można było przerobić cudze życie na szmaty. Jednak w czasach magla, tego prawdziwego, takie zachowania były pogardliwie traktowane przez bardziej kulturalną część społeczeństwa.

Teraz wiele się zmieniło. Współczesny magiel pretenduje do bycia czynnikiem opiniotwórczym i niestety często jest. Obecne maglary, pańcie o ciasnym umyśle (niestety odsetek kobiet w populacji maglujących jest większy niż mężczyzn), kupują kolorową gazetę, siadają przed klawiaturą komputera i już wszystko wiedzą, już wszystko mogą. Pod gust tych pań przygotowuje się specjalną prasę, bo stanowią tzw. target. Kołtunka jest głupia, ale można na niej zarobić i można się nią posłużyć.

Nie od dziś wiadomo, że najlepiej zarabia się na głupocie i najniższych ludzkich instynktach. Jest zapotrzebowanie na towar, znajdzie się ten który go dostarczy a jak trzeba to wyprodukuje. W dziedzinie odkrywania prywatności najlepszym sprzedawcą i producentem są media. Młynarski napisał: Byle głośno, byle głupio, ludzie to kupią. Niestety to święta prawda, znana na całym świecie.

Osoby znane publicznie, tj. te które mają jakieś osiągnięcia, wyrastają ponad przeciętność mają trudniej, bo ich życiem interesuje się więcej ludzi. Przykładów jest wiele, ale przytoczę tylko kilka tych, które mnie najbardziej zniesmaczyły.

Zbigniew Piesiewicz, człowiek wielu talentów, został zmieszany z błotem i skazany na śmierć w życiu publicznym, bo śmieciowa gazeta upubliczniła jego „wstydliwą tajemnicę”. Zastanawiałam się dlaczego człowiek tej miary uległ szantażowi. Jedyne co wymyśliłam to to, że Piesiewicz znając świetnie nasze społeczeństwo, z jego kołtuńską moralnością, dobrze wiedział co go czeka. Wiedział, że nieważny będzie autentyczny dorobek jego życia, ważne będzie to, że jakiś śmieć zarejestrował kamerą jak przebrał się w sukienkę. Wiedział jak wielka jest rzesza moralnie niepełnosprawnych ludzi, którzy zachcą napawać się jego wstydliwą tajemnicą. Magiel to kupi, przeżuje i wypluje.

Andrzej Żuławski znany z tego, że inteligentnie potrafi babrać się w tym co najszpetniejsze w ludzkiej naturze napisał książkę, którą bardzo trafnie zatytułował „Nocnik”. Książka się dobrze sprzedawała, bo bardzo wielu lubi babrać się w zawartości nocnika. Przecież to takie ciekawe, dowiedzieć się, co pan Żuławski robił z córką znanego polityka i projektantki.

Andrzej Łapicki ożenił się w wieku lat 85 z młodą dziewczyną, więc każda kołtunka musiała ocenić ten fakt i słusznie się oburzyć. Ohydnie łamano prywatność tego człowieka i jeszcze słychać było głosy, że jest osobą publiczną, znanym aktorem, więc każdy może wtykać nos pod jego kołdrę.

Ryszard Kapuściński i jego rodzina też zostali ograbieni z prywatności, bo niestety Kapuściński miał ucznia, „przyjaciela”, który strasznie chciał pokazać „prawdziwą twarz” swojego mistrza. Domosławski odbrązawiał Kapuścińskiego, mimo protestów żyjącej żony, bo jego zdaniem społeczeństwo miało prawo wszystko wiedzieć. Znalazł się wydawca i Domosławski wypłynął na trumnie swojego Mistrza jak na okręcie i to że fala śmierdząca zdaje się w niczym mu nie wadziło. Dostał nawet nagrodę literacką – nie ważna przyzwoitość, liczy się lekkie pióro.

Jednak wcale nie trzeba być nikim znaczącym, żeby się przekonać, że cyt. „magiel rządzi, magiel radzi, magiel nigdy cię nie zdradzi”. Wiem o czym mówię, bo chociaż nie jestem osobą publiczną ani nikim znaczącym, to znalazłam się w polu zainteresowania jednaj kołtunki i na własnej skórze odczułam, jak działa magiel.

Dobrze wychowany człowiek gdy znajdzie się w sytuacji, w której zobaczy coś z osobistej czy intymnej sfery drugiego człowieka, wycofuje się albo udaje że nic nie zauważył. Tyle że dobre wychowanie, jak wiele wartości, odchodzi do lamusa. Za to wszelkie odmiany dulszczyzny mają się świetnie. Informacja, prawdziwa czy nie, jest towarem a dzięki współczesnej technice można szybko ją rozpowszechniać i świetnie na niej zarabiać. Albo chociaż dopiec nielubianej osobie.

I tak, wykorzystując techniczne możliwości cywilizowanego świata mentalnie staczamy się w duszną atmosferę magla. Kołtuństwo kwitnie, pączkują obficie wszelkie odmiany chamstwa, bo ludzie zatracili miarę, co wypada a co nie. Sama już nie wiem, czy takie sytuacje bardziej mnie złoszczą czy martwią. Jedno jednak wiem na pewno, bardzo mi się nie podobają.