Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przyzwoitość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przyzwoitość. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 2 sierpnia 2011

Zrobiłam sobie prasówkę...

Zrobiłam sobie prasówkę, chociaż ostatnio unikam śledzenia wiadomości. Przeczytałam relację z obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego i trochę się zbulwersowałam. Tego, co wyprawiają niektórzy politycy i ludzie związani z prawicą, nie sposób przełknąć bez odruchu wymiotnego.

Pies trącał przyzwoitość, my prawi i sprawiedliwi jesteśmy jedynymi szafarzami patriotyzmu i cnót wszelakich, dlatego mamy prawo każdą sytuację wykorzystać dla swoich celów. Tylko my jesteśmy prawdziwymi Polakami, tylko my wiemy co to honor, więc mówimy i robimy, co chcemy i gdzie chcemy – takie nasze prawo. Taką postawę prezentuje J. Kaczyński, który nie zważając na okoliczności, załatwia swoje sprawy. A mnie brzydzą ludzie, którzy na grobach walczą o swoje racje, dlatego straciłam dla niego resztki szacunku. Podobnie jak do bratowej mojego męża, która najpierw prowadziła dziwną dla mnie wojnę na wianki, następnie kosztem teściowej zrobiła sobie reklamę, jak to z potrzeby serca dbała o grób teścia a zaraz po tym na dobre zapomniała o sprzątaniu grobów. Kaliber sprawy inny, ale tak mi się przypomniała sytuacja z mojego podwórka, bo brak zasad ten sam.

Kolejna informacja, która mnie cokolwiek zniesmaczyła, dotyczyła Jacka Kurskiego, który emigruje z Polski z „powodów politycznych”. Nie wiem tylko, czy bardziej to oświadczenie mnie zniesmacza czy śmieszy. Kurski dorabiający ideologię, do podyktowanego własnym interesem wyboru, potwierdzający poniekąd tym wyborem twierdzenia o.(ojca wszystkich krętaczy)Rydzyka, że żyjemy w kraju w którym łamane są prawa człowieka, toczystej wody polityczny merkantylizm w endeckim sosie. Też może zemdlić.

Na „Gazeta. pl” trafiłam na zbiór cytatów z marszałka J. Piłsudskiego. Czasami nie sposób się z nim nie zgodzić. Diagnoza: „Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy.” może wytłumaczyć wszystko co dzieje się w Polsce. Podobał mi się też sposób w jaki marszałek pocieszał rannych żołnierzy:”Czego krzyczysz... co noga? A tamtemu głowę urwało i nie krzyczy, a ty o takie głupstwo.” Sposób na trudną rzeczywistość też fajny:”Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej.”

środa, 20 kwietnia 2011

Prywatność

Prywatność, tym mianem określa się prawo każdej jednostki żyjącej w społeczeństwie do zachowania w tajemnicy osobistych spraw, których nie chce dzielić z innymi. Prawo to jest chronione przez kodeks cywilny. Jednak, żeby posługiwać się prawem w obronie tego, co się nam należy, trzeba udać się do sądu. Wystąpienie z powództwem jest wystawieniem się na dodatkowe ataki, wiąże się ze stresem a walka w sądzie często przypomina czyszczenie szambiarki odkurzaczem.

Cudze życie zawsze jest interesujące, szczególnie dla tych, którzy nie mają własnego. Dawniej plotkarki przystawiały szklankę do ściany, obserwowały z okna a po zebraniu „informacji” leciały do koleżanek i ekscytowały się babraniem się w cudzych sprawach. I nie było ważne, czy informacje są prawdziwe czy wymyślone. Ulubionym miejscem spotkań tych pań był magiel, bo parno, duszno i do czysta można było przerobić cudze życie na szmaty. Jednak w czasach magla, tego prawdziwego, takie zachowania były pogardliwie traktowane przez bardziej kulturalną część społeczeństwa.

Teraz wiele się zmieniło. Współczesny magiel pretenduje do bycia czynnikiem opiniotwórczym i niestety często jest. Obecne maglary, pańcie o ciasnym umyśle (niestety odsetek kobiet w populacji maglujących jest większy niż mężczyzn), kupują kolorową gazetę, siadają przed klawiaturą komputera i już wszystko wiedzą, już wszystko mogą. Pod gust tych pań przygotowuje się specjalną prasę, bo stanowią tzw. target. Kołtunka jest głupia, ale można na niej zarobić i można się nią posłużyć.

Nie od dziś wiadomo, że najlepiej zarabia się na głupocie i najniższych ludzkich instynktach. Jest zapotrzebowanie na towar, znajdzie się ten który go dostarczy a jak trzeba to wyprodukuje. W dziedzinie odkrywania prywatności najlepszym sprzedawcą i producentem są media. Młynarski napisał: Byle głośno, byle głupio, ludzie to kupią. Niestety to święta prawda, znana na całym świecie.

Osoby znane publicznie, tj. te które mają jakieś osiągnięcia, wyrastają ponad przeciętność mają trudniej, bo ich życiem interesuje się więcej ludzi. Przykładów jest wiele, ale przytoczę tylko kilka tych, które mnie najbardziej zniesmaczyły.

Zbigniew Piesiewicz, człowiek wielu talentów, został zmieszany z błotem i skazany na śmierć w życiu publicznym, bo śmieciowa gazeta upubliczniła jego „wstydliwą tajemnicę”. Zastanawiałam się dlaczego człowiek tej miary uległ szantażowi. Jedyne co wymyśliłam to to, że Piesiewicz znając świetnie nasze społeczeństwo, z jego kołtuńską moralnością, dobrze wiedział co go czeka. Wiedział, że nieważny będzie autentyczny dorobek jego życia, ważne będzie to, że jakiś śmieć zarejestrował kamerą jak przebrał się w sukienkę. Wiedział jak wielka jest rzesza moralnie niepełnosprawnych ludzi, którzy zachcą napawać się jego wstydliwą tajemnicą. Magiel to kupi, przeżuje i wypluje.

Andrzej Żuławski znany z tego, że inteligentnie potrafi babrać się w tym co najszpetniejsze w ludzkiej naturze napisał książkę, którą bardzo trafnie zatytułował „Nocnik”. Książka się dobrze sprzedawała, bo bardzo wielu lubi babrać się w zawartości nocnika. Przecież to takie ciekawe, dowiedzieć się, co pan Żuławski robił z córką znanego polityka i projektantki.

Andrzej Łapicki ożenił się w wieku lat 85 z młodą dziewczyną, więc każda kołtunka musiała ocenić ten fakt i słusznie się oburzyć. Ohydnie łamano prywatność tego człowieka i jeszcze słychać było głosy, że jest osobą publiczną, znanym aktorem, więc każdy może wtykać nos pod jego kołdrę.

Ryszard Kapuściński i jego rodzina też zostali ograbieni z prywatności, bo niestety Kapuściński miał ucznia, „przyjaciela”, który strasznie chciał pokazać „prawdziwą twarz” swojego mistrza. Domosławski odbrązawiał Kapuścińskiego, mimo protestów żyjącej żony, bo jego zdaniem społeczeństwo miało prawo wszystko wiedzieć. Znalazł się wydawca i Domosławski wypłynął na trumnie swojego Mistrza jak na okręcie i to że fala śmierdząca zdaje się w niczym mu nie wadziło. Dostał nawet nagrodę literacką – nie ważna przyzwoitość, liczy się lekkie pióro.

Jednak wcale nie trzeba być nikim znaczącym, żeby się przekonać, że cyt. „magiel rządzi, magiel radzi, magiel nigdy cię nie zdradzi”. Wiem o czym mówię, bo chociaż nie jestem osobą publiczną ani nikim znaczącym, to znalazłam się w polu zainteresowania jednaj kołtunki i na własnej skórze odczułam, jak działa magiel.

Dobrze wychowany człowiek gdy znajdzie się w sytuacji, w której zobaczy coś z osobistej czy intymnej sfery drugiego człowieka, wycofuje się albo udaje że nic nie zauważył. Tyle że dobre wychowanie, jak wiele wartości, odchodzi do lamusa. Za to wszelkie odmiany dulszczyzny mają się świetnie. Informacja, prawdziwa czy nie, jest towarem a dzięki współczesnej technice można szybko ją rozpowszechniać i świetnie na niej zarabiać. Albo chociaż dopiec nielubianej osobie.

I tak, wykorzystując techniczne możliwości cywilizowanego świata mentalnie staczamy się w duszną atmosferę magla. Kołtuństwo kwitnie, pączkują obficie wszelkie odmiany chamstwa, bo ludzie zatracili miarę, co wypada a co nie. Sama już nie wiem, czy takie sytuacje bardziej mnie złoszczą czy martwią. Jedno jednak wiem na pewno, bardzo mi się nie podobają.

niedziela, 10 kwietnia 2011

Obchody takie jak dzisiejsze najlepiej obchodzić z daleka

Niedzielny poranek przywitał mnie słońcem, więc szybko odpędziłam resztki snu i nastawiłam się na miły dzień. Miałam ochotę na dobrą herbatę i coś do zjedzenia, bo włączyło mi się ssanie. Odkąd biorę sterydy, to tylko otworzę oczy a już chce mi się jeść.

Przy śniadaniu włączyłam telewizor i trafiłam na kanał informacyjny, a tam relacja z obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej. Jarosław Kaczyński wiecuje w tłumie krzyżowców pod Pałacem Prezydenckim i robi happening polityczny ze ś.p. bratem i bratową w tle. Najwyższe władze z Prezydentem i Premierem też czczą pamięć, składają wieńce i ubolewają w świetle fleszy, pod okiem kamer. W Krakowie na Wawelu bije Dzwon Zygmunta. W wielu miejscach na raz hucznie obchodzi się wydarzenie, któremu powinna towarzyszyć zaduma i refleksja nad kruchością ludzkiego życia. Niestety zamiast godnego uczczenia pamięci zmarłych mamy igrzyska i to w bardzo złym guście.

Życie może ludzi podzielić, ale śmierć wszystkich zrównuje, więc przynajmniej w takich chwilach wypadałoby zachować się przyzwoicie. Może ja mam niedzisiejsze zasady, ale uważam że, jak to się kiedyś mówiło, w majestacie śmierci przyzwoity człowiek zostawia swoje ambicje i pretensje na boku i nawet wrogowi potrafi okazać zrozumienie, nie wykorzystuje sytuacji do załatwiania swoich interesów.

Nic na to nie poradzę, że czuję obrzydzenie, gdy czyjaś śmierć staje się dla kogoś okazją do wykorzystania. Pierwszy raz z taką postawą zetknęłam się na stypie po mojej Teściowej. Brat męża miał w imieniu synów Zmarłej podziękować rodzinie za przybycie. Zaczął dziękować i wtedy jego żona weszła mu w słowo i dała upust swojej niezaspokojonej potrzebie bycia gwiazdą. Stypa stała się dla niej okazją, żeby się popisać i jednocześnie upokorzyć nielubianego szwagra, więc w podziękowaniach skupiła się wyłącznie na sobie i swoim mężu. Znając ją nie oczekiwałam zbyt wiele, ale mimo wszystko nie spodziewałam się, że tak ostentacyjnie pominie mojego męża. Jego udział w tej smutnej okoliczności ograniczy wyłącznie do partycypowania w kosztach zorganizowania stypy. Jednak, jeżeli ktoś prowadzi walkę na wianki, przypisuje sobie zasługi Zmarłej w trosce o grób męża, a po zareklamowaniu się jako jedynej opiekującej się grobem swojego teścia przestaje o niego dbać, to widocznie ma coś z hieny cmentarnej i nie stać jej na inne zachowanie.

Tyle że Jarosław Kaczyński nie jest osobą prywatną i zasięg jego zachowania godzi w większość społeczeństwa. On na trumnie brata chce ponownie wjechać do Sejmu i nie widzi w tym niczego złego. Wygląda na to, że nie ma ceny, której by nie zapłacił za postawienie na swoim i zaspokojenie chorych ambicji. Antagonizuje ludzi, zaniża standardy (nie tylko w polityce), ośmiesza Polskę a jednocześnie twierdzi że kierują nim szlachetne pobudki i prawdziwy patriotyzm. Szkoda że nie myśli o rodzinach pozostałych tragicznie zmarłych uczestników feralnego lotu. Sądzi że ich żałoba jest mniej ważna od jego  straty? Dlatego nie bierze ich uczuć pod uwagę, skazując na cyrk, który urządza wokół tragedii? A może zwyczajnie nikt i nic oprócz niego się nie liczy, nawet pamięć brata. Nie dziwię się część rodzin zrezygnowała z udziału w takich obchodach. Trzeba im współczuć, że ich bliscy i oni sami są tylko elementem czyjejś gry.

niedziela, 30 stycznia 2011

Najważniejsze jest to, co widzisz w swoim lustrze.

„Twarz to co wyrosło dokoła nosa.” napisał Julian Tuwim. Do niektórych ta definicja pasuje jak ulał, bo posiadają wyłącznie twarz rozumianą, jako przednią stronę ludzkiej głowy. Co ciekawe, tacy ludzie bardzo dbają o tzw dobre imię, są wręcz przeczuleni na tym punkcie. Kiedy powiesz takiemu prawdę, że widzisz gębę a nie twarz, to się obrazi i znienawidzi cię na wieki wieków amen. Człowiek dla którego twarz nie jest tylko miejscem dookoła nosa nie boi się  aż tak o swoją godność. Cóż, widocznie im mniej godności, tym bardziej trzeba jej bronić. Obiegowe powiedzenia -„wyjść z twarzą”, „zachować twarz” i staropolskie „nie robić z gęby cholewy”- były używane do określenia honorowego zachowania. Dzisiaj w cenie jest mamona, więc takie staroświeckie dyrdymały jak honor i przyzwoitość, straciły na znaczeniu. Kiedyś jak człowiek tracił honor był napiętnowany. Ludzie wśród których żył, odsuwali się od niego, zupełnie jakby brak honoru był pchłą, która przeskoczy i zacznie pasożytować na nowym nosicielu. Coś w tym jest, bo ludzie z którymi przebywamy mogą mieć na nas destrukcyjny wpływ. Dlaczego przy sobocie poruszam taki niewdzięczny temat? Poruszam, bo właśnie dziś dotarła do mnie kolejna informacja, która zniechęca mnie do ludzi. Już od dłuższego czasu mam wątpliwą przyjemność obserwowania sytuacji, w której główni bohaterowie pozbywają się honoru, godności i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Smutne. Ale chyba nie dla nich, bo wbrew faktom mają o sobie niezmiennie dobre mniemanie. Uważają się za porządnych ludzi. Nieważne, że matkę, która ślepo im ufała, traktowali jak narzędzie do realizacji swoich planów. Nieważne, że chociaż mogli jej oszczędzić przykrej starości to tego nie zrobili, bo im się nie opłacało wyrwanie jej spod władzy domowego tyrana. Nieważne, że poprzestali na wykreowaniu się w roli troskliwych opiekunów i dbaniu o pozory. Nieważne, że inni członkowie rodziny też doświadczyli z ich strony tej szczególnej uczciwości, która pozwala, żeby dla zabezpieczenia sobie maksimum zysku, oszukiwać i krzywdzić. To wszystko jest dla nich nieważne, dlatego spokojnie występują w roli jedynie prawych i sprawiedliwych. I, o ironio, pokrzywdzonych. Przez kogo? No przez tych , którzy powiedzieli jaka jest prawda i nie pozwolili się okraść. Dziwne? Okazuje się, że nie dla wszystkich. Ja tego nie rozumiem, ale spokojnie mogłabym z tym brakiem zrozumienia żyć, gdybym tylko nie spotykała ich na swojej drodze. W końcu nie muszę wszystkiego rozumieć. Nie mam też zapędów, żeby naprawiać innych, bo ze sobą mam wystarczająco dużo roboty. Poza tym, wolę unikać kontaktu z ludźmi, których postępowanie mnie brzydzi, ponieważ nie pasuje mi pogardliwy stosunek do drugiego człowieka. Jednak czasami trudno się odizolować i trzeba się zmierzyć nie tylko z tymi, których się nie lubi, ale też ze sobą. Z tą częścią nas, która krytykuje, ocenia, potępia, pogardza. To nie jest proste, bo co by nie powiedzieć, ocenianie innych przychodzi nam łatwiej niż ocenianie siebie. Stopień trudności wzrasta, gdy krzywdzą nas albo bliskich nam ludzi. Do głosu dochodzi wtedy  nasze ego, które puchnie z dumy, że my „czegoś tam” nigdy byśmy nie zrobili. I to też nie jest dobre, bo grozi popadnięciem w pychę. Od czasu, gdy chcę czy nie, muszę testować na swoim żywym organizmie, jak to jest walczyć z odczuwaniem pogardy i uciekać przed nienawiścią, widzę jakie to trudne. Na szczęście dla mnie jestem praktyczna. Nie lubię zatruwać sobie życia negatywnymi emocjami, więc złość szybko mi przechodzi. Mówię sobie, że dla mnie najważniejsze jest moje odbicie w lustrze. Inni też mają lustra. A co w nich widzą? Nie mój problem. Ich małpy, ich cyrk.