Cisza
to nie zawsze spokój, ale cudnie jest znaleźć spokój w ciszy.
Schować się pod zamkniętymi powiekami, pomilczeć, pomyśleć i popłynąć... Kiedy znudziło mi się wsłuchiwanie we własny
oddech włączyłam sobie Beethovena, którego po długiej przerwie
odkrywam na nowo.
To właśnie robiłam dziś całe przedpołudnie. A teraz pora wziąć się za robotę. Święta coraz bliżej, więc trzeba ogarnąć chałupę i pomyśleć o jakichś świątecznych zakupach. Nie ma zmiłuj.
Tym bardziej, że wyniki badań są całkiem dobre, więc odpadła jedna z istotnych przyczyn świątecznej wymuwkozy. No, ale pan doktor G. stracił w moich oczach, bo kto to widział tak mnie straszyć, jak ja i bez tego jestem przestraszona kiepskim stanem swoich przyszłych zwłok. Ale nic to. Nie dajemy się i żyjemy dalej. Serdeczności dla tych, których zmartwił mój ostatni wpis.
obrazki złowione w sieci