Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą złe samopoczucie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą złe samopoczucie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 listopada 2020

Kwiatki, kwiateczki

 

Donosiłam Wam uprzejmie, że ja to się cieszę byle czym? Jeżeli nie, to teraz donoszę, że tak właśnie jest. Najnowszy powód do radości sponsorują... koszule nocne, które wzięły na siebie obowiązek pilnego uszczęśliwienia mojej steranej życiem osoby. A pocieszenia wymagałam na gwałt, bo ostatnie dni dały mi okropnie w kość.

środa, 7 marca 2012

Nie będę się spinać















Ostatnie parę dni było dość ciężkie, więc nie miałam czasu zajrzeć na bloga. Zmiana pogody trochę dała mi w kość, bo chociaż za oknem piękne słońce, to ja czułam się okropnie zamulona. Głowa jak bania, serce goniące jak Kusociński i jeszcze ta darmowa karuzela przy każdej zmianie pozycji. Nie ma się co dziwić, że robota szła mi z trudem i na wszystko potrzebowałam dwa razy tyle czasu. Dzisiaj nie czuję się lepiej, więc zrobiłam sobie wolne. Zamiast siedzieć przy komputerze idę zaraz na długi spacer. Potem lekki obiad, małe porządki w domu a wieczorem jakaś książka. Skoro nie da się inaczej to trzeba wrzucić na luz.

Bo nie ma sensu spinać się ponad miarę. Zamiast traktować siebie jak poganiacz niewolników trzeba sobie pomóc. Dlatego mam zamiar lenić się bez wyrzutów sumienia. Przynajmniej do jutra. A co będzie jutro to się zobaczy.

Jest taki świetny wiersz Mateusza TEO Kurcewicza, który to wiersz często sobie powtarzam.
* * *
śladem chwili jesteśmy
z tych małych najkrótszej
nie myślmy o wczoraj
pomyślmy o teraz
nie myślmy o jutrze

A teraz już zbieram się zobaczyć, co nowego na dworze. Może znajdę pierwsze ślady nadchodzącej wiosny i będę je mogła pokazać mojemu wnukowi, który właśnie dzisiaj skończył pierwszy rok życia.





piątek, 18 lutego 2011

Życie marne, ale żyć się chce.

Za oknem piękna zima i poszłabym na spacer, ale nie pójdę. Pokutuję po wczorajszym wyjściu. Cały dzień przeleżałam, bo kręgosłup tak boli, że wyć się chce, serce się tłucze a ciśnienie 86/54. Jednym słowem czuję że żyję, ale jakości życia nie ma co mi zazdrościć.

Jednak muszę a nawet chcę jeszcze trochę pożyć. Powodów jest kilka. Po pierwsze, lubię żyć. Po drugie, muszę poczekać aż stanieje kremacja, bo teraz jest kosztowniejsza niż zwykły pochówek. A ja mam kaprys, żeby po śmierci nie leżeć i nie karmić robaków. Dosyć się wyleżałam za życia. No a po trzecie,to nie ma się do czego śpieszyć - na koniec życia trafić do puszki, to jednak marna perspektywa.

Słyszałam fajny kawał.

Kończy się pogrzeb. Niektórzy żałobnicy rzucają kwiaty na trumnę spuszczoną do grobu. Nagle słychać głośne: pac! To jeden z żałobników wrzucił do grobu bombonierkę. Reszta patrzy na niego ze zdziwieniem a ten speszony zaczyna się tłumaczyć.
- Przepraszam bardzo, ale kwiaciarnia była zamknięta, to kupiłem cioci czekoladki.

Jak usłyszałam ten kawał, to od razu pomyślałam, że cioci to bez różnicy, ale robaczki będą miały deser. Na koniec jeszcze jeden kawał, który mnie śmieszy, chociaż może nie powinien, bo niedługo będę babką.

Matka krzyczy na dzieci:
- Dzieci, co wy robicie?! Nie po to się babcia powiesiła, żebyście się na niej huśtały.
- A po co? - pyta dziewczynka.
- Oj, ty gupia jesteś. Przecież po to, żeby się spełniły świąteczne życzenia tatusia – odpowiada chłopczyk.