Za oknem piękna zima i poszłabym na spacer, ale nie pójdę. Pokutuję po wczorajszym wyjściu. Cały dzień przeleżałam, bo kręgosłup tak boli, że wyć się chce, serce się tłucze a ciśnienie 86/54. Jednym słowem czuję że żyję, ale jakości życia nie ma co mi zazdrościć.
Jednak muszę a nawet chcę jeszcze trochę pożyć. Powodów jest kilka. Po pierwsze, lubię żyć. Po drugie, muszę poczekać aż stanieje kremacja, bo teraz jest kosztowniejsza niż zwykły pochówek. A ja mam kaprys, żeby po śmierci nie leżeć i nie karmić robaków. Dosyć się wyleżałam za życia. No a po trzecie,to nie ma się do czego śpieszyć - na koniec życia trafić do puszki, to jednak marna perspektywa.
Słyszałam fajny kawał.
Kończy się pogrzeb. Niektórzy żałobnicy rzucają kwiaty na trumnę spuszczoną do grobu. Nagle słychać głośne: pac! To jeden z żałobników wrzucił do grobu bombonierkę. Reszta patrzy na niego ze zdziwieniem a ten speszony zaczyna się tłumaczyć.
- Przepraszam bardzo, ale kwiaciarnia była zamknięta, to kupiłem cioci czekoladki.
Jak usłyszałam ten kawał, to od razu pomyślałam, że cioci to bez różnicy, ale robaczki będą miały deser. Na koniec jeszcze jeden kawał, który mnie śmieszy, chociaż może nie powinien, bo niedługo będę babką.
Matka krzyczy na dzieci:
- Dzieci, co wy robicie?! Nie po to się babcia powiesiła, żebyście się na niej huśtały.
- A po co? - pyta dziewczynka.
- Oj, ty gupia jesteś. Przecież po to, żeby się spełniły świąteczne życzenia tatusia – odpowiada chłopczyk.
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz