Szukaj na tym blogu

czwartek, 31 grudnia 2015

DO SIEGO ROKU




No i mamy już ostatni dzień 2015 roku. Szybko minął, jak dla mnie za szybko. Cóż, tak to już jest, że im jesteśmy starsi tym szybciej ucieka nam czas. 

Dzisiaj świętuję z mężem 36 rocznicę ślubu i też nie wiem kiedy to zleciało. Za kilka miesięcy mój wnuk skończy 5 lat, a ja wciąż się dziwię, że już jestem babką. Nie żebym miała coś przeciwko temu czy żebym na siłę chciała zatrzymać czas, ale marzy mi się; żeby dni i lata mijały powoli, żeby życie płynęło wolnym nurtem, pozwalając smakować każdą chwilę i nieśpiesznie cieszyć się każdym dniem.

Za chwilę wejdziemy w Nowy Rok, więc z tej okazji życzę Czytelnikom mojego bloga dużo zdrowia, radości, marzeń do spełnienia, nadziei, która pomaga żyć, jak najmniej życiowych zakrętów i wielu dobrych ludzi wokół. Szczęśliwego Nowego Roku 2016.



poniedziałek, 28 grudnia 2015

No i wykonał polecenie




Politycznej hucpy ciąg dalszy – prezydent podpisał nowelizację ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Nie dziwię się, mam tylko odruch wymiotny, bo organicznie nie toleruję aroganckich hipokrytów.

A w expose Duda obiecywał, że będzie niezłomny i jest - rzeczywiście niezłomnie wykonuje polecenia prezesa. Zamiast stać na straży prawa sankcjonuje bezprawie, zamiast być prezydentem wszystkich Polaków jest prezydentem Kaczyńskiego. Żałosny gościu, który na pewno nie jest moim prezydentem.

Sytuacja jest mało śmieszna, ale co pozostaje? Tylko śmiech.

Maliniaki dwa, pierwszy zabawny drugi tylko śmieszny.


I jeszcze kilka memów, które mi się spodobały. 






















 






niedziela, 27 grudnia 2015

Poświąteczny remanent






Święta, święta i po świętach - od jutra wraca szara rzeczywistość i trzeba ją ogarnąć. Ostatnie dni tego roku zamierzam wykorzystać na załatwienie kilku spraw.

Najważniejsza - zamknąć rachunki z bliską mi osobą, bo w każde święta wraca do mnie smutek i żal. Zbyt długo pozwalałam, żeby daleka przeszłość kładła się cieniem na mojej teraźniejszości.

Dawno temu zostałam skrzywdzona, ale nic z tym nie zrobiłam. Zamiast nazwać rzeczy po imieniu, protestować, bronić się, zwinęłam się z bólu i odeszłam. Nie chciałam walczyć i nie chciałam mieć nic wspólnego z kimś kto tak mnie zranił. Ale gorycz zawodu wzięłam ze sobą na lata.

Ostatnio, przez przypadek a może właśnie nie przez przypadek, trafiłam na słowa Fredericka Buechnera, które skłoniły mnie do głębszej refleksji:
Spośród siedmiu grzechów głównych gniew jest tym, który może przynieść Ci najwięcej radości. Lizanie swoich ran, międlenie w ustach krzywd z odległej przeszłości, smakowite mlaskanie na myśl o gorzkich konfrontacjach, które mnie czekają, rozkoszowanie się ostatnim kęsem bólu, który sprawiłem oraz tego, którym się odwzajemniłem - toż to prawdziwa królewska uczta. Jedyny minus jest taki, że podczas tej uczty pożerasz samego siebie. Obgryziony szkielet, który zostanie po tym obżarstwie, to Twój szkielet.

Skorzystam z nauki, bo już najwyższy czas darować sobie ten żal i  zostawić za sobą ten bolesny epizod. Co było minęło.


obrazek złowiony w sieci

piątek, 25 grudnia 2015

Taka miłość się zdarza




Komedie romantyczne przyprawiają mnie o ból zębów, na melodramatach się męczę, historie z cyklu „kocha nie kocha, Stefan czy Zocha” mnie nudzą, ale  prawdziwie głęboka miłość niezmiennie budzi mój zachwyt i uwielbienie.
 
Znalazłam taką piękną historię o dwojgu ludzieńkach, miłości, Bogu, życiu, pasji. Na razie zapisuję na blogu link do artykułu, a książkę „"Takie piękne życie. Portret Wojciecha Kilara" autorstwa Barbary Gruszka-Zych.” już zamówiłam w księgarni wysyłkowej, więc po świętach będę mogła przeczytać pełną wersję tej historii.

A póki co cieszę się z mojej miłości i jestem wdzięczna losowi, że mi ją dał. Przyjemnie pomyśleć, ze ma się wielki skarb, który można wciąż od nowa przyjmować i wciąż dzielić go z innymi. Miłości na te świąteczne dni i wszystkie kolejne – życzę Czytelnikom mojego bloga.
 
Na koniec trochę muzyki Wojciecha Kilara, moje ulubione walce.




obrazek złowiony w sieci