Minął tydzień od mojego ostatniego wpisu. Przez ten czas wiele się działo. Najpierw skupiłam się na robocie i cieszyłam się, że nieźle mi idzie. A później, cóż, podniósł mi się poziom pH i nie chciało mi się gadać. Widocznie mój pech poczuł się samotny i znów do mnie przylazł. Za dobrze mi było, więc musiało coś wyleźć. Okazało się że moje sercowe problemy, które bardzo chętnie zwalałam na @menpopauzę, to jednak poważniejsza sprawa. Stwierdzono u mnie wadę serca, która rozwijała się latami, bo do tej pory nie byłam właściwie zdiagnozowana. W przyszłym tygodniu będę miała kolejne badania, które mają określić wielkość ubytku. Od tego jak wielki jest ubytek zależy termin zabiegu chirurgicznego. Kiedy pomyślę o czekających mnie atrakcjach, to mam ochotę kląć jak szewc w poniedziałek. Dopiero co minął rok odkąd miałam operację, bo znaleziono mi guza w brzuchu. Guz na szczęście okazał się niegroźny, ale co użyłam ze wstępną diagnozą guza trzustki to moje. Wychodzi na to, że jestem wyjątkowo wybrakowanym egzemplarzem, bo co mnie przebadają, to znajdują coś felernego. Jedyna rada to trzymać się z daleka od lekarzy, ale jak to zrobić, gdy chce się żyć. A mnie teraz chce się żyć jeszcze bardziej niż dotychczas. Jestem zakochana w cudnym chłopczyku, zbieram owoce macierzyństwa, bo z córką jesteśmy sobie bardzo bliskie, moje małżeństwo jest na nowym etapie rozwoju, bo znów jesteśmy tylko we dwoje, nareszcie mogę zająć się tym, o czym kiedyś tylko marzyłam. Z drugiej strony jestem zmęczona dbaniem o swoje zdrowie. Mam po kokardę upierdliwych badań, egzystencjalnych lęków, stresujących pobytów w szpitalu. Po dziurki w nosie mam chronicznego bólu, znoszenia codziennych dolegliwości, dyskomfortu. Chcę żyć, a nie z jednej choroby wchodzić w drugą. Tylko jakie to ma znaczenie, że tamtego chcę a tego sobie nie życzę? Nikt mi przecież nie obiecywał, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie. Nie podoba mi się że życie czasem bardzo boli. Tylko że to niczego nie zmienia. Kiedyś przeczytałam wiersz (poezja daje mi oddech), który oddaje to co teraz czuję.
* * *
O Boże, jakiż bój śmiertelny!
Dwóch ludzi mieszka w moim łonie:
Jeden ku Tobie wznosi dłonie,
Miłości i ufności pełny
Gdy drugi, hardy i niewierny,
Przeciw Twej woli buntem zionie
tłum. Jeana Racina
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz