Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą serce. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą serce. Pokaż wszystkie posty

środa, 18 maja 2011

Sercowa kuracja

Prawie cały dzień spędziłam z córką i wnukiem. Fizycznie jestem wypompowana, ale humor bardzo mi się poprawił. Rano byłyśmy u pediatry. Mały rozwija się bardzo dobrze, jest silny i waży już prawie 7 kg. Podczas wizyty pokazał się pani doktor z najlepszej strony, dał się rozebrać bez wrzasków, przy badaniu nie protestował, tylko gruchał i pięknie się uśmiechał. Prosto z przychodni poszłyśmy na targ. Na straganach mnóstwo nowalijek aż chce się jeść. Zrobiłyśmy zakupy i poszłyśmy do domu. Spacer przez osiedle, na którym mieszkam, to sama przyjemność. Pięknie kwitną drzewa, krzewy, kwiaty na klombach – wiosna w pełnej krasie. Kiedy wróciliśmy do domu, zajęłam się Niutkiem a córka gotowaniem obiadu. Obie byłyśmy zadowolone. Marta odpoczęła od małego a ja mogłam się nim nacieszyć. W życiu bym nie przypuszczała, że zabawa grzechotkami, seplenienie i wydawanie nieartykułowanych dźwięków może być aż tak odprężające. Niestety wszystko co dobre szybko mija - mąż wrócił z pracy i przejął małego. Wieczorem córka z chłopakami poszła do siebie i zostaliśmy z mężem sami. Trochę pogadaliśmy a potem ja sprzątnęłam kuchnię, mąż usnął na książce (musiała być bardzo ciekawa). Teraz wącham konwalie, które dostałam od córki i wystukuję na klawiaturze ślad dzisiejszego dnia. Znowu jest dobrze, chociaż nic wielkiego się nie wydarzyło i właściwie nic się nie zmieniło. Tylko ja skupiłam się na tym, że mój czas jest teraz, nie wczoraj i nie jutro. I tak będzie co ma być, a serce najlepiej się leczy wspaniałością codziennych rzeczy.

niedziela, 15 maja 2011

Mam dość

Końcówka tygodnia dała mi się we znaki, więc cieszę się, że jutro niedziela. Muszę złapać oddech, bo na razie to ledwie zipię a mój ciężko wypracowany optymizm chwilowo się oddalił. Ja też chętnie bym się od siebie oddaliła, bo mam siebie dosyć. W piątek potwierdziło się, że do moich licznych braków, mogę dodać sobie jeszcze wadę serca - jakieś prawo-lewe przecieki liczone w bąbelkach, w perspektywie skrzepliny, udary i cholera wie co jeszcze. Muszę się jakoś pozbierać i zacząć ignorować swój organizm, niech radzi sobie sam. Ja ma dość. Mogę łykać leki, które bezpłatnie dostałam od przemiłej lekarki (w aptece 280 zł za pudełko), ale nic więcej nie chcę w tej sprawie wiedzieć ani robić. Za miesiąc może pomyślę co dalej. Teraz muszę odpocząć, nacieszyć się wiosną, wnukiem i wszystkim co dobre w moim życiu. Spróbuję wziąć przykład z mojej ulubionej poetki.

* * *

" Jak się czuję "

Kiedy ktoś zapyta jak się czuję.
Grzecznie mu odpowiem, że dobrze, dziękuję.
To że mam artretyzm to jeszcze nie wszystko.
Astma, serce mi dokucza i mówię z zadyszką.
Puls słaby, krew moja w cholesterol bogata.
Lecz dobrze się czuję jak na moje lata.

Bez laseczki teraz chodzić już nie mogę.
Choć zawsze wybieram najłatwiejszą drogę.
W nocy przez bezsenność bardzo się morduję
ale przyjdzie ranek. znów dobrze się czuję.
Mam zawroty głowy, pamięć figle płata.
Lecz dobrze się czuję jak na swoje lata.

Z wierszyka mojego ten sens się wywodzi.
Że kiedy starość i niemoc przychodzi.
To lepiej się zgodzić ze strzykaniem kości
I nie opowiadać o swojej starości.
Zaciskając zęby z tym losem się pogódź.
I wszystkich wokół chorobami nie nudź.

Powiadają starość okresem jest złotym.
Kiedy spać się kładę zawsze myślę o tym.
"Uszy" mam w pudełku,
"Zęby" w wodzie studzę,
"Oczy" na stoliczku zanim się obudzę.
Jeszcze przed zaśnięciem ta myśl mnie nurtuje.
Czy to wszystkie części które się wyjmuje??

Za czasów młodości (mówię bez przesady)
Łatwe były biegi, skłony i przysiady.
W średnim wieku jeszcze tyle sił zostało.
Żeby bez zmęczenia przetańczyć noc całą
A teraz na starość czasy się zmieniły.
Spacerkiem do sklepu, z powrotem bez siły.

Dobra rada dla wszystkich którzy się starzeją.
Niech zacisną zęby i z życia się śmieją.
Kiedy wstaną rano "części" pozbierają.
Niech rubrykę zgonów w prasie przeczytają..
Jeśli ich nazwiska tam nie figurują.
To znaczy ze zdrowi i dobrze się czują.

W.Szymborska

środa, 4 maja 2011

Podniósł mi się poziom pH

Minął tydzień od mojego ostatniego wpisu. Przez ten czas wiele się działo. Najpierw skupiłam się na robocie i cieszyłam się, że nieźle mi idzie. A później, cóż, podniósł mi się poziom pH i nie chciało mi się gadać. Widocznie mój pech poczuł się samotny i znów do mnie przylazł. Za dobrze mi było, więc musiało coś wyleźć. Okazało się że moje sercowe problemy, które bardzo chętnie zwalałam na @menpopauzę, to jednak poważniejsza sprawa. Stwierdzono u mnie wadę serca, która rozwijała się latami, bo do tej pory nie byłam właściwie zdiagnozowana. W przyszłym tygodniu będę miała kolejne badania, które mają określić wielkość ubytku. Od tego jak wielki jest ubytek zależy termin zabiegu chirurgicznego. Kiedy pomyślę o czekających mnie atrakcjach, to mam ochotę kląć jak szewc w poniedziałek. Dopiero co minął rok odkąd miałam operację, bo znaleziono mi guza w brzuchu. Guz na szczęście okazał się niegroźny, ale co użyłam ze wstępną diagnozą guza trzustki to moje. Wychodzi na to, że jestem wyjątkowo wybrakowanym egzemplarzem, bo co mnie przebadają, to znajdują coś felernego. Jedyna rada to trzymać się z daleka od lekarzy, ale jak to zrobić, gdy chce się żyć. A mnie teraz chce się żyć jeszcze bardziej niż dotychczas. Jestem zakochana w cudnym chłopczyku, zbieram owoce macierzyństwa, bo z córką jesteśmy sobie bardzo bliskie, moje małżeństwo jest na nowym etapie rozwoju, bo znów jesteśmy tylko we dwoje, nareszcie mogę zająć się tym, o czym kiedyś tylko marzyłam. Z drugiej strony jestem zmęczona dbaniem o swoje zdrowie. Mam po kokardę upierdliwych badań, egzystencjalnych lęków, stresujących pobytów w szpitalu. Po dziurki w nosie mam chronicznego bólu, znoszenia codziennych dolegliwości, dyskomfortu. Chcę żyć, a nie z jednej choroby wchodzić w drugą. Tylko jakie to ma znaczenie, że tamtego chcę a tego sobie nie życzę? Nikt mi przecież nie obiecywał, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie. Nie podoba mi się że życie czasem bardzo boli. Tylko że to niczego nie zmienia. Kiedyś przeczytałam wiersz (poezja daje mi oddech), który oddaje to co teraz czuję.

* * *
O Boże, jakiż bój śmiertelny!
Dwóch ludzi mieszka w moim łonie:
Jeden ku Tobie wznosi dłonie,
Miłości i ufności pełny
Gdy drugi, hardy i niewierny,
Przeciw Twej woli buntem zionie
tłum. Jeana Racina

piątek, 11 lutego 2011

Mam szczęście do ludzi

Mam szczęście do ludzi. Wiele razy się o tym przekonałam. Dzisiaj był ten kolejny raz. Miałam trudną sytuację, zagrożone było zdrowie mojej córki i jej dziecka. Okropnie się bałam i byłam bezradna.


Zadzwoniłam po wsparcie do moich koleżanek. Każda z nich, bez namysłu zrobiła co mogła, żeby pomóc. W ciągu kilku godzin dostałam pomoc jakiej potrzebowałam - córka ma fachową opiekę.


Jestem wdzięczna losowi, że spotykam na mojej drodze ludzi, którzy mają serce a nie tylko pompę tłoczącą krew. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłam, że zawsze kiedy potrzebuję dostaję tak wiele. Pewnie nigdy się nie dowiem, ale jestem wdzięczna, cieszę się i nigdy nie zapominam dobra, które mi wyświadczono.



Wdzięczność - ks. Jan Twardowski

Jest taka wdzięczność kiedy chcesz dziękować
lecz przystajesz jak gapa bo nie widzisz komu
a przecież sam nie jesteś płacząc po kryjomu
Niewidzialny jest z Tobą co jak kasztan spada
jest taka wdzięczność kiedy chcesz całować
oczy włosy niewidzialne ręce
powietrze deszcz co chlapie
zimę saneczki dziecięce
dom rodzinny co spłonął z portretem bez ucha
rozstania niby przypadkowe
kiedy żyć nie wypada a umrzeć nie wolno
jest taka wdzięczność kiedy chcesz dziękować
za to że niosą ciebie nieznane ramiona
a to czego nie chcesz najbardziej się przyda
szukasz w niebie tak tłoczno i tam też nie widać