autor: casper111 |
Właściwie, to tylko w Dzień Matki nie ścigałam się z czasem. Świętowałam spokojnie, nie patrząc na zegarek, zanurzałam się w rodzinnym ciepełku i refleksjach. Dzień Matki jest świętem, które w jakimś stopniu dotyczy wszystkich, ale dla kobiet ma jednak wymiar szczególny, bo nie tylko mamy matki, ale same nimi bywamy. Bycie matką to nie jest prosta sprawa, to wyzwanie, któremu chciałoby się lepiej sprostać, przynajmniej dla mnie. Nie czuję się Matką Polką, która zasługuje na pomnik. Mam sporo zarzutów pod swoim adresem i dziwię się tym matkom, które uważają, że zawsze były takie jak trzeba. Ja nie byłam tak dobrą matką jak chciałam. Unikałam błędów mojej Mamy, ale popełniałam swoje. W chwili szczerości zapytałam moją dorosłą córkę o co ma do mnie pretensje, w czym ją zawiodłam. Powiedziała, że nie ma niewypowiedzianych żalów, że byłam w porządku i nie ma o czym mówić. Ale ja swoje wiem. Parę rzeczy na pewno bym zmieniła. Na moje szczęście trafiło mi się mądre dziecko, które mimo mojej nieudolności wychowawczej i różnych braków, wyrosło na fajnego człowieka. To wielka frajda, gdy dziecko się nie tylko bezwarunkowo kocha, ale też bardzo lubi. Mnie tak się trafiło, więc tym bardziej cieszę się swoim macierzyństwem. Dodatkową przyjemnością jest obserwowanie, jak moja córka realizuje się w roli matki.
W tym roku po raz pierwszy obie obchodziłyśmy Dzień Matki. Dostałam od córki moje ulubione białe frezje i trochę słodkości. A w imieniu Niutka ja podarowałam młodej mamie srebrną, czterolistną koniczynkę, jako dobry omen na szczęśliwe macierzyństwo. Przy okazji dowiedziałam się, że Marta na kilka dni przed zajściem w ciążę znalazła czterolistną koniczynkę, więc może to nie tylko przypadek, że wpadłam na pomysł takiego prezentu. Kto wie co się za tym kryje. Nawet jeżeli nic, nawet jeżeli to tylko magiczne myślenie, to co szkodzi wierzyć w dobre zbiegi okoliczności.
Wieczorem pojechałam z mężem na cmentarze, żeby wspomnieć nasze Mamy. Było już dość późno a jednak cmentarne alejki były pełne ludzi. Na wielu grobach płonęły znicze. To piękne, że nie odchodzimy tak całkiem, że ktoś zapali żywy ogień w ostatnim miejscu naszej ziemskiej wędrówki.
* * *
Matki
Po zielonym ogrodzie, po pluszowych ścieżkach
Chodzą jasne kobiety niezgrabne, jak gruszki,
Mówią bajki o wróżce, która w sadzie mieszka,
I gładzą wąską ręką, napęczniałe brzuszki.
Wiatr zaprasza nasturcje w aksamitny kołys.
Po rowerach rosną kwiatki bratki, niezabudki,
Jutro będzie stu malców wesołych i gołych
Ciągnęło ociężałe, mlekiem słodkie sutki.
Kiedy słońce w arteriach przelewa się żmudnie,
Ciała kobiet są słodkie jak dojrzałe dynie.
Po zielonym ogrodzie w słoneczne południe
Chadzają chrystusowe białe gospodynie.
Bruno Jasieński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz