Rano obudził mnie warkot kosiarek. Spojrzałam na zegarek, godzina 7:15. Trawa się ledwie zazieleniła a już ją koszą, bo zarząd osiedla, na którym mieszkam, ma chyba jakąś tajną spółkę z firmą zajmującą się utrzymaniem zieleni. Dlatego od wczesnej wiosny do późnej jesieni zanim trawa zdąży odrosnąć już jest strzyżona do samej ziemi. Wkurza mnie to, ale umiarkowanie, bo ćwiczę się w cierpliwości na rzeczy, które są poza moim wpływem. Jest i pożytek z tej sytuacji, piękny zapach, który wypełnił pokój.
Skoro już się obudziłam, to nie było sensu próbować dosypiać zarwaną noc. Zrobiłam sobie lekkie śniadanie, łyknęłam garść prochów na zdrowie prawie wszystkiego co składa się na mój żywy póki co organizm i skończyłam ostatnie rozdziały książki, którą czytałam w nocy. Stephanie Getrler otwierała przede mną życie w prawdzie doświadczeń i bogactwie fikcyjnych wyobrażeń na temat prawdziwych bohaterów i sytuacji. Historia macierzyńskiej miłości, trudnych przeżyć utraty dziecka, tęsknoty oddalenia. I jeszcze ten tytuł, który bardzo mi przypadł do gustu: „Stanę się wiatrem”. Suma summarum, zamiast prowadzić higieniczny tryb życia znowu dałam ciała.
Jednak nie żałuję, bo dzięki tej książce uświadomiłam sobie, jak dobre mam życie. Jestem matką, która wciąż może cieszyć się swoim dzieckiem. Los był pod tym względem dla mnie bardzo łaskawy, ominęło mnie to co najgorszego może spotkać matkę. Chociażby przez to wszystko inne mogę przyjąć z pokorą. Ludzie na ogół szczęście kojarzą ze stanem nieustającej przyjemności a szczęściem jest też brak wielkich nieszczęść. I dlatego warto ćwiczyć się w cierpliwości i nie narzekać na drobne kłopoty, problemy, niewygody. Pal sześć strzykanie w krzyżu, ból głowy, brak forsy na luksusowe rzeczy, złośliwych ludzi na drodze – to nie są sprawy, które mają prawo odbierać radość życia. Kończę i biorę się za praktykowanie radości w codziennym życiu. Trzeba się spieszyć, bo życie ucieka.
* * *
Kochać i tracić...
Kochać i tracić, pragnąć i żałować,
Padać boleśnie i znowu się podnosić,
Krzyczeć tęsknocie "precz!" i błagać "prowadź!"
Oto jest życie: nic, a jakże dosyć...
Zbiegać za jednym klejnotem pustynie,
Iść w ton za perłą o cudu urodzie,
Ażeby po nas zostały jedynie
Ślady na piasku i kręgi na wodzie.
Leopold Staff
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz