Szukaj na tym blogu

piątek, 19 sierpnia 2011

Obraza a'la Nergal

Dzisiejsze serwisy informacyjne pełne są komentarzy dotyczących wyroku wydanego przez Sąd Rejonowy w Gdyni w sprawie Nergala. Nergal odpowiadał za obrazę uczuć religijnych, bo podarł Biblię. Co prawda zrobił to na zamkniętym koncercie, ale znaleźli się tacy, którzy strasznie chcieli poczuć się obrażeni.

Zachowanie Nergala było głupie, ale zachowanie święcie oburzonych też mądre nie jest. Nagłaśniając sprawę zrobili więcej złego niż dobrego. Nergal manifestował swoje poglądy przed jakąś niewielką grupą ludzi, jemu podobnych, którzy byli na koncercie, a protesty oburzonych nagłaśniają jego zachowanie na cały kraj. Sędzia wykazał się zdrowym rozsądkiem i nie wypowiedział wojny krzyżowej muzykowi, co z kolei jeszcze bardziej oburzyło oburzonych.


Jestem trochę egocentryczna, więc zadziwiają mnie ludzie, którzy tak lubią czuć się obrażani, bo ja tak nie mam. Nie obraża mnie zachowanie Nergala, bo on mnie nie interesuje i nie jest z mojej bajki. Nie byłam zmuszona słuchać jego piosenek, oglądać jego występów a nawracać go nie mam zamiaru, bo mam wystarczająco dużo roboty ze swoimi grzechami. Wiedząc kim jest nie poszłabym na jego koncert i tyle. Jednak obrońcy „słusznej sprawy” zadali sobie trud, żeby mieć okazję do obrazy i teraz protestują, że ich obrażono.

Zastanawiałam się, przy okazji tej sprawy, jak to jest, że niektórzy są tak wrażliwi na obrazę. Szukają na siłę okazji, żeby móc bronić swojego dobrego imienia, nawet jak nikt nie miał zamiaru ich obrażać, ba, nawet o nich nie myślał.
Coś w tym jest, że najbardziej walczą o dobre imię i pryncypia, ludzie, którzy mają większy niż inni problem z twarzą i zasadami.

Sama miałam taką sytuację. Pisałam sobie kiedyś bloga, na którym odreagowywałam różne sytuacje ze swojego życia. Blog był anonimowy, nie podawałam żadnych imion, nazwisk, dlatego nie przypuszczałam, że ktoś poczuje się obrażony. A jednak. Moja największa fanka, wyśledziła mnie w sieci i poczuła się obrażona do żywego, że mam czelność wyrażać swoje opinie, które jej się nie podobają. Żeby zamknąć mi usta i uprzykrzyć mi życie, poleciała ze swoją obrazą do adwokata. Dostałam pismo, w którym straszono mnie, że jak nie założę sobie knebla, to będę pociągnięta do odpowiedzialności przed sądem. Tyle, że ja jestem tak samo niepodatna na obrazę jak i zastraszanie. A z nas obu, to ona tak psuła sobie dobre imię, że ja nie byłabym wstanie bardziej jej zaszkodzić. Odpisałam, co o tym myślę i sprawa ucichła.

Wnioski końcowe? Jak ktoś lezie tam gdzie go nie proszą, narzuca się ludziom, którzy nie szukają jego towarzystwa, podsłuchuje, szpicluje, to niech się nie dziwi, że może usłyszeć coś, co mu się nie spodoba.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz