Kończy się piękna niedziela a w nowym tygodniu czeka mnie załatwienie kilku spraw, których załatwiać nie mam ochoty. Nie lubię jak coś nade mną wisi, ale czasami stosuję strategię uników, bo brakuje mi energii albo odwagi. Albo jednego i drugiego. Jednak tym razem problem nie w chęciach, ale raczej w niechęci ... do grzebania się w śmieciach, w których, jak każdy normalny człowiek, grzebać się nie lubię. Jednak jak mus to mus.
Poza tym, zaplanowałam sobie na nadchodzący tydzień trochę dodatkowych zajęć. Obiecałam koleżance, pomalowanie ceramicznych uchwytów do szafek i muszę się wreszcie z tej obietnicy wywiązać. Farby i pędzelki już mam, to najwyższa pora pobawić się w malowanie kwiatuszków. Ślubny naprawił maszynę do szycia, więc muszę wreszcie skończyć szycie zasłon dla Marty. Nie wiem jak sobie poradzę z naszywaniem aplikacji, bo organza, to nie jest łatwy materiał, ale jak zaczęłam, to muszę skończyć.
Koniec tygodnia zapowiada się miło, bo mam spotkanie z psiapsiółami. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży i pobalujemy w komplecie, opijając szczęśliwie urodzonego wnuka, któremu już wyżyna się drugi ząbek. Nie można powiedzieć, żebym bardzo się spieszyła z pępkowym, ale, jakoś tak ciągle coś stało na przeszkodzie i nie wiadomo kiedy minęło 5 miesięcy.
No właśnie, Niutek wszedł dzisiaj w szósty miesiąc życia i z tej okazji dostał od dziadka kolejnego gryzaka, ale dalej najlepiej gryzie dziadka. Poza tym odkrył już że zabawki można nie tylko trzymać, ale też nimi rzucać i gorliwie praktykuje. Do nowych umiejętności Niutka doszedł śpiew, a właściwie melodyjne zawodzenie przy usypianiu. Ślubas, powyższe złośliwie wyjaśnia tym, że mały swoim zawodzeniem stara się zagłuszyć moje kołysanki. Stanowczo protestuję, bo my z Niutkiem śpiewamy na dwa głosy, tyle że każdemu wychodzi inna melodia.
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz