Szukaj na tym blogu

niedziela, 29 stycznia 2012

Dopadła mnie dzisiaj „wymówkoza”


„Wymówkoza”, to choroba, na którą zapadają tylko ludzie, bywa zaraźliwa a jej głównym objawem jest nadprodukcja wymówek. 

Dzisiaj i mnie dopadła mnie lekka postać wymówkozy. Dlatego od samego rana tłumaczyłam się, że nie będę robić tego, co sobie wczoraj zaplanowałam, bo nie mam siły, brak mi ochoty i zdrowie mi nie sprzyja. Jednak znam się na tej chorobie, jak zresztą na wielu innych, więc jakoś sobie z nią poradziłam i udało mi się połowicznie dotrzymać planów. Jak to zrobiłam? Po prostu, przeprowadziłam kolejną rozmowę pod kołderką.

- Nic dzisiaj nie robię, bo nie mam siły. Poleżę i poczekam aż mi przejdzie. Jak lepiej się poczuję, to może coś zrobię, ale nie wcześniej.
- Oj, to możesz się nie doczekać. Z twoim talentem do chorowania, to do wiosny może ci nie przejść…
- Nie kracz. Muszę odpocząć.
- Musisz? A kto ci kazał?
- Sama sobie kazałam. A co nie mogę?
- Możesz, możesz, ale nie jęcz, że musisz skoro chcesz.
- Nie jęczę. A ty nie bądź taka wredna, jakbyś się czuła tak paskudnie, jak ja, to dopiero byś zobaczyła.
- To twoim zdaniem ja mam lepiej? Mylisz się kochana, obie mamy te same bolące kości, tylko, że ja używam jeszcze mózgu.
- Małpa z ciebie.
- Jak sobie życzysz. Chcesz się wyzywać od małp proszę bardzo, ale mogłabyś wykopać się spod tej kołdry i wziąć się za robotę.
- Sama się weź.
- Nie mogę, bo ty i ja to ta sama małpa.
- Zamknij się, rzeczywiście wolę wstać niż ciebie słuchać. Bożeee, że też trafiło mi się takie wredne alter ego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz