Niebieskoszare
niebo z kropelką kobaltu, gdzieniegdzie jaśniejsze białe plamy z
delikatną malinową poświatą. A na tym tle pajęczyny czarnych
gałązek uśpionej zimowym snem lipy. Od czasu do czasu, pomiędzy
wolno płynącymi chmurami, przemykają czarne wirujące punkciki, to
stada wron albo kawek, nie wiem dokładnie, bo są za daleko i za
wysoko. Widać, że bardzo się śpieszą. Obraz za oknem
ciemnieje, wysyca się. Nikną szarości i jasne plamy, zacierają
się kontury chmur. Z każdą chwilą niebo staje się bardziej
atramentowoniebieskie. Gałęzie drzew tracą na wyrazistości,
jakby oddawały niebu część swojego koloru. Zapada noc.
Spoglądam na zegarek
i okazuje się, że, odkąd zaczęłam gapić
się w okno, minęło sporo czasu. Cieszę się, że mam luksus w postaci czasu; czasu
dla siebie, czasu na życie, czasu na obserwowanie otaczającego mnie
świata. I, jeszcze jedno, cieszę się bardzo, że to wciąż mnie cieszy. Życie ma tak wiele do zaoferowania, wystarczy tylko otworzyć oczy i serce.
obrazki złowione w sieci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz