Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 9 marca 2015

Wywiad z Krzysztofem Pieczyńskim





















Przeczytałam wywiad z Krzysztofem Pieczyńskim (tu) i nie wiem co o tym myśleć. Próbując zrozumieć, wciąż pozostaję „zmieszana nie wstrząśnięta”, albowiem, ponieważ, gdyż...

Z jednej strony, nie sposób nie przyznać aktorowi racji, że Kościół jako instytucja ma ma dużo za dużo na sumieniu i powinien mocno uderzyć się w piersi. Ale, z drugiej strony, chrześcijaństwo, jako przyczyna całego zła na świecie? No, chyba jednak nie. 

I jeszcze to demonizowanie przez Pieczyńskiego roli symboli religijnych... jak dla mnie, jakieś to nawiedzone, fanatyczne.

Kościółkowi, zwani popularnie moherowymi beretami, winszują sobie krzyża w każdym miejscu, gardłują za obecnością Kościoła w każdym aspekcie życia społecznego (nawet tego pod kołdrą) a stojący w opozycji Pieczyński, z hipokryzją i świętoszkowatością godną najbardziej przebiegłego jezuity, stwierdza, że nie narzuca się ze swoimi poglądami, niczego nie chce wymuszać, ale... wszelkie symbole i przejawy religijności chce zamknąć na dobre za drzwiami kościoła, bo w innym wypadku czuje się atakowany, nawet bardzo.

A mi nie pasuje ani to ani tamto. Chociaż... w sposobie wyrażania swoich poglądów Pieczyński jest mi o niebo bliższy od prawdziwego katolika okładającego niewiernych różańcem po plecach. Wywiad zapisałam, bo mimo wszystko ciekawy i jeszcze do niego wrócę. 

obrazek złowiony w sieci

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz