Szukaj na tym blogu

piątek, 13 listopada 2020

List otwarty do Jaskolki

Zanim zaczne to chce serdecznie podziekowac autorce bloga za udostepnienie mi jej "kawalka podlogi" dla mojego "wystepu". Obiecuje szanowac Twoje podworko i bede bardzo grzeczna, no dobra, na ile sie da 😜 a teraz pozwol, ze przejde do meritum mojej tu obecnosci. 

Jaskolko, kaplanko nauk wszelakich. 

Mozesz wierzyc lub nie, ale nie bylam na Twoim blogu od wiosny. Nie mialam potrzeby, nie jestem zainteresowana, bo od "tamtego czasu" dla mnie nie istniejesz. Pamietasz jak calkiem niedawno na jakims blogu staralas sie mnie sprowokowac w komentarzach ale ja Ci napisalam, ze ja NIE widze Twoich komentarzy na co Ty zareagowalas slowami "no jak mozesz nie widziec?" a ja w odpowiedzi powtorzylam  "po prostu NIE widze". Wscieklo Cie to, prawda? 

Jednak po otrzymaniu sygnalow jak to swietnie polerujesz mi dupe na blogowisku najpierw mialam tego nie ruszac kierujac sie madroscia mojej babci (bez dyplomu) "gowno nieruszane nie smierdzi".
Ale jak sygnaly nadchodzily nawet od osob, u ktorych Ty ciagle jestes gosciem to juz mnie zaciekawilo. Jedna z tych osob napisala "Star, ja sie zwyczajnie boje bo Jaskolka czasem komentuje u mnie. Jestem mila, ale sie boje, ze kiedys cos napisze i spotka mnie to co robi z Toba. Ja jestem za slaba zeby uniesc tyle podlosci"

Poszlam wiec i poczytalam. 
Najpierw chce Ci podziekowac za poswiecenie mi tyle uwagi i prace jaka wlozylas w ten spektakl zlosliwosci i zawisci. Naprawde Gratuluje!! 
Czegos takiego nie widzialam w zyciu, no ale widocznie za malo przebywam w swiecie pt. "my inteligencja" i niech tak zostanie, bo inteligencja Twojego pokroju sie akurat brzydze. 
Dla mnie blogowisko jak wszystko inne w zyciu jest jak rzeka, wiecznie plynac po drodze cos nowego przynosi, cos starego zostawia przy brzegu i to jest naturalne. W czasie mojego blogowania poznalam wiele osob, z niektorymi drogi nam sie rozeszly z roznych powodow, ale jakims cudem obie strony potrafia sie zachowac z klasa. Nikt nikogo nie opluwa, nie kopie po kostkach, po prostu mijamy sie milczaco co jest wyrazem szacunku dla przeszlosci, ktora nas kiedys laczyla.
To sie nazywa klasa. 
Na to nie ma dyplomow, tego nie ucza w szkolach, to sie ma albo sie nie ma. 

Nie ukrywam, z ciekawoscia czytalam o Twoich zmaganiach z pisaniem doktoratu, bo to zawsze ciezka praca, do ostatniej chwili trzymalas napiecie i juz bylam sklonna uwierzyc, ze masz doktorat w dziedzinie blizej nieokreslonej, bo niby bylo tam cos o smierci, o narodzinach, o religiach, o nauczaniu... itp. itd. czyli generalnie jestes doktorem wszech nauk a nawet wszechswiata. 

Czytalam z narastajacym zaciekawieniem, z odcinka na odcinek czekalam cierpliwie kiedy dasz mi po oczach tym tytulem, kiedy zaswiecisz mi dowodem rzeczowym w postaci np. zdjec tej pracy doktorskiej, a moze jeszcze jakas ksiazka, praca naukowa, ktora napisalas juz becdac doktorem. Zawsze myslalam i nadal mysle, ze stopnie naukowe po to sie wlasnie zdobywa, zeby sluzyc wiedza ludzkosci a nie chwalic sie ich posiadaniem karmiac wlasne ego.
Ale co ja tam wiem?
Ty to co innego.
Ty "masz wiedze!!
Ty "masz to wszystko w glowie!!!" (serio musisz miec ogromna glowe)

W koncowce ostatniej czesci wreszcie doczytalam: 

"Aha, jestem doktorem nauk społecznych, specjalność pedagogika kultury. Tak mam napisane na dyplomie."

I nic, pustka, znow ani zdjecia dyplomu ani nawet jednego zdjecia tych tabelek, ktore tworzylas po nocach przy sztucznym oswietleniu a moze i w mrozie lub chociaz chlodzie... o suchym chlebie i wodzie... W sumie napisalas doktorat o pisaniu doktoratu tylko koncowego akordu jakby zabraklo.
Opisalas w szczegolach jak wygladalo wreczanie dyplomow, jak wygladalas Ty w czasie tej uroczystosci i znow nic, zadnego zdjecia? Naprawde, ja rozumiem, ze w tej todze i birecie wyladalas.... no nazwijmy to "malo wyglednie" (obiecalam byc grzeczna w goscinie) ale to chyba nie wina togi czy biretu?

Wiem, ze pisanie pracy doktorskiej wymaga pracy, bo tak tez pisal moj maz. Bylo to duzo wczesnej nim go pozalam. Nie, nigdy nie kreowal sie z tego powodu na bohatera ani nie wspomina tego jako prace na ugorze. Dziedzina nauki, w ktorej zrobil doktoraty byla i do dzis jest jego pasja. W zwiazku z czym ta mozolna praca byla dla niego nie katorga ale przyjemnoscia, bo wiedzial, ze robi cos nie tylko dla siebie ale rowniez dla swiata, dla nauki, dla przyszlych pokolen. Spedzil wiele czasu w laboratoriach pracujac nad eksperymentami, przeczytal multum materialow. Zreszta co ja sie bede wysilac.. Ty i tak nie wierzysz w to co ja pisze, czego dowodza ponizsze slowa:

"PS. Stara Wrono, takie słowo na koniec- to, że mąż Starej Wrony zrobił dwa doktoraty (nie polskie), za co ogromnie podziwiam go, i ponoć nie chwali się tym (co wcale nie musi być prawdą, piszesz o tym tylko Ty,  ja jednak już dawno przestałam wierzć w Twoje konfabulacje), nie zmienia faktu, że to ON zrobił doktoraty, a Wrona pozostała przy waciku i pilniczku."

Faktycznie nie wpadl ten moj maz na genialny pomysl robienia doktoratu w Polsce, najlepiej chyba byloby w Akademii im. Marii Grzegorzewskiej (sprawdzilam notowania tejze uczelni jakos nie powalaja na kolana) tam gdzie Ty robilas swoj, bo bylo latwiej. Problem w tym, ze doktorat robiony w Ameryce liczy sie na calym swiecie, Twoj polski musi byc nostryfikowany przynajmniej po tej stronie oceanu, ale wiem pewnie sie nie wybierasz. I dobrze. 
Tu moze byc pomocny link do struktur naukowych w USA, bo nie kazdy wie, ze PHD to jest najwyzszy stopien naukowy w Ameryce a jak sama gdzies miedzy wierszami napisalas czasem warto sie douczyc to prosze serwuje zrodlo (po polsku): 

http://www.naharvard.pl/struktura-studiow-w-usa.html

No coz moj maz zrobil swoje doktoraty w USA na Stanowym Uniwersytecie w Buffalo, bo po pierwsze tam w tym czasie zamieszkiwal, po drugie moj maz jest czwartym pokoleniem urodzonych w Ameryce, jedyne co laczy go z Polska to pochodzenie jego obecnej zony. Tak, tak mowie o tej kosmetyczce co to "pozostala przy waciku i pilniczku".
Mylisz co prawda kosmetyczke z manikiurzystka, ale Ci to wybaczam, bo jak sie nie bywa ani u jednej ani u drugiej to trudno wiedziec, trudno dostrzec roznice, a doktorat tej wiedzy nie zapewnia.
Ale ja sie akurat tego czepiac nie bede.
Natomiast przypomne Ci, ze ta Wrona co to przyleciala tu z Kielc (niewielkie to miasto ale jednak miasto a nie wies) to nie pracowala w salonie "pani Jadzi w polskiej dzielnicy" tylko w salonie Estee Lauder (wiesz to taka jedna z najwiekszych korporacji kosmetycznych na swiecie zrzeszajaca 16 mniejszych firm). Po 10 latach pracy w Estee Lauder Wrona zabrala swoje "waciki i pilniczki" dokladnie to byly inne narzedzia i instrumenty ale nie bedziemy sie rozdrabniac tym bardziej, ze ja nie znam polskiej terminologii a Ty pewnie nie znasz w zadnym jezyku. I poszla ta Wrona na swoje, otwierajac swoj wlasny gabinet kosmetyczny w samym sercu Manhattanu. 

Troche podobnie jak Ty otworzylas wlasny sklep na wsi, z ta tylko subtelna roznica, ze Ty na wsi, a Wrona na Manhattanie w miescie Nowy York. Byla nawet na tyle dobra, ze jak na skutek choroby musiala zamknac gabinet to i tak kilkadziesiat jej klientek najpierw czekalo az Wrona wyzdrowieje a potem przez kolejne 5 lat przyjezdzalo do jej domu. 
Nie jest to doktorat, ale jednak osiagniecie na pewno lepsze niz bycie wyrzucona z pracy. Swoja droga Ty musisz byc bardzo sympatyczna osoba w realnym zyciu skoro bylas jedynym doktorem w gminie a mimo to Cie wyrzucono z pracy. To akurat prawdopodobnie jest osiagnieciem w skali swiatowej.

Ja wiem, ze to moze bolec, ze taka Wrona (bardzo mi sie podoba to porownanie i tu musze znow podziekowac Basi za oswiecenie mnie w temacie wron) nie tylko dala sobie rade, ale tez wyszla za maz za doktora nauk scislych. Wyobraz sobie, ze Wrona nawet dwa razy zrywala z Naukowcem, glownie kierujac sie roznica wyksztalcenia, ale Naukowiec za kazdym razem przekonywal Wrone, ze jest zachwycony jej otwartym i analitycznym umyslem bo to sie ma w genach, z tym sie czlowiek rodzi, a wyksztalcic przy odpowiednim nakladzie czasu i finansow mozna nawet kota. I trwa w tym zachwycie (Naukowiec znaczy) do dzis, tak sie sklada, ze Wrona i Naukowiec maja rozne wyksztalcenia, rozne zainteresowania, czasem nawet rozne poglady, pochodza z roznych srodowisk, dorastali w roznych krajach a jednak sa razem szczesliwi.
Wrona lubi np. polityke ktora Naukowiec sie wczesniej nie interesowal ale Wrona zaszczepila w nim zainteresowanie polityka, w zamian za to dostala inne zainteresowania. W ostatnich czasach Wrona czesto siega do glowy Naukowca w sprawach medycznych jesli ma potrzebe skonsultowac jakies nowosci na ktore sie natknela i tak sie to kreci.

Ale moze wrocmy do doktoratow, bo tak bardzo ubolewasz nad moim brakiem szacunku do mojego meza, wiec Ci z duma pokaze kilka zdjec, bo ja w przeciwienstwie do Ciebie jak mowie, ze ja albo ktos cos ma to potrafie to udokomentowac. Niech wiec kolejne zdjecia beda dowodem nie tylko naukowych osiagniec mojego meza ale i mojej dumy z faktu, ze mam naprawde madrego meza, ktory posiadajac wiele innych przymiotow nie ma potrzeby wymachiwac swoimi tytulami jak szabelka.
W tym miejscu gdzie Ty masz niczym nieuzasadniona pyche i pogarde dla innych, on dokladnie tam posiada pokore i empatie dla calego swiata.

Ponizej zdjecie dwoch tomow pracy doktorskiej mojego meza z zakresu mikrobiologii, ktory to doktorat robil w roku 1978 w czasie kiedy ja jeszcze mieszkalam w Polsce i nie mialam pojecia, ze kiedys bede Amerykanka i jego szczesliwa malzonka. 


Kolejne zdjecie to okladka z tytulem pracy i nazwiskiem mojego meza: 


Ponizej pierwsza strona (tytulowa) pracy, jak sie przyjrzysz i moze uzyjesz googla do tlumaczenia pojedynczych slow to zobaczysz, ze praca dotyczy miedzy innymi: identyfikacji chromosomow, ludzkiej genetyki oraz zwiazku tychze w roli odgrywanej w przypadkach coronavirusow... to tak po lebkach. Bo wiesz te corona wirusy to sa z nami juz od wielu, wielu lat to czego sie tak boisz to nie jest nic nowego, to po prostu kolejna mutacja wirusa SARS. Powinnas tez (oczywiscie przy pomocy googla) zauwazyc, ze te tomiszcza to tylko czesciowy material wymagany do calej pracy doktorskiej (partial fulfillment of requirements for the Degree of Doctor of Philosophy) te slowa dokladnie to oznaczaja, a wiec cala praca doktorska to wiecej niz te dwa tomy. Staram sie jak moge ograniczyc ilosc zdjec, w koncu nie jestem u siebie, ale to co przedstawiam to i tak wielokrotnie wiecej niz Ty pokazalas, bo Ty ograniczylas sie tylko do obrazajacych innych w tym glownie moja osobe memow.
No coz kazdy orze jak moze. 



Kolejne zdjecia to kilka stron pracy doktorskiej jego autorstwa: 





Spis lektury jaka musial wykorzystac do napisania tej konkretnej pracy zajmuje 17 stron i sa w nim miedzy innymi takie pozycje jak: virology (wirusologia) cancer (rak) oraz inne terminy medyczne. 
Ty zrobilas doktorat z nauk spolecznych, ale uwazasz, ze Twoja wiedza daje Ci prawo podwazania doktoratow nauk scislych, bo taka nauka jest zarowno mikrobiologia jak i genetyka. Ja oprocz tego co slucham i czytam w zrodlach niezaleznych to mam w domu kogos z kim moge skonsultowac te materialy. Ty podwazasz wiedze setek lekarzy na calym swiecie, ktorzy twierdza inaczej niz Ty sobie wydumalas bo Ty "masz wiedze!!!" ale to tylko Twoja opinia. Twoja wiedza z zakresu bliblistyki moze sie owszem przydac w modleniu o zdrowie bo na rozum to juz za pozno. W czasie kiedy byla szansa na rozum to i tak zmarnowalas ja na zrobienie doktoratu egoistycznie dla siebie samej nic dla innych czy nie daj buk swiata. 



Mojego meza nie wyrzucono z pracy za to, ze zrobil doktorat, wrecz przeciwnie nawet wiele lat pozniej jak ja zachorowalam i prosil o rok urlopu bezplatnego, zeby mogl sie skupic na opiece nade mna to naczelny dyrektor firmy powiedzial "pracuj zdalnie, tyle ile mozesz bo ja wiem, ze zdrowie zony to w tej chwili priorytet, ale nam tez jestes potrzebny". I tak pracowal zdalnie przez 5 lat. 
A nawet teraz jak wreszcie oficjalnie przeszedl na emeryture (3 miesiace temu) to juz wydzwaniaja do niego czy po 9 miesiacach (takie sa przepisy) zgodzilby sie napisac jakas prace jako kontraktor lub pokierowac jakims projektem. Jest bardzo ceniony i jestem z tego dumna. Mozesz sobie wiec odpuscic troske o mojego meza.

Po obronie doktoratu moj maz nie osiadl na laurach, nie odgrodzil sie od swiata poszczekujac "ja mam to wszystko w glowie" tylko staral sie na ile mogl dac z siebie jak najwiecej swiatu i nauce. Doktorat tylko otworzyl mu zapory powstrzymujace go wczesniej przed wyplynieciem na szerokie wody, czyli dania z siebie jeszcze wiecej niz dawal do tej pory.
W latach 80-tych ubieglego stulecia wykladal przez 5 lat na Uniwersytecie Nowojorskim wlasnie mikrobiologie i genetyke, przygotowujac w ten sposob kolejne oddzialy przyszlych naukowcow. Przez wiele lat pisal artykuly naukowe w New England Journal of Medicine, bral i czasem jeszcze bierze udzial w grupowych pracach naukowych z innymi naukowcami. Zawsze jego wiedza jest ceniona i szanowana a on sam chetnie sie nia dzieli ze swiatem. I to jest zasadnicza roznica miedzy Twoim i jego doktoratem.

Na dowod przytocze jedna z takich zbiorowych prac, pierwsze zdjecie to okladka dosc pokaznego tomu (bagatelka tylko 1286 stron) z podkreslonym nazwiskiem mojego meza. W takich corocznych pracach bral udzial przez 16 lat.


Ponizej strona indexu z zaznaczonymi stronami, ktore opracowal moj maz: 


Wytykasz mi moj wiek nazywajac mnie stara Wrona, a tak naprawde to ile Ty jestes ode mnie mlodsza? Rok? Dwa lata? Na pewno nie wiecej. Ja jestem dumna z kazdego przezytego roku. Popatrz przezylam dwa razy raka, zafundowalam  sobie nowe stawy biodrowe. Mam figure jak modelka, musialabys widziec jak sie moj maz zachwyca moim cialem, z jaka duma moj Naukowiec przedstawia Wrone swoim wspolpracownikom czyli innym naukowcom...  to chyba jednak milosc, bo w wieku okolo 50-tki nie zawiera sie malzenstwa z koniecznosci (ciaza) tylko z wyboru.


A do mnie dotarlo, ze Ty narzekasz na kolana, no coz wlasnie wyczytalam, ze jaskolki maja slabe nogi, czyli cos jest na rzeczy z tym Twoim nikiem. Moze trzeba bylo byc ostozniejsza w wyborze, bo widzisz ja sobie wybralam gwiazde i gwiazdorze caly czas mimo wieku moja gwiazda ciagle swieci.
Ponoc gdzies napisalas, ze nie mozesz juz z Jaskolem jezdzic na motorze bo kolana nie pozwalaja. 
Smutne to, ale wiesz jak bys wsiadla na miotle to moglabys frunac przed motorem, ponoc jaskolki fruwaja szybko i wysoko. A Ty po tym co wyczytalam (skoro juz weszlam to sie rozejrzalam glebiej) jestes tak mila osoba nawet dla najblizszego otoczenia, ze odmowilas uczestnictwa w urodzinach wlasnego wnuka(!!!) i przegonilas siostrzenca bo nie mial namordnika na twarzy. Ale mechanika, ktory cos tam mial Ci naprawiac wpuscilas mimo braku namordnika (hipokryzja sie klania). Samo takie postepowanie daje Ci prawo uzywania miotly. 
Biedny ten Twoj wnuczek, trafic na taka babke....

Widzisz ja w przeciwienstwie do Ciebie starzeje sie ladnie i sie nie psuje, dojrzewam jak wino ale nie kisne. I to jest sztuka, ktora posiadaja kosmetyczki.

Na koniec moje ostatnie zdanie do Ciebie: 

Prosilas, prosilas az sie doprosilas no to kurwa masz.

Mam nadzieje, ze dasz rade z tlumaczeniem tych kilku slow.... po rosyjsku nie znalazlam nic odpowiedniego. 

Basiu przepraszam za te kurwe bo obiecywalam ze bede grzeczna ale tylko na tyle na ile sie da i dalo sie wlasnie na tyle. Kto jak kto, ale Ty wiesz, ze ja zawsze dotrzymuje slowa. 
Jeszcze raz dziekuje za udostepnienie mi "twojego kawalka podlogi". 


12 komentarzy:

  1. 'Happiness keeps you sweet,
    Trials keep you strong,
    Sorrow keeps you human,
    Failure keeps you humble,
    Courage keeps you going'

    Star, I love you from the very bottom of my heart, I admire you and Mr.Ch. as a couple.

    Kind regards,
    (with no diploma)
    D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiema rękami podpisuję się pod Twoim komentarzem. Znowu trafiłaś w punkt. Serdeczności.

      Usuń
    2. Wzruszylas mnie Dreamu, mam nadzieje, ze zwykle "dziekuje" wystarczy.

      Usuń
    3. Star, Ty mi lepiej jeszcze raz kluczyk wyślij, bo ja się nie mogę przebić🙏

      Usuń
    4. Z przyjemnoscia Dreamu, z przyjemnoscia, ja po prostu myslalam, ze sobie odpuscilas.

      Usuń
    5. Od jakiegoś czasu operuję tylko na telefonie i pewnie dlatego się nie przebiłam, ale ostatnio komputer wrócił do łask, więc jest nadzieja, że tym razem nie dostanę kopa😂

      Usuń
  2. Z zaciekawieniem przeczytałam posta, ale żeby zrozumieć o co w nim chodzi musiałam przeczytać posty Pani, której był dedykowany. I przyznam, że byłam pod wrażeniem, tej Pani oczywiście. Ponieważ list jest otwarty i zawiera szersze treści aniżeli wzajemne pretensje obu Pań pozwolę sobie na kilka uwag. Człowiek wykształcony, uważający się za inteligenta nie powinien swojej pozycji wykorzystywać do obrażania innych. Pani Jaskółka zamiast chwalić się doktoratem i z wysokości katedry pogardzać tymi bez doktoratu powinna zweryfikować swoją postawę, bo tacy inteligenci jak ona, chwały inteligentom nie przynoszą. To, że ta Pani ma kompleksy wielkości Himalajów jest równie oczywiste, jak przykre. Można to zrozumieć i współczuć, ale to nie zwalnia tej Pani z odpowiedzialności za to co wypuszcza w świat. Bycie naukowcem to honor, więc nie należy posługiwać się tytułem naukowca jak się hołduje mentalnemu zaściankowi. Pogarda i upajanie się swoją pozycją to cechy immanentne kołtuństwa, które jest biegunowo odległe od bycia inteligentem. Jestem tylko magistrem psychologii, ale wymagam od siebie o wiele więcej niż doktor Jaskółka. Tytuł zobowiązuje, więc jak ktoś nie potrafi go uszanować, to nie powinien się nim posługiwać.
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marto, po doswiadczeniach zdobytych w czasie kilkunastu lat blogowania z zasady nie odpowiadam na komentarze anonimow. Jednak w Twoim przypadku, ze tak powiem podjelam ryzyko:) bo po pierwsze podpisalas swoj komentarz moim ulubionym imieniem zenskim. Tak w zamierzchlych czasach kiedy kobiety w ciazy musialy czekac do porodu zeby poznac plec dziecka imie Marta wybralam dla mojej ewentualnej corki. Urodzilam syna, ale sympatia do imienia pozostala. Drugim powodem jest Twoj zawod, zawsze chcialam byc psychologiem, a ze z roznych powodow "nie wyszlo" to jednak zainteresowania psychologia i znow sypatia do zawodu pozostaly.
      Przepraszam, ze ja tak bez "pani" tylko zwyczajnie po imieniu, ale po 36 latach zycia w Ameryce jakos z tego "panowania i paniowania" mi sie wyroslo. Mam nadzieje, ze rozumiesz i nie obrazilam Cie.
      Dziekuje Ci bardzo za komentarz, mam bardzo podobne obserwacje tej osoby, nie poparte wiedza zawodowa ale jakos mi tak znow doswiadczenie zyciowe podpowiada, ze u schylku zycia ludzie, ktorzy sie "nie spelnili" na miare swoich oczekiwan (moze oczekiwan otoczenia, rodzicow itp.) gorzknieja. Takie odnosze wrazenie z zachowania Jaskolki, ktora za wszelka cene probuje sobie oslodzic gorycz niespelnionych marzen odwolywaniem sie do dyplomu.
      Moze jestem niesprawiedliwa bo ja sama nie mam dyplomu, ale tez nigdy nie mialam wygorowanych ponad moje mozliwosci oczekiwan. Wrecz przeciwnie zawsze cieszylo mnie to co mam, to co moglam osiagnac i to mi zawsze wystarczalo. Staram sie tak zyc zeby niczego nie zalowac to co mam cenie ale nie jestem do tego przywiazana, nie uzalezniam zycia od rzeczy materialnych, fajnie jak one sa, ale jak ich braknie to tez jakos da sie zyc. Staram sie zawsze widziec szklanke do polowy pelna a nie pusta:)))
      Mialam w zyciu rozne sytuacje, czasem bylo dobrze, czesto zle ale jakos zawsze wyszlam na prosta i to jest dla mnie najwazniejsze. Przepraszam nie powinnam sie rozpisywac na temat mojego zycia... w sumie to chcialam Ci podziekowac za komentarz i za fakt, ze poswiecilas czas na przeczytanie chociaz czesciowo bloga Jaskolki zeby zapoznac sie z sytuacja. Dziekuje i mam nadzieje, ze bedziesz bloga Basi odwiedzac czesto, bo wiesz ja jestem tu tylko w goscinie jednorazowo.

      Usuń
    2. Rzadko bywam i udzielam się w blogosferze,zazwyczaj przeczytam jeden lub dwa wpisy i idę dalej, nie dlatego że mnie nie interesują, ale po prostu nie mam czasu na śledzenie regularnie blogerów, którzy piszą ciekawie. Zazwyczaj nie komentuję. No ale tym razem nie mogłam się oprzeć, żeby nie zostawić komentarza. Dlaczego?! Bo nie znoszę pogardy. Pogarda wynika z kompleksów. Ktoś kto zna swoją wartość i ma szacunek do innych nie będzie szydził z czyjegoś wykształcenia czy statusu społecznego. Nie będzie potwierdzał poczucia własnej wartości podkopując czyjeś.
      Dlatego uważam że Jaskółce należy współczuć, na prawdę tak myślę.
      Czytając jej wpisy, szczególnie ostatnie myślę że jest osobą która całe życie zmaga się że swoimi słabościami, które ciągną się od dzieciństwa. Wiem doskonale co to jest fobia społeczna i jak trudno się z tym żyje. Rozumiem ją, ale to że ją rozumiem nie znaczy że pochwalam metodę, którą wybrała żeby z nią walczyć, bo zraża sobie tym ludzi, w ten sposób się z nimi raczej nie upora.Z tego co nauczyłam się na studiach i z obserwacji wiem, że osoby z niskim poczuciem własnej wartości starają się przykryć je swoimi osiągnięciami, i nie rzadko idą potem w poczucie wyższości,bo dzięki temu czują się ze sobą lepiej. Dlatego tym bardziej uważam że należy jej współczuć i nie ma sensu próbować prostować, dopóki ona sama tego nie dostrzeże. Myślę że nie jest z tym szczęśliwa i raczej nie będzie, dopóki nie pokocha siebie i nie zaakceptuje, chociaż wydaje jej się że ten stan osiągnęła, ale sposób w jaki pisze o sobie i innych widać, że jest w błędzie.
      Rozumiem Twoje stanowisko i próbę obrony, jednak uważam że na takich ludzi po prostu szkoda nerwów i czasu.
      Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia 😄
      Marta

      Usuń
    3. Marto, masz absolutnie racje, zgadzam sie z kazdym slowem, ktore napisalas. I uwierz mi, gdyby Jaskolka nie ruszyla mojego meza, nie podwazyla jego zaslug to ja bym sobie tym glowy nie zawracala. Ale widocznie naprawde jestem Wrona, bo z tego co nauczylam sie tu na blogu Basi wrony atakuja tylko w oboronie wlasnego gniazda. I ja tez tak mam. Dopoki ktos czepia sie mnie to moge przejsc obok, ale jak ktos zaczyna czepiac sie czlonkow mojej najblizszej rodziny to potrafie wyjac takiemu komus oczko widelcem i wpakowac mu to oczko do gardla.
      Jak widzisz tez nie naleze do milych osob:))))
      Dziekuje Ci za kolejny komentarz i rowniez pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. Star, jak ja Cię rozumiem. Z lenistwa mogę ominąć agresora (chociaż nie tym razem), jak sprawa dotyczy tylko mnie, ale nigdy nie odpuszczam jak dotyka moich bliskich. Marta ma rację, że Jaskółka wybrała sobie złą metodę na poradzenie sobie z problemami. I choćby nie wiem jak zapewniała o swojej wyższości to i tak najbardziej widać jej kompleksy. Nigdy nie napisałabym posta oceniającego jej osobę, gdyby wcześniej nie okazała takiej pogardy każdemu, kto nie podziela jej zdania. I znowu sprawdza się moje powiedzenie, że życie jest jak echo, co krzykniesz to wróci. Jednak mam nadzieję, że nikt nie odebrał mojego posta jako przejawu pogardy wobec Jaskółki, czy innych wykształconych ludzi. Bo mnie może nie podobać się czyjeś zachowanie, mogę nie podzielać jego zdania, ale bardzo się staram nie pogardzać ludźmi. Ktoś kto z braku innych argumentów wyzywa innych od płaskoziemców tylko sobie wystawia świadectwo. A wiesz czym Ty u mnie zapunktowałaś? Oprócz inteligencji, której nie sposób Ci odmówić, chociażby ktoś najbardziej się starał, to ujęłaś mnie tym, że nie prowokowana nie obrabiasz szanownej ludziom, z którymi jest Ci już nie po drodze. Aż do teraz, nie powiedziałaś pół słowa o Jaskółce, a ona od ponad pół roku robi przytyki pod Twoim adresem. I to jest ta różnica między wami. Dlatego też zgodziłam się, żebyś umieściła na moim blogu list otwarty do niej. Sprawa nie dotyczy tylko was obu, bo tak jak napisała Marta obrażanie innych nie powinno być akceptowalne, a już w szczególności, gdy dotyczy osób podpierających się tytułami naukowymi. Komu więcej dano od tego można więcej wymagać, wiec zachowanie Jaskółki, która chce walczyć z chamstwem na blogowisku dając przykład chamstwa, należało pokazać palcem. Nie wiem, co na to inni, ale ja tak uważam.

      Usuń
    5. Basiu, ja Ci jeszcze raz bardzo dziekuje za udostepnienie miejsca. Kto chcial to przeczytal, kto nie chcial to zamknal oczy:)) Wiesz jak jest, mozna konia doprowadzic do wody ale nie mozna go zmusic do picia. Ja swoje zrobilam, mam nadzieje, ze nikomu juz nie przyjdzie do glowy podwazanie wyksztalcenia mojego meza. A cala reszta to mi lotto.

      Usuń