Szukaj na tym blogu

niedziela, 1 listopada 2020

Znowu listopad

Znowu listopad i zaczynający go Dzień Wszystkich Świętych, a po nim Zaduszki. Dwa dni w roku kiedy tłumnie odwiedzamy cmentarze i wspominamy tych, co odeszli za niewidzianą granicę jaka dzieli życie od śmierci. W tym roku cmentarze zamknięte, bo rząd nagle się ocknął i w przededniu święta zakazał wstępu. Trudno, jakoś to zniosę i pójdę kiedy indziej, pomyślałam.

Ale dzisiaj, gdy wyszłam na spacer, nogi same mnie zaniosły pod cmentarz, na którym pochowani są moi Bliscy. Pod zamkniętą bramą stało wiele zapalonych zniczy i kilka osób. Pożałowałam, że nie wzięłam ze sobą znicza, ale mężczyzna, który to usłyszał, sięgnął do torby i podał mi lampkę, żebym mogła zapalić światełko pamięci. Zrobiło mi się cieplej na sercu. Wzruszył mnie ten gest wsparcia i ludzkiej solidarności.  Wszyscy dzielimy jeden los, a tak często o tym zapominamy. Czasami tak niewiele trzeba, żeby okazać drugiemu człowiekowi trochę życzliwości. Postaram się podać dalej, bo tylko tak da się jakoś żyć na tym nie najlepszym ze światów.

A po tamtej stronie przybyła mi jeszcze jedna bliska osoba. 5 marca tego roku zmarła Pani Helena, moja podopieczna ze Stowarzyszenia mali bracia Ubogich. Kiedyś już pisałam o Pani Helenie, bo była ważna i obecna w moim życiu przez wiele lat. Przegadałyśmy setki godzin i dałyśmy sobie wzajemnie dużo wsparcia i życzliwości. Ona trochę mi matkowała. Ja dawałam jej swój czas i sympatię. Łączyła nas też miłość do książek i upodobanie do mędrkowania. Pani Helena była bardzo inteligentną, ciekawą świata kobietą, serdecznym i dobrym człowiekiem. Pod koniec życia długo i ciężko chorowała. Podpięta do respiratora leżała w klatce swojego bezwładnego ciała i przez wiele miesięcy, z pełną świadomością umierała na raty. Piekło uwięzienia we własnym ciele i śmierć przez uduszenie, to były dwie rzeczy, których bała się najbardziej. I to  właśnie Ją spotkało. Kiedy rozmawiałyśmy o śmierci,  często mówiła, że jak będzie bardzo niedołężna, to odmelduje się z tego świata na własnych warunkach przy pomocy garści tabletek. Nie była w stanie tego zrobić. Nie wiem, co czuła i o czym myślała przez te długie godziny w szpitalnych salach. Mogę się tylko domyślać, jak wielkie było jej cierpienie. Nie miałam odwagi zobaczyć tego na własne oczy, bo w czasie, gdy chorowała,  też miałam bardzo ciężki okres. Zmagałam się z chorobami i byłam w złej kondycji psychicznej. Zanim zdążyłam wydobrzeć Ona zdążyła umrzeć. Nie pożegnałyśmy się i już na zawsze nasze sprawy pozostaną niedomknięte. Bedę o Niej pamiętać, bo dobrych ludzi się nie zapomina. TU   jest link do posta, w którym opisałam naszą relację. 

"Umar­łych wiecz­ność do­tąd trwa,/ do­kąd pa­mię­cią się im pła­ci./ Chwiej­na wa­lu­ta. Nie ma dnia,/ by ktoś wiecz­no­ści swej nie tra­cił."

I na dzisiaj to by było na tyle.
 
Obrazki złowione w sieci. 

11 komentarzy:

  1. Basiu, tu cmentarze otwarte, ale za to nikt ivh dzisiaj nie odwiedza, to nie ich Swieto... My od paru lat jezdzimy pod maly pomnik-obelisk, poswiecony poleglym mieszkancom naszego angielskiego miasteczka, ktorzy zgineli w walce w czasie wojny , i tej pierwszej i tej drugiej... Jest na nim siedem polskich nazwisk - naszych lotnikow walczacych w Bitwie o Anglie. Zapalamy im lampki , jednoczesnie myslac o naszych ukochanych najblizszych , ktorym nie mozemy zapalic na ich grobach ...

    OdpowiedzUsuń
  2. W drodze na cmentarz mijałam pomnik Polaków pomordowanych na Wołyniu i widziałam kilka osób zapalających znicze. Miejsc pamięci jest dużo, bo nasza historia obfituje w narodowe tragedie i klęski. Zapalenie światełka zmarłym chyba nic nie daje, ale żywym zawsze odrobinę lżej, jak ten płomyczek się pali. Kiedyś leciałam ciemną nocą na cmentarz, żeby zapalić znicz na grobie rodziców, bo chciało mi się płakać na myśl, że jest Wigilia a u nich ciemno, jakby byli zapomniani. Dla Ciebie ten rok jest szczególnie trudny. Przytulam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje Basiu, ten rok juz jest lzejszy , to juz ponad rok minal. Tata jest ciagle ze mna , przy mnie, wiem kiedy mnie wola , dzisiaj jakos nawet nie za mocno -byly inne dni, kiedy czulam jego obecnosc tak wyraznie , ze az namacalnie . Jutro Dzien Zaduszny i jutro pojedziemy pod ten obelisk - dzisiaj potwornie leje sie z nieba. Dzisiaj zapalimy sobie swieczke w domu ... Masz racje, to bardziej dla nas, niz dla nich - ale to taki symbol - porozumienie naszych dusz. 😘

      Usuń
  3. Boże, jak ten czas leci. Wydawało mi się, że tak niedawno pożegnałaś swojego Tatę. Ludzie od zawsze wierzyli, że żywy ogień, dym z oliwnej lampki, płomień świecy unoszą do nieba nasze modlitwy, dlatego ta lampka zostawiona pod bramą cmentarza miała dla mnie takie znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przybywa nam bliskich i dalszych znajomych po tamtej stronie.
    Żal wielki, że nasi politycy nie widzą niczego i nikogo poza czubkiem swego nosa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotko, ja nawet rozumiem to, że władza chciała uniknąć tłumów na cmentarzach i rodzinnych spotkań krewnych zjeżdżających się z całej Polski. Jednak to, że premier ogłasza decyzję o zamknięciu cmentarzy na kilka godzin przed wprowadzeniem tej decyzji w życie, już na zrozumienie nie zasługuje. Traktują ludzi jak ekonom pańszczyźnianego chłopa, "niech słucha pana i nie gada".

      Usuń
  5. W czwartek, jak jeszcze było można, wchodzimy na cmentarz z naręczem kwiatów i torbą zniczy. Ted mówi do mnie 'nie mam zapalniczki' (kilka lat temu rzucił palenie), 'coś wymyślimy' ja mu na to, trzymając bramę ludziom, którzy wychodzą z cmentarza z rękami zajętymi grabiami i innymi sprzętami. I nagle pani odstawia wiadro, sięga do kieszeni i podając pudełko zapałek Tedowi mówi z uśmiechem 'proszę bardzo'. To niby tylko zapałki, ale chyba wracamy do ludzkich gestów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, to niby tylko zapałki, to niby tylko lampka za dwa złote, ale to co za sobą niesie taki mały gest wiele mówi o tym kim dla siebie jesteśmy. Nie wiem, czy kilka lat temu byłabym równie wdzięczna za ten gest jak wczoraj. To co do niedawna było jakąś normą teraz jest wyjątkiem. I to jest bardzo smutne. Tym bardziej cieszę się, z każdego odruchu ludzkiej życzliwości. Sama też bardzo się staram być pomocna, bo dobrze pamiętam, że kto tylko bierze ma pełne ręce, kto daje ma pełne serce. A fajnie jest mieć pełne serce.

      Usuń
    2. Ja zawsze mówię, że wolę być naiwnym frajerem niż wyrachowaną szmatą, Twoje powiedzenie jest znacznie ładniejsze😁

      Usuń
  6. Mam wrażenie, że coraz częściej spotyka się życzliwe gesty. Jakby się ludzie pobudzili ze złego snu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dlatego, że ludzie coraz bardziej są zmęczeni wojną plemienną.

      Usuń