Niedzielny poranek przywitał mnie ćmiącym bólem głowy. Wyczołgawszy się z piernatów odsłoniłam rolety, żeby może ucieszyć oczy czymś ładnym i ignorując ból z entuzjazmem wejść w ten dzień. Ale nic z tego. Za oknem szaro-buro, nagie gałęzie drzew kiwają się monotonnie w prawo i w lewo... na spółkę z gaciami sąsiada z bloku naprzeciwko. Odwróciłam szybko wzrok, ale gacie raz zobaczone nie dają się "odzobaczyć". Nie lubię sąsiada. No nie lubię, bo ja nie lubię dewiantów, a trzeba być dewiantem, żeby powiesić sobie na wysokości okna i w zasięgu wzroku sąsiadów zdeformowane, niedoprane gacie. Normalni ludzie tak się nie zachowują, a przynajmniej nie powinni. Zgrzytnęłam zębami, opuściłam jedną roletę i potykając się o własne nogi powlokłam się do kuchni.
- Co jemy dziś na śniadanie? - zaczepiłam męża, który już trzymał wartę przy czajniku.
- Zjem co zrobisz.
- A dlaczego ja mam robić, przecież ty zawsze robisz śniadania? - aż zapiałam z oburzenia, bo ten dzień najwyraźniej źle się zaczynał.
- Myślałem, że jak pytasz, to chcesz coś zrobić - mąż podstępem wrabiał mnie w śniadanie.
- No coś ty. Nie wiem, na czym u ciebie polega myślenie, ale jakbyś myślał, to na pewno byś na to nie wpadł, że ja chcę z rana mieszać w garach. Ja się już przyzwyczaiłam, że mam męża, który robi śniadania i wolę się nie odzwyczajać - wypowiedziałam się obszernie, żeby miał czas zrozumieć swój błąd. Jako dobra żona nawet słówkiem nie wypomniałam, że kiedyś to ja robiłam jemu śniadanka do pracy, bo po co.
- To co, jak nie zrobię ci śniadania to nie będziesz jadła? - spytał głupio, bo najwyraźniej rano dużo wolniej te synapsy mu działają.
- Dlaczego niby mam nie jeść? Nie chcesz mi zrobić śniadania to nie. Trudno, zjem twoje - powiedziałam i szybko oddaliłam się w kierunku łazienki, żeby protokół rozbieżności nie został zamknięty.
Kiedy wyszłam spod prysznica doleciał mnie zapach smażonych pieczarek.
- To będzie jajecznica na pieczarkach? - spytałam retorycznie, zaglądając do kuchni.
- Nie pasuje ci?
- No wiesz, miałam uważać na wagę...
- Przecież uważasz. Odkąd ją schowałaś pod komodę kilka miesięcy temu, to jeszcze ani razu jej nie wyciągnęłaś. Od kurzu się raczej nie zepsuje - przerwał mi złośliwie książę małżonek.
Wzruszyłam ramionami i wróciłam do łóżka, bo o czym tu gadać. Chce mieć grubą żonę to będzie miał. Ja unikam konfliktów, więc czasami potrafię być bardzo zgodna i ustępliwa. Nie zawsze, ale jednak potrafię. Bo dobrze pamiętam, że nie jeden się dowie na własnym pogrzebie, że szczekał na innych, a zjadał sam siebie. No, to ja tak nie robię, bo ja mądra jednak jestem. O i nawet udało mi się powiedzieć coś miłego, a że pod swoim adresem to chyba nie szkodzi. W końcu wszystko trzeba zaczynać od siebie.
A odpowiadając na pytanie zawarte w tytule posta, to trzeba żyć, jak się da. Ot i cała filozofia. I na dzisiaj to by było na tyle.
Rysunek Basi rezolutnej inaczej złowiony w sieci.
Taaaa, widok porannego, zachmurzonego nieba chyba na wszystkich działa negatywnie. Tyle tylko, że ja to nawet nie mogę liczyć na to, że ktoś mi zrobi śniadanie. Zresztą ostatnie lata nim mąż zmarł to i tak każde sobie robiło samo poranne i wieczorne posiłki a obiady to robiłam dwa różne ewentualnie wciskałam kit, że ten makaron to zwykły, a nie bezglutenowy.Jedna fajna rzecz jest w Berlinie- w dzielnicy w której mieszkam nikt na balkonach nie suszy bielizny-ani własnej ani pościelowej.Na balkonie to może być parasol p. słoneczny i różne kwiaty, nawet sztuczne. I postanowiłam, ze gdy spotkam gdzies takowe ładnie wykonane, to też sobie zafunduję.
OdpowiedzUsuńChcesz schudnąć? Odstaw gluten, zmniejsz wyraźnie ilość węglowodanów, owoce zastąp warzywami. Po znakomitym schudnięciu z ulgą przybrałam 2 kg a i tak z przyczyn estetycznych nie paradowałam nawet w super upale w sukience bez rękawów by nie porażać ludzi widokiem schudniętych górnych odnóży. A tak ogólnie -jajecznica z pieczarkami, nie wsparta jakimkolwiek pieczywem nie tuczy.
Miłego;)
Pogoda rzadko kiedy psuje mi humor, ale gacie sąsiada zawsze. Ja też suszę pranie na balkonie, ale stawiam suszarkę na zasłoniętej części balkonu i nie zmuszam sąsiadów, żeby oglądali moje szmaty. Schudnąć owszem bym chciała, ale bez poświęcania się. I dlatego od czerwca schudłam w porywach ze dwa kilo. No, taka zawodniczka ze mnie.
UsuńA ja bez planowania odchudzania schudłam 15 kg- to efekt przeprowadzki- pakowanie, noszenie, nerwy itp. A mam taki feler, że gdy jestem b. zmęczona to po prostu nie mogę jeść, nawet swej ukochanej gorzkiej czekolady.No a poza tym z przyczyn zdrowotnych jestem na diecie bezglutenowej. Te 15 kg zgubiłam w 3 miesiące. Teraz, po 3 latach, odrobiłam na plus 2 kg, głównie dlatego, że zmieniłam lek, który biorę stale.
UsuńMoja mama mawiała - jedz póki możesz, jak dopadnie Cię choroba, będzie z czego chudnąć.
OdpowiedzUsuńW jesienno - zimowe wieczory trzeba się rozpieszczać, a nie pilnować wagi:-)
Jotko, ja gadam o tym odchudzaniu, ale prawie nic nie robię. Pierwszy raz w życiu tak mam, że pocieszam się jedzeniem. A że życie coraz trudniejsze, to jem i nie umiem sobie odmówić.
UsuńChude kobiety wcale nie są atrakcyjne! Codziennie to sobie powtarzam, stojąc przed lustrem. ;))
OdpowiedzUsuńJa wprost przeciwnie, zycie oddalabym, zeby schudnac. ;)
UsuńA zachmurzone niebo i burosc za oknem nie byly mi straszne, wazne, ze nie padalo, wiec moglismy powloczyc sie po okolicy, co wprawilo Toyke w zachwyt. Premia za poswiecenie byla piekna tecza, kiedy na chwile pokazalo sie slonce.
Ja całe życie byłam szczupła, to teraz czas na odmianę, będę atrakcyjna))) W życiu tak mi jedzenie nie smakowało jak teraz.
UsuńU nas sniadania sa pt. "kazdy sobie rzepke skrobie":)) Gotuje obiady i to wystarczy. Wczoraj mi sie udalo, bo bylismy zaproszeni na obiad u Soltysa wsi. Tu sie soltys nazywa burmistrzem, wiec to ciut inaczej ale kto by sie wdawal w szczegoly.
OdpowiedzUsuńSoltys wyglada jak brat mojego ojca, normalnie jest tak podobny ze sie napatrzyc nie moge, az mu to musialam powiedziec. Obiad w milej atmosferze to jest to czego mi sie naprawde juz chcialo. Tylko teraz bede musiala zorganizowac rewizyte, ale dzis jeszcze o tym nie mysle.
Natomiast dzis bedzie moj ulubiony obiad (za godzine) czyli sery, owoce, wloskie prosciutto, polskie kabanosy i wino. Slowem latwo, lekko i przyjemnie:)))
Aaaa z tego wszystkiego zapomnialam napisac, ze uwielbiam omlet z grzybami...i chyba sobie zrobie na jutrzejsze sniadanie, bo wczoraj rano bylismy na tym markecie, o ktorym Ci kiedys mowilam i kupilam cztery rodzaje grzybow. Mam w planie zupe grzybowa, niestety na jutro:)
UsuńStar, czyzby Tatek az tak nabroil? 😬
UsuńKitty, nie rozumiem Twojego pytania... 🤔🤔 ja nie napisalam ani slowa o Tatku, skad sie on wzial w Twoim komentarzu?
UsuńHaha teraz dopiero zaskoczylam:)) chodzilo Ci o zupe grzybowa:)) nie jeszcze na nia nie zasluzyli. Generalnie Tatka nie widzialam juz trzy dni, sam sobie gotuje, sam jedzi po zakupy. Raz tylko pojechal z nami do Amishow zeby zobaczyc sklep i jak sie tam jedzie. Bo wiesz Tatek nie uzywa GPS-a on ma za to fotograficzna pamiec i potrafi korzystaac z mapy. Sklep u Amishow bardzo mu sie spodobal i stwierdzil, ze teraz bedzie juz tam jezdzil sam.
UsuńZ obiadami wprowadzilam taka regule, jak chce do nas przyjsc na obiad to musi zglosic te chec przed godzina 11-ta tak zebym mogla przystosowac ilosc gotowanego lub rozmrazanego jedzenia. Powiedzial, ze sie przystosuje, ale w wiekszosci bedzie sobie sam gotowal i tak robi. Wyglada na to ze po dwoch tygodniach pomocy mamy temat ogarniety.
Zupke grzybowa pamietam - wiec mi sie od razu skojarzylo 😁 Mam nadzieje, ze Wspanialy poki co tez bezpieczny ?
UsuńWspanialy ciagle nalezy do gatunku uzytecznych wiec oczywiscie jest bezpieczny:))
UsuńU nas nie ma sztywnego podziału zajęć domowych, ale rzeczywiście śniadania najczęściej robi mąż, bo ja rano mam wolniejszy rozruch. Poza tym, wygodnicka się zrobiłam. Co się będę zapierać jak to prawda. Mąż potrafi wcale nie gorzej gotować niż ja, to daję chłopu szansę i ograniczam się do wyrażania dozgonnej wdzięczności. "Ja sama" to nie jest moje hasło. Star my obie jakieś takie mało ambitne jesteśmy jako panie domu. I bezczelnie się tego nie wstydzimy. Teraz jeszcze trzeba zepsuć Kitty, żeby było więcej równowagi w stosunkach damsko-męskich. Grzybowa też może się przydać, ale raczej jako straszak, bo szkoda tych naszych mężów. Bo dobre chopy som.
UsuńBasiu, ja nie moge czekac az moj maz zrobi sniadanie, bo on potrafi jesc sniadanie o 14-tej, ja bym umarla czekajac:))) Ja najpozniej godzine po wstaniu do pionu musze cos zjesc, czekanie na niego grozi smiercia glodowa:))) Pamietam na poczatku probowalam chociaz te weekendowe sniadania miec wspolne. No ale od w weekend odsypial wstawanie o 4-tej przez caly tydzien, wiec cierpliwie czekalam jak juz wstal ok. 10-tej to pytalam "co chcesz na sniadanie?" na co on dostawal wytrzeszczu oczu i mowil "ale ja sie jeszcze nie obudzilem" W zwiazku z czym robilam sniadanie sobie i bylo OK. Kiedys pojechalismy po jakies zakupy czy cos (serio to bylo tak dawno, ze nie pamietam) i nagle moj maz mowi "jestem glodny ja jeszcze nic nie jadlem" na co ja rzucilam okiem na zegarek (dochodzila 15-ta) i powiedzialam "a wiesz ze ja juz piersia nie karmeie". Od tamtej pory mamy zalatwiona sprawe sniadan:)))
UsuńWystarczy, ze obiady jemy razem.
Kitty jest na dobrej drodze dzieki nam, tak mi sie wydaje:))
O kuzwa ale zrobilam dobra grzybowa, ze az szkoda byloby gdyby miala sluzyc za trutke:)) Mam jeszcze 4 pojemniki zamrozone bo wiesz ja jak juz gotuje do ilosci dla wojska, dzieki temu moge nie gotowac przez kilka tygodni bo zawsze jest jakis obiad gotowy. Wspanialy zrobil sie bardzo ambitny na tej emeryturzee i wszystkie pojemniki i worki prozniowe opisuje nazwa gotowca lub miesiwa oraz data.
Ja do tej pory ogarnialam ten teren "na czuja" ale wiesz jak jest, co naukowiec to naukowiec nie da sie ukryc:)))))))))
U nas obiady częściej ogarniam ja, ale śniadania najczęściej robi mąż. Jak gotuję zupę to dzielę się z córką i tak na zmianę latamy ze słoikami. To jest wygodne rozwiązanie dla nas obu, bo w ten sposób zupa zawsze jest świeża a roboty o połowę mniej. Jak uda mi się za dużo na raz ugotować, to raczej wekuję aniżeli mrożę, bo na osobną zamrażarkę nie mam miejsca. Od kiedy mąż nie pracuje to dużo częściej bawi się w kucharza. Mnie to bardzo odpowiada, bo ja nie mam ambicji, żeby ścigać się o palmę pierwszeństwa w byciu najlepszą gospodynią domową. A z Artura jest całkiem dobry gospoś, bo on lubi gotowanie bardziej ode mnie. Najlepiej wychodzą mu ryby, więc jak na obiad rybka, to ja mam wolne. W ogóle my oboje bardzo się uzupełniamy, ale przecież o to chodzi, żeby się wspierać a nie po równo męczyć.
UsuńMy sie tez uzupelniamy, bo jak wiesz ja mojemu oddalam sprzatanie. Ja lubie gotowac i umiem, on... no z glodu by pewnie nie umarl, ale czy ja bym chciala jesc to co on ugotuje to juz zupelnie inna sprawa:)))
UsuńNatomiast do sprzatania to jest idealny. Ja w zyciu nie potrafilabym tak posprzatac jak on. Nawet nie probuje w tej kategorii kombinowac. On myje naczynia przed wlozeniem ich do zmywarki, on myje np. plastikowe pojemniki i butelki przed wyrzuceniem ich do smieci. Basiu ON MYJE nozyczki, ktore ja wlasnie uzylam do otwarcia koperty!!!!
Startowalabys z takim o palme pierwszenstwa w sprzataniu bo ja nie:)))
Basiu, racje maja tu kolezanki piszac, ze od jajecznicy z grzybami absolutnie nie przytyjesz!
OdpowiedzUsuńWrecz przeciwnie ( byle nie wspomaganej chlebem).
Natomiast od kanapeczki , kluseczek czy plateczkow na pewno.
Tylko weglowodany powoduja tycie poprzez natychmiastowe podniesienie cukru we krwi ,
ktory natychmiast zamienia sie w tluszcz i odklada.
Za to zdrowe tluszcze ( typu oliwa, oliwki, smalec, maslo, olej kokosowy ) w ogole nie powoduja podniesienia cukru we krwi, w zwiazku z czym nie zamieniaja sie w cukier i ...w tkanke tluszczowa, a sa zuzywane jako paliwo do zycia.
Tycie powoduja wylacznie weglowodany.
Zredukowanie chleba, makaronu, ryzow , ciastek, deserkow, cukru i tym podobnym do minimum, a zastapienie ich dobrymi tluszczami , bialkiem i warzywami niestraczkowymi – gwarantuje ze spalisz zbedny tluszcz z organow bardzo szybko.
I w dodatku nie bedziesz glodna, a syta. I nie trzeba liczyc kalorii.
Potwierdzone empirycznie – caly dziesiescioletni , zalegajacy tluszcz do tej pory “ niemozliwy “ do ruszenia , ruszyl i sie wytopil...
A jajecznice i jajka mozna jesc codziennie, raz z grzybami, raz na boczku, raz z zoltym serem – najlepsze sniadanie!
Kitty, ale ja mam taką słabą silną wolę, że nie umiem sobie odmawiać. Kocham kluchy, pierogi, zapiekanki, ciasta, chlebek z masełkiem i miodem, serek biały zmiksowany ze świeżymi owocami. Jajka jemy kilka razy w tygodniu, bo oboje lubimy. Prawda jest taka, że od czerwca gadam o diecie, ale nic w tym kierunku nie robię. Właściwie jedyne co zrobiłam, to przestałam tak często piec ciasta. Ale jak mi smutno, to kurcgalopkiem lecę do ciastkarni i jak narkoman rzucam się na słodycze. Wciągam żarcie jak narkoman kreskę, a nigdy tak nie miałam. I nawet nie wiem, czy chcę się poprawić, bo na przyjemności bardziej mi zależy niż na figurze. A ciuchy coraz ciaśniejsze.
UsuńTo wsuwaj co lubisz i co ci pasuje, a ja ci moge tylko pozazdroscic, bo po trzech miesiacach walki z wlasnym cialem co ja wychodze na prowadzenie i wygrywam, ale moja dusza ma wlasnie kryzys. Boje sie, zeby mi sie nie przysnila moja ukochana cukiernia , bo nie recze za siebie. Ha ha dzisiaj mialam wlasnie sesje z moja dietetyczka - ostatnia za 2 tygodnie i mowie jej, zeby przygotowala mi przepisy swiateczne ... ha ha a ona myslala, ze ja zartuje 😬
UsuńMnie nie tak zalezy na figurze co na zdrowiu - musialam sie ratowac przed cukrzyca i chyba wyszlam na prosta👍
UsuńCieszę się, że gubisz kilogramy i zyskujesz na zdrowiu. Też będę musiała się za siebie wziąć, ale na razie nie mam siły na wyrzeczenia. Ogólnie rzecz biorąc, to ja nawet dość zdrowo się odżywiam, bo prawie nie jem mięsa i wędlin za to nadrabiam rybami i serami. Nie używam żadnych olejów tylko oliwę i masło. Jem sporo warzyw i kiszonek. Ale nie umiem zrezygnować ze słodyczy. Mogę nie ruszyć cukierków, ale koło ciasta spokojnie nie przejdę.
UsuńA ja Wam powiem, ze moim zdaniem na wszystko w zyciu jest czas i nie ma sie co brac za bary z natura. Bylam zawsze z tych co to maja nadmiary, w imie "zanim gruby schudnie to chudy umrze":)))) Cale zycie walczylam z nadwyzkami wagi, co troche spadlo to znow przybylo i tak w kolko. A juz jak nadeszla menopauza to normalnie bylo widoczne jak sie kanapa kurczy pod moja dupa:))) Utylam strasznie.
UsuńPotem pierwszy rak, przy ktorym jeszcze wiecej przytylam.
Za drugim podejsciem rak mnie ochudzil i teraz zebym nie wiem co jadla to waga ani drgnie. Jem pieczywo (dwie kromeczki dziennie) jem makarony (raz w miesiacu) bardzo rzadko jem co prawda slodycze, ale juz lody dwa razy w tygodniu. Ostatnio odbilo mi na pieczenie ciast i robienie deserow. Juz tutaj upieklam trzy ciasta i zrobilam dwa desery... co prawda przy moich "podopiecznych" to te slodkosci znikaja szybko i do tego zawsze zapraszam jakies kobitki na "cos slodkiego" wiec nie moge powiedziec, ze pozeram sama, ale tez nie moge powiedziec, ze nie jem zupelnie. Jem mieso, jem wedliny, bo te z tutejszego sklepu (polskiego) akurat mi bardzo smakuja i chocbym znow nie wiem co robila to waga stoi w miejscu, wahania do 1.5 kg w gore i potem w dol to jest ponoc normlane i zwane stabilna waga. Wszyscy narzekaja ze przy tych zamknieciach wszystkiego tyja, a ja jeszcze 2.5 kg schudlam.
Rozumiem Kitty bo to sprawa glownie zdrowia wiec tez bym robila co w mojej mocy.
Ale Ty Basiu? Ty jestes chudzinka, z czego Ty kobieto chcesz chudnac?
No wlasnie Basiu, zebym ja miala taka figure jak Ty to bym tez ciasto pozerala, bo za dobry sernik dam sie pokroic:) Nie boj sie, jak wyjde calkiem na prosta to sernik bedzie w menu raz w tygodniu, ale pieczony i robiony tylko w domu z najlepszych skladnikow. Zadnych domieszek i bezglutenowy:) Poki co musze sie jeszcze sprezyc do Swiat , i do 10 kg. :)) Motywacja rosnie z kazdym dniem, bo widze i czuje efekty. A poza tym naprawde idzie lekko i bez wyrzeczen, bo laknienie na slodko-maczne potrawy na tej diecie samo zniklo. Wieczorem jem deser: jagody z orzechami, albo z mleczkiem kokosowym, albo gruszke z orzechami , albo arbuza ...
UsuńMówcie mi tak jeszcze, chudzinka to ja byłam, teraz jestem zaokrąglona. No wszystko mam, wcięcia i wypukłości, ale kolanka wciąż skrzypią "babo schudnij, ciężka jesteś". I trzeba będzie ich posłuchać, tylko jeszcze nie wiem kiedy to zrobię.
UsuńCzy to możliwe, że takie same dialogi na temat śniadania mogą odbywać się w dwóch różnych kuchniach w różnych miejscach Polski 😅 Oj, Basiu, jak ja Cię dobrze rozumiem 😊
OdpowiedzUsuńElaj, to wszystko pewnie przez to, że faceci to jacyś tacy podobni są i zamiast doceniać, że mają królewnę to sami chętnie posadziliby swoje cztery litery na tronie, więc trza się bronić, a jak trza to trzeba. Buziaki.
OdpowiedzUsuń