Szukaj na tym blogu

niedziela, 21 listopada 2021

Znowu scenka rodzajowa z autobusu

Jak już uprzejmie donosiłam zdarzają mi się dziwne sytuacje w środkach komunikacji miejskiej. Najwyraźniej to prawda, że przyciągamy ludzi, którzy mają z nami coś wspólnego, więc ja przyciągam wrednych))) A tak całkiem poważnie, to zastanawia mnie, dlaczego tak często przydarzają mi się takie sytuacje. Po co los daje mi takie lekcje? W trosce o mnie, żebym wolniej wredniała? No nie wiem. Kiedyś byłam za grzeczna i wiele mnie to kosztowało, więc nie zamierzam do tego wracać. Co nie zmienia faktu, że staram się dawać innym to, co sama chciałabym otrzymywać. Szkoda, że nie zawsze mi się to udaje. 

Parę lat temu w poście "Dla chcącego nic trudnego"( tu jest link do tego posta ) opisałam, jak pewien mężczyzna ryzykując zawałem wychowywał resztę współpasażerów. Tym razem w roli wychowawcy wystąpiłam ja, chociaż swoje zapędy pedagogiczne kierowałam tylko do jednej pasażerki.

Sytuacja wyglądała tak. Wsiadłam zamaskowana do autobusu i przycupnęłam na takim pudle umocowanym pod biletomatem. Autobus był prawie pusty, więc nie brakowało wolnych siedzeń, ale miejsce, które wybrałam miało tę zaletę, że było blisko drzwi. Nie było mi wygodnie, bo raczej opierałam szanowną aniżeli siedziałam, ale dostęp do świeżego powietrza był dla mnie ważniejszy.

Na następnym przystanku do autobusu z impetem wpadła kobieta, ze względu na zachowanie zwana dalej Babą. Przechodząc obok, uderzyła mnie torbą po nogach i usiadła na siedzeniu niedaleko ode mnie. Nie miałam najmniejszych nawet pretensji, bo pomyślałam, że przecież uderzyła mnie niechcący.
Jednak Baba pretensje miała i szybko dała im upust.
- Nie może pani siedzieć normalnie na krześle zamiast ludziom zawadzać? - warknęła, patrząc na mnie karcąco.
Też na nią spojrzałam, ale się nie odezwałam, bo pomyślałam, że może ma trudny dzień i dlatego jest taka kąśliwa. Jednak Baba wyraźnie miała ochotę popyskować. - Rozsiądzie się taka, przeszkadza i jeszcze głuchą udaje - ponowiła atak, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Wiecie, że potrafię być złośliwa, więc złośliwie nie dałam jej pola do popisu. Jednak jej nienawistne spojrzenie zaczęło mnie irytować. Babo nie jestem głucha tylko nie chcę się kłócić z głupimi babami, pomyślałam. Przez następne kilka minut Baba nic nie mówiła tylko niechętnym wzrokiem patrzyła na kolejne wsiadające osoby. Obserwując ją kątem oka, zauważyłam, że jest mniej więcej w moim wieku. Była jakaś taka zasuszona i ciężko oddychała. Co chwilę opuszczała maseczkę, więc widać było jej twarz, na której malowała się złość i smutek. Zrobiło mi się jej żal, więc byłam zadowolona, że wcześniej utrzymałam język za zębami. 

Gdy autobus zatrzymał się na przystanku przed dużym marketem przy drzwiach zrobił się tłok. Chętnych do wysiadania było wielu, a wśród nich Baba i starszy mężczyzna podpierający się kulą. Starszy pan, gdy już doszedł do drzwi, miał problem z zejściem ze schodków, więc jedną ręką kurczowo trzymał się uchwytu przy drzwiach, drugą ręką opierał się na kuli i przebierał nogami usiłując utrzymać równowagę. Żadna z wysiadających przed nim osób mu nie pomogła.
I wtedy do akcji wkroczyła Baba, która stała tuż za mężczyzną.
- Co pan się tak guzdrze? Ruszaj się pan szybciej, ludzie chcą wysiadać! - wrzasnęła.
Mężczyzna zajęty walką z grawitacją nie odezwał się, ale ja nie zdzierżyłam.
- Dlaczego pani tak krzyczy? Nie widzi pani, że ten pan ma problemy z chodzeniem? - spytałam głośno. Baba odwróciła głowę, spojrzała na mnie i wrzasnęła jeszcze głośniej.
- Co pani się mnie czepia?
- A co, tylko pani może się czepiać ludzi? Nie wstyd pani pokrzykiwać na tego pana?
- Głupia! - warknęła Baba w moim kierunku.
- Zapomniała pani dodać "jestem", głupia jestem - odpowiedziałam, żeby ułatwić Babie samokrytykę. 

Baba przestała się spieszyć, wytrzeszczyła oczy i chyba próbowała znaleźć jakąś ripostę. Starszy pan w tym czasie szczęśliwie wysiadł z autobusu bez wywrotki, więc tylko ona stała w otwartych drzwiach. Nie zdążyła mi odpłacić pięknym za nadobne, bo kierowca dał sygnał zamykania drzwi i Baba wypadła z autobusu w ostatnim momencie.

No kurcze, chciałam być życzliwa, ale mi nie wyszło. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz. To okropny paradoks, że ludzie, którzy  zmagają się z trudnym losem i bardzo potrzebują życzliwości oraz uwagi, sami pogarszają swoją sytuację, bo nie ma wielu ludzi chcących przytulać jeża. I na dzisiaj to by było na tyle.
                        

31 komentarzy:

  1. Autobusy to kopalnia tematów! Jeździłam ostatnio, bo samochod miałam w serwisie i w godzinach szczytu z reguły stoję, bo zawsze ktoś starszy/ chorszy się znajdzie. Zauważyłam, że mało kto ma pretensje do matek sadowiacych dzieci na siedzeniach, za to osoby w wiekach średnich są pod ostrzałem. Ostatnio pani rąbnęła mnie siatkami po głowie, a na mój sprzeciw warknela, że trzeba jej byloo ustąpić miejsca! Pół autobusu puste, a ja miałam tez siatki z zakupami. Wrednie odparlam, że to nie moja wina, że wygląda na duzo starsza ode mnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha Repo😁👍 Obie z Basia macie te zalete, ze wlasciwe riposty przychodza wam do glowy w odpowiednim momencie, mnie z reguly tak z godzine pozniej :))

      Usuń
    2. A a propos sadzania dzieci - tego wlasbie nie rozumiem. Dzieci sadzane sa ja swiete bozki, a starsza babcia stoi przy nich i ledwo trzyma sie poreczy... A juz szlag jasnisty strzela mnie, jak ustepuje miejsca starszej osobie, a ta natychmiast sadowi na nim wnusia albo wnusie. To znaczy male zdrowe dziecko jest uczone, ze im sie nalezy , a babcia jest od stania...

      Usuń
    3. Obiecalam sobie, ze przy nastepnym takim numerze zdejme dziecko z siedzenia i usiade na nim z powrotem, a nadgorliwej babci wytlumacze dlaczego :))

      Usuń
    4. Tez tego nie rozumiem. A najlepsze, ze czesto dzieci chca postac, a babcia czy mama: siadaj, jak vi mowie!

      Usuń
    5. Ale jak bylam w ciazy to miejsca ustepowali mi mezczyzni, glownie starsi, kobiety nigdy.

      Usuń
    6. Repo, brawo za ripostę. Lubię obserwować ludzi, a autobus to świetne miejsce. Dziewczyny, to sadzanie dzieci przez babcie to kompletna aberracja. Pewnie te same babcie pomstują na niewychowaną młodzież, gdy młodzi ludzie nie ustępują im miejsca. Kiedyś byłam w sytuacji, o której wspomniała Kitty. Ustąpiłam miejsca starszej ode mnie kobiecie, która taszczyła siaty i plecak wnuka, ale kiedy zobaczyłam, że ona sadza wnuka, to zrezygnowałam z uprzejmości. Powiedziałam, że jeżeli ona nie potrzebuje miejsca siedzącego to ja chętnie skorzystam. Pani się obruszyła, że około dziesięcioletni chłopiec nie mógł sobie posiedzieć otoczony dwiema emerytkami.
      Nie podoba mi się bardzo zachowanie starszych osób, które strzelają fochy i robią niemiłe uwagi, zamiast grzecznie poprosić o udostępnienie miejsca. Ze względu na problemy z kręgosłupem wolę w autobusie siedzieć, ale nigdy nie wymuszam po chamsku, żeby ktoś zrobił mi przysługę. Podchodzę do młodego człowieka i pytam, czy mógłby ustąpić mi miejsca, bo ciężko mi stać. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, żeby jakiś młody człowiek mi odmówił albo źle mnie potraktował. Za to dwukrotnie zostałam skrzyczana przez starsze osoby. Raz napadł mnie jakiś dziadek, nazywając mnie niewychowaną gówniarą, która zajmuje mu miejsce. Ustąpiłam, bo musiał być chłopina ślepy, żeby wziąć mnie za małolatę. Drugim razem zaatakowała mnie emerytka, która koniecznie chciała usiąść na miejscu dla niepełnosprawnych, które zajmowałam. Naprzeciw były dwa wolne siedzenia, ale ona koniecznie chciała mnie wychować. Powiedziałam, że nie ustąpię jej miejsca, bo mam prawo tu siedzieć, ponieważ jestem niepełnosprawna. Emerytka zapiała z oburzenia, że jak mogę tak kłamać i zażądała dowodu. Kiedy pokazałam jej legitymację inwalidzką trochę spuściła z tonu i powiedziała, że przecież mogłam powiedzieć. Stwierdziłam, że przecież mówiłam, a ona mogłaby być mniej chamska jeżeli chciała, żebym coś dla niej zrobiła. Tą pyskówką sama się ukarała, bo w międzyczasie wolne miejsca zostały zajęte i musiała stać.
      Jeżeli chodzi o riposty, to wiesz Kitty, kiedyś miałam tak samo jak Ty. Tak długo zastanawiałam się co wypada powiedzieć albo czego nie można, że nie było sensu się odzywać. Dopiero z wiekiem tak mi się porobiło, że najpierw mówię a dopiero potem myślę)))

      Usuń
  2. Z tym brakiem empatii co do starszych ludzi czy to przy wysiadaniu ze srodków komunikacji czy też przy przejściu dla pieszych to spotykam się wielokrotnie,. Jak widzę kogos takiego a aukurat jade autem to staram sie tak stanąc przed przejsciem dla pieszych aby zablokować przejazd innym samochodom, bo niestety jacys młodzi kierowcy starają się wówczas i tak przejachać PRZED taką starsza osobą - wyobrazam sobie wówczas ten stres dla takiego starszego pana czy tez pani... Raz zdarzyło mi sie na duzym przejsciu dla pieszych w Warszawie asekurować taką słabo chodzącą osobę - po prostu chyba by nie przeszła gdyby nie taka pomoc... A Twoją riposte Abasiu "głupia - głupia jestem " zapamietam :)))) przyda sie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sarando, tego mężczyznę bokiem wyminęło wiele osób, ale żadna nie podała mu ręki. Baba też pewnie by go wyminęła, ale nie mogła. Po pierwsze, miała dużą torbę i siatkę, po drugie, jak doszła do drzwi, to on już tak stał na schodku, że nie dało się przejść obok. Starość czyni nas bardziej bezradnymi, więc trzeba nauczyć się prosić o pomoc. Ja proszę i nie mam z tym problemu. Łatwiej się żyje jak człowiek umie poprosić zamiast mieć pretensje i wymagania. Młodzi ludzie nie mają wyobraźni, więc nie wiedzą jak czasem tym starszym jest trudno. Poza tym, na agresję większość ludzi reaguje oporem, więc pomstowanie niczego nie zmienia na lepsze.

      Usuń
  3. Niestety są osoby które bez większej przyczyny lubią się awanturować:(((Ty zachowałaś się z klasą i nic nie musisz sobie wyrzucać:)))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reniu, nie robię sobie wyrzutów. Baba zachowywała się okropnie i należało się jej parę cierpkich słów, ale patrząc na nią zastanawiałam się, co ją gryzie, że musi się tak zachowywać. Przesyłam Ci serdeczności.

      Usuń
  4. Chwilami mi żal że jeżdżę tylko snobistycznym prywatnym środkiem lokomocji. Mój złomek ma tą przewagę że żadne babony z chęcią awanturowania się nie są mi straszne.Co najwyżej muszę taką puścić przodem na przejściu. Wiem co znaczy kuśtykać z kulą bo miałam złamaną nogę i 2 miesiące gips + orteza a i dziś nie ma szału ... chodzę powoli i oczy bym wydrapała jak by mnie ktoś poganiał :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaga też nie lubię babonów, bo ten babon co siedzi we mnie ma uczulenie na lusterko))) Nie awanturuję się z byle powodu, ale złośliwa bywam. Rozgrzeszam się, że jestem wredna dla wrednych, bo moja wredota jest obronna nie zaczepna. Też należę do klanu kulawych, chociaż z innego powodu niż Ty, więc tacy poganiacze jak ta baba wyzwalają we mnie agresję. Życzę Ci, żeby kłopot z nogą szybko odszedł w zapomnienie.

      Usuń
  5. Masz refleks! riposta i tak łagodna, uważam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie wiem co bym jeszcze powiedziała, gdyby baba kontynuowała pyskówkę. Na szczęście nie mogła.

      Usuń
  6. Oglądam Przystanek Alaska z mężem. Powtarzamy sobie wieczorkami. I jest odcinek, kiedy Maggie dowiaduje się, że jej kolega pilot miał wypadek i nie żyje. A to Maggie miała ten lot wykonać. I skoro śmierć może nadejść tak niespodziewanie Maggie postanawia być życzliwa, miła i dobra. Ciut to nie pasuje do jej osobowości, ale dziewczyna prze w tę stronę. I w końcu ląduje u Joela Fleicshmana z bólem żołądka, co on diagnozuje jako wrzody. Maggie oczywiście zaprzecza, ale Joel mówi jej: że to ma związek z tym byciem na siłę miłym i życzliwy.
    -To nie jesteś ty O"Connell, nie jesteś prawdziwa, to jest niezdrowe :)
    No tylko to mi przyszło na myśl :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, nie pamiętam tego odcinka, ale bohaterkę już tak. Jak to mówią, z naturą nie wygrasz, więc się dziewczyna męczyła tą życzliwością. Nie można tłumić emocji i wciąż się cenzurować, bo to nic dobrego. Ale dobrze jest wiedzieć z czego wynikają nasze zachowania. Moim zdaniem, Maggi chyba sobie tę życzliwość mocno narzuciła, a nie wybrała. I stąd te wrzody. Ja nie jestem spolegliwą, ciepłą osobą, która wychodzi ze skóry, żeby uszczęśliwiać ludzi. Już nie. Teraz staram się być życzliwa, bo lepiej mi z życzliwością , aniżeli ze złością. Wychodzi na to, że kieruję się egoizmem, ale zaprzeczać nie będę. Odkąd dałam sobie prawo, żeby być sobą, lepiej mi się żyje, więc nie zamierzam tego zmieniać. Wybieram, więc, w zależności od tego co bardziej czuję, więc raz jestem wyrozumiała, a raz jestem złośliwą babą.

      Usuń
    2. Basia, właśnie o to mi chodziło :)
      Ogólnie wiadomo, ludzie są różni. Mają złe dni, miesiące, czasem lata. Czasem wyżywają się na bliźnich itp, w każdym z nas drzemie potencjał na wszystko. Ale nie da się empatyzować z każdym, wczuwać się w każdego. Porażka.
      Dawać innym, co sami chcielibyśmy dostać, piękne, ale czasem dziwnie zadziała. Bo niektórzy naprawdę chcą dostać to, czego ty nie lubisz.
      Tak jak ta kobitka: chciała się wyzłościć, to się jej udało, chciała konfliktu, dostała, chciała poczuć się źle, dostała :DDDD

      Usuń
    3. Masz rację. Niektórzy ludzie karmią się złością i nie mogą żyć bez wrogów, więc dla nich każda pyskówka jest jak deser. Nie wiem, czy ta kobieta była właśnie taka, czy może było jej ogólnie bardzo źle, więc wywalała złość na kogo popadnie. Jeżeli chodzi o empatię, to kiedyś byłam empatyczna do urzygu, bo wszyscy inni byli ważniejsi ode mnie. Teraz wybieram i daję tyle ile chcę.

      Usuń
  7. Przerażają mnie takie Baby. Ja raczej z gatunku tych cichych myszek, pragnących nie rzucać sie w oczy i nikomu w drogę nie wchodzić a im bardziej tego pragną, tym bardziej sie rzucają. Bo jest cos takiego jak syndrom ofiary i agresora. Agresor jakimś psim swędem zawsze wyczuje ofiarę.I dalejże, huzia na Józia, byleby żółci swojej ulać, byleby sie wyżyć na kimś i przerzucić na niego swoje frustracje. Atak przynosi agresorowi chwilową ulgę i szybko o ofierze swych prześladowań zapomina. Ot, jak pies, co sie otrząśnie i pójdzie dalej. A tymczasem ofiara przeżywa i długo jeszcze emocje sie w niej kotłują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, na pewno bycie cicha myszka przeszloby ci w mgnieniu oka, gdybys byla swiadkiem pomiatania starszym czlowiekiem. Wiem, ze wtedy jie mysli sie o sobie i swoich lekach, tylko o tym slabszym, krzywdzonym na naszych oczach. We mnie wstepuje od razu "jedza", bez pardonu zrobie awanture , jesli tylko widze agresora albo chama pastwiacego sie nad slabszym czlowiekiem. Musze tylko uzbroic sie w celne riposty na zapas, zeby mi mowy nie odjelo😁Basia i Repcia to dwie super kopalnie w tym wzgledzie 👏🤗

      Usuń
    2. Olga masz rację, że agresor wypatruje ofiary i zawsze celuje w tych bardziej bezbronnych. Kiedyś reagowałam podobnie jak Ty. Byle kto potrafił przelecieć się w butach po moich plecach, a ja zastanawiałam się, co ze mną nie tak, że można mnie tak potraktować. Odkąd nauczyłam się bronić już nie truję się cudzą żółcią. To ja decyduję, czy odpłacę złością, czy machnę ręką. Mam takie powiedzenie: zabij dziada dobrocią. Staram się praktykować, bo tak mi łatwiej, a jak wiadomo ja łatwiej kocham. Poza tym, ludzie coraz bardziej psieją (bez obrazy dla psów), więc dla równowagi lepiej starać się dać coś dobrego.

      Usuń
    3. Kitty, nigdy dotąd nie byłam świadkiem pomiatania czy krzywdzenia starszego człowieka.Natomiast byłam świadkiem dokuczania mojemu dziecku czy innym dzieciom. Wtedy stawałam w obronie niczym lwica!:-)

      Usuń
  8. Kitty, od zawsze miałam tak jak Ty. Gdy ktoś przy mnie krzywdził słabszego to we mnie budził się demon. Co ciekawe potrafiłam bronić innych, ale siebie nie umiałam. Jednak to już przeszłość. Teraz pilnuję swoich granic. Jeżeli komuś odpuszczam jakieś wredne zachowania to dlatego, że tak chcę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie, Basiu. Ja też zawsze byłam tych, co o innych bardziej potrafia zawalczyć, niż o siebie. Jednak z wiekiem, na szczęscie, dostrzegam u siebie więcej odwagi, umiejętności mówienia tego, co myslę i nie stulania uszu po sobie.Raz mi to wychodzi lepiej rz gorzej. bo do tego jeszcze jedna z najwazniejszych moich wartosci jest święty spokój. Więc czasem, w imię tego spokoju, milczę...

      Usuń
    2. Olgo jesteśmy bardzo podobne. W jednym z postów opisałam moje dzieciństwo i jest tam historia o tym, jak w obronie koleżanki uszkodziłam kolegę. Ale gdy ten sam kolega dokuczał mi, to się wycofywałam. W szkole miałam ksywę "Siostra miłosierdzia", bo kręciły się wokół mnie dziewczynki, które były jeszcze słabsze niż ja. Jednak z upływem czasu nauczyłam się zdrowego egoizmu. Teraz jak nie reaguję na zaczepki to nie dlatego, że się boję, ale dlatego, że cenię sobie święty spokój.

      Usuń
  9. Ty to masz szczescie:)))))))) w czepku urodzona, czy co??
    Ale wiesz ja tez swego czasu przyciagalam takich co to zawsze mieli ochote mnie pouczac. To bylo jeszcze w czasach kiedy pracowalam, teraz niewielu ma okazje powiedziec mi jak mam zyc. I niech tak zostanie.
    Ale np. pamietam takie scenki z czasow kiedy palilam czyli w pracy musialam wychodzic na papierosa na zewnatrz. I tak stoje sobie jak bozia przykazala tuz przy budynku sklepu gapiac sie na wystawe zeby ruchu nie tamowac. I nagle podchodzi do mnie babsko i mowi "ty wiesz, ze palenie jest szkodliwe" ja na to "wiem i co dalej?" ona "jak to co dalej, nie powinnas palic" ja na to "Ok to skoro juz wiesz, ze nie powinnam palic to czy chcesz teraz pojsc ze mna do mojego domu i zobaczyc z kim spie? bo moze tez nie powinnam". Furknela, odwrocila sie na piecie i poszla.
    Innym razem stoje w grupie ok. 10-12 osob z innymi palaczami, wszyscy palimy. Ale po drugiej stronie ulicy maszeruje gostek, ktory nagle zapragnal nas pouczyc wiec przechodzi przez ulice i wskazujac paluchem prosto we mnie mowi "palenie jest grozne" a ja na to "rownie grozne jest rozmawianie z nieznajomymi, mamusia cie tego nie nauczyla?" Moi wspoltowarzysze palacze wybuchneli takim gromkim smiechem, ze rozlegal sie chyba na sasiednie ulice a facet poszedl jak zmyty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich dających spontanicznie rady, o które się nie prosiło, wprost uwielbiam. Dobrze ich zgasilas:)))
      Niedawno Ranko urwał przechodząc owoc cisu i udal, że wrzuca do ust, od razu jakas pani krzyknela: prosze pana, to trujace! I teraz pewnie sie martwi, bo on nie zrozumiał, a ja nie przetłumaczyłam.

      Usuń
    2. Repci, jak ta sama pani zobaczy znow kiedys Ranko to pewnie bedzie krzyczala ze strachu, ze zobaczyla ducha:))))

      Usuń
    3. Star, jesteś mistrzynią riposty. Mnie taka "troska" ze strony obcych ludzi nie rusza dopóki nie jest zbyt natarczywa. No chyba że akurat bardzo nie mam humoru to wtedy warczę. Przypomniała mi się taka scenka. Wpadłam do sklepu po piwo i mrożoną pizzę, bo pilnie potrzebowałam czegoś na poprawę nastroju. W kolejce do kasy zaczepiła mnie kobieta, którą znałam z osiedla. - Po co pani to kupuje? Przecież to sama chemia. I jeszcze piwo z konserwantami i sztucznym cukrem - stwierdziła znajoma kiwając z politowaniem głową. - Boże, no jaka ja jestem głupia. Jakby mi pani nie powiedziała, to żyłabym w nieświadomości, że tak się truję - powiedziałam niezbyt uprzejmym tonem, bo tego dnia wyczerpałam już całe zasoby cierpliwości. - Niech się pani tak nie przejmuje. Nie jest pani taka głupia. Trzeba tylko czytać etykiety - powiedziała całkiem poważnie. - Pani wie co dodają do piwa... - Nie wiem - przerwałam jej. Myślałam, że tylko denaturat mi szkodzi, ale że piwo też, to bym nie pomyślała - przyznałam się jak na spowiedzi. Kobita wytrzeszczyła oczy, ale nie miała już okazji dłużej mnie pouczać, bo doszłam do kasy. Zastanawiam się do dziś, czy ten wytrzeszcz był spowodowany tym, że tak bezwstydnie przyznaję się do picia denaturatu, czy może z opóźnieniem dotarło do niej, że moja odpowiedź była ironiczna.

      Usuń
  10. O rany! Nie cierpię takich roszczeniowych Bab!

    OdpowiedzUsuń