Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą złość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą złość. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 listopada 2021

Znowu scenka rodzajowa z autobusu

Jak już uprzejmie donosiłam zdarzają mi się dziwne sytuacje w środkach komunikacji miejskiej. Najwyraźniej to prawda, że przyciągamy ludzi, którzy mają z nami coś wspólnego, więc ja przyciągam wrednych))) A tak całkiem poważnie, to zastanawia mnie, dlaczego tak często przydarzają mi się takie sytuacje. Po co los daje mi takie lekcje? W trosce o mnie, żebym wolniej wredniała? No nie wiem. Kiedyś byłam za grzeczna i wiele mnie to kosztowało, więc nie zamierzam do tego wracać. Co nie zmienia faktu, że staram się dawać innym to, co sama chciałabym otrzymywać. Szkoda, że nie zawsze mi się to udaje. 

piątek, 15 kwietnia 2011

Cieszę się z wiosny, ale złoszczą mnie wiosenne gile

Znowu piątek. Szybko mi zleciał ten tydzień. Wyglądając dzisiaj przez kuchenne okno, zobaczyłam że na jarzębinie już pękają pąki i widać młode listki, a jeszcze wczoraj były zamknięte. Zazieleniły się gałązki wierzby płaczącej. Na trawniku przed blokiem zakwitła na żółto forsycja. Nie ma wątpliwości, wiosna idzie szybkim krokiem.

Gile, ptaki kojarzące się z zimą, odleciały budować gniazda, ale ja mam pod nosem swoje gile, wiosenne. Kicham, smarkam, kaszlę i charczę, bo złapałam jakiegoś wirusa. Zapakowałam się do łóżka, żeby jak najszybciej wypocić paskudztwo, które się do mnie przyczepiło. I rzeczywiście pocę się i trzęsę, tylko nie wiem, czy z gorączki czy ze złości. Ale jak mam się nie złościć, kiedy dopiero co wylazłam z jednej dolegliwości a już trafiła mi się druga. Oczy mi łzawią, głowę mam jak bania i boję się, że jak tak dalej pójdzie, to wysmarkam resztki mózgu. Na domiar złego, mam szlaban na kontakty z Niutkiem, więc omija mnie dużo radości.

Na pocieszenie i poprawę humoru włączyłam sobie nagranie ze spektaklu mojego ulubionego kabaretu „Potem”. Pośmiałam się i trochę mi lepiej. Wklejam tekst piosenki, z którą teraz się identyfikuję najbardziej.

* * *
A-psik, a-psik!
A-psik, a-psik!

Ma niedola się zaczęła
W samym środku lata,
Na przeciągu jadłem loda
I złapałem katar.
Moja mama mi zrobiła
Napar z różnych ziółek,
Jak po ziołach tych kichnąłem,
Książki zwiało z półek.

Wzdycham groźnie, nos mi rośnie,
Kicham coraz głośniej,
Mamma mia, lato mija,
Ale katar coś nie...

Auu...
Batko świenda!
Auu...
Nie wytrzbab...
Auu...
Katar to ogrobny żywioł...

A-psik, a-psik!
A-psik, a-psik!

Zaraziłem już rodzinę,
Kota oraz ryby,
Kicha mama, kicha tata,
Wylatują szyby.
Od kichania lecą szyby,
Stąd przeciąg co chwilę,
Od przeciągu katar rośnie:
Perpetuum mobile...

Wredny żywioł atakuje,
Męczy niesłychanie,
Nie dość, że zdrowie rujnuje,
Niszczy nam mieszkanie...

Auu...
Batko świenda!
Auu...
O bój losie!
Auu...
Mam go już po dziurki w nosie!

Mamma mia! Mamma mia!
Już znajomych nie mam prawie!
Mamma mia! Mamma mia!
Nie mam kumpli i dziewczyny!
Mamma mia! Mamma mia!
Tylko mam te oczy łzawe!
Mamma mia! Mamma mia!
Tylko nos mam bardziej siny!

Bab chusteczkę zasbarkadą
Wszystkie cztery rogi,
Kto bnie kocha, kto bnie lubi,
Kto bnie pocałuje?

A fu!

środa, 2 lutego 2011

Oprócz błękitnego nieba...

Pierwszy dzień lutego, więc minął już miesiąc nowego roku. Szybko to zleciało. Do końca tego miesiąca powinnam załatwić wiele spraw. Nie wiem tylko, jak mam to zrobić skoro od świąt leżakuję. Usiłowałam coś zaplanować, ale z tyłu głowy tłukła mi się namolna myśl, że nic mi z tych planów może nie wyjść, jak szybko nie poczuję się lepiej. Namolne myśli mają to do siebie, że trudno się ich pozbyć. Nastrój mi się zepsuł i macerowałam się w sosie niezadowolenia z siebie i złości na całokształt mojego organizmu. W końcu zniechęcona włączyłam radio i usłyszałam refren piosenki:

Oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj nie potrzeba
Oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj nie potrzeba
Oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj nie potrzeba
Oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj nie potrzeba
Oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj nie potrzeba

Oprócz drogi szerokiej, oprócz góry wysokiej,
Oprócz kawałka chleba, oprócz błękitu nieba,
Oprócz słońca złotego, oprócz wiatru mocnego,
Oprócz góry wysokiej, oprócz drogi szerokiej

Oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj nie potrzeba
Oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj nie potrzeba

Dusza mi zawyła, jak pies do księżyca, ale szybko odpuściłam sobie użalanie się. Kawałek nieba mam za oknem, więc już jest jakiś początek. Na resztę muszę poczekać. A swoją drogą, to trzeba mieć moje zezowate szczęście, żeby akurat w takiej sytuacji trafić na tę piosenkę.

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Czasami opłaca się zejść z drogi

Dzwoni telefon, podnoszę słuchawkę.
-Słucham.
-No cześć. Co tak długo? Nie można się do ciebie dodzwonić, bo ciągle z kimś gadasz – nadąsanym głosem narzeka moja znajoma.
-Chyba nie jest tak źle, skoro się dodzwoniłaś. Co słychać?
- A co ma być słychać? Ledwie żyję, pogoda okropna, jutro znowu idę do pracy. Wyobraź sobie, że dyrektor zaproponował mi przeniesienie do innego pokoju...
- To chyba dobrze – wtrącam pośpiesznie - przecież nie chciałaś siedzieć w jednym pokoju z tą... O.
Historię konfliktu między znajomą a jej koleżanką z pokoju, panią O., znam od podszewki. O. jest wstrętna, O. jest zła, O. ma oczy wrednego psa.
- Jakie dobrze? Dlaczego niby ja mam się przenosić? - mówi wyraźnie poirytowana znajoma.
- A co to za problem? Chyba lepiej się przenieść aniżeli ciągle się kłócić. Będziesz miała ją z głowy i ….
- No chyba zgłupiałaś – przerywa znajoma - niech ona się przeniesie...
- A ona nie chce? - teraz ja wchodzę jej w słowo, pytając bez wielkiej ciekawości.
- Nie, nie chce! Jak powiedziałam dyrektorowi, że ja się nie przeniosę, bo to z nią nie da się pracować, to zaproponował jej zmianę pokoju. I wiesz, co ta małpa powiedziała?
-No, co?
- Powiedziała, że ja jej nie przeszkadzam, a jak ona mi przeszkadza, to mogę się przenieść. Wyobrażasz sobie?! Bezczelna – gotowała się z emocji znajoma.
-To nie masz wielkiego wyboru. Przenieś się sama, przynajmniej oszczędzisz trochę zdrowia.
- O nie! Niedoczekanie tej …..... tej... krochmalonej pindy. Byle komu nie będę ustępować...
- Uspokój się, bo ci znowu ciśnienie skoczy. Co ci tak zależy, żeby postawić na swoim? Od roku skaczecie sobie do oczu, to chyba już wystarczy.
- Nie ustąpię. Tak mówisz, bo ciebie to nie dotyczy. Jakby tobie ta O. zalazła ci za skórę, to też byś nie ustąpiła.
- No dobra, może masz rację. Co poza tym? - powiedziałam ugodowo.

Dalsza część rozmowy przebiegała w podobnym duchu, więc nie ma po co jej cytować. Wszystkie argumenty znajomej znam na pamięć, bo one są niezmienne, zmienia się tylko poziom niechęci.  A nawet powiedziałabym nienawiści do pani O. I jeszcze jedno, mnożą się obraźliwe określenia. „Krochmalona pinda”- to najnowszy epitet. Nie zapytałam, dlaczego krochmalona, ale na pewno jeszcze to usłyszę. Niestety. Znajoma prędzej zaryzykuje wylew aniżeli ustąpi pola. W ten sposób może udowodni prawdziwość stwierdzenia, że nie jeden się dowie na własnym pogrzebie, że szczekał na innych a zjadał sam siebie. Cóż, jej życie, jej zdrowie i jej święta racja. Przypomniała mi się taka anegdota.

W Weimarze spotkali się na wąskiej ścieżce w parku Goethe i pewien krytyk literacki. Zobaczywszy Goethego, krytyk warknął:
- Nie ustępuję drogi durniom.
- A jak tak - odpowiedział Goethe i zszedł na bok..

Gorąco polecam naśladowanie Mistrza. Przyznam, że odkąd tak robię żyje mi się znacznie wygodniej. Co więcej, mam inne nieprzewidziane profity. Coś w tym jest, że czasami wróg bardziej się nam przysłuży niż przyjaciel. Jednak dziękowania wrogowi nie polecam, bo po takiej wiadomości może trafić go szlag.