Szukaj na tym blogu

niedziela, 14 listopada 2021

W życiu są ciernie, są róże i są pożegnania

Wiele lat temu przeczytałam myśl Akutagawa Ryūnosuke: „Mędrzec to ten, kto na drodze pełnej kolców wyhodować potrafi różę.” Dziś wróciłam do tych słów i przypomniałam sobie, dlaczego chciałam je zapamiętać. Miały być inspiracją do nauki jak radzić sobie z problemami oraz motywacją do szukania radości i urody życia. Patrząc z perspektywy minionych lat, muszę przyznać, że częste przywoływanie tej sentencji pomogło, bo widzę, że chociaż na mojej drodze nie brakuje kolców to rosną na niej również róże. Wygląda na to, że mądrzeję. I nawet jeżeli mądrzeję powoli a mędrzec ze mnie tyci tyci, to jednak nieźle zajmuję się swoim ogródkiem. 
 
Gdyby ktoś był ciekawy czemu ma służyć ten wpis, to już wyjaśniam. Chcę się podzielić doświadczeniem i dydaktycznie zanęcić, żeby innym też chciało się chcieć. Wiem, nie odkrywam Ameryki mówiąc, że praca nad sobą naprawdę zmienia perspektywę i jakość życia. Większość ludzi zna tę prawdę nie gorzej ode mnie, ale niestety z niej nie korzysta. Trzeba więc o niej przypominać. Tak samo jak o tym, że narzekanie to ciernista droga, która niczego na lepsze nie zmieni co najwyżej zabierze trochę energii i wiary w siebie. Dlatego warto się starać, żeby jak najlepiej pielęgnować ogród swojego życia. I trzeba się pilnować, żeby nie zazdrościć sąsiadom, że na ich grządkach jest więcej kwiatów. Za każdy wysiłek, który popycha nas w dobrą stronę należy sobie podziękować.  Nie ma co się wzbraniać przed docenianiem siebie, skoro to nas buduje i daje siłę na nowe wyzwania. 
 
Dlatego ja siebie doceniam i w uznaniu zasług, kłaniam się sobie berecikiem do ziemi. A co! Moje zasługi, mój berecik, mój blog, więc wolno mi popisywać się brakiem fałszywej skromności. Zresztą w tej kwestii, jak i w wielu innych, najlepiej liczyć na siebie))) I to tyle w kwestii chwalenia się i dzielenia dobrymi radami.
 
Jest jeszcze jedna rzecz, która sprawiła, że wróciłam do złotej myśli  Ryūnosuke. Wczoraj dostałam informację, że odszedł na zawsze ktoś, kto w moim życiu był i kwiatem i cierniem. Nasze drogi czterdzieści lat były ze sobą splecione, ale ostatnie dwadzieścia biegły osobno.  Żegnając się z Nią we wspomnieniach, zobaczyłam Ją i siebie w perspektywie tych kilkudziesięciu lat. Cieszę się, że wciąż czuję wdzięczność za to co było wcześniej, że żal do Niej nie przesłania mi tego co było w Niej dobre. Dwadzieścia lat temu chyba nie byłoby mnie stać, żeby tak serdecznie o niej myśleć.  Dojrzałam do tego, żeby patrzeć inaczej i widzieć więcej.
 
Ta śmierć mnie zabolała, bo w sercu został ślad kim ta kobieta kiedyś dla mnie była. Wiadomość o Jej śmierci tak mnie poruszyła, że pomimo proszka nasennego nie mogłam w ogóle zasnąć. Nad ranem kiedy udało m się wreszcie usnąć miałam sen. Przyśniło mi się, że zadzwonił telefon. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na zegar, była 3.30. Dźwięk telefonu głośno wibrował w uśpionym domu. Zdziwiłam się, że ktoś dzwoni o tej porze, że na telefon stacjonarny, a nie na komórkę, ale za chwilę zdziwienie zastąpił strach, bo taki telefon mógł zwiastować coś złego. Zerwałam się z łóżka, żeby odebrać telefon, podniosłam słuchawkę, a w słuchawce była głucha cisza. 
 
I wtedy naprawdę się obudziłam, usiadłam na łóżku i spojrzałam na zegar, było wpół do czwartej. Pierwsza świadoma myśl była taka, że telefon w moim śnie był od Niej. Nic już sobie nie powiemy, ale chyba w ten sposób się pożegnałyśmy. A może to tylko mój mózg wyprodukował sen, bo  miał zapisane jak bardzo czekałam na ten telefon. Żegnaj Mamuniumłoduniu.




I na dzisiaj to by było na tyle. 

21 komentarzy:

  1. Pracuje nad sobą, mam dla kogo i mam nowa dla mnie sytuację- życie we dwoje i tym razem to nie jest mój tata:) Bardzo dużo rzeczy ciernistych odcięłam sekatorem: anbicje w pracy, kupowanie bez realnych potrzeb, oczekiwania wobec innych, zarabianie więcej. I jest lżej.
    Przytulam Basiu, czytam, że zabolała Cie ta strata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Repo jesteś na właściwej ścieżce i tak trzymaj. Jesteś szczęśliwa, więc już nie musisz zapełniać życia splendorem i rzeczami. To co najważniejsze masz, a reszta to pikuś, mały pikuś. Dzięki smutnej wiadomości odkryłam, że wciąż mam zamrożone emocje, których nie przetrawiłam. Czasami zbyt późno zdajemy sobie sprawę, że ktoś nie przestał być dla nas ważny.

      Usuń
  2. Najpiękniejsze róże tylko wśród cierni zakwitają. Współczuję straty. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Matyldo. Również serdecznie Cię pozdrawiam.

      Usuń
  3. Podobnie czuję i wdzięczna jestem upływowi czasu za to, że potrafię wyciągać wnioski i puentować rzeczywistość. Że nie tylko zmarszczki i siwe włosy ale i upragnioną równowagę i dystans do świata zyskałam. Że, pamięć przywołuje dobre chwile a te gorsze resetuje, że przepełnia mnie wdzięczność i spokój a także większa łaskawość dla innych. To sprawia, że życie jest fascynujące..... mimo upływu czasu. 🎈

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas nas uczy pogody jak tylko damy mu szansę. Ja bardzo się staram, żeby widzieć to co w życiu dobre i mieć wystarczająco dużo pokory, żeby przyjąć to co mi nie pasuje. Nie spodziewałam się, że z upływem lat tak bardzo się zmienię. Kiedyś nie odważyłabym się, żeby pokazywać tak wiele ze swojej prywatności i nie przejmować się cudzą oceną. Teraz robię to i mam nadzieję, że moje doświadczenie komuś pomoże albo go rozbawi. Ludzie to całe bogactwo jakie mamy.

      Usuń
  4. Była dla Ciebie nagrodą i lekcją. To piękne, że potrafisz docenić oba te stany. Współczuję i przytulam

    OdpowiedzUsuń
  5. Basiu, to piękny i poruszający tekst... A zwłaszcza słowa, że Ona była w Twoim życiu i kwiatem i cierniem. Mysle, że naprawdę ważni dla nas ludzie właśnie tym dla nas są. Niosą w sobie swoją prawdę, swoje piekno, ale i brzydotę, cierpienie i ulgę, smutek i radość. Są niegdy nie zabliźniającą sie raną. Ale i nagłym, serdecznym wzruszeniem. Są cegiełką naszego życia.Ukształtowali nas, nawet wtedy a moze zwłąszcza wtedy, gdy robili albo mówili coś, co sprawiało nam ból. Byli z nami, choć byli daleko od nas. A bez nich musimy sobie radzic sami.Z tym, co oni nam dali lub zabrali. Tacy, jacy jesteśmy.
    Basiu, przytulam cię tkliwie.♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olga lepiej bym tego nie podsumowała. Dopiero teraz do mnie dotarło, że być może oddaliło nas to, co kiedyś nas do siebie przyciągało. Byłyśmy sobie potrzebne, żeby zapełnić poczucie osamotnienia. Ona dzięki mnie przeżywała zastępcze macierzyństwo, ja dzięki Niej czułam się zaopiekowana i ważna. Kiedy mnie bardzo zraniła przestałam ją odwiedzać. Pewnie odebrała to jako odrzucenie. Ja czułam podobnie. Myślę, że ambicja nie pozwoliła Jej przyznać się do błędu, bo zawsze dbała o to, żeby być bardzo akuratna. Mnie zatrzymał żal i to, że wreszcie dojrzałam do tego, żeby przestać liczyć z uczuciami innych bardziej niż ze swoimi. I tak rozstałyśmy się na zawsze. Dzięki kochana za serdeczność i piękne słowa.

      Usuń
  6. Oj, takie bywa właśnie życie.
    Doceniać siebie i doceniać każde doświadczenie życiowe to trudna sztuka.
    Trzymaj się, kochana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Jotko. Czasami jest trudno, ale wszystko co ważne ma swoją cenę i trzeba ją płacić.

      Usuń
  7. Życie często nas zaskakuje ale jeszcze częściej zaskakujemy sami siebie...Jesteś dobrym człowiekiem że złość i uraza nie przysłania spraw ważnych. Współczuję straty bliskiej Ci osoby.Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Raniu. Wiesz, coraz częściej myślę, że najczęściej ranimy ludzi dlatego, że sami mamy deficyty, z którymi sobie nie radzimy. Bezradność i niesprawiedliwość powodują, że stajemy się agresywni. Poczucie odosobnienia bywa odreagowywane zgorzknieniem i zazdrością. Gdy czujemy się nieważni nadmiernie manifestujemy swoją niezależność i chcemy utwierdzać innych w przekonaniu, że nie popełniamy błędów. Oczywiście nie musi tak być, ale często tak bywa.

      Usuń
  8. Słodko i gorzko, czyli życie. Telefon bez rozmowy, bo nie trzeba, wszystko zostało powiedziane, ułożone, rozjaśnione. Przytulam bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu jestem wdzięczna za ten sen, za żal i łzy, bo coś się we mnie rozmroziło. Rano przyszła mi do głowy rymowanka, która oddawała mój nastrój i była formą pocieszenia.
      Chwil ulotnych jesteśmy cieniem
      Wszystko w życiu staje się wspomnieniem
      Na dnie serca szukamy ocalenia
      Bo tylko tam jest sens istnienia

      Usuń
  9. Abasiu, to określenie dało mi to do myślenia na tyle, że wracam do Twojego wpisu już trzeci raz. Lata temu ( ponad 30 lat ) tez żegnałam w rodzinie bliską mi osobę z wielkim bólem, ze współczuciem niemal całego świata, że to mnie spotkało, ale też ... z jakąś niewytłumaczalną ulgą ( i tym samym wstydem i strachem aby tego ktoś nie odkrył. Nie umiałam wtedy tego dokładnie nazwać ale tak...chyba tak...w tamtym naszym wspólnym życiu było dużo cierni ale było tez dużo płatków róż. Te ciernie mnie jakoś ukształtowały i dały mnóstwo sił ( i nieufności do uczuć ale w dobrym rozumieniu). A róże cóż róze piękne wspomnienia.... Może jeszcze będzie Ci sie śnił niejeden obraz aby to wszystko poukładać i się pożegnać ... Ściskam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam poczucie wstydu, że śmierć kochanego człowieka przynosi ulgę. Przeżyłam to po śmierci mojej Mamy. Gdy leżała sparaliżowana dotknęło ją wszystko czego najbardziej się bała. Byłam u Niej kilka razy dziennie, patrzyłam na jej bezradność i cierpiałam razem z nią. To wtedy, przy jej łóżku, przeżyłam żałobę. Jej choroba była wyzwalaczem, który rozbił moją rodzinę. Przypisano m winy, których nigdy nie popełniłam, więc zerwałam kontakt i zostałam sama. Na jakiś czas straciłam zaufanie do ludzi. Na szczęście uczuć nie można wygumkować, więc jeżeli się kogoś naprawdę kochało to serce zatrzymuję tę osobę na zawsze. Czas pozwala oswoić ból. Chociaż nie zawsze można wrócić do zerwanej relacji to bliscy pozostają wciąż bliscy. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Ciernista drogą, którą przeszłam, była dla mnie punktem zwrotnym. Gdyby nie ona może dalej byłabym podporządkowana innym, bez odwagi na bycie sobą. Życie mnie oszlifowało, ale to, że odrobiłam tę lekcję zawdzięczam sobie.

      Usuń
  10. Przykra historia, ale Twoje podejscie do calej sprawy bardzo pozytywne i prawidlowe moim zdaniem. Wierze, ze kazdy kto pojawia sie w naszym zyciu ma jakies znaczenie. Od nas zalezy czy wyciagamy nauke i wnioski z relacji z innymi.
    Sa ludzie, ktorzy widza we wszystkim tylko jedna strone, a przeciez zawsze sa dwie strony kazdego medalu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że każdy człowiek na naszej drodze czegoś nas uczy. Jeżeli rozumiemy dwoistość ludzkiej natury łatwiej nam przyjąć człowieka takiego jakim jest. Łatwiej pogodzić się z tym, że sami jesteśmy tacy a nie inni. Od jednych uczymy się jacy chcemy być, od innych czego chcemy unikać. Obie lekcje są równie ważne. Wiem, że część mnie zawdzięczam tej kobiecie. Szkoda że przeszkadzało Jej to, że dorosłam i chciałam bronić swojej prawdy.

      Usuń
    2. I pielegnuj te wdziecznosc bez uzycia slowa "szkoda", bo szkoda wywoluje bol, poczucie winy...... a one juz nie sa potrzebne. Mysle, ze ta kobieta wie i zawsze wiedziala o tym co czujesz i czulas...
      Tak jak wyzej napisala Ania Bzikowa ten gluchy telefon swiadczy o tym, ze slowa nie sa potrzebne. I tak jest dobrze, ONA WIE i tylko Ty musisz w to uwierzyc.

      Usuń
    3. Ten sen był przedziwny, bo tak jakby zamknął naszą historię. Jestem Jej wdzięczna, ale poczucia winy nie mam, bo nie zrobiłam niczego przeciw Niej co by uzasadniało poczucie winy. I tak, mam nadzieję, że stamtąd gdzie teraz jest rzeczywiście widzi, że odeszłam nie dlatego, że była dla mnie nieważna, ale dlatego że miałam prawo bronić siebie i Artura przed nieuzasadnionym atakiem.

      Usuń