Szukaj na tym blogu

sobota, 14 maja 2022

Pożegnalna niezapominajka

źródło internet

Na świecie dużo się dzieje i nie sposób od tego "dużo" uciec. Staram się, ale ciężko mi idzie. Na domiar złego u moich znajomych też choroby, kłopoty, problemy. Poza tym, w ciągu miesiąca pożegnałam dwoje moich najbliższych sąsiadów.

Najpierw zmarł Pan Stanisław, który mieszkał piętro niżej. Ostatnie lata Jego życia były koszmarne, a ja mimo woli byłam świadkiem jego zmagań z losem. Przez cienkie ściany słyszałam jak płacze, jęczy i głośno wzywa Boga na pomoc. Na święta Bożego Narodzenia wyjechał do dalszej rodziny i już nie wrócił. Zastanawiałam się, co się z nim dzieje, ale nie mogę powiedzieć, żebym myślała o nim często. Egoistycznie cieszyłam się, że już nie muszę słuchać jego jęków, głośno grającego telewizora i zastanawiać się, czy długo gwiżdżący czajnik nie zwiastuje czegoś złego. Miałam nadzieję, że rodzina wreszcie się Nim zajęła i jest mu lepiej.

Tak było do pierwszej niedzieli kwietnia, gdy z niezrozumiałych dla mnie względów nie mogłam się uwolnić od myśli o Panu Stanisławie. Cały dzień z tyłu głowy kołatały mi się jakieś wspomnienia i pytania związane z nieobecnym sąsiadem. Byłam jakaś niespokojna i czułam się dziwnie. Nie umiałam racjonalnie wyjaśnić swojego samopoczucia. Wrzuciłam nawet w wyszukiwarkę nazwisko sąsiada, żeby sprawdzić, czy nie ma nekrologu. 

Kolejne dni mijały już bez myśli związanych z Panem Stanisławem, właściwie wcale o Nim nie myślałam, aż zobaczyłam na drzwiach wejściowych do bloku klepsydrę z Jego nazwiskiem. Mąż zwrócił mi uwagę, że sąsiad umarł właśnie w tę niedzielę, w którą nie mogłam się oderwać od uporczywych myśli i dziwnego samopoczucia. - Przyszedł się pożegnać i podziękować ci za zupy - powiedział. Sama nie wiem, czy to tylko przypadek, czy rzeczywiście jest w tym coś więcej. 

Druga umarła Pani N., mieszkająca drzwi w drzwi z Panem Stanisławem. TU jest stary post poświęcony Pani N.  Odeszła po wielu latach trudnego życia, które było dla Jej rodziny błogosławieństwem. Kiedy na mszy pogrzebowej ksiądz mówił o bagażu win i zasług jaki ze sobą zabieramy z tej ziemi, pomyślałam, że Pani Irena miała bardzo ciężką walizkę z zasługami, bo dzięki tej kruchej, drobnej kobiecie wiele osób mało lepsze życie. Bardzo ją podziwiałam za hart ducha, życzliwość, dobroć i pracowitość. Ostatni raz widziałam ją kilka miesięcy temu. Stała w oknie i gdy zbliżyłam się do klatki uchyliła okno i zamieniłyśmy parę słów. Powiedziała, że nie może już chodzić tak jak kiedyś i bardzo jej tego brakuje, ale nie biadoliła. Pomachała ręką mojemu wnukowi i uśmiechnęła się na do widzenia. Taką uśmiechniętą w oknie będę ją pamiętać.

Strasznie minorowy ten post, ale czasami właśnie takie jest życie. Ludzie przychodzą, mijają, odchodzą i trzeba z tym żyć. Gdy umierają najbliżsi cierpienie związane z ich utratą jest największe, ale gdy żyło się obok kogoś prawie czterdzieści lat, to jego odejście też boli. 

Na koniec coś melancholijnego, ale też bardzo pięknego. Piosenka o życiu i o tym, że człowiek jest jak samotna kropla. 

 

I na dzisiaj to by było na tyle.

5 komentarzy:

  1. Ciepłe wspomnienie o tych, którzy odeszli. A życie toczy się dalej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W młodości nie zastanawiamy się nad tym, że długie życie to też wiele pożegnań. Cóż, trzeba to wpisać w koszty i cieszyć się, że dopóki o nas pamiętają to nie odchodzimy całkowicie.

      Usuń
  2. Tak, Basiu. Śmierć jest częścią życia. Nic nie możemy na to poradzić. Przez całe życie usiłujemy o tym nie pamiętać, wypierać, zasłaniać czymkolwiek, ale prędzej czy później to przypomnienie przychodzi i dotyka. Raz to dotknięcie to łagodny ból, raz to smutek cichy, ale nie jątrzący a innym razem łupnięcie jak obuchem w głowę, uczucie pękającego serca, rozpacz i żal, co długo nie przemija a czasem nawet nigdy....
    A ironią losu, czy może pocieszeniem od losu jest to, że choć tak wielu umiera, to nadal wielu się rodzi. A wiosna jak gdyby nigdy nic przychodzi i ćwierka, że jest przepięknie.
    Pozdrawiam Cię ciepło i bezradnie wzdycham wraz z Tobą nad tym wszystkim, co boli i smuci, ale i usmiech przesyłam łagodny, bo mimo wszystko zycie trwa i nadal bywa piękne!***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Chcemy czy nie, to musimy się pogodzić, że tak wygląda ludzkie życie. Jednak pomimo bólu, cierpienia, tęsknoty, to i tak życie życia jest warte. Harmonia i piękno przyrody, miłość i obecność tych, którzy są przy nas, wdzięczność za życie tych, którzy odeszli, to wystarczająca rekompensata za trudy życia. Miłosz napisał piękne słowa: "Jest taka cierpienia granica,
      Za którą się uśmiech pogodny zaczyna, I mija tak człowiek, i już zapomina,
      O co miał walczyć i po co." Często przypominam sobie te słowa i rzeczywiście się uśmiecham. Zamieniam dołujący smutek w melancholię, łapię oddech i godzę się z nieuchronnym. I Tobie Oleńko życzę tego samego.

      Usuń
  3. Takie to nasze życie, Basiu.
    My pożegnaliśmy koleżankę z pracy, zmarła 1 kwietnia, niemal w szkole...
    Niedawno tez dowiedziałam się o śmierci kuzyna, a jego brat leży chory i opiekę sprawować będzie jego bratowa, bo tylko ją ma.
    Czasami nazbiera się tych smutków tyle, że czujemy się wystawiani na wielką próbę - ile kto zdoła wytrzymać.

    OdpowiedzUsuń