Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wiesław Myśliwski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wiesław Myśliwski. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 12 maja 2015

Cudze słowa, pod którymi mogłabym się podpisać

 
 

Bo człowiek jest tym, kim się czuje. I nie musi zaraz wszystkiego w sercu nosić.” Wiesław Myśliwski

I na dzisiaj to tyle, bo dzisiejszy dzień zmęczył mnie ponad miarę. Musiałam być taaaka wielka, że aż nie mieściłam się we własnej skórze i pół dnia trzeszczałam w szwach, i bałam się, że pęknę. Nie pękłam, bo nie mogłam sobie na to pozwolić. I to cała moja wielkość. Ale i tak przyznaję sobie nagrodę za dzielność. Należy mi się.Teraz pora na odpoczynek i zbieranie siły na jutro. A jutro będzie lepiej, bo wiem, że sobie poradzę, bo przynajmniej nie będę się denerwować o wyniki badań Ślubnego, bo... na pewno znajdzie się jeszcze kilka pozytywnych „bo”. I tego będę się trzymać.Wy też trzymajcie się dobrych myśli, bo to najpewniejszy punkt podparcia.


 
























 
obrazki złowione w sieci

środa, 8 kwietnia 2015

Cytat i piosenka na dziś



Mój ulubiony autor, Wiesław Myśliwski, napisał: 

„O szczęściu mówiłem. Że szczęścia trzeba szukać w sobie, a nie naokoło. Że nikt go człowiekowi nie da, jak sam sobie go nie da. Że szczęście jest nieraz bliziutko, może w tej ubogiej izbie, gdzie się całe życie żyje, a ludzie bóg wie gdzie go szukają. Że niektórzy w sławie i bogactwie go szukają, ale na sławę i bogactwo nie każdego stać, a szczęście jest jak woda i każdemu chce się pić. Że nieraz jest go więcej w jednym dobrym słowie niż w całym długim życiu.”  

No i jak tu się nie zgodzić, kiedy chłop tak mądrze gada? No nie da się. Zgadzam się więc i praktykuję, najsolidniej jak tylko się da. Słucham też piosenek Anny Marii Jopek, bo są bardzo dobrym akompaniamentem do dobrych nastrojów otwierających drzwi do szczęścia. Posłuchajcie ze mną.



obrazek złowiony w sieci

piątek, 27 marca 2015

Na spacerach ładuję akumulatory i łuskam fasolę z Myśliwskim


Pogada piękna, słonecznie i ciepło, więc próbuję reanimować swoje przyszłe zwłoki i wyprowadzam się na spacery. Odbieram Daniela z przedszkola i chodzimy sobie wespół w zespół podziwiając budzącą się do życia przyrodę. To bardzo nieskomplikowany sposób na osłodzenie sobie życia a ja coraz bardziej potrzebuję słodyczy. Ponieważ, albowiem, gdyż - poziom energii życiowej spadł mi do dolnych rejestrów stanów niskich i normalnie żyć się nie da. Budzę się rano i już jestem zmęczona jakbym przez noc taszczyła na własnych plecach ciężary całego świata. I jak tu wykrzesać z siebie choćby odrobinę entuzjazmu do życia? Jak? - pytam retorycznie.


Nie ja jedna tak mam po zimie, oj nie ja jedna, ale jakieś wątpliwe to pocieszenie. Zima zimą, ale poza tym, coraz bardziej dokuczają mi „siątki”, więc... żyje się trudniej. I chociaż nie składam broni, to walczyć ze sobą i światem też nie mam ochoty. A tu bez walki ani rusz, bo to, co kiedyś robiłam mimochodem, teraz wydaje się wyzwaniem przerastającym moje obecne możliwości. 


Myśliwski, którego czytam teraz ciurkiem, świetnie wyraził to, co ostatnio dość często czuję: "Chociaż powiem panu, kiedy sobie uprzytomnię, że cały świat razem ze mną wstaje, myje się, ubiera, nieraz chce mi się z powrotem do łóżka położyć i przynajmniej ten raz nie wstać czy już nie wstać w ogóle. Jakby jakieś przekleństwo wisiało nad człowiekiem, że każdego dnia musi wstać, umyć się, ubrać. Od tego samego miałby prawo czuć się zniechęcony do całego dnia, mimo że dzień się dopiero zaczyna, i do wszystkiego, co się w tym dniu zdarzy czy nie zdarzy. A teraz niech pan sobie wyobrazi, że przez całe życie tak. Ile to razy nawstawaliśmy się, namyli,naubierali i po co?" 
Bożeszszszty mój, jakby z ust mi wyjął te słowa. A tak na marginesie, to za „Traktat o łuskaniu fasoli” zabierałam się kilka lat, ale widocznie dopiero teraz przyszła odpowiednia pora. Cóż, czytam i pieję z zachwytu.


A wracając do meritum, świat pięknieje w oczach, więc głupio tak się poddawać marazmowi i bezsilności, dlatego jeszcze spróbuję, jeszcze powalczę, pójdę na bolących nogach na spacer... Co mam do stracenia? Skisnąć i zdziadzieć zawsze zdążę. A przecież nie ma gwarancji, że po zdziadzieniu będę równie urocza jak ten dziadek na zdjęciu poniżej, więc nie ma co, trzeba się starać.




































obrazki złowione w sieci