Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pokora. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pokora. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 24 marca 2011

Lawina

„Lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach.”  Pół dnia usiłowałam sobie przypomnieć, kto napisał te słowa i nic. Najwyraźniej moja lawina toczy się wraz ze sklerozą i stąd problemy z pamięcią. I nagle olśnienie. Miłosz. No jak mogłam nie pamiętać. Jak nie pamiętałam, to widocznie mogłam, ale zaczynam trochu się bać.

Za oknem zapowiedź pięknej wiosny, w domu radosna atmosfera a ja jakaś taka zamulona. Po sterydach mój kręgosłup ma się lepiej, ale reszta organizmu strajkuje. Głowę mam jak bania, wątroba rozpycha się rozsadzając żebra, w żołądku jakby leżał kamień, więc mam dość swojego ciała. Nadrabiam miną, ale jestem sobą zmęczona.

Otwieram się na nadzieję, że już niedługo poczuję się lepiej, ale zmęczenie nie mija. Powtarzam sobie, że zawsze jest jakiś wybór i ode mnie zależy, jak będę postrzegać moje życie. Nie zapominam, że zawsze dokładniej widzimy to, czemu dłużej się przyglądamy, więc szukam dobrych stron mojej egzystencji.

Patrzę na jasną stronę życia i mówię sobie, że wszystko to dzieje się po coś. Te kamienie, o które teraz obijam sobie boki, mają coś we mnie zmienić. I tego będę się trzymać, bo nie stać mnie na inne podejście do życia.

* * *

Kiedy mówisz

Nie płacz w liście
nie pisz że los ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
odetchnij popatrz
spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz
ks. Twardowski

piątek, 28 stycznia 2011

„Co głupiemu po koronkach, kiedy powiada, że to same dziury.”

„Co głupiemu po koronkach, kiedy powiada, że to same dziury.”, to przysłowie przypomina mi się zawsze, gdy mam do czynienia z ludźmi, którym obce jest zadowolenie z tego co posiadają. Nie wiem skąd ludzie biorą przekonanie, że wszystko im się należy. Ja tak nie mam i chyba nigdy nie miałam. No chyba że  we wczesnym dzieciństwie. Pamiętam że jak coś mnie omijało albo czegoś bardzo chciałam, to mówiłam: „A Basia?” Przypominałam o swoim istnieniu i z dziecięcą naiwnością sądziłam, że to wystarczy. Jak nie wystarczało, to miałam pretensje, byłam smutna, czasami płakałam. Jednak im byłam starsza, tym bardziej rozumiałam, że chcieć nie jest równoznaczne z mieć i trzeba brać to pod uwagę. Nauczyłam się też dostrzegać zależność pomiędzy swoimi potrzebami, a możliwościami ich zaspokojenia. Wiedziałam że powinnam polegać przede wszystkim na sobie, bo nikt nie będzie zabiegał o spełnianie moich pragnień. Pretensje do całego świata, że nie daje mi tego czego bym chciała albo że inni mają lepiej, nie wchodziły w grę. Zawsze starałam się pamiętać, że nie dostaję nie tylko dobrych rzeczy, ale że mijają mnie także te złe. Jeżeli coś było poza moim zasięgiem szukałam sposobów rekompensowania sobie braków. A przede wszystkim nauczyłam się cieszyć z tego co mam. Uważam, że jeżeli kogoś nie cieszą małe rzeczy, to i duże go nie zadowolą, a jeżeli już, to na krótko. Dlaczego akurat dzisiaj poruszam ten temat? Ano dlatego, że akurat dzisiaj miałam okazję obserwować, jak osoba, która ma całkiem dobre życie, zupełnie nie umie się z tego cieszyć. Z małych kłopotów i niedogodności robi wielkie problemy, a na to, co w jej życiu dobre w ogóle nie patrzy. Cieknący kran jest dla niej problemem tej samej skali, co australijska powódź, bo przecież dezorganizuje jej plany. Żylak na nodze, to powód do niezadowolenia z życia i katastroficznych wizji ropiejącej nogi. Oj, nie mam już cierpliwości do wymieniania wszystkich mankamentów życia koleżanki, więc na tym poprzestanę. Mój brak cierpliwości, bierze się też ze zmęczenia, bo próbowałam wystąpić w roli pocieszycielki. Całkiem niepotrzebnie, ponieważ tam gdzie ja widzę koronkę,koleżanka widzi wyłącznie dziury. I to, że cudze życie zwykle wydaje się nam łatwiejsze, naprawdę nie ma tu nic do rzeczy. Umiejętność cieszenia się chwilą, jaką jest nasze życie, dostrzeganie małych cudów codzienności, to wielki dar. Ale ten dar ma swoją cenę – właściwie rozumianą pokorę. 

 DAR

 Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kapryfolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle

Czesław Miłosz