Szukaj na tym blogu
środa, 18 stycznia 2012
Chcesz być szczęśliwsza - zrób coś dla innych
piątek, 28 stycznia 2011
„Co głupiemu po koronkach, kiedy powiada, że to same dziury.”
„Co głupiemu po koronkach, kiedy powiada, że to same dziury.”, to przysłowie przypomina mi się zawsze, gdy mam do czynienia z ludźmi, którym obce jest zadowolenie z tego co posiadają. Nie wiem skąd ludzie biorą przekonanie, że wszystko im się należy. Ja tak nie mam i chyba nigdy nie miałam. No chyba że we wczesnym dzieciństwie. Pamiętam że jak coś mnie omijało albo czegoś bardzo chciałam, to mówiłam: „A Basia?” Przypominałam o swoim istnieniu i z dziecięcą naiwnością sądziłam, że to wystarczy. Jak nie wystarczało, to miałam pretensje, byłam smutna, czasami płakałam. Jednak im byłam starsza, tym bardziej rozumiałam, że chcieć nie jest równoznaczne z mieć i trzeba brać to pod uwagę. Nauczyłam się też dostrzegać zależność pomiędzy swoimi potrzebami, a możliwościami ich zaspokojenia. Wiedziałam że powinnam polegać przede wszystkim na sobie, bo nikt nie będzie zabiegał o spełnianie moich pragnień. Pretensje do całego świata, że nie daje mi tego czego bym chciała albo że inni mają lepiej, nie wchodziły w grę. Zawsze starałam się pamiętać, że nie dostaję nie tylko dobrych rzeczy, ale że mijają mnie także te złe. Jeżeli coś było poza moim zasięgiem szukałam sposobów rekompensowania sobie braków. A przede wszystkim nauczyłam się cieszyć z tego co mam. Uważam, że jeżeli kogoś nie cieszą małe rzeczy, to i duże go nie zadowolą, a jeżeli już, to na krótko. Dlaczego akurat dzisiaj poruszam ten temat? Ano dlatego, że akurat dzisiaj miałam okazję obserwować, jak osoba, która ma całkiem dobre życie, zupełnie nie umie się z tego cieszyć. Z małych kłopotów i niedogodności robi wielkie problemy, a na to, co w jej życiu dobre w ogóle nie patrzy. Cieknący kran jest dla niej problemem tej samej skali, co australijska powódź, bo przecież dezorganizuje jej plany. Żylak na nodze, to powód do niezadowolenia z życia i katastroficznych wizji ropiejącej nogi. Oj, nie mam już cierpliwości do wymieniania wszystkich mankamentów życia koleżanki, więc na tym poprzestanę. Mój brak cierpliwości, bierze się też ze zmęczenia, bo próbowałam wystąpić w roli pocieszycielki. Całkiem niepotrzebnie, ponieważ tam gdzie ja widzę koronkę,koleżanka widzi wyłącznie dziury. I to, że cudze życie zwykle wydaje się nam łatwiejsze, naprawdę nie ma tu nic do rzeczy. Umiejętność cieszenia się chwilą, jaką jest nasze życie, dostrzeganie małych cudów codzienności, to wielki dar. Ale ten dar ma swoją cenę – właściwie rozumianą pokorę.
DAR
Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kapryfolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle
Czesław Miłosz
wtorek, 25 stycznia 2011
Narzekać każdy może...
Jak każdy mam takie dni, że wyłazi ze mnie „narzeka-czka” i nic mi nie pasuje. Denerwuję się, że coś nie jest dokładnie takie jakbym chciała, chociaż powinnam się cieszyć, że w ogóle jest. Mogłabym wtedy śpiewać na dwa głosy razem z Krzysztofem Piaseckim: *** Niby mam żonę, ale co to za żona, Niby mam auto, ale co to za auto, Niby mam oczy, ale nic nie widzę, Niby mam uszy, ale nie słyszę nic. Niby mam katar, ale co to za katar, Niby mam pracę, ale co to za praca, Niby mam chęć, ale co to za chęć, Niby mam czas, ale co to za czas. Niby mam dom, ale co to za dom, Niby mam ojca, ale co to za ojciec, Niby mam brata... nie, brata nie mam... Niby mam kaca, uo, kaca to mam! Niby mam humor, ale co to za humor, Niby mam szmal, ale co to za szmal, Niby mam z głowy, ale co to za głowa, Niby mam twarz, ale co to za twarz. Niby mam... Niby mam pamięć, ale co to za pamięć, Niby mam nosa, ale nie czuję nic, Niby mam syna, ale nie jest to córka, Niby mam córkę, ale nie jest to syn. Popatrz, co mi narobiłaś, Choć ci przecież jadłem z ręki, Zobacz, co zrobiłaś Z życiem mym, Choćbyś nie wiem, jak prosiła, Nie zaśpiewam tej piosenki, Bo nie zasługujesz na nią ty. Niby mam pomysł, ale co to za pomysł, Niby mam tekst, ale co to za tekst, Niby mam puentę, ale co to za puenta, Niby mam ciebie, ale co to za ty. ***
Pół biedy gdy takie dni się zdarzają, bo to da się przeżyć. Gorzej gdy na czyjeś życie składają się wyłącznie dni przepełnione niezadowoleniem. Niestety jest całkiem spora grupa ludzi, którzy mają duży talent do obrzydzania sobie życia ciągłym narzekaniem. We wszystkim dopatrzą się jakiejś wady i ze wszystkiego potrafią zrobić problem. Co by ich nie spotkało, na pewno ich nie zadowoli na tyle, żeby nie znaleźli jakiegoś feleru. Kiedy się im dokładnie przyjrzeć, to można odnieść wrażenie, że ich głównym życiowym celem jest przekonanie siebie i innych, że nic nie jest wystarczająco dobre. Niestety, malkontent nie lubi biadolić sam i chętnie dzieli się dzieli swoim niezadowoleniem. Kiedy malkontent spotka kogoś, kto nie narzeka albo jest z czegoś zadowolony, to nie ustaje w wysiłkach, żeby to zmienić. Stara się, jak może, wyprowadzić zadowolonego z błędu, chociaż nikt go o to nie prosi. Malkontent potrafi zepsuć każdą radość i umniejszyć każdy sukces. Dlatego od malkontentów trzeba uciekać, jak najdalej. Mnie dzisiaj nie udało się uciec, więc byłam zmuszona wysłuchać kilku „dobrych rad” i wielu „cennych uwag”. Przyjęłam do wiadomości, że cieszę się z byle czego, nie znam życia i w ogóle jestem jakaś dziwna. Po wyjściu malkontenta odetchnęłam z ulgą i stwierdziłam, że nastrój opadł na same kolana. Teraz muszę zbierać energię, którą wyssał ze mnie ten upierdliwy gość.