Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dojrzałość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dojrzałość. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 grudnia 2020

Stara i niestara

Napisałam na swoim profilu, że jestem kobietą, która ma już życia popołudnie. Tak sobie napisałam, bo to ładnie brzmi. Co się będę chwalić, że jestem stara. No jestem i tego nie da się ukryć, ale chwalić się nie ma czym.  Określenie "seniorka" też mi nie leży. A odkąd poszłam na spotkanie w pewnym klubie seniora, to nie leży mi jeszcze bardziej. I nie dlatego, że zapieram się swojego peselu. Co to, to nie. W końcu nieźle się namęczyłam, żeby dożyć do emerytury. Jednak stara być nie zamierzam. Wiem,  brzmi to trochę schizofrenicznie,więc już wyjaśniam jakimi to meandrami płynie moja myśl i jak próbuje złapać kontakt z rozumem.

Posłużę się przykładami, bo tak najłatwiej. A ja "najłatwiej" kocham, chociaż nie zawsze praktykuję. Za przykłady posłużą mi dwie kobiety, które znam osobiście od kilkudziesięciu lat. Na potrzeby tego wpisu nazwę je: Staraniestara i Starastara.

środa, 17 września 2014

Coś nie wyszło, ale jest dobrze... mimo wszystko






























Od tygodnia cieszyłam się na spotkanie z psiapsiółkami. Miałyśmy pojechać nad Zalew Zemborzycki, żeby pogadać, zjeść rybkę, pospacerować nad wodą, ale... nic z tych planów nie wyszło, bo znowu nawaliłam. Cóż, głupio mi, tym bardziej, że spotkanie odwołałam w ostatniej chwili i kolejny raz. Zostaje mi tylko liczyć na życzliwość i wyrozumiałość dziewczyn. Niestety moje siły często stoją w opozycji do moich dobrych chęci. A dzisiaj musiałam wybierać, czy skończyć robotę czy  zrezygnować z popołudniowego wyjścia. Żeby zrobić obie rzeczy brakowało mi siły i czasu, bo ruszałam się jak mucha w mazi. Trudno mi przyzwyczaić się do coraz większych ograniczeń, więc się wkurzam. Ale przecież nie tędy droga. Dojrzali ludzie potrafią znaleźć równowagę pomiędzy życiowymi planami a rzeczywistymi możliwościami. Obrażanie się na rzeczywistość jest po prostu głupie a ja jestem za stara, żeby reagować jak dziecko. Dobrze o tym wiem, ale dojrzałość idzie pod rękę z pokorą, a tej ciągle mi brakuje. I tak trudno pogodzić się z tym, że w głowie pełno planów, a nogi nie chcą chodzić, i to wcale nie jest przenośnia, to jest upierdliwy fakt. Cóż, może jutro będzie lepiej. A dziś... łóżeczko, kocyk, herbatka, książka i jest dobrze, mimo wszystko jest dobrze.

A propos książki, czytam teraz Kosidowskiego „Opowieści ewangelistów” i powiem wam, że to lektura lepsza od niejednego kryminału. To moja druga przymiarka do prozy Kosidowskiego, ale tym razem bardziej świadoma, więc i przyjemność z czytania większa. Przeszkadza mi tylko drobny druk, bo oczy bardziej się męczą. Ale poza tym, polecam.











                                                               ilustracje znalezione w sieci

niedziela, 30 października 2011

Spacer w jednym bucie

Pogoda była dziś piękna, więc poszłam na długi spacer. Szłam sobie wśród pięknie pokolorowanych drzew, grzałam się w jesiennym słońcu, ale czegoś mi brakowało.

Czułam się - jakby to najlepiej ująć – taka strasznie pojedyncza. Nie miałam komu pokazać opuszczonego ptasiego gniazda ani kłótni srok walczących o kawałek suchej bułki. Nie miałam z kim dzielić zachwytu nad pięknym szczeniaczkiem, który tarzał się w czerwono - złotych liściach klonu. A spacer, który miał mi poprawić nastrój, jakoś mnie zasmucił.

Opanowała mnie jesienna melancholia i zaplątałam się w czarne myśli, których nie umiałam się pozbyć. Postanowiłam więc, szybko wrócić do mojego walczącego z wirusem męża. Kiedy tylko przeszłam przez próg domu od razu poczułam się raźniej. Nie przeszkadzało mi nawet, że ślubny zaatakowany przez katar, był raczej zrzędliwy niż towarzyski. Ważne że był.

Tak długo już jesteśmy razem... zdążyłam zapomnieć, jak to jest bez niego. Mój mąż jest jak ten drugi but z pary, więc jak go nie ma, to trudniej się idzie i droga nie cieszy.

Erich Fromm napisał: „Niedojrzała miłość mówi: Kocham cię, ponieważ cię potrzebuję. Dojrzała miłość mówi: Potrzebuję cię, ponieważ cię kocham." Miał rację.

poniedziałek, 21 lutego 2011

Mam ile mam i dobrze mi z tym.

No, nie da się ukryć, że nastolatką od dawna nie jestem, mam tzw. swoje lata. Mnie osobiście nie przeszkadza mój wiek, ale dla świata jestem coraz bardziej poza standardami, bo na świecie panuje coraz większy kult młodości. Ja światowa nie jestem, więc uważam mogę spokojnie przyznawać się ile mam lat i cieszyć się życiem.

Odmiennego zdania jest wiele kobiet, które starają się na siłę być, jak Lenin, wiecznie młode. Moja koleżanka, która całe życie jest na przedzie peletonu ludzi będących na czasie, zrobiła mi wykład, co powinna robić nowoczesna kobieta. Oj, dużo powinna robić, ale jak dla mnie, to stanowczo za dużo. Dlatego uświadomiłam koleżankę, że do jej rad się nie zastosuję, bo mi się zwyczajnie nie chce. Nie chce mi się zamartwiać każdą zmarszczką, liczyć bez przerwy ile zjadłam kalorii, używać całej baterii kremów i stresować się, że nie wyglądam trzydzieści lat młodziej.

Uważam że w moim wieku, to już najwyższa pora robić co się chce a nie to, co się powinno albo, co zdaniem innych wypada. Facetom w moim wieku wypadają włosy, zęby, brzuch ze spodni, rozum z mózgu (dlatego wierzą że ich przemijanie nie dotyczy) a jednak uważają, że są jak najbardziej ok. Dlaczego kobiety nie mogą pójść w ślady panów tego świata? Nie wiem, bo ja mogę. Uważam że też jestem ok. Tym bardziej, że mi włosy, zęby ani brzuch jeszcze nie wypadają, więc wszystko inne mi wypada.

Kobiety w moim wieku delikatnie nazywa się dojrzałymi a mniej delikatnie mówi się per "stara baba". No i dobra, semantyki czepiać się nie będę, bo mi nie zależy. Za stara jestem, żeby się przejmować bzdetami, więc, jak mawia inna moja koleżanka, "mnie to lotto". Poza tym lubię być dojrzała, bo w dojrzałości jest słodycz i kolor. Jedyne co muszę robić ze swoją dojrzałością, to pilnować się, żebym nie przeszła w stan fermentacji. Mam nadzieję, że mi to nie grozi, bo duszę mam młodą a nad rozumem pracuję. Nie dam sobie wmówić, że nadaję się już do utylizacji, bo mam niemodny Pesel.

Dlatego kiedy mój ślubny ekscytował się, że nasz znajomy ma nowszą żonę przyjęłam to spokojnie.
- I co- zapytałam- fajna jest?
- No, taka laska, ze 20 lat młodsza od Grześka – zapiał ślubny.
- To ty masz więcej szczęścia.
- Jak to?- zamrugał chłop, bo taki szczęśliwy, że więcej szczęścia się nie spodziewał.
- Co jak to- powiedziałam - nie rozumiesz?
I nie czekając aż sam wpadnie na właściwą odpowiedź wyjaśniłam.
- Grzesiek ma laskę a ty masz kulę u nogi. Kula to lepszy sprzęt rehabilitacyjny dla panów w waszym wieku, więc jak widzisz ty masz lepiej.
Ślubny inteligentnie "aluzju poniał" i ze śmiechem powiedział, że w takim razie na żadną laskę nie będzie mnie zamieniał. I tego będziemy się trzymać.

A z tą piosenką Maryli Rodowicz idę w życie:

Małolatą jesteś, tata cię dołuje
I powera ci odbiera w zarodku
Sprawdza notes i kieszenie, kontroluje
Żeby zgasić to co pali się w środku
Gdy w sobotę na imprezę ostrzysz sobie smak
Tata z piwkiem sobie leżąc mówi tak

Ech mała, nie szalej
Bo masz 16 lat
Za wcześnie na bale
Na kluby przyjdzie czas
Ty się nie baw zapałkami
Bo cię sparzy żar
Siedź w chałupie wieczorami
Kiedy kusi bal
Ech mała, nie szalej
Za testem goni test
Takie życie mała
Takie jest

Gdy mężatką jesteś lat dwadzieścia parę
A twój mąż pocztówki zbiera albo znaczki
Czasem przyśni ci się knajpa czy kabaret
Z jakimś tangiem argentyńskim po kolacji
Gdy na mały koniak z kawą chcesz się wyrwać vis a vis
Mąż, którego łamie w stawach
Znad gazety powie ci

Ech mała, nie szalej
Bo masz 50 lat
Już bliżej niż dalej
Co miał to dał ci świat
Ty się nie baw zapałkami
Bo cię sparzy żar
Siedź w chałupie wieczorami
Kiedy kusi bal
Ech mała, nie szalej
Sprzątaj, gotuj, pierz
Takie życie mała
Takie jest


Dziś w kąciku swoim siedzisz po cichutku
I uśmieszek dobrotliwy masz na twarzy
Nad sernikiem, konfiturą, nad robótką
Kiedy ci się już kompletnie nic nie marzy
Tylko gdy zapachnie różą
Nagle ci się wyda, że pan Bozia tam na górze
Cicho szepnął ci ole

Ech mała, poszalej
Masz 80 lat
Coś zapal i nalej
Tak mało dał ci świat
Baw się wreszcie zapałkami
Niech cię sparzy żar
Nie siedź w domu wieczorami kiedy kusi bal
Ech mała, poszalej
Garściami bierz co chcesz
Takie życie mała
Takie jest
Ech mała, poszalej
Masz 80 lat
Coś zapal i nalej
Tak mało dał ci świat
Baw się wreszcie zapałkami
Niech cię sparzy żar
Nie siedź w domu wieczorami kiedy kusi bal
Ech mała, poszalej
Garściami bierz co chcesz
Takie życie mała
Takie jest

czwartek, 3 lutego 2011

Moja największa radość - córka

Dzisiejszy dzień niewiele różnił się od kilkudziesięciu poprzednich. Trochę czytałam, odebrałam kilka kilka telefonów, pogapiłam się w telewizor, odwiedziłam ulubione forum. Dopiero wieczorem złapałam trochę wiatru w żagle, bo odwiedziła nas córka. Wpadła obgadać zmiany jakie ma wprowadzić w swoim mieszkaniu. Przy okazji rozmawiałyśmy o różnych sprawach.

I, po raz kolejny, z zadowoleniem stwierdziłam, że mam fajne dziecko, o które mogę być spokojna. Córka ma dobre podejście do życia, chociaż jest młoda i brak jej doświadczenia. Ma realistyczne cele, które realizuje wedle swoich możliwości, nie oczekując, że ktoś ją wyręczy. Potrafi się cieszyć z małych rzeczy. Umie też zadbać o codzienne sprawy tak, żeby nie były za bardzo nużące. Nie oczekuje zbyt wiele i nie usycha z żalu, że inni mają więcej. Ma swoją hierarchię ważności tzw życiowych spraw i trzyma się jej, nie oglądając się na snobizmy i mody. Na kłopotach skupia się tylko tyle ile musi. Obca jest jej nienawiść i wygórowane ambicje. Potrafi kochać i dawać wsparcie. Mam nadzieję, że los nie rzuci jej pod nogi zbyt wielkich kłód i będzie miała szczęśliwe życie.

piątek, 28 stycznia 2011

„Co głupiemu po koronkach, kiedy powiada, że to same dziury.”

„Co głupiemu po koronkach, kiedy powiada, że to same dziury.”, to przysłowie przypomina mi się zawsze, gdy mam do czynienia z ludźmi, którym obce jest zadowolenie z tego co posiadają. Nie wiem skąd ludzie biorą przekonanie, że wszystko im się należy. Ja tak nie mam i chyba nigdy nie miałam. No chyba że  we wczesnym dzieciństwie. Pamiętam że jak coś mnie omijało albo czegoś bardzo chciałam, to mówiłam: „A Basia?” Przypominałam o swoim istnieniu i z dziecięcą naiwnością sądziłam, że to wystarczy. Jak nie wystarczało, to miałam pretensje, byłam smutna, czasami płakałam. Jednak im byłam starsza, tym bardziej rozumiałam, że chcieć nie jest równoznaczne z mieć i trzeba brać to pod uwagę. Nauczyłam się też dostrzegać zależność pomiędzy swoimi potrzebami, a możliwościami ich zaspokojenia. Wiedziałam że powinnam polegać przede wszystkim na sobie, bo nikt nie będzie zabiegał o spełnianie moich pragnień. Pretensje do całego świata, że nie daje mi tego czego bym chciała albo że inni mają lepiej, nie wchodziły w grę. Zawsze starałam się pamiętać, że nie dostaję nie tylko dobrych rzeczy, ale że mijają mnie także te złe. Jeżeli coś było poza moim zasięgiem szukałam sposobów rekompensowania sobie braków. A przede wszystkim nauczyłam się cieszyć z tego co mam. Uważam, że jeżeli kogoś nie cieszą małe rzeczy, to i duże go nie zadowolą, a jeżeli już, to na krótko. Dlaczego akurat dzisiaj poruszam ten temat? Ano dlatego, że akurat dzisiaj miałam okazję obserwować, jak osoba, która ma całkiem dobre życie, zupełnie nie umie się z tego cieszyć. Z małych kłopotów i niedogodności robi wielkie problemy, a na to, co w jej życiu dobre w ogóle nie patrzy. Cieknący kran jest dla niej problemem tej samej skali, co australijska powódź, bo przecież dezorganizuje jej plany. Żylak na nodze, to powód do niezadowolenia z życia i katastroficznych wizji ropiejącej nogi. Oj, nie mam już cierpliwości do wymieniania wszystkich mankamentów życia koleżanki, więc na tym poprzestanę. Mój brak cierpliwości, bierze się też ze zmęczenia, bo próbowałam wystąpić w roli pocieszycielki. Całkiem niepotrzebnie, ponieważ tam gdzie ja widzę koronkę,koleżanka widzi wyłącznie dziury. I to, że cudze życie zwykle wydaje się nam łatwiejsze, naprawdę nie ma tu nic do rzeczy. Umiejętność cieszenia się chwilą, jaką jest nasze życie, dostrzeganie małych cudów codzienności, to wielki dar. Ale ten dar ma swoją cenę – właściwie rozumianą pokorę. 

 DAR

 Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kapryfolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle

Czesław Miłosz

środa, 19 stycznia 2011

Rozmowa pod kołderką

Dzisiaj życie mi dokuczyło. Niestety, nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni. Zrobiłam to, co zwykle robię, gdy smutki wyłażą z każdego kąta i nie mogę wykrzesać z siebie chociażby odrobiny energii, czy optymizmu. Zwinęłam się w kłębek, jak kot, skołataną łepetynę schowałam pod kołdrę i czekałam na sen. Kiedy życie za bardzo gniecie dobrze jest na trochę od niego uciec w krainę sennych marzeń. Morfeusz bóg marzeń sennych, postać o wielkiej mądrości, bywa czasem łaskawy i maluje nam pod zamkniętymi powiekami piękne obrazy, które dają wytchnienie. Jednak czasami nikt nie przychodzi z pomocą, nawet mityczny Morfeusz. Zostaje się tylko ze swoimi myślami.

- Mam dosyć takiego życia. Wszystko mi idzie jak po grudzie. Nie mam już siły.. - użalałam się nad sobą.
- No i co tak smęcisz? - odzywa się we mnie ta druga, która nie lubi biadolić.
- Nie smęcę, tylko mi źle i smutno. Życie mnie boli, smuga cienia nie wiedzieć kiedy zmieniła się w tuman, a czasu, żeby się z niej wydobyć, coraz mniej.
- To się nie wydobywaj. Leż sobie cichutko, popłacz sobie, posmarkaj, w końcu kiedyś rąbniesz w kalendarz i będzie po sprawie.
- Ale życia szkoda. Tyle jeszcze chciałam zrobić. Tyle dobrych rzeczy mnie ominęło i mam ich już nie zaznać? Nie tak miało być.
- A ktoś ci obiecał, że będzie tak jak chcesz?
- No nie. Ale przecież nie jestem gorsza od tych co mają łatwiejsze życie, więc dlaczego to ja mam robić za Hioba w spódnicy?
- Chcesz, to robisz.
- Jak to chcesz? Nie chcę.
- To rusz dupę spod kołdry, rozejrzyj się wokół i zmieniaj co ci nie pasuje. Zamiast wysmarkiwać resztki mózgu zacznij go używać.
- Baśka, z ciebie to jest prawdziwa małpa, zero empatii ...
- I co z tego że małpa, skoro mądrzejsza od ciebie.
- Nie gadam z tobą, sama sobie poradzę.
- To na co czekasz? Radź sobie.
- A żebyś wiedziała, że sobie poradzę! Cholera. Nawet poleżeć i pojęczeć spokojnie nie można, jak się ma takie wredne towarzystwo. Trudno. Wstaję.

I rzeczywiście, po takiej rozmowie ze swoim alter ego, najczęściej wstaję i szukam tej garści, w którą powinnam się wziąć. Zaniepokojonych muszę uspokoić, nie jestem schizofreniczką. Po prostu walczą we mnie dwie strony mojej osobowości, Basia hedonistka i Baśka realistka. Na szczęście obie wiedzą co to pragmatyzm, więc jakoś się dogadują.

Na koniec, moja ulubiona optymistyczna usypianka, którą napisał Andrzej Poniedzielski, nazwany przez przyjaciół: Logo Listopada
***
Chyba już można iść spać
Chyba już można iść spać
Dziś pewnie nic się nie zdarzy
Chyba już można się położyć
Marzeń na jutro trzeba namarzyć

Tamtą kartkę z wczorajszej nocy
Trzeba zmiąć i położyć w koszu
I od nowa na nowej kartce
Pisać nowy, niemiłosny list do losu

Albo donos napisać na życie
Bo należy mu się swoją drogą
I podpisać zgryźliwie "życzliwy"
Tylko gdzie to wysłać, do kogo

Takie łóżko, a taka dobra rzecz
To był świetny pomysł z tym łóżkiem
Jak ktoś chce sobie życie poprawić
To wystarczy poprawić poduszkę