Szukaj na tym blogu

środa, 29 lutego 2012

Lubię wiersze

ultramaryna

















 
Lubię wiersze, więc wciąż szukam tych, których jeszcze nie znam. A w tych znalezionych lubię odnajdywać samą siebie. Ostatnio trafiłam na jeden z wierszy Katarzyny Miller poetki, pieśniarki, psycholożki. Tego wiersza śmiało mogłabym użyć jako mojej charakterystyki. Oto on:

Łatwo mnie ośmieszyć 
ale nie dotknąć
Łatwo mnie dotknąć 

ale nie poruszyć
łatwo mnie poruszyć
ale nie przesunąć
łatwo mnie przesunąć
ale nie zmienić
łatwo mnie zmienić ale nie wyrwać
można mnie wyrwać
ale nie zniszczyć
można mnie zniszczyć
ale nie zabić
można mnie zabić!
ale jestem

Kwiaty też lubię (nie jestem w tym oryginalna) więc nimi zilustruję dzisiejszy wpis.



poniedziałek, 27 lutego 2012

Na co trzeba mieć czas

Ostatnio znowu gonię jak pies za własnym ogonem i ciągle brakuje mi czasu. Dobrze przynajmniej, że moje zagonienie przekłada się też na satysfakcję i zarabianie. Tak się złożyło, że w tym miesiącu po raz pierwszy udało mi się podwoić moje miesięczne dochody. Bardzo mnie to ucieszyło z kilku powodów. Po pierwsze, miło jest przekonać się, że potrafimy coś zrobić i jeszcze zarobić. Po drugie, dodatkowa kasa zawsze się przyda.

Ale nie zapominam o tym, co najważniejsze. Jan Paweł II powiedział coś, pod czym podpisuję się obiema rękami: „MIEĆ jest tylko o tyle istotne, o ile wzbogaca twoje BYĆ.” W tym wypadku moje być wzbogaciło się o poczucie, że potrafię sobie w życiu poradzić.

Jednak strasznie odczuwam upływ czasu, więc tym bardziej staram się nie trwonić go na byle co.

A na co trzeba mieć czas zawsze?

Na miłość, bo to jeden z najistotniejszych elementów ludzkiego życia.

Na pracę, bo dzięki pracy można się doskonalić, zarabiać na życie, osiągać sukcesy.

Na myślenie, bo to źródło potęgi i motor rozwoju.

Na marzenia, bo dzięki nim życie nabiera koloru a my przenosimy się w cudowne światy.

Na czytanie, bo to podstawa wiedzy i okazja do życia wiele razy.

Na zabawę, bo to sekret wiecznej młodości i radości życia, pomagający znosić trudy codziennej egzystencji.

Na modlitwę, bo poszerza nam ludzką perspektywę i daje nadzieję.

Na planowanie, bo dzięki niemu łatwiej znaleźć czas, żeby zrobić wszystko, o czym napisałam powyżej.

piątek, 24 lutego 2012

O tym co powiedział Sartre a co moja koleżanka

Sartre powiedział:” Nie to jest ważne, co ze mną zrobiono, lecz to, co ja sam zrobiłem z tym, co ze mną zrobiono.” I co wy na to, ma rację? Sądzę, że tak. Bo co by się w naszym życiu nie zadziało, to i tak na nas ciąży odpowiedzialność za to, co z tym zrobimy. Ta prawidłowość dotyczy zarówno rzeczy małych jak i dużych.

Wczoraj miałam nieprzyjemną sytuację z moją skądinąd bardzo lubianą koleżanką, która poczuła się dotknięta czymś, co teoretycznie jej zrobiłam a co tak naprawdę sobie wymyśliła. Ot po prostu, zwykłe nieporozumienie. Jednak koleżanka poszła dalej i opierając się na swoim wyobrażeniu dot. tej jednej sprawy, oceniła mnie jako człowieka w ogóle. Oczywiście jak najbardziej negatywnie, tak żeby wystarczająco mocno zajaśnieć na moim tle.

Na początku poczułam się głupio, bo nie lubię robić ludziom przykrości i starałam się wyjaśnić sytuację. Jednak teraz myślę, że to koleżance powinno być głupio a nie mnie. Dlaczego? A choćby dlatego, że kierując się wyłącznie swoim przeczuleniem a nie faktami, potępiła mnie za coś czego nie zrobiłam. I w ten oto sposób dokonała zmiany miejsc. Z osoby, która teoretycznie została jakoś przeze mnie pokrzywdzona, stała się kimś, kto bezpodstawnie skrzywdził mnie swoją oceną.

Rozumiem, że jej postawa skądś wynika, że może kiedyś źle ją potraktowano i teraz jest przeczulona i podejrzliwa, ale to jej nie tłumaczy. Od początku miała wybór, mogła przecież zwyczajnie mnie zapytać, o co mi chodziło zamiast wyciągać nieuzasadnione wnioski. Jednak ona wolała postawić się w roli ofiary a mnie przykleić łatkę na dziurę, której nigdy nie było. Mówi się trudno. Jeżeli wygodniej jej żyć z pretensjami do ludzi, to jej sprawa.Nie jestem pierwszą osobą, na którą się śmiertelnie obraziła. Ma w tym wprawę, więc nie muszę się o nią martwić.

Ja nauczyłam się wyjaśniać sprawę u źródła. Nie szukam na siłę powodów do obrazy. A nawet jeżeli ktoś rozmyślnie nas obraził, to nie ma co hodować w sobie niechęci. Bo, to po pierwsze niezdrowe a po drugie utrudnia życie.

Na koniec mądrość z Talmudu.

„Bacz na twoje myśli, albowiem te staną się słowami,
Bacz na własne słowa, albowiem zmienią się w działanie,
Bacz na to jak działasz, albowiem z działania rodzą się
przyzwyczajenia,
Bacz na twe przyzwyczajenia, albowiem tworzą twój charakter,
Bacz na swój charakter, albowiem ten będzie twoim przeznaczeniem!”

środa, 22 lutego 2012

Środa Popielcowa – a więc czas zajrzeć do środka

Środa Popielcowa – a więc czas zajrzeć do środka. Trzeba sprawdzić, co tam w nas siedzi, co jest dobre, a co się popsuło. Do świąt Zmartwychwstania Pańskiego, jest trochę czasu, więc chyba zdążę przemyśleć sobie parę spraw.

Nie raz się przekonałam, że taki czas na refleksję jest absolutnie konieczny. Grzebiąc w sobie można odkryć coś, czego o sobie nie wiedzieliśmy. Ja wciąż dowiaduję się czegoś nowego. Jednak nie uważam tego za dziwne, bo przecież, co dzień jakoś się zmieniam a w trakcie tych zmian zdarzają mi się upadki i potknięcia. Staram się być dobrym człowiekiem, ale jestem tylko człowiekiem, więc często na staraniach się kończy i zbaczam lekko z wytyczonego kursu.Jednak dopóki nie krzywdzę nikogo rozmyślnie mogę sobie wybaczyć potknięcia.

Gdybym miała powiedzieć, co mi w sobie najbardziej przeszkadza, to powiedziałabym, że jest to krytycyzm. „Nie sądźcie abyście nie byli sądzeni” mówi Pismo Święte, ale tak trudno się do tego dostosować, bo przecież od wczesnego dzieciństwa oceniamy siebie i innych. Mnie często nie udaje się uciec przed krytycznym spojrzeniem na bliźnich. Jeżeli coś mnie tłumaczy, to chyba tylko to, że w swoich ocenach staram się być uczciwa. A i w stosunku do siebie jestem krytyczna i przykładam tę samą miarę. Jednak daleko mi do potępiania innych albo masochistycznego brania wszystkich win na siebie. Staram się zachować zdrowy rozsądek i pamiętać, że nie wszystko jest takie jak się wydaje.

Tak więc, posypałam dziś głowę popiołem i przyjrzę się za co powinnam się uderzyć w piersi.


poniedziałek, 20 lutego 2012

Miłości nie można zagwarantować przysięgą

















W ostatnim wpisie pisałam, że wiara i nadzieja daje nam szansę na rozwój i lepsze życie. Dziś po przeczytaniu wywiadu Moniki Olejnik z Lechem Wałęsą zastanawiałam się nad miłością. Wałęsa zadeklarował w tym wywiadzie, że będzie kochał żonę do grobowej deski, bo jest katolikiem. Gdybym była panią Wałęsową, to taka deklaracja raczej by mnie nie ucieszyła. Wolałabym, żeby miłość mojego męża wynikała jednak z innych powodów aniżeli tylko z przysięgi przy ołtarzu.

Miłości nie można sobie nakazać ani postanowić. Jeżeli coś można sobie postanowić, to wierność drugiemu człowiekowi. Jednak i to nie zawsze wychodzi, bo składową wierności jest też przywiązanie, które w jakimś sensie wiąże się z miłością.

Pięknie pisał o miłości Św. Paweł. „Hymn o Miłości” opowiada o wszystkim, czym miłość jest i czym może być. Ale nie ma tam mowy o żadnych gwarancjach ani przysięgach.


Hymn o Miłości - Św. Paweł

1 Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
3
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.

4 Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
5
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
7
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
8
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
9
Po części bowiem tylko poznajemy,
i po części prorokujemy.
10
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
11
Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
12
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz.
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
13
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.