Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiersze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiersze. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 2 listopada 2021

Zaduszki

Kończy się dzień zadumy, tęsknoty, zapalania świateł na grobach tych bliższych i dalszych, których już z nami nie ma. Zaduszki to bardzo szczególny czas, w którym trudno uciec od wspomnień i świadomości przemijania. Byliśmy z mężem na cmentarzu i było bardziej melancholijnie niż zwykle. Obok wspomnień o tych co odeszli wciąż pojawiał się temat śmierci. W pewnym momencie Artur zatrzymał się przy pomniku, na którym było wyryte nieznane mi nazwisko. 

środa, 29 lutego 2012

Lubię wiersze

ultramaryna

















 
Lubię wiersze, więc wciąż szukam tych, których jeszcze nie znam. A w tych znalezionych lubię odnajdywać samą siebie. Ostatnio trafiłam na jeden z wierszy Katarzyny Miller poetki, pieśniarki, psycholożki. Tego wiersza śmiało mogłabym użyć jako mojej charakterystyki. Oto on:

Łatwo mnie ośmieszyć 
ale nie dotknąć
Łatwo mnie dotknąć 

ale nie poruszyć
łatwo mnie poruszyć
ale nie przesunąć
łatwo mnie przesunąć
ale nie zmienić
łatwo mnie zmienić ale nie wyrwać
można mnie wyrwać
ale nie zniszczyć
można mnie zniszczyć
ale nie zabić
można mnie zabić!
ale jestem

Kwiaty też lubię (nie jestem w tym oryginalna) więc nimi zilustruję dzisiejszy wpis.



wtorek, 7 lutego 2012

Masz babo placek. Kryśce się nie kojarzy

Przeczytałam dziś taką informację: „ Kilka dni po śmierci Wisławy Szymborskiej posłanka PiS Krystyna Pawłowicz w Programie 1 publicznego Polskiego Radia powiedziała: "Wisława Szymborska kojarzy mi się z Noblem, ale nie kojarzy mi się z Polską". Posłanka m.in. narzekała na brak wierzby w wierszach noblistki. "Szymborska nie wyrażała moich myśli i uczuć" - skarżyła się. „

 

No, wygląda na to, że jak nie ma w wierszu „Oj dana, dana Polsko Ojczyzno kochana”, to wiersz jest do bani a poeta nie Polak. Pani Krystynie bardziej może przypadłby do gustu wiersz Władysława Bełzy o małym Polaku. Jest prosty, jak umysł posłanki i nie przekracza granic jej percepcji intelektualnej.

 

 

Przy tym wierszu rzeczywiście nie trzeba główkować a panią Krystynę myślenie zdaje się męczyć. I chociaż posłanka życia jeszcze za Polskę nie oddała, to rozum chyba tak.

Po chwili namysłu powzięłam uzasadnioną wątpliwość, czy wierszyk Bełzy aby na pewno, będzie dla posłanki wystarczająco dobry, bo brak w nim rzeczonej płaczącej wierzby. Jednak mi chce się płakać (nawet bez wierzby) nad elokwencją naszej, polskiej niewątpliwie, parlamentarzystki.




 

sobota, 26 listopada 2011

Plasterki na duszę


Od samego rana serce rozpychało mi się w klatce z piersiami i nijak nie chciało się uspokoić.  Przyjęłam poranną dawkę leków i czekałam aż poczuję się lepiej. Niestety czekałam na próżno, bo tabletka, która wg mojego lekarza rewelacyjnie reguluje pracę serca, mojego serca jakoś nie chciała uregulować. Zaszkodziła mi za to na wątrobę, bo wątroba mi puchnie na samą myśl, że wydaję miesięcznej 290 zeta na lek, który mi nie pomaga.

Zanim zdążyłam się rozczulić nad swoim marnym losem, zadzwoniła córka z wiadomością, że musi uśpić królika. Królik nazwany Ziutą, który potem okazał się być Ziutkiem, zachorował tydzień temu. Badania wykazały, że ma kompletnie rozwalony metabolizm i guza na wątrobie. Ostatecznie specjalista od gryzoni doradził uśpienie zwierzęcia. Po ciężkiej nocy Marta nie mogła już patrzeć jak się zwierzak męczy i podjęła decyzję, że trzeba to zrobić jak najszybciej.                                   


Przez resztę dnia robiłam za pocieszycielkę, bo mieliśmy żałobę po Ziutku. Nie da się przejść obojętnie nad taką sprawą, gdy człowiek się przywiązał.  Tym bardziej, że Ziutek był naprawdę fajny,lgnął do ludzi i dał się lubić.  

Z powyższych powodów nie tryskałam humorem, więc żeby poprawić sobie nastrój wieczorem ładowałam akumulatory; trochę sobie pośpiewałam , powspominałam , pooglądałam . 
Przykleiłam na duszę kilka plasterków przeciwbólowych. Zamieszczam linki, gdyby ktoś jeszcze potrzebował plasterka.



poniedziałek, 7 listopada 2011

Jesienią łatwiej o zadumę

















Znowu byłam sama na niedzielnym spacerze. Tym razem mąż nie miał czasu, bo przygotowywał się do jutrzejszego egzaminu. Pogoda była ładna a widoki jeszcze ładniejsze.

Cieszę się, że mieszkam w pięknej okolicy. Kilka kroków od domu i już jestem wśród drzew, nad rzeką, która wije się malowniczo tworząc niewielkie rozlewiska. Po rzece pływają dzikie kaczki, wśród traw uwijają się wrony, sroki, kawki, małe wróbelki. Żałowałam, że nie wzięłam aparatu fotograficznego, żeby zatrzymać na dłużej trochę piękna, które natura tak hojnie daje oczom.

Jesienne pejzaże odkładają się na duszy i łatwiej o zadumę nad przemijaniem, więc idąc po zwiędłych liściach, przyglądając się nagim gałęziom, myślałam o tym co nieuchronne, przed czym nie ma ucieczki. Jednak w listopadowym entourage’u odchodzenie staje się jakieś takie naturalne i łatwiejsze do przyjęcia.

W drodze powrotnej przypominałam sobie wiersze, które od zawsze traktuję jak plasterki z opatrunkiem na obolałą duszę. Chociaż nie tylko, bo z poezję lubię na każdą okazję, także tę radosną. Poniżej wpisuję kilka wierszy, które traktują o jesieni i oddają moje dzisiejsze emocje.

* * *
Jesienna zaduma J. Harasymowicz

Nic nie mam
Zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem
Nawet nie wiem
Jak tam sprawy z lasem,
Rano wstaję, poemat chwalę
Biorę się za słowa, jak za chleb
Rzeczywiście, tak jak księżyc
Ludzie znają mnie tylko z jednej
Jesiennej strony
Nic nie mam
Tylko z daszkiem nieba zamyślony kaszkiet
Nie zważam
Na mody byle jakie
Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie
Uczuć starym drapakiem
Rzeczywiście tak jak księżyc
Ludzie znają mnie tylko z jednej
Jesiennej strony

* * *
Tyle smutku... Sergiusz Jesienin

Tyle jest smutku w naszym wzroku,
Zbyt gorzko przyznać, zbyt boleśnie,
Że tylko i miedziany spokój
Pozostał nam w tym późnym wrześniu.

Inny odebrał mi spłoszenie
I dreszcz, i ciepło twego ciała ...
W sercu, jesiennym nieskończenie,
Cisza się deszczem rozszemrała.

To nic. Przywyknę. Jak pociecha
Zrodziła się ta prawda prosta,
Że nic mnie w życiu już nie czeka,
Tylko ten deszcz i żółty rozkład.

A przecie byłem też zrodzony
Do świeższych barw, do czystych dźwięków...
Jak mało widzę dróg schodzonych,
Jak wiele popełnionych błędów.

Życie... ból... szczęście - mija wszystko...
Śmieszny fatalizm doczesności.
Ogród, jak nieme cmentarzysko,
Usiały brzóz odarte kości.

I my zamrzemy, przeszumimy
Na podobieństwo drzew ogrodu.
Próżno więc pragnąć pośród zimy
Kwiatów, co giną z przyjściem chłodu.

* * *

Jesień - Maria Jasnorzewska Pawlikowska

Już jesień
rodzi się w moich oczach .
Króluje
przez kilka miesięcy
i odchodzi
Jestem jak jesień
złota ,
szczera
ciepła
zimna .
Kocham jesień
Kiedyś przysypie mnie
liśćmi
Jestem jesienią...
Widzę , że przemijam

* * *

Listopady - Władysław Broniewski

Cale życie zrywam się i padam,
jakbym w piersi miał wiatr na uwięzi,
i chwytają mnie złe listopady
czarnymi palcami gałęzi.

Ja upiłem się tym tchem, tym szumem,
niepokojem, który serce zatruł
to dlatego śpiewać już nie umiem,
tylko wołam wołaniem wiatru,
to dlatego codziennie się tułam
po wieczornych, po czarnych ulicach
i prowadzi mnie wilgotny trotuar
w mgłę wilgotną, która bólem nasyca.
Acetylen słów płonie na wargach,
płonie we mnie bolesna maligna,
chodzę błędny, jak ludzie w letargu,
zewsząd, zewsząd niepokój mnie wygnał.
Nie ma wyjścia, nie ma wyjścia, nie ma wyjścia,
muszę chodzić coraz dalej, coraz dłużej.
Jestem wiatr szeleszczący w liściach,
jestem liść zagubiony w wichurze.
Tylko w oczach mgła i oczy bolą,
tylko serce bije coraz częściej.
Jak błękitny płomień alkoholu,
płoniesz we mnie moje nieszczęście.
Muszę chodzić, muszę męczyć się wiecznie,
w mgle za włosy mnie wloką wieczory,
lecą za mną, nieprzytomne, pospieszne,
moje słowa, moje upiory.
Muszę wiecznie zrywać się i padać,
jakbym w piersi miał wiatr na uwięzi.
Pochwyciły straconą radość
nagie gałęzie.
Przelatują, wieją przeze mnie
listopady chwil, których nie ma...
To - tylko liście jesienne.
To - pachnie ziemia.