Szukaj na tym blogu

środa, 29 czerwca 2011

Co by było, gdyby......

Zastanawianie się, co by było gdybyśmy poszli inną drogą niż poszliśmy, zrobilibyśmy zupełnie inaczej niż zrobiliśmy, itp., to świetna recepta na stratę czasu i energii potrzebnej do życia. Dlatego staram się unikać roztrząsania fikcyjnych wyborów, których nie dokonałam. Staram się, ale zdarza się, że na staraniu się kończy.

Dzisiaj właśnie zatopiłam się w gdybaniu. A wszystko przez to, że poniosło mnie w okolice mojego dzieciństwa i na ulicy spotkałam szkolną koleżankę. Ponieważ zaczęło padać schowałyśmy się przed deszczem w kafejce i zaczęłyśmy wspominać. Nie widziałyśmy się od czasów szkoły, więc było o czym gadać. I właściwie nie wiadomo kiedy ona ze wspomnień przeszła w gdybanie, a ja szybko dołączyłam.

Ona zmieniłaby prawie wszystko, bo dopiero wtedy miałaby szanse na dobre życie. Ja byłam mniej radykalna, ale i tak znalazłam dużo za dużo rzeczy do poprawki. I tak przerzucałyśmy się pomysłami na ulepszanie przeszłości, a w teraźniejszości nastrój nam siadał i spuszczał nos na kwintę.

- Zobacz, jak leje. Co za wstrętna pogoda – jęknęła koleżanka. 
Spojrzałam na jej boleściwą minę i pomyślałam, że jak nie skończymy tej rozmowy, to za chwilę zaczniemy się zastanawiać, jak wiele w życiu straciłyśmy przez deszcz, bo gdyby nie padało to... Skończyłyśmy. Bo można głupio gadać, można nawet być głupim, ale….. umiarkowanie. I tego będę się trzymać.

Zamiast czarnowidztwa wybieram czarny humor. Szkoda, że wczoraj zmarł Maciej Zembaty autor świetnych tekstów. Między innym napisanego do muzyki Szopena „Marszu żałobnego” Cóż. Będzie rozśmieszał tych co po tamtej stronie.

* * *

jak dobrze mi w pozycji tej
w pozycji horyzontalnej
ubodzy krewni niosą mnie na swych ramionach
a za trumną idzie żona

Choć pada , właśnie pada deszcz
w dębowej trumnie sucho jest
ubodzy krewni przemoczeni są zupełnie
żona pewnie się przeziębi

Dość długa droga czeka ich
kilometr z hakiem muszą iść
oj , będzie bardzo ciężko
z pełną trumienką , z moją trumienką

O wieko bębnią krople dżdżu
kołyszą słodko mnie do snu
ubogim krewnym trumna wrzyna się w ramiona
i już ledwie idzie żona

* * *
W prosektorium
W prosektorium najprzyjemniej jest nad ranem
Gdy szarzeje za oknami pierwszy świt
W oświetleniu tym korzystnie
Wyglądają starsze panie
A i panom nie brakuje wtedy nic
Oczywiście kiedy całkiem się rozjaśni
Pewne braki wyjdą na jaw tu i tam
Lecz na razie póki wszystko
Widać jeszcze niewyraźnie
Triumfuje dumne piękno ludzkich ciał

W prosektorium najweselej jest nad ranem
Później także tam wesoło , ale mniej
Świeży uśmiech opromienia
Tak poważne kiedyś twarze
A niektórzy szczerze szczerzą ząbki swe
Tylko jeden - ten co leży pierwszy z brzegu
Nie uśmiecha się bo głowy nie ma już
Lecz udziela mu się nastrój
Wytwarzany przez kolegów
W martwym ciele nadal mieszka zdrowy duch

W prosektorium najzabawniej jest nad ranem
Czasem spadnie coś ze stołu - czasem ktoś
Po czymś takim następuje
Ożywienie zrozumiałe
Krótkotrwałe bo dzień wstaje jak na złość
Jasny dzień ma swoje różne jasne strony
Lecz ja jednak mimo wszystko twierdzę, że
W prosektorium najprzyjemniej
Moim zdaniem jest nad ranem
Zresztą sami przekonacie o tym się

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz