Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spotkanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spotkanie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 9 stycznia 2021

Żeby rodzina miała Boże Narodzenie

 
Było wczesne grudniowe popołudnie przesłonięte szarawą mgłą zawieszoną nad ulicą. Szłam powoli zatopiona w myślach, omijając  kałuże. Zwykle rozglądam się dokoła, obserwuję przechodniów i otoczenie, ale nie tego dnia. Święta to trudny dla mnie czas, bo to kolejna Wigilia, do której usiądę tylko z mężem i  rodziną córki. Rodzice od dawna nie żyją, rodzeństwo nieobecne więc szary welon smutku motał mi myśli i zakłócał radość świętowania. Już od wielu lat każdą Wigilię zaczynam wizytą na cmentarzu. Tego dnia też tam szłam. 

Stanęłam przy przejściu dla pieszych, czekając na zmianę świateł.

- Mogę panią przeprosić? - usłyszałam chropowaty męski głos i poczułam woń alkoholu. Obok mnie stał wymizerowany młody mężczyzna w cienkiej, za cienkiej jak na tę porę roku kurtce. Patrzył na mnie wzrokiem przestraszonego dziecka i wyraźnie zażenowany usiłował się uśmiechnąć.

sobota, 25 maja 2013

Dzisiejszy dzień był taki jak życie















Dzisiejszy dzień był taki jak życie – trudny, bolesny, ale też przepełniony radością i nadzieją. Cały dzień padał deszcz. Poranny telefon od przyjaciółki spowodował, że płaczliwa pogoda zagościła też w moim sercu. Odchodzi Mama E, więc na moich oczach kolejny bliski mi człowiek przeżywa dramat, dźwiga swój krzyż i nie może się od niego uwolnić. W całym tym nieszczęściu jedno jest budujące – E i jej bliscy świetnie zdają test z miłości. Jednak ból pozostaje bólem i trzeba go przeżyć.

Jasne strony dzisiejszego dnia, to czas spędzony na zabawie z wnukiem, to że miałam siłę, żeby zrobić coś dla innych, to poznanie Eweliny. Ta ostatnia rzecz była równie radosna jak dziwna. Zaczęłyśmy rozmowę, stojąc przed przejściem dla pieszych, na którym chwilę wcześniej został potrącony przez samochód mały chłopiec. Potem poszłyśmy obie w kierunku przystanku, ale zamiast ruszyć każda w swoją stronę przegadałyśmy prawie godzinę. O czym można rozmawiać z obcym człowiekiem, stojąc na siąpiącym deszczu? O wszystkim, o tym co najważniejsze. Jest tylko jeden warunek. Trzeba spotkać człowieka, z którym mamy dużo wspólnego. Ewelina jest osobą z mojej bajki. To spotkanie to był promyk słońca z zachmurzonego nieba. Umówiłyśmy się na następną rozmowę i bardzo mnie to cieszy.


środa, 29 czerwca 2011

Co by było, gdyby......

Zastanawianie się, co by było gdybyśmy poszli inną drogą niż poszliśmy, zrobilibyśmy zupełnie inaczej niż zrobiliśmy, itp., to świetna recepta na stratę czasu i energii potrzebnej do życia. Dlatego staram się unikać roztrząsania fikcyjnych wyborów, których nie dokonałam. Staram się, ale zdarza się, że na staraniu się kończy.

Dzisiaj właśnie zatopiłam się w gdybaniu. A wszystko przez to, że poniosło mnie w okolice mojego dzieciństwa i na ulicy spotkałam szkolną koleżankę. Ponieważ zaczęło padać schowałyśmy się przed deszczem w kafejce i zaczęłyśmy wspominać. Nie widziałyśmy się od czasów szkoły, więc było o czym gadać. I właściwie nie wiadomo kiedy ona ze wspomnień przeszła w gdybanie, a ja szybko dołączyłam.

Ona zmieniłaby prawie wszystko, bo dopiero wtedy miałaby szanse na dobre życie. Ja byłam mniej radykalna, ale i tak znalazłam dużo za dużo rzeczy do poprawki. I tak przerzucałyśmy się pomysłami na ulepszanie przeszłości, a w teraźniejszości nastrój nam siadał i spuszczał nos na kwintę.

- Zobacz, jak leje. Co za wstrętna pogoda – jęknęła koleżanka. 
Spojrzałam na jej boleściwą minę i pomyślałam, że jak nie skończymy tej rozmowy, to za chwilę zaczniemy się zastanawiać, jak wiele w życiu straciłyśmy przez deszcz, bo gdyby nie padało to... Skończyłyśmy. Bo można głupio gadać, można nawet być głupim, ale….. umiarkowanie. I tego będę się trzymać.

Zamiast czarnowidztwa wybieram czarny humor. Szkoda, że wczoraj zmarł Maciej Zembaty autor świetnych tekstów. Między innym napisanego do muzyki Szopena „Marszu żałobnego” Cóż. Będzie rozśmieszał tych co po tamtej stronie.

* * *

jak dobrze mi w pozycji tej
w pozycji horyzontalnej
ubodzy krewni niosą mnie na swych ramionach
a za trumną idzie żona

Choć pada , właśnie pada deszcz
w dębowej trumnie sucho jest
ubodzy krewni przemoczeni są zupełnie
żona pewnie się przeziębi

Dość długa droga czeka ich
kilometr z hakiem muszą iść
oj , będzie bardzo ciężko
z pełną trumienką , z moją trumienką

O wieko bębnią krople dżdżu
kołyszą słodko mnie do snu
ubogim krewnym trumna wrzyna się w ramiona
i już ledwie idzie żona

* * *
W prosektorium
W prosektorium najprzyjemniej jest nad ranem
Gdy szarzeje za oknami pierwszy świt
W oświetleniu tym korzystnie
Wyglądają starsze panie
A i panom nie brakuje wtedy nic
Oczywiście kiedy całkiem się rozjaśni
Pewne braki wyjdą na jaw tu i tam
Lecz na razie póki wszystko
Widać jeszcze niewyraźnie
Triumfuje dumne piękno ludzkich ciał

W prosektorium najweselej jest nad ranem
Później także tam wesoło , ale mniej
Świeży uśmiech opromienia
Tak poważne kiedyś twarze
A niektórzy szczerze szczerzą ząbki swe
Tylko jeden - ten co leży pierwszy z brzegu
Nie uśmiecha się bo głowy nie ma już
Lecz udziela mu się nastrój
Wytwarzany przez kolegów
W martwym ciele nadal mieszka zdrowy duch

W prosektorium najzabawniej jest nad ranem
Czasem spadnie coś ze stołu - czasem ktoś
Po czymś takim następuje
Ożywienie zrozumiałe
Krótkotrwałe bo dzień wstaje jak na złość
Jasny dzień ma swoje różne jasne strony
Lecz ja jednak mimo wszystko twierdzę, że
W prosektorium najprzyjemniej
Moim zdaniem jest nad ranem
Zresztą sami przekonacie o tym się