Na dworze skwar, więc pogoda absolutnie nie dla mnie. Nic na to nie poradzę, że od nowości wolę marznąć aniżeli się pocić. Niestety ostatnio głównie się pocę i to nie tylko z powodu temperatury. Zamiast siedzieć przed wentylatorem, popijając mrożoną herbatkę, prowadzę aktywne życie. Jak na mnie to nawet zbyt aktywne, ale nie mam wyjścia. W przyszłym tygodniu będę miała dom wywrócony do góry nogami, więc teraz muszę skończyć rozgrzebane sprawy. Dlatego rankami siedzę przy komputerze a popołudniami kończę organizowanie remontu i oddaję się babciowaniu. Babciowanie bardzo mi się podoba, ale fizycznie ledwie daję radę. Niutek swoje waży a ja nie umiem odmówić sobie przyjemności brania go na ręce, więc kręgosłup wyje i wieczorami padam ze zmęczenia. Jednak wszystkie niedogodności mają się nijak do uśmiechu Niutka i satysfakcji z tego co udaje się zrobić. I nie jest najważniejsze, że osiągnięcia są małej wagi, np. znalezienie odpowiednich wsporników pod półki. Ważne jest realizowanie kolejnych zadań przybliżających do celu i umiejętność cieszenia się tym, co się robi.
Nauczyłam się znajdować przyjemność w codziennym życiu i wykorzystywać każdą sytuację na swoją korzyść. Wczoraj byłam w Rykach i chociaż cel wyjazdu nie był miły, wręcz przeciwnie, to w końcowym efekcie było fajnie. Połaziliśmy z mężem po starym parku, obejrzeliśmy nieliczne zabytki, zjedliśmy pyszne lody i kupiliśmy prezenty na Dzień Dziecka. Wracaliśmy do domu w dobrych nastrojach a niemiłe wrażenia z poranka zostawiliśmy pod rzeźbą Jezusa Frasobliwego.
Kiedyś myślałam, że żeby cieszyć się życiem muszę być w sytuacji, która nie zawiera w sobie najmniejszego choćby dyskomfortu. Teraz wiem, że to bzdura. Jeżeli się czeka na idealne warunki, to można się nie doczekać. Jak chce się iść na spacer, to się idzie, nawet jak ma się pęcherz na stopie. To tylko kwestia wyboru co jest dla nas ważniejsze. W sferze emocjonalnej jest podobnie. Częściej towarzyszą nam te uczucia, których szukamy.
Wklejam tekst piosenki, którą sobie ostatnio cichutko ( z litości dla uszu sąsiadów) podśpiewuję. Anna Maria Jopek śpiewa pięknie a ja po swojemu, ale każdy śpiewa jak potrafi.
* * *
Ja wysiadam
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam
Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat bo wysiadam
Przez życie nie chce gnać bez tchu
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
A życie przecież po to jest, żeby pożyć
By spytać siebie: mieć, czy być
No, życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam
Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Już nie chce z nikim ścigać się, z sił opadam!
Przez życie nie chce gnać bez tchu
Będę tracić czas, szukać dobrych gwiazd
Gapić się na dziury w niebie
Jak najdłużej kochać ciebie
Na to nie szkoda mi zmierzchów, poranków
I nocy..
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
A życie przecież po to jest, żeby pożyć
By spytać siebie: mieć, czy być
No życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz