Środek kolejnego tygodnia a ja ciągle w niedoczasie. Wczoraj byłam na spotkaniu z dwiema koleżankami poznanymi na internetowym forum, więc dzisiaj pół dnia siedziałam przy komputerze, żeby zdążyć z robotą do piątku. Złoszczę się, bo wiem że pracuję w ślimaczym tempie. A wszystko przez te problemy z pamięcią krótkotrwałą, która u mnie jest baaardzo krótkotrwała. Dlatego po kilka razy sprawdzam, to co robię a czas nie czeka. Ale, jak się nie ma co się lubi, to trzeba korzystać z tego co się ma i robić swoje. Szczególnie jak brak lepszego wyjścia a życie ciśnie.
A wracając do miłych rzeczy, to spotkanie w realu było równie miłe jak rozmowy na forum. Znamy się od kilku lat, ale do spotkań face to face dochodzi rzadko, chociażby dlatego, że mieszkamy w różnych częściach Polski. Brak osobistego kontaktu nie wyklucza porozumienia i poczucia więzi. Trzeba tylko dać sobie uwagę, szczerość, życzliwość i już można się cieszyć spotkaniem z drugim człowiekiem.
Jak mowa o radości, to mam jej dużo dzięki Niutkowi, który działa na mnie jak narkotyk. Bawiąc go jestem w euforii a kiedy go nie ma przeżywam zespół odstawienia. Co to się porobiło. W życiu nie przypuszczałam, że tak mi odbije. Ale co zrobić, jak mały jest taki słodki, że chce się go zjeść. Pośrednio to robię, obcałowując go gdzie popadnie. Zresztą nie mnie jednej zawrócił w głowie, mam konkurencję.
Kończę wpis apelem autorstwa Wojciecha Młynarskiego z dedykacją dla moich ulubionych koleżanek.
* * *
Lubmy się trochę
Nim się sny poetów ziszczą,
nim się wina dzban utoczy,
zanim szczęściem nam zabłysną
umęczone nasze oczy,
nim nas głupcy brać przestaną
na wypranych słów taniochę,
ludzie, gdy wstaniemy rano,
lubmy się trochę!
Nim na czoła włożym wieńce,
zanim przejrzą ślepe kuchnie,
nim weźmiemy się za ręce,
nim dokoła radość buchnie,
nim mentora nadętego
zajmą kalambury płoche,
ludzie, w środku dnia szarego
lubmy się trochę!
Nim w dziecinną się grzechotkę
zmieni kpiarski kadyceusz,
nim się zrobi miny słodkie
na kolejny jubileusz,
nim szarlotkę się upiecze
i zaprosi pannę Zochę,
ludzie, w swojski nasz odwieczerz
lubmy się trochę!
Pocieszajmy tym lubieniem
skołowane nasze główki,
nie próbujmy go zamieniać
na zaszczyty czy złotówki,
ty nas, drogo życia, prowadź,
a my, twym pokryci prochem,
aby idąc, nie zwariować -
lubmy się trochę!
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Szukaj na tym blogu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz