Kończy się dzień i wreszcie jest czym oddychać. Nie lubię narzekać na pogodę, ale ostatnio zanadto daje mi się we znaki. Kiepsko znoszę upały a przez dzisiejszą burzę nie skończyłam roboty i muszę jutro wcześniej wstać. Mąż się ze mnie śmieje, że jak tylko zagrzmi, to wszystko wyłączam, ale zżyłam się z moim laptopem i nie chcę ryzykować, że trafi go szlag.
Jedyny pożytek z dzisiejszej burzy, to trochę wolnego czasu. Oderwana przez naturę od komputera zajęłam się czytaniem. Sięgnęłam po raz kolejny do tekstów Jana Wołka. Od lat jestem fanką jego talentu a właściwie talentów, bo ma ich wiele. Poeta, pieśniarz, kompozytor, malarz ….., jednym słowem Sztuk-Mistrz. Podoba mi się sposób w jaki objaśnia świat i komentuje polską rzeczywistość. Lubię jego poczucie humoru, zabarwione ironią i rozjaśnione poetycką nutą.
Poczytałam na wyrywki powieść „Po” i naszły mnie jakieś mało optymistyczne refleksje. Ostatnio tak mam. Coraz częściej dopada mnie myśl: już po, kochana pani, już po.... Niestety, jest też sprawa, która powinna należeć już do przeszłości a wciąż zajmuje mi czas. Nie lubię sytuacji, w których jestem świadkiem szmacenia się ludzi, bo muszę wtedy chronić się przed pogardą. Poza tym, boję się, żebym walcząc, nie upodobniła się broń Boże do swoich wrogów. To wcale nie jest takie niemożliwe, bo bagno wciąga. A jeszcze, jak się ma do czynienia z osobnikami typu mop, tj. niby trzymających pion a szmata na końcu, to chcąc ich zdemaskować samemu można stracić przyzwoitą postawę.
W tym miejscu przypomniała mi się piosenka pt. „Defekt” do tekstu Jana Wołka, więc ją przytaczam, bo pasuje jak ulał. Na tym kończę, bo czas spać.
* * *
Oto nasza wyspa skarbów
Jedne plecy, dziesięć garbów
Mogę z ludźmi twardy dialog
To dekalog
Brak jednego przykazania
Spal nim siądziesz do czytania
Lecz nie doszło do spalenia
Bo z kamienia
Czynem jednak świadczy człowiek
Że mu nie są normy w głowie
No i gdyby się kto pytał
To nie czytał
Żyje prawda pośród ludzi
Wobec której wszystkie marne
Łatwiej białe jest pobrudzić
Niż wybielić to, co czarne
Więc codzienni i normalni
Próbujemy być moralni
W normach pralni
By z przyrody żyć porządkiem
Standard zbiera się z wyjątkiem
Pośród tych co niegodziwi
Są uczciwi
Gdy krygeny masz z przeceny
Na takiego nie ma ceny
Żadna go nie skusi kiesa
Boski desant
Taki jest jak palec boży
No i czasem da się złożyć
Z palców bożych większa cząstka
Boża piąstka
Żyje prawda pośród ludzi
Wobec której wszystkie marne
Łatwiej białe jest pobrudzić
Niż wybielić to, co czarne
Więc codzienni i normalni
Próbujemy być moralni
W normach pralni
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Szukaj na tym blogu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz