Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą uzależnienie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą uzależnienie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 9 stycznia 2021

Żeby rodzina miała Boże Narodzenie

 
Było wczesne grudniowe popołudnie przesłonięte szarawą mgłą zawieszoną nad ulicą. Szłam powoli zatopiona w myślach, omijając  kałuże. Zwykle rozglądam się dokoła, obserwuję przechodniów i otoczenie, ale nie tego dnia. Święta to trudny dla mnie czas, bo to kolejna Wigilia, do której usiądę tylko z mężem i  rodziną córki. Rodzice od dawna nie żyją, rodzeństwo nieobecne więc szary welon smutku motał mi myśli i zakłócał radość świętowania. Już od wielu lat każdą Wigilię zaczynam wizytą na cmentarzu. Tego dnia też tam szłam. 

Stanęłam przy przejściu dla pieszych, czekając na zmianę świateł.

- Mogę panią przeprosić? - usłyszałam chropowaty męski głos i poczułam woń alkoholu. Obok mnie stał wymizerowany młody mężczyzna w cienkiej, za cienkiej jak na tę porę roku kurtce. Patrzył na mnie wzrokiem przestraszonego dziecka i wyraźnie zażenowany usiłował się uśmiechnąć.

czwartek, 23 czerwca 2011

O kiepskiej wydajności, internetowych znajomościach i uzależnieniu od Niutka

Środek kolejnego tygodnia a ja ciągle w niedoczasie. Wczoraj byłam na spotkaniu z dwiema koleżankami poznanymi na internetowym forum, więc dzisiaj pół dnia siedziałam przy komputerze, żeby zdążyć z robotą do piątku. Złoszczę się, bo wiem że pracuję w ślimaczym tempie. A wszystko przez te problemy z pamięcią krótkotrwałą, która u mnie jest baaardzo krótkotrwała. Dlatego po kilka razy sprawdzam, to co robię a czas nie czeka. Ale, jak się nie ma co się lubi, to trzeba korzystać z tego co się ma i robić swoje. Szczególnie jak brak lepszego wyjścia a życie ciśnie.

A wracając do miłych rzeczy, to spotkanie w realu było równie miłe jak rozmowy na forum. Znamy się od kilku lat, ale do spotkań face to face dochodzi rzadko, chociażby dlatego, że mieszkamy w różnych częściach Polski. Brak osobistego kontaktu nie wyklucza porozumienia i poczucia więzi. Trzeba tylko dać sobie uwagę, szczerość, życzliwość i już można się cieszyć spotkaniem z drugim człowiekiem.

Jak mowa o radości, to mam jej dużo dzięki Niutkowi, który działa na mnie jak narkotyk. Bawiąc go jestem w euforii a kiedy go nie ma przeżywam zespół odstawienia. Co to się porobiło. W życiu nie przypuszczałam, że tak mi odbije. Ale co zrobić, jak mały jest taki słodki, że chce się go zjeść. Pośrednio to robię, obcałowując go gdzie popadnie. Zresztą nie mnie jednej zawrócił w głowie, mam konkurencję.

Kończę wpis apelem autorstwa Wojciecha Młynarskiego z dedykacją dla moich ulubionych koleżanek.

* * *
Lubmy się trochę

Nim się sny poetów ziszczą,
nim się wina dzban utoczy,
zanim szczęściem nam zabłysną
umęczone nasze oczy,
nim nas głupcy brać przestaną
na wypranych słów taniochę,
ludzie, gdy wstaniemy rano,
lubmy się trochę!

Nim na czoła włożym wieńce,
zanim przejrzą ślepe kuchnie,
nim weźmiemy się za ręce,
nim dokoła radość buchnie,
nim mentora nadętego
zajmą kalambury płoche,
ludzie, w środku dnia szarego
lubmy się trochę!

Nim w dziecinną się grzechotkę
zmieni kpiarski kadyceusz,
nim się zrobi miny słodkie
na kolejny jubileusz,
nim szarlotkę się upiecze
i zaprosi pannę Zochę,
ludzie, w swojski nasz odwieczerz
lubmy się trochę!

Pocieszajmy tym lubieniem
skołowane nasze główki,
nie próbujmy go zamieniać
na zaszczyty czy złotówki,
ty nas, drogo życia, prowadź,
a my, twym pokryci prochem,
aby idąc, nie zwariować -
lubmy się trochę!

wtorek, 25 stycznia 2011

„Stara kobieta wysiaduje” - ja pytam.

Dzisiaj poświęciłam trochę czasu na oglądanie telewizji. Przeskakiwałam z kanału na kanał, szukając czegoś, co mogłoby mnie zainteresować. Trafiłam na program, w którym reporterka przepytywała ludzi, co jest potrzebne do satysfakcjonującego życia. Przechodnie w sondzie ulicznej, zaproszeni licznie do studia goście oraz eksperci rozważali temat i nie szczędzili cennych rad.

Słuchałam, słuchałam, ale zamiast pozytywnej inspiracji program rozbudził moje lęki i zmartwiłam się światem, jak ta bohaterka Różewicza, która wysiadywała nadzieję na lepsze jutro. Cóż, wyszło na to, że nie osiągnę szczęścia zgodnego z kryteriami przedstawionymi przez dyskutantów.

Przedstawiony stan szczęśliwości może mógłby mi się przydarzyć, ale tylko w sytuacji, gdyby moje zwoje mózgowe straciły naturalny stan pofałdowania i przylgnęły do płaskiej, konsumpcyjnej rzeczywistości. Rzeczywistości w której miarą szczęścia jest ładny wygląd, posiadanie dużej gotówki, ekskluzywnych markowych przedmiotów, życie bez zobowiązań i dużo tzw. fanu. Ale czy to naprawdę wystarczy, żeby być szczęśliwym człowiekiem? Nie wydaje mi się. Owszem można być zadowolonym, ale taki stan zadowolenia wymaga ciągłego dostarczania nowych stymulantów.

W ludzkiej populacji znaczący procent stanowią ludzie młodzi, którzy powinni chcieć zmieniać świat na lepszy model. Jak to się dzieje, że nie ciągną świata wzwyż? Dlaczego są jeszcze mniej ideowi aniżeli doświadczone przez życie starsze pokolenia? Dlaczego zapełniają życie konsumpcyjnym chłamem. Dlaczego współczesny człowiek zmanipulowany przez obowiązujące standardy godzi się na bycie wyłącznie konsumentem i ludzkim czynnikiem w ekonomii. Dlaczego tak karleje i za marne profity dobrowolnie oddaje władzę nad swoim życiem? Dlaczego miłość zastępuje hedonistyczna przyjemność? Dlaczego intelekt jest unifikowany do służenia pragmatycznym celom wąskiej specjalizacji? Dlaczego szacunek do człowieka jest coraz rzadszym zjawiskiem? Dlaczego zło coraz mniej szokuje a dobro jest towarem luksusowym dawanym okazjonalnie?

Wszechobecna manipulacja, relatywizm moralny, ekonomiczne zniewolenie człowieka, są tak powszechne we współczesnych społeczeństwach, że stają się normą. Nie zawstydzają i przestały już dziwić. Świat zatoczył koło i jesteśmy coraz bliżej punktu, od którego zaczynaliśmy. Tylko czy jeszcze zdążymy zapragnąć wyjścia „z ziemi egipskiej, domu niewoli" skoro nie rozpoznajemy ekonomicznego zniewolenia a brak zasad bierzemy za wolność? Dajemy się mamić demokracją, prawami człowieka, chrześcijańskimi podstawami cywilizacji zachodu, ale jesteśmy szarą masą legitymującą obowiązujący system prawny.

Mój ojciec mawiał, że jak świat zawiruje, to najszybciej na powierzchnię wypływają śmieci. Współczesny świat coraz szybciej się zmienia i w wielkim pędzie wyrzuca w górę to, co puste i nie zakorzenione w moralnym dorobku ludzkości. Czy musimy się na to godzić? Własne wybory i swój indywidualny odbiór rzeczywistości oddać we władanie szumowinie, która wypłynęła na powierzchnię? Za marzenia brać treść reklam w telewizji? Za pożądaną rzeczywistość manipulację? Czy jest jeszcze choćby minimalna szansa na społeczeństwo obywatelskie? Czy obudzimy się dopiero przy kolejnej rewolucji, która wybuchnie, gdy już nie da się żyć w starych ramach?

Mój rozum z coraz większym trudem ogarnia otaczający mnie świat, bo coraz mniej pojmuję zasady, według których ten świat funkcjonuje. Wygląda na to, że, albo jestem za głupia albo za wolno głupieję, i stąd bierze się mój brak zrozumienia. Dlatego powyżej zadaję tyle pytań.