Przeczytałam dzisiaj felieton Doroty Sumińskiej pt. „Buba” i
popłakałam się, chociaż może nie powinnam, bo wszystko dobrze
się skończyło. Ale to co się działo przed szczęśliwym finałem,
to koszmar, więc
jest nad czym płakać. Tyle że tu nie łzy są potrzebne, ale
działanie...
* * *
Buba
Scenariusz
tej historii był typowy. Śmierć. Opiekunka suczki zmarła. I jak to
często bywa, rodzina nie chciała podjąć się opieki nad sierotą.
Była sobota. Zadzwonił telefon. W sobotę odbieram ich więcej. W niedzielę mam audycję i zawsze staram się namówić słuchaczy na przyjęcie pod swój dach porzuconej istoty.
Psy i koty ciągle czekają. W soboty dzwonią do mnie ci, którzy jakieś zwierzaki znaleźli, albo pracownicy schronisk. Liczą na to, że audycji radiowej komuś zadrży serce. Czasem się udaje.
Usłyszałam znajome pytanie: czy może pani pomóc w znalezieniu domu dla suczki? Nigdy nie odmawiam, ale i nie mogę nic obiecać. Zapytałam, co się stało? Dla kogo dom pilnie poszukiwany? Scenariusz tej historii był typowy. Śmierć. Opiekunka suczki zmarła. I jak to często bywa, rodzina nie chciała podjąć się opieki nad sierotą.
Nie chcę wchodzić w szczegóły. Nie chcę być niesprawiedliwa. Mimo to zawsze mam wątpliwości. Nie umiem sobie wyobrazić, by po śmierci bliskiej mi osoby nie zaopiekować się jej psem lub kotem.
Zapytałam o samą suczkę. Usłyszałam, że ma kilkanaście lat i... nie chodzi. Kiedyś, wiele lat temu, ktoś połamał jej wszystkie cztery łapy. Pewnie po to, by nie mogła za nim biec, gdy porzucał najlepszego przyjaciela człowieka. Czy był człowiekiem? Na pierwszy rzut oka tak. Ale po dokładniejszym wejrzeniu poznać było bestię.
Nie wiadomo, jak trafiła do schroniska. Łapom nie udało się pomóc. Została foczką. Z tą różnicą, że fokom nie sprawia bólu niezgrabne poruszanie się. Siedziała w schroniskowej klatce i czekała. Na człowieka. Pewna starsza pani szukała przyjaciela. Zobaczyła nadzieję w oczach foczki i powiedziała – ty. Zabrała do domu i pokochała. Była człowiekiem.
Była sobota. Zadzwonił telefon. W sobotę odbieram ich więcej. W niedzielę mam audycję i zawsze staram się namówić słuchaczy na przyjęcie pod swój dach porzuconej istoty.
Psy i koty ciągle czekają. W soboty dzwonią do mnie ci, którzy jakieś zwierzaki znaleźli, albo pracownicy schronisk. Liczą na to, że audycji radiowej komuś zadrży serce. Czasem się udaje.
Usłyszałam znajome pytanie: czy może pani pomóc w znalezieniu domu dla suczki? Nigdy nie odmawiam, ale i nie mogę nic obiecać. Zapytałam, co się stało? Dla kogo dom pilnie poszukiwany? Scenariusz tej historii był typowy. Śmierć. Opiekunka suczki zmarła. I jak to często bywa, rodzina nie chciała podjąć się opieki nad sierotą.
Nie chcę wchodzić w szczegóły. Nie chcę być niesprawiedliwa. Mimo to zawsze mam wątpliwości. Nie umiem sobie wyobrazić, by po śmierci bliskiej mi osoby nie zaopiekować się jej psem lub kotem.
Zapytałam o samą suczkę. Usłyszałam, że ma kilkanaście lat i... nie chodzi. Kiedyś, wiele lat temu, ktoś połamał jej wszystkie cztery łapy. Pewnie po to, by nie mogła za nim biec, gdy porzucał najlepszego przyjaciela człowieka. Czy był człowiekiem? Na pierwszy rzut oka tak. Ale po dokładniejszym wejrzeniu poznać było bestię.
Nie wiadomo, jak trafiła do schroniska. Łapom nie udało się pomóc. Została foczką. Z tą różnicą, że fokom nie sprawia bólu niezgrabne poruszanie się. Siedziała w schroniskowej klatce i czekała. Na człowieka. Pewna starsza pani szukała przyjaciela. Zobaczyła nadzieję w oczach foczki i powiedziała – ty. Zabrała do domu i pokochała. Była człowiekiem.
Zmarła. Foczka nie
zrozumiała, dlaczego nie wraca do domu. Znów czekała. Czasem ktoś
zajrzał. Nasypał do miski karmy. Wyniósł na trawę. Ale to nie te oczy,
głos, dłonie...
Potem telefon do mnie. Zapytałam: czy sądzi pani, że ktoś zaadoptuje psa, który nie chodzi i ma „sto lat"? Ja w to nie wierzę, bo wiem, jak trudno zaadoptować młode, zdrowe i piękne psy. Co zrobić? Czasu nie ma. Pies czeka sam w pustym domu. Teoretycznie sytuacja bez wyjścia. Praktyka okazała się lepsza od teorii.
Foczka leży obok mnie. Nazywa się Buba. Takie imię dostała od swojej nieżyjącej pani. Patrzy na mnie zza mgły zaćmy i mówi: wybaczam. Chyba nikt poza psem nie umie być tak wspaniałomyślny. Choć znamy się dość krótko, kocham ją najbardziej na świecie. Pozostałe psy nie mają mi tego za złe. Rozumieją. Czują, że Buba ma za sobą bardzo długą i trudną drogę. Przeczołgała się przez ból, tęsknotę i brak nadziei. Dziś musi znów uwierzyć w to, że jutro nie przyniesie rozczarowania. Wszyscy się o to postaramy.
Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Mam przy sobie wspaniałych ludzi i takież zwierzęta. W naszym domu nie liczy się lat, łap, oczu ani zębów. Każdemu z nas czegoś brakuje, ale wcale tego nie czujemy. Bubie też „dorobimy" łapy. Zastępują je nasze ręce. Na szczęście nie jest ciężka. Bardzo lubi spacerki po ogrodzie. Lubi być blisko i spać z człowiekiem. Do tego łapy nie są potrzebne.
Gdy pierwszej nocy ułożyłam jej legowisko obok łóżka, spojrzała mi w oczy i powiedziała: przytul. Położyłam focze ciałko na prześcieradle i poczułam szczęście buchające z jego wnętrza. Buba zasnęła natychmiast i trwała w jednej pozycji do rana. Wiem, że maczał w tym swoje łapki Bolek – jamnik, autor jednej z moich książek („Świat według psa"). Bolek odszedł 3 maja 2014. Miał prawie dwadzieścia lat. Umarł nagle. Nie musiał borykać się z bólem i strachem. On też nie zasnął, dopóki nie przytulił się do ludzkiej nogi.
A co na to wszystko mój Tomek? Nic, bo to człowiek przez duże C. Wciska się do łóżka, gdzie śpi nie tylko Buba. Na poduszce kotka Lula i ślepy pekińczyk Pinio. Między nami wcale nie taki mały Drapcio, na nas mniejszy Bombik. Pozostałe psy i koty cenią sobie wygody kanap i foteli. Tak jak ludzie. Jedni nie zasną bez absolutnej ciszy, innym potrzeba bliskości i znajomego pochrapywania.
Gdy budzę się rano i widzę rozespane, szczęśliwe towarzystwo, chce mi się żyć. Na szczęście mam dla kogo.
Dorota Sumińska
doktor weterynarii, prowadzi popularne programy o zwierzętach
fot. shutterstock
Potem telefon do mnie. Zapytałam: czy sądzi pani, że ktoś zaadoptuje psa, który nie chodzi i ma „sto lat"? Ja w to nie wierzę, bo wiem, jak trudno zaadoptować młode, zdrowe i piękne psy. Co zrobić? Czasu nie ma. Pies czeka sam w pustym domu. Teoretycznie sytuacja bez wyjścia. Praktyka okazała się lepsza od teorii.
Foczka leży obok mnie. Nazywa się Buba. Takie imię dostała od swojej nieżyjącej pani. Patrzy na mnie zza mgły zaćmy i mówi: wybaczam. Chyba nikt poza psem nie umie być tak wspaniałomyślny. Choć znamy się dość krótko, kocham ją najbardziej na świecie. Pozostałe psy nie mają mi tego za złe. Rozumieją. Czują, że Buba ma za sobą bardzo długą i trudną drogę. Przeczołgała się przez ból, tęsknotę i brak nadziei. Dziś musi znów uwierzyć w to, że jutro nie przyniesie rozczarowania. Wszyscy się o to postaramy.
Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Mam przy sobie wspaniałych ludzi i takież zwierzęta. W naszym domu nie liczy się lat, łap, oczu ani zębów. Każdemu z nas czegoś brakuje, ale wcale tego nie czujemy. Bubie też „dorobimy" łapy. Zastępują je nasze ręce. Na szczęście nie jest ciężka. Bardzo lubi spacerki po ogrodzie. Lubi być blisko i spać z człowiekiem. Do tego łapy nie są potrzebne.
Gdy pierwszej nocy ułożyłam jej legowisko obok łóżka, spojrzała mi w oczy i powiedziała: przytul. Położyłam focze ciałko na prześcieradle i poczułam szczęście buchające z jego wnętrza. Buba zasnęła natychmiast i trwała w jednej pozycji do rana. Wiem, że maczał w tym swoje łapki Bolek – jamnik, autor jednej z moich książek („Świat według psa"). Bolek odszedł 3 maja 2014. Miał prawie dwadzieścia lat. Umarł nagle. Nie musiał borykać się z bólem i strachem. On też nie zasnął, dopóki nie przytulił się do ludzkiej nogi.
A co na to wszystko mój Tomek? Nic, bo to człowiek przez duże C. Wciska się do łóżka, gdzie śpi nie tylko Buba. Na poduszce kotka Lula i ślepy pekińczyk Pinio. Między nami wcale nie taki mały Drapcio, na nas mniejszy Bombik. Pozostałe psy i koty cenią sobie wygody kanap i foteli. Tak jak ludzie. Jedni nie zasną bez absolutnej ciszy, innym potrzeba bliskości i znajomego pochrapywania.
Gdy budzę się rano i widzę rozespane, szczęśliwe towarzystwo, chce mi się żyć. Na szczęście mam dla kogo.
Dorota Sumińska
doktor weterynarii, prowadzi popularne programy o zwierzętach
fot. shutterstock
Źródło:
Wróżka nr 8/2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz