W dniu 5
października 2014 roku po ciężkiej chorobie zmarła Anna
Przybylska. Po przeczytaniu tej wiadomości poczułam ogromny żal i
bunt. Jak wielu znałam Anię tylko z ekranu i medialnych doniesień,
ale bardzo Ją lubiłam za naturalność, serdeczność, mądrość, wewnętrzne
piękno i nieprzeciętną urodę, poczucie humoru i dystans do
siebie, umiłowanie życia...
Zapamiętałam Jej
słowa, które znalazły się w jednym z ostatnich wywiadów:
„ Zawsze
powtarzam mojej córce: „Jeśli rzeczy małe nie będą cię
cieszyły, to i duże nigdy nie ucieszą”. Cieszę się więc tymi
małymi okruchami, przyrodą, zielenią. Cieszę się, mogąc iść
po prostu brzegiem morza, chłonąc jego zapach i całej przyrody,
która mnie otacza. Ktoś, kto nie otarł się o pewne ostateczne
sprawy, pomyśli, że mówię głupoty.”
Nie chcę myśleć,
co czują Jej Bliscy, bo i bez tego w takich chwilach trudno mi
wierzyć w bożą mądrość, która odbiera dzieciom matkę i jest mi
z tym okropnie źle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz