Jak wiecie, albo i nie, zbieram sobie różne złote myśli, które zapisuję przy pomocy Painta, tworząc zgrabne obrazeczki. Dzisiaj porządkowałam laptopa, bo wciąż coś zapisuję i już trochę za wiele nazbierałam. Grzebiąc w folderze ze złotymi myślami trafiłam na obrazek z cytatem o mądrości i głupocie. I tak się zadumałam, jak to u mnie jest z tą mądrością. Zadałam sobie pytanie, czy ja umiem znosić głupotę innych? A wiadomo, jak kto się pyta, to się dopyta i to nawet wtedy, gdy gada sam ze sobą. No i wyszło mi, że wg Pitagorasa mądrością nie grzeszę. Ale co zrobić, jak ja swojej głupoty znieść nie mogę i nie raz sobie nawymyślam od głupich bab, to chyba nie dziwne, że znoszenie cudzej głupoty też mi nie wychodzi. No nie mam cierpliwości i już.
Głupota mnie złości, ale dopóki mogę to głupich nie zaczepiam i się na nich nie obrażam. Bo jak mówiła jedna mądra kobieta, którą miałam przyjemność znać: "Ja sie tam na głupich nie obrażam, bo to strata czasu. Ciągle by sie trza na kogoś obrażać, tyle tych głupich na świecie."
Jak już zaznaczyłam, dopóki mogę to głupoty innych się nie czepiam, ale zdarza się, że tracę cierpliwość. Pamiętam koleżankę z pracy, z którą przez jakiś czas musiałam dzielić pokój. Koleżanka nie należała do moich ulubionych, ale, skoro byłyśmy skazane na swoje towarzystwo, to starałam się grzecznie ją omijać. Ci, którzy mnie znają to wiedzą, że ja dopóki mogę to omijam, bo nie należę do gatunku zaczepnych, ale raczej tych co się bronią. Ale zadatków na świętą nie mam, więc bywa, że się pyrgnę, pysknę i kogoś obrażę. Wtedy też się broniłam, bo już naprawdę nie mogłam dłużej znieść komentarzy koleżanki, która o każdym potrafiła powiedzieć coś niemiłego i wszystkich miała za głupich. Jeszcze się za kimś drzwi dobrze nie zamknęły, a ona już zaczynała nadawanie: to debil, to idiotka, a to głupol jeden, to ostatnia kretynka itp., itd. A na koniec wygłaszała jeszcze deklarację, jak to ona nie znosi głupich ludzi i nie może na nich patrzeć. Długo cierpliwie słuchałam i nie komentowałam, ale w końcu pękłam i czynnie zademonstrowałam brak pitagorejskiej mądrości.
- Bożena ty to biedna jesteś - powiedziałam, wzdychając głęboko.
- Dlaczego? - spytała z lekkim zdziwieniem.
- No jak to dlaczego? Ty taka mądra i nie wiesz?- powiedziałam kręcąc głową z udawanym niedowierzaniem.
- O co ci chodzi? - spytała wyraźnie już zirytowana.
- Nie złość się. Współczuję ci, że masz tak ciężko.
- Możesz jaśniej - warknęła, bo chyba źle udawałam to współczucie.
- No czego ty nie rozumiesz? Przecież wciąż mówisz, jak bardzo nie lubisz głupich ludzi, a siebie znosić musisz. To musi być straszne. Ja po ośmiu godzinach z tobą mam dość, a ty bidulo cały czas się ze sobą męczysz ...
- Odczep się ode mnie ty głupia żmijo - przerwała mi wyrażanie współczucia Bożena i wypadła z pokoju.
Dziesięć minut później zadzwoniła do mnie kadrowa, żeby potwierdzić u źródła czym obraziłam Bożenę. Przyznałam się bez bicia i słowo w słowo powtórzyłam co powiedziałam koleżance. Okazało się, że Bożena w spazmach zażądała, żeby mnie przenieść do innego pokoju, bo ona nie może ze mną pracować, ponieważ ją obrażam. Następnego dnia kadrowa znowu zadzwoniła, żebym przeniosła się z klamotami do sąsiedniego pokoju, bo Bożena grozi strajkiem okupacyjnym kadr. Bardzo mi to było na rękę, więc szybko się spakowałam, żeby nie narażać dłużej koleżanki na moje towarzystwo. W końcu ona i beze mnie miała wystarczająco ciężko. To po co jej druga głupia do towarzystwa.
Histeryczne zachowanie Bożeny pokazało, że ona chyba miała o sobie nie najlepsze zdanie skoro aż tak zabolało ją to, co powiedziałam. Czego mnie to nauczyło? Między innymi tego, że zawsze trzeba pamiętać, że gdy pokazujemy kogoś palcem, to cztery palce skierowane są na nas. I warto się zastanowić, co wtedy widzimy. Ja zawsze się zastanawiam, bo inni ludzie są jak lustra i czasami możemy zobaczyć w nich siebie. I na dzisiaj to by było na tyle.
Miałam kiedyś takie zdarzenie: pracowałam z dużo starszą od siebie koleżanką, którą ofuknęła kiedyś dużo młodsza ode mnie nawet inna koleżanka, w dodatku niezasłużenie.
OdpowiedzUsuńZareagowałam w obronie tamtej, ale potem przeprosiłam, bo w swoim zachowaniu zobaczyłam moją dyrektor, którą często sama krytykuję.Mogłam inaczej, a nieświadomie upodobniłam się do niej, teraz dwa razy się zastanowię...
Każdemu może się zdarzyć, że zachowa się w sposób, którego nie akceptuje. Ważne, żeby takiego zachowania nie utrwalać. Niestety, niektórym się wydaje, że umniejszając innych sami coś zyskują. Moja koleżanka Bożena czuła się mądrzejsza jak innych wyzywała od głupich.
UsuńBardzo podoba mi się to powiedzenie o czterech palcach skierowanych na siebie podczas wskazywania przywar i głupoty innych. Ale z głupotą innych nie da się niestety wygrać czy nawet dyskutować. Bo on najpierw sprawdzi rozmówcę na swój poziom a potem pokona doświadczeniem (też gdzieś zasłyszane).
OdpowiedzUsuńStaram się omijać tych, których uważam za niezbyt mądrych, ale czasami się nie da, szczególnie gdy głupota idzie pod rękę z chamstwem.
UsuńKażdy ma jakieś przywary. Jeżeli kogoś nie trawię z takich czy innych powodów, staram się go unikać i w żadnym razie nie wchodzić w zażyłości. Zawsze działało. Druga osoba zazwyczaj wyczuwa, że nie jest akceptowana. Ale wiem także, że nie zawsze się tak da i czasem trzeba bez znieczulenia.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą podoba mi się Twój cięty język i przyznam, że wolałabym Ci się nie narazić ...;)))
Mam dużo wyrozumiałości dla innych, bo zdaję sobie sprawę z tego, że też mam wady. Jednak są takie sytuacje, że ciężko mi utrzymać język za zębami. Sytuacja z Bożeną była właśnie tego rodzaju. Okropnie złościła mnie jej niechęć do ludzi. Nie było osoby, której by jakoś nie obraziła. Mnie zaczepiła raz, ale ją zignorowałam, bo bardziej ceniłam sobie święty spokój niż obronę swoich racji. To ją zniechęciło i odpuściła sobie złośliwości pod moim adresem. Aż do tamtego razu, gdy to ja okazałam się złośliwą żmiją. Trudno. Czasami trza być żmiją, a jak trza to trzeba.
UsuńBardzo trafne to o skierowanych na nas czterech palcach. Mnie zawsze uczono, że jak się nie ma o kimś czegoś dobrego do powiedzenia, to lepiej nic nie mówić. I współczuję takiej koleżanki Bożeny...
OdpowiedzUsuńZasada żeby mówić o bliźnich dobrze albo wcale jest bardzo szlachetna, ale czasami bardzo trudno jej przestrzegać. Jednak zawsze warto się starać. Mam tylko jedną koleżankę, od której nigdy nie słyszałam niczego złego o innych. Ale Ania jest wyjątkowa, nie tylko pod tym względem. Ja trzymam się tego, że nie mówię o kimś tego, czego nie powiedziałabym tej osobie w oczy.
UsuńMoja babcia, kobieta madra madroscia zyciowa, zawsze mowila "sa dwie rzeczy na "g", ktore nalezy omijac szerokim lukiem, gowno i glupota" I miala swieta racje chociaz ja czesto widze, ze mnie te babcine madrosci uciekaja spod kontroli:)) i czasem sie potykam tak o gowno jak i o glupote. Pierwsze wtedy smierdzi, a na drugie wiadomo, lekarstwa nie ma...
OdpowiedzUsuńCoz czlowiek sie ponoc uczy cale zycie i glupi umiera....
Mądrą miałaś babcię. Ile razy przyłapię się na swojej głupocie, to pocieszam się, że przecież się uczę, wolno, ale jednak. Ale zdarza się, że coś tak mnie tak zezłości, że zapominam o tym, że z głupim nie ma co wojować. A że język mam cięty to i pokusa jest duża, żeby się nim posłużyć. Jak do tego dodać moją słabą silną wolę to draka gotowa.
OdpowiedzUsuńOj zebys Ty wiedziala ile razy ja sie gryze w jezor:)))) i przemawiam sobie do rozumu:))) ale na tym wlasnie polega nauka. Czasem sie czlowiek potknie o jedno lub drugie "g" bo nie patrze pod nogi i wtedy jezor swierzbi. To chyba bardzo powszechne wazne zeby sie powstrzymac... co mi sie co raz czesciej udaje, wtedy klepie sie po ramieniu:))
UsuńJa też się chwalę, gdy mi się uda trzymać gębę na kłódkę, ale czasami nie zdzierżę. Najtrudniej mi siedzieć cicho, jak ktoś popisuje się głupotą i chamstwem na raz. Wtedy zwalczam takiego "siłom, godnościom i wrednym słowem". I nawet wyrzutów sumienia po tym nie mam. Taka zła baba ze mnie.
OdpowiedzUsuńNie dziwie Ci sie, mieszanka glupoty z chamstwem jest ponad sily swietego a co dopiero nasze.
Usuń