Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wisława Szymborska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wisława Szymborska. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 listopada 2020

Znowu listopad

Znowu listopad i zaczynający go Dzień Wszystkich Świętych, a po nim Zaduszki. Dwa dni w roku kiedy tłumnie odwiedzamy cmentarze i wspominamy tych, co odeszli za niewidzianą granicę jaka dzieli życie od śmierci. W tym roku cmentarze zamknięte, bo rząd nagle się ocknął i w przededniu święta zakazał wstępu. Trudno, jakoś to zniosę i pójdę kiedy indziej, pomyślałam.

wtorek, 3 marca 2015

Czas dla duszy




Na dworze szaroburo, ponuro, siąpi deszcz na zmianę z wątłym śnieżkiem. Pogoda, jak pogoda, ani dobra, ani zła, marcowa. Na blaszany parapet ścieka woda wystukując nieregularny rytm: puk, puk...puk puk puk... 

Nie pamiętam, czy gdzieś to usłyszałam czy może sama wpadłam na to porównanie, że deszcz jest jak płacz duszy. A dzisiaj rozlał się we mnie łagodny smutek taki co to nie boli, a jedynie oczyszcza, jest tęsknotą za czymś, ale za czym... Nie wiem. Może za tym, żeby częściej znajdować czas dla duszy, żeby lepiej ją poznać... Jednego jestem pewna; w każdym przypadku balsamem na moją duszę są wiersze Wisławy Szymborskiej.


* * *
Duszę się miewa.
Nikt nie ma jej bez przerwy
i na zawsze.

Dzień za dniem,
rok za rokiem
może bez niej minąć.

Czasem tylko w zachwytach
i lękach dzieciństwa
zagnieżdża się na dłużej.
Czasem tylko w zdziwieniu,
że jesteśmy starzy.

Rzadko nam asystuje
podczas zajęć żmudnych,
jak przesuwanie mebli,
dźwiganie walizek
czy przemierzanie drogi w ciasnych butach.

Przy wypełnianiu ankiet
i siekaniu mięsa
z reguły ma wychodne.

Na tysiąc naszych rozmów
uczestniczy w jednej,
a i to niekoniecznie,
bo woli milczenie.
Kiedy ciało zaczyna nas boleć i boleć,
cichcem schodzi z dyżuru.

Jest wybredna:
niechętnie widzi nas w tłumie,
mierzi ja nasza walka o byle przewagę
I terkot interesów.

Radość i smutek
to nie są dla niej dwa różne uczucia.
Tylko w ich połączeniu
jest przy nas obecna.

Możemy na nią liczyć,
kiedy niczego nie jesteśmy pewni,
a wszystkiego ciekawi.

Z przedmiotów materialnych
lubi zegary z wahadłem
i lustra, które pracują gorliwie,
nawet gdy nikt nie patrzy.

Nie mówi skąd przybywa
i kiedy znowu nam zniknie,
ale wyraźnie czeka na takie pytania.

Wygląda na to,
że tak jak ona nam,
również i my
jesteśmy jej na coś potrzebni. 


obrazki złowione w sieci 

czwartek, 9 lutego 2012

O białym bereciku Palikota i programie „ku czci”

Dzisiaj odbył się pogrzeb Wisławy Szymborskiej. Noblistkę pożegnali przyjaciele, literaci i zwykli czytelnicy. Na pogrzebie nie zabrakło też wielu notabli. Wśród żałobników był też obecny pierwszy polski skandalista Janusz Palikot. I o tym doniósł w krótkiej notce Politykier.pl. Okazało się, że Palikot nie musi nic mówić, żeby mówiono o nim. Nawet na pogrzebie świetnej poetki. Może rzeczywiście biały berecik, w który Palikot odział swoją zwichrowaną główkę, stosowniejszy byłby do komunii albo na majówkę aniżeli na pogrzeb, ale ja bym nie robiła z tego afery. Pani Wisława Szymborska miała świetne poczucie humoru, nie była człowiekiem małostkowym, więc na pewno nie poczułaby się obrażona, jak co niektórzy.


Wieczorem obejrzałam program pt. „Niepojęty przypadek” poświęcony zmarłej Poetce. Dowiedziałam się z niego paru ciekawych rzeczy o pani Szymborskiej, ale zastanawiam się, czy Jej, tam w górze, spodobałby się ten program. Nie lubiła zbytniego patosu, była bardzo oszczędna w okazywaniu emocji a w tym wspominkowym programie wszystko było trochę koturnowo-cukierkowe. Zresztą może się czepiam, bo niby jak miałoby być skoro program był „ku czci”.

Na koniec wiersz, który właśnie odkrywam i staram się zrozumieć, „co poeta miał na myśli”.

Zdumienie

Czemu w zanadto jednej osobie?
Tej a nie innej? I co tu robię?
W dzień co jest wtorkiem? W domu nie gnieździe?
W skórze nie łusce? Z twarzą nie liściem?
Dlaczego tylko raz osobiście?
Właśnie na ziemi? Przy małej gwieździe?
Po tylu erach nieobecności?
Za wszystkie czasy i wszystkie glony?
Za jamochłony i nieboskłony?
Akurat teraz? Do krwi i kości?
Sama u siebie z sobą? Czemu
nie obok ani sto mil...


czwartek, 2 lutego 2012

Odeszła moja ulubiona poetka

Odeszła moja ulubiona poetka Wisława Szymborska. Zamknęła za sobą ostatnie drzwi. 

Jej wiersze towarzyszyły mi od podstawówki i zostaną ze mną do końca. Trudno mówić o kimś tak wielkim unikając patosu, a Ona patosu nie lubiła, więc nie powiem już nic więcej.

Z 350 wierszy, które napisała, najbardziej lubię te dwa.

 
* * *Rozmowa z kamieniem* * *

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Chcę wejść do twego wnętrza,
rozejrzeć się dokoła,
nabrać ciebie jak tchu.
- Odejdź - mówi kamień. -
Jestem szczelnie zamknięty.
Nawet rozbite na części
będziemy szczelnie zamknięte.
Nawet starte na piasek
nie wpuścimy nikogo.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Przychodzę z ciekawości czystej.
Życie jest dla niej jedyną okazją.
Zamierzam przejść się po twoim pałacu,
a potem jeszcze zwiedzić liść i krople wody.
Niewiele czasu na to wszystko mam.
Moja śmiertelność powinna Cię wzruszyć.
- Jestem z kamienia - mówi kamień -
i z konieczności muszę zachować powagę.
Odejdź stąd.
Nie mam mięśni śmiechu.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Słyszałam że są w tobie wielkie puste sale,
nie oglądane, piękne nadaremnie,
gluche, bez echa czyichkolwiek kroków.
Przyznaj, że sam niedużo o tym wiesz.
- Wielkie i puste sale - mówi kamień -
ale w nich miejsca nie ma.
Piękne, być może, ale poza gustem
twoich ubogich zmysłów.
Możesz mnie poznać, nie zaznasz mnie nigdy.
Całą powierzchnią zwracam się ku tobie,
a całym wnętrzem leżę odwrócony.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie szukam w tobie przytułku na wieczność.
Nie jestem nieszczęśliwa.
Nie jestem bezdomna.
Mój świat jest wart powrotu.
Wejdę i wyjdę z pustymi rękami.
A na dowód, że byłam prawdziwie obecna,
nie przedstawię niczego prócz słów,
którym nikt nie da wiary.
- Nie wejdziesz - mówi kamień. -
Brak ci zmysłu udziału.
Nawet wzrok wyostrzony aż do wszechwidzenia
nie przyda ci się na nic bez zmysłu udziału.
Nie wejdziesz, masz zaledwie zamysł tego zmysłu,
ledwie jego zawiązek, wyobraźnię.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie mogę czekać dwóch tysięcy wieków
na wejście pod twój dach.
- Jeżeli mi nie wierzysz - mówi kamień -
zwróć się do liścia, powie to, co ja.
Do kropli wody, powie to, co liść.
Na koniec spytaj włosa z własnej głowy.
Śmiech mnie rozpiera, śmiech, olbrzymi śmiech,
którym śmiać się nie umiem.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
- Nie mam drzwi - mówi kamień.

* * *Nic dwa razy * * *
 
Nic dwa razy się nie zdarza
I nie zdarzy. Z tej przyczyny
Zrodziliśmy się bez wprawy
I pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli

Najtępszymi w szkole świata,
Nie będziemy repetować
Żadnej zimy ani lata.

Żaden dzień się nie powtórzy,

Nie ma dwóch podobnych nocy,
Dwóch tych samych pocałunków,
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wczoraj, kiedy twoje imię

Ktoś wymówił przy mnie głośno,
Tak mi było, jakby róża
Przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,

Odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?

Czemu ty się, zła godzino,

Z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś- a więc musisz minąć.
Miniesz- a więc to jest piękne.

Uśmiechnięci, wpółobjęci,

Spróbujemy szukać zgody,
Choć różnimy się od siebie,
Jak dwie krople czystej wody.