Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prezenty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prezenty. Pokaż wszystkie posty

sobota, 7 sierpnia 2021

O starym peselu i urodzinowych prezentach od moich chłopaków


Stara dziewczynka jestem, bo piątego sierpnia udało mi się skończyć 62 lata. I muszę przyznać, że mój pesel nie robi mi dobrze. Do sześćdziesiątki mój wiek w ogóle mi nie przeszkadzał, ale to się niestety zmieniło. Teraz coraz częściej myślę o sobie w kategoriach babka emerytka. I zachodzę w głowę, co mi się porobiło, że tak się uczuliłam. Zawsze byłam umiarkowanie próżna, więc nie udawałam, że jestem młodsza niż byłam i nie miałam żadnych problemów z metryką. To o co mi teraz chodzi? Przyznam szczerze,  nie wiem co mi odbiło. 

niedziela, 6 grudnia 2020

O prezentach i skąpym Mikołaju

Dzisiejszy post miał być mikołajkowy, ale zabrakło mi czasu na napisanie wspomnień z dzieciństwa. A wszystkiemu jak zwykle winny jest mąż, jakżeby inaczej. I nawet nie mogę mieć do niego pretensji, bo chciał dobrze i bardzo się o to "dobrze" starał. Zaczął od tego, że postanowił uszczęśliwić mnie nowym laptopem. Moim zdaniem staremu laptopowi nic nie brakowało, ale przecież mój mąż wie lepiej, o czym skrycie marzę. Wyszło na to, że marzyłam o laptopie, więc w prezencie imieninowym dostałam laptopa. Mąż był szczęśliwy. Ja trochę mniej, ale przecież ja wydziwiam, ja się nie znam. No nie znam się, więc nie wiem, dlaczego Dell miałby być gorszy od jakiegoś Vaio i po co bez sensu wydawać pieniądze.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Niewolnica na własne życzenie



Niewolnikiem rzeczy nie jestem, ale czasami daję się na chwilę zniewolić. Ostatnio zniewoliłam się hurtowo i wylicytowałam na Allegro trochę biżuterii. Była okazja, bo potrzebowałam kilku prezentów, więc skorzystałam i kupiłam też coś dla siebie.
















 
Lubię srebrną biżuterię, a jak wiadomo, kobieta nigdy nie ma za dużo błyskotek, a jak jeszcze bardziej wiadomo, gdy ubywa urody to trzeba wyrównać poziom ładności koralikami. No to wyrównuję – broszka z jemiołą i kolczyki z szarą perłą są dla mnie. Reszta sprezentowana, ale wklejam zdjęcia, bo przyjemnie popatrzeć. Miłego dnia i tygodnia Wam i sobie  życzę.

obrazki złowione w sieci

środa, 7 grudnia 2011

Mikołaj

Od soboty nigdzie nie mogę się ruszyć, bo złapałam jakieś przeziębienie albo wirusa. Dokładniej mówiąc, to nie ja łapałam tylko jakieś paskudztwo rzuciło mi się na gardło i klatkę z piersiami. Ale i tak rodzina się ze mnie śmieje, że ja tradycyjnie, w każde święto mam jakąś chorobę.

Niestety Mikołaj nie może czekać, przychodzi 6 grudnia i już. Pogrzebałam w szafie i wyciągnęłam parę drobiazgów kupionych kiedyś z myślą o bliskich. Skompletowałam paczkę dla młodych i drugą dla ślubnego. Jednak jako babcia Mikołajowa się nie popisałam, bo dla Niutka były tylko klocki w formie budzika. Nic nie poradzę, że nie mogę dla małego kupić niczego na zapas, bo zaraz w podskokach lecę, żeby mu dać, co kupiłam. Na szczęście dla małego reszta rodziny wzięła wysokie „C” i chłopak, chociaż jeszcze nie chodzi, już ma dwa pojazdy; rowerek i samochód na biegunach.

Mój Mikołaj dał mi blok chałwy, bo wie, że lubię a nie jest na tyle spostrzegawczy, żeby zauważyć, że od jakiegoś czasu próbuję dopasować się do sylwestrowej sukienki. Wybrzydzać nie będę, bo nie wypada. A poza tym chałwa przywołała miłe wspomnienie z dzieciństwa.

Siedziałam w kuchni, gdy mama wyglądając przez okno, powiedziała: ”Zobacz tam pod krzakiem coś leży, chyba Mikołaj coś dla ciebie zostawił.” Spojrzałam i zobaczyłam na zaśnieżonej rabatce kolorową paczuszkę. Skoczyłam na równe nogi i tak jak stałam wybiegłam na dwór. Mikołaja już nie było, więc byłam lekko rozczarowana, ale pocieszyła mnie zawartość paczki. Były w niej dwie cudnie pachnące pomarańcze w kolorowych papierkach, dwie wielkie gruszki, czerwone jabłko, bloczek chałwy, rodzynki w czekoladzie i plastikowa lalka z mandoliną.

Od tamtego Mikołaja minęło czterdzieści parę lat a ja wciąż pamiętam tamte emocje, zapach pomarańczy, smak gruszek i nikt mi nie wmówi, że Mikołaj jest tylko dla dzieci. Moim zdaniem w każdym wieku trzeba szukać okazji do przeżywania dziecięcej radości.

środa, 30 listopada 2011

Z drugiej strony metki

Mikołajki za parę dni, więc w drodze na jogę, zaszłam do paru sklepów w poszukiwaniu prezentów. 

Sklepy pękają w szwach pełne towarów a ¾ metek ma skośne oczy. Nie żebym miała coś przeciwko Chińczykom, oni mi nie wadzą, jeżeli coś mi przeszkadza, to świadomość, że za każdym towarem sprzedawanym za grosze kryje się ciężka i słabo wynagradzana praca, a tym co teraz kupują za grosze kiedyś pracy zabraknie. 


Nikt mi nie każe kupować, mogę ustawić swoje morale na wysokim „C” i zbojkotować  wyzyskiwaczy, którzy goniąc za mamoną, robią z ludzi jedynie wytwórców, zabierając im czas na normalne życie. Mogę, ale czy mnie na to stać? Jak przytłaczająca większość ludzi, cienko przędę i szukam okazji na tanie zakupy. Zastanawiam się, czy moja zakupowa wstrzemięźliwość wiele by zmieniła. Co może jednostka, wiele czy nic? Dlaczego tak chętnie się rozgrzeszamy, że niewiele od nas zależy, że inni też tak robią? Brak solidarności mści się na nas wszystkich, ale zemsta bywa odroczona w czasie, więc nie chcemy tego widzieć. 

Humor mi się zepsuł, więc darowałam sobie zakupy. Generalnie świat jest parszywy, słabszy w naturze ginie, a w świecie ludzi jest wykorzystywany.

Dopiero zajęcia jogi poprawiły mi nastrój, bo w grupie są sympatyczni, życzliwi ludzie, którzy robią coś dla siebie i innych, po to, żeby ten świat był lepszy. Była fajna rozmowa, dobra medytacja a wieczorny spacer dopełnił listę przyjemności.    

Wewnętrzne światy w złotej barwie jesieni.