Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wywiad. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wywiad. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 28 maja 2020

Kocham Panią Pani Stasiu

Ci co mnie znają, wiedzą, że, choć nie zawsze po mnie to widać, to lubię lubić ludzi. Dlatego jak spotykam takich, których polubić mogę, to z naiwnością dziecka idę w to lubienie. Dobrze mi z tym, jak na kogoś mogę patrzeć z podziwem i cieszyć się jego towarzystwem. Gorzej, jak okazuje się, że się pomyliłam i muszę się zmierzyć z rozczarowaniem. Albo jak mam do czynienia z osobą, od której lepiej się trzymać na odległość kija. Wtedy potrafię jeszcze mocniej nie lubić niż lubić. I nie ma zmiłuj, jestem wredna albo stosuję metodę: zejdź mi z oczu. Nie zadaję się z tymi, których nie lubię. Szkoda mi życia. Na szczęście z upływem lat nauczyłam się omijać tych, z którymi mi nie po drodze i aż tak dużo tych rozczarowań nie było. Jakoś tak się składa, że mam szczęście do ludzi. Ale pora kończyć, to przydługie zagajenie, bo weszłam na bloga, żeby podzielić się wiadomością dotyczącą Stanisławy Celińskiej.
Dzisiaj wysłuchałam na Onecie wywiadu z nią i dowiedziałam się, że powstała kolejna płyta pod tytułem „Jesienna”. Odsłuchałam na Youtube piosenkę z tej płyty „Liczy się moment” i znowu się zachwyciłam. Jest prosto, pięknie, mądrze.


Ta kobieta jest pięknym człowiekiem i wspaniałą artystką. Wiosną ubiegłego roku byłam na jej koncercie i to były pięknie przeżyte dwie godziny. Śpiewała piosenki z płyt „Malinowa”, „Atramentowa” i jedną czy dwie nagrane z Muńkiem Staszczykiem. Pomiędzy piosenkami trochę mówiła o sobie, o życiu, o zmaganiu się z losem, który nie zawsze jest łaskawy. Byłam i jestem nią zauroczona. Cóż mogę powiedzieć więcej. Kocham Panią Pani Stasiu. Posłuchajcie. I na dzisiaj to by było na tyle.

poniedziałek, 9 marca 2015

Wywiad z Krzysztofem Pieczyńskim





















Przeczytałam wywiad z Krzysztofem Pieczyńskim (tu) i nie wiem co o tym myśleć. Próbując zrozumieć, wciąż pozostaję „zmieszana nie wstrząśnięta”, albowiem, ponieważ, gdyż...

Z jednej strony, nie sposób nie przyznać aktorowi racji, że Kościół jako instytucja ma ma dużo za dużo na sumieniu i powinien mocno uderzyć się w piersi. Ale, z drugiej strony, chrześcijaństwo, jako przyczyna całego zła na świecie? No, chyba jednak nie. 

I jeszcze to demonizowanie przez Pieczyńskiego roli symboli religijnych... jak dla mnie, jakieś to nawiedzone, fanatyczne.

Kościółkowi, zwani popularnie moherowymi beretami, winszują sobie krzyża w każdym miejscu, gardłują za obecnością Kościoła w każdym aspekcie życia społecznego (nawet tego pod kołdrą) a stojący w opozycji Pieczyński, z hipokryzją i świętoszkowatością godną najbardziej przebiegłego jezuity, stwierdza, że nie narzuca się ze swoimi poglądami, niczego nie chce wymuszać, ale... wszelkie symbole i przejawy religijności chce zamknąć na dobre za drzwiami kościoła, bo w innym wypadku czuje się atakowany, nawet bardzo.

A mi nie pasuje ani to ani tamto. Chociaż... w sposobie wyrażania swoich poglądów Pieczyński jest mi o niebo bliższy od prawdziwego katolika okładającego niewiernych różańcem po plecach. Wywiad zapisałam, bo mimo wszystko ciekawy i jeszcze do niego wrócę. 

obrazek złowiony w sieci

środa, 27 lipca 2011

Tacy różni a tacy podobni

Tacy różni jesteśmy a jednocześnie tacy podobni. W cudzych życiorysach znajdujemy znajome wątki a cudze emocje bywają tak łudząco podobne do naszych. Czytając wywiad z Olgą Lipińską (http://wyborcza.pl/1,75248,9986145,Gorsze_dziecko.html) znalazłam znane mi emocje, kilka podobnych przeżyć. Z takich odkryć rodzi się poczucie bliskości z drugim człowiekiem. I fakt, że ten drugi człowiek nigdy nie stanął na naszej drodze nie ma większego znaczenia.

Olga Lipińska kojarzyła mi się wyłącznie z telewizyjnym programem „ Właśnie leci kabarecik”, który to program bardzo lubiłam. O jej życiu prywatnym nie wiedziałam nic. Po przeczytaniu wywiadu w „Wyborczej” poszukałam informacji w internecie i teraz wiem, dlaczego lubię tę kobitę.

Szkoda, że dla takich inteligentnych i bezkompromisowych twórców nie ma już w mediach miejsca. Dzisiaj kultura masowa, to papka dla oczu bezmózgowca. „Misiek” rządzi i równa się do głupszych.